Freddie Mercury nie ma pochodzenia brytyjskiego czy też indyjskiego - jest czystej krwi Persem. Jego rodzice byli Parsami wyznająca zaratusztrianizm. Ich przodkowie przybyli i osiedlili się w Indiach w średniowieczu uciekając przed muzułmańskimi prześladowaniami z Persji. Do dziś społeczność ta mieszka na tym samym terenie,  kraju Gudźaratu...

#11 25 Listopad 2016, 06:37:28 Ostatnia edycja: 25 Listopad 2016, 06:39:35 by Darion
Mercury całe swoje życie uczynił gigantycznym show. Imprezy, które organizował dla przyjaciół były równie olśniewające co jego występy sceniczne. Nie uznawał umiaru. Tylko jedno hotