Dobra muzyka:
tak mnie naszło. Mam małego 5 letniego terminatora. Jest mocno rozgarnięty, ciekawski do bólu ;-). Kombinacje jakie wymyśla zadziwiają ... ale:
on coś robi a ja puszczam taką czy inną muzykę. Różną - ostrą, klasykę, blues etc.
Od jakiegoś czasu obserwuję jego reakcje. Fantastyczne w tym jest to, że dokładnie pokrywają się z moimi. Widzę jak przestaje się bawić/rysować/etc podnosi głowę i mówi - Tata ale to smutne ... ale to śmieszne ... puść to jeszcze raz ... ;-)
Mały czlowieczek, który nie ma pojęcia o aspektach technicznych - dobrze gra, dobra muzyka wpływa na odczuwanie, wspomniane wyżej kilka razy emocje.
Jak miał 2 lata fascynowała go Szecherezada, Peer Gynt, teraz bardziej mocniejsza strona muzyki.

Śpiewa razem ze Sławkiem Wierzcholskim, Irkiem Dudkiem, Enejem, Strachami na Lachach ( ;-) ) tak ze 2/3 razy w miesiącu każe sobie włączać unplugged Die Toten Hosen ...

Kiedyś puściłem mu utwór Kaiowas Sepultury. Na początku bardzo mu się podobało, mówił, że wesołe ... pod koniec stanął i powiedział, że coś się stało i 'teraz jest smutno' ...


Ahajowe pole

Cytat: Thorogood w 06 Czerwiec 2014, 09:58:32
Sam zacząłeś.
Bo a'propos czego było Twoje post scriptum?
Całkiem oderwane od tematu rozmowy.
Co najmniej niegrzeczne i wyglądające na atak personalny.
Zaczęło się od ironii w stronę ludzi muzykujących i Twojego potwierdzenia, że też tak to widzisz. Nie bierz spraw do siebie, bo w życiu tylko stracisz. Taka moja prwatna i szczera rada. Z mojej strony koniec OT.

Cytat: ahaja w 06 Czerwiec 2014, 10:15:05
Jak miał 2 lata fascynowała go Szecherezada, Peer Gynt, teraz bardziej mocniejsza strona muzyki.
Moja córa w wieku 2 lat śpiewała i nadal śpiewa "Jest taki samotny dom" Budki Suflera - refen: "A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój...". A niedawno, gdy puściłem "Another brick in the Wall" po słynnym lądowaniu helikoptera, krzyczała "Tata, głośniej, głośniej". Widzę radość dziecka podczas wspólnego słuchania i to cieszy najbardziej. Przy tym różne sprzeczki forumowe przestają istnieć i mieć jakiekolwiek znaczenie.

Cytat: kangie w 06 Czerwiec 2014, 10:30:33
Zaczęło się od ironii w stronę ludzi muzykujących i Twojego potwierdzenia, że też tak to widzisz. Nie bierz spraw do siebie, bo w życiu tylko stracisz. Taka moja prwatna i szczera rada. Z mojej strony koniec OT.
Nie znoszę wykręcania kota ogonem.
Moje stwierdzenie dotyczyło tylko i wyłącznie znajomych nauczycieli, często koleżanek, kolegów i pozbawione było ironii.
Napisałem to, co od nich usłyszałem.
To, że Ty to wziąłeś do siebie, to Twój problem.
Megalomania?
Ego?
Natomiast Twoja wypowiedź była chamskim, personalnym atakiem na mnie.
I tyle.

#34 06 Czerwiec 2014, 10:59:40 Ostatnia edycja: 06 Czerwiec 2014, 11:02:45 by kangie
Nie była. Ty ją wziąłeś do siebie i odpisałeś atakiem personalnym. Nie pisałem o Tobie (jasna sprawa jak dla mnie, bo nie znamy się) tylko o ludziach ze swojego otoczenia, którzy posyłają dzieci do szkół muzycznych, mimo tego, że dzieci to nie interesuje, a można pochwalić się wśród znajomych, że dba się o dzieci i ich rozwój.

Trauma z dzieciństwa? Znamy się. Daj spokój... Nie kontynuujmy tej rozmowy. Nie warto.

Hej chłopaki wyluzujcie proszę :(

W realu tez się przecież czasem zdarza. ;) Nic takiego, trochę wymiany zdań i przechodzi.
Emocje tak mają a my tu przecie jedziemy na emocjach głównie. Mają to do siebie, ze mogą czasem wybuchnąć.
Ale życie bez emocji jest po prostu nudne. Jak martwa muzyka.

Cytat: Thorogood w 06 Czerwiec 2014, 10:47:09Natomiast Twoja wypowiedź była chamskim, personalnym atakiem na mnie.
Bez przesady z tym chamskim.

