A mnie się wydaje, że to się stało ledwo wczoraj. Jak ten czas galopuje...

Dwadzieścia pięć lat temu, 24 listopada, zmarł lider grupy Queen - Freddie Mercury. Dzisiaj mija kolejna rocznica.

,,Nawet gdyby przyszło mi umrzeć jutro, nic mnie to nie obchodzi. Spróbowałem wszystkiego"

Wraz z Brianem Mayem, Rogerem Taylorem i Johnem Deaconem (s)tworzył jedną z ikon światowej muzyki. Posiadacz wspaniałego głosu o niepowtarzalnym brzmieniu, obdarzony niespożytą energią, którą tryskał na scenie podczas długich koncertów, kontrowersyjny, charyzmatyczny... Potrafiący zahipnotyzować umysły milionom ludzi na całym świecie tak, że ci absolutnie należeli już do niego.

"Nie chcę być gwiazdą. Ja zamierzam stać się legendą"

I to się stało...


Zanzibar, 5 wrzesień 1949 roku. Na świat przychodzi Farrokh Bulsara.
Nie ma pochodzenia brytyjskiego. Jego rodzice tylko pracowali w brytyjskich urzędach kolonialnych, także w brytyjskiej ambasadzie w Indiach. To tam przyszły wokalista i lider grupy Queen spędził większość swojego dzieciństwa i pobierał nauki. Między innymi w szkole Św. Piotra w Panchgani, wzorowanej na brytyjskich placówkach. To tam zaczęto nazywać go właśnie "Freddie"...


#2 24 Listopad 2016, 22:58:18 Ostatnia edycja: 24 Listopad 2016, 23:23:29 by Darion
W wieku siedmiu lat zaczął pobierać lekcje gry na pianinie. A gdy miał jedenaście założył własny zespół - The Hectics.
W jego pokoju panował niewyobrażalny bałagan. Wszędzie walały się kartki z tekstami piosenek, które wieczorem wkładał sobie pod poduszkę.
W wieku siedemnastu lat wraz z rodzicami przeniósł się do Wielkiej Brytanii. Kończy kolejne nauki lecz muzyka zaczyna coraz bardziej dominować w jego życiu.
Ibex, Wreckage, Sour Milk Sea, Smile... Przekonał członków tej ostatniej formacji aby zmienić nazwę na inną, sam też stworzył jej logo.

Wymyśliłem nazwę Queen. To tylko niby nazwa, ale oczywiście za to bardzo królewska. I brzmi wspaniale. To silna nazwa, mocno uniwersalna i bezpośrednia. posiada ogromnyi potencjał wizualny i jest otwarta na wszelkiej maści interpretacje. Oczywiście, byłem też świadom homoseksualnych konotacji, ale to był tylko jeden z jej aspektów.

#3 24 Listopad 2016, 23:15:58 Ostatnia edycja: 24 Listopad 2016, 23:22:25 by Darion
Nie wierzę w półśrodki ani kompromisy. Kompromis nic dla mnie nie znaczy. Daję wszystko, co mam, bo taki już jestem.


Początkowo grupę Queen traktowano z politowaniem. Muzycy innych formacji mieli członków tego zespołu wręcz za pajaców. To brzmienie, ten wizerunek na scenie... Przestali, kiedy nie mogli wyjść z podziwu na widok tych tysięcy ludzi przychodzących na każdy ich koncert. I na kolejny, i na kolejny... Na każdym te tysiące skandowało tylko jedno słowo: Freddie!
To wtedy umarł bezpowrotnie Bulsara a narodził się Mercury. Wielki showman, sceniczne zwierzę, silna osobowość...
O dekady wyprzedzał swoją epokę; wiedział jak takie przedstawienia mają się odbywać. Za to kochali go fani.

Występowanie przed tłumem to jak zastrzyk adrenaliny. Żadne uczucie nie jest w stanie temu dorównać. Po odlocie na scenie potrzeba mi wiele godzin, by dojść do siebie i zacząć zachowywać się normalnie


Niedawno czytałem książkę "Freddie i ja". Wspomnienia chłopaka Mercurego. W sumie warto przeczytać.
A man can never have enough turntables.

Sukces Queen można porównać tylko do Beatlemanii. Na stadionie w Sao Paolo, gdzie odbył się koncert w 1981 roku stawiło się 130 tysięcy miłośników ich brzmienia; na ostatni ich występ w Knebworth 9 sierpnia 1986 roku było ich 150 000...


Mercury wprawdzie potrafił grać na pianinie lecz za wybitnego pianistę się nie uważał. Do tego stopnia, że podczas występów miał ogromną tremę. Strasznie obawiał się fałszu. W późniejszej karierze w ogóle zrezygnował z tego instrumentu - poprzestał wyłącznie na żywiołowym poruszaniu się po scenie...

Lubimy, gdy mając z nami do czynienia ludzie głupieją. Nie jesteśmy tacy, jak inni. Jeśli już, to mamy więcej wspólnego z Lizą Minnelli niż z Led Zeppelin. Należymy raczej do showbiznesowej, a nie rock'n'rollowej tradycji




Po wydaniu albumu "Jazz" krytycy zarzucali muzykom, że ich koncerty "coraz bardziej przypominają nazistowskie wiece w Norymberdze".
Było to spowodowane głównie w związku z radykalną zmianą image'u Mercury'ego. Ten bowiem ściął swe długie loki, zapuścił irytujący wąsik, a wyzywające kreacje sceniczne (jego i pozostałych członków zespołu) projektowane przez Zandrę Rhodes to skóry i słynna, niby to wojskową czapka. W takich też  gustowali w tamtych czasach tak Hell's Angels, jak też i bywalcy gejowskich przybytków w dużych miastach USA. To kolejna krytyka w stronę grupy.