Panowie, przypominam, ze wszystko zaczęło się od mojego żartobliwego stwierdzenia, że muzycy NIE SŁUCHAJĄ, tylko grają. ;)
I traktujmy to dalej jako żartobliwe, nie ironiczne, nie złośliwe, etc.
Pewien mój znajomy muzyk zza granicy ma trzy harfy i kilkanaście gitar. Nie jest znanym i sławnym celebrytą, żyje skromnie, a instrumenty są warte tak koszmarne pieniądze, że 1/10 takiej kasy nigdy na koncie nie miałem. Ma doskonały, choć leciwy gramofon, dobrej klasy sprzęt, ale kolumny są wciśnięte między regały z tysiącami płyt CD, winyli i książek wbrew wszelkim zasadom akustyki. Ale - rzec by można - jemu muzyka w głowie gra, gdzieś w środku... ;)
Z drugiej strony wiem, że pewna gwiazda muzyki operowej, kupiła parę lat temu zestaw za blisko milion dolarów. Słyszałem taki sam zestaw, jest boski. :)
Kupiła ten, a nie inny, bo sama słucha tylko tego, co sama śpiewa i uznała, że tylko taki zestaw odda brzmienie jej cudownego głosu.
Po co to piszę?
Bo panowie świat nie jest ani czarny, ani biały, tylko w kratkę.
Miłego dnia.
A man can never have enough turntables.

Cytat: StaryM w 06 Czerwiec 2014, 11:23:41Z drugiej strony wiem, że pewna gwiazda muzyki operowej, kupiła parę lat temu zestaw za blisko milion dolarów. Słyszałem taki sam zestaw, jest boski. Kupiła ten, a nie inny, bo sama słucha tylko tego, co sama śpiewa i uznała, że tylko taki zestaw odda brzmienie jej cudownego głosu.
Skojarzyło mi się ze spektaklem "Boska"
""Boska!" Petera Quiltera to sztuka lekka, świetnie napisana, z doskonałymi proporcjami scen zabawnych i wzruszających, pozwalająca aktorce grającej główną rolę w pełni rozwinąć skrzydła. Jej bohaterką jest postać autentyczna, Amerykanka Florence Foster Jenkins, najgorsza śpiewaczka operowa świata, osoba pozbawiona talentu, ale zupełnie tego faktu nie przyjmująca do wiadomości, do tego uparta i na tyle bogata, by nagrywać i organizować sobie recitale. Staje się w końcu postacią kultową. Zarówno grająca główną rolę Krystyna Janda, jak i towarzyszący jej na scenie jako młody akompaniator Cosme Maciej Stuhr, Wiktor Zborowski w roli jej towarzysza życia i Krystyna Tkacz jako przyjaciółka domu w pełni wykorzystują dane przez Quiltera możliwości. Janda gra swoją bohaterkę z lekkim dystansem, ale też z wielką czułością. Bawi się jej brakiem gustu i egzaltacją, gdy potężna i wiekowa wychodzi na scenę w stroju pasterki, albo gdy Bizetowska Carmen w jej wykonaniu bardziej przypomina (również wokalnie) byka niż ponętną Cygankę. Z radością psotliwego dziecka wyśpiewuje każdą fałszywą nutę, po czym z szelmowskim uśmiechem wdzięczy się do widowni i doprasza braw. Rola Madame Jenkins to dla niej także zabawa z własnym wizerunkiem artystki uwielbianej przez widzów, ale nie zawsze docenianej przez krytykę. No i osoby, która, tak jak Madame, wbrew przeciwnościom dopięła swego. Gra ją przecież na własnej scenie."
http://mbasic.facebook.com/events/1473296286215170

Sztuka była w telewizji, ale Janda tak zawodziła, ze musiałem wyjść z pokoju :)

Cytat: StaryM w 06 Czerwiec 2014, 11:23:41Panowie, przypominam, ze wszystko zaczęło się od mojego żartobliwego stwierdzenia, że muzycy NIE SŁUCHAJĄ, tylko grają. ;)
Ale nie jest to tak oddalone od stanu faktycznego. Bo muzycy w wiekszości przypadków zupełnie inaczej odbierają barwę niż osoby nie grające i nie mające żadnego kontaktu z instrumentami. Bardzo często czytam o realizacjach płyt -co miesiąc w miesięczniku Estrada i studio jest obszerny artykuł o topowych realizacjach topowych wykonawców.Jak przeczyta to audiofil to chyba się załamie.To nie jest realizacja typu trzy mikrofony i wykonawca.To orka z kilometrami kabli,mnóstwem mikrofonów i urządzeń wpiętych w tor audio.Wykonawcy i realizatorzy mówią co chcieli osiągnąć i jestem przekonamy ,że wcale nie przekłada się to na wyobrażenie audiofila  o super dźwięku.Zrzuty ekranowe takich sesji "przerażają"  liczbą śladów w pionie ,"Mała"  sesja w jednym z opisywanych utworów z najnowszej płyty  Black Sabat  to ok.80 śladów w pionie! Bardzo ciekawe artykuły i warto się z nimi zapoznać.Muzykom jak i odbiorcom chodzi o brzmienie ,tylko każda z tych grup odbiera to w zupełnie inny sposób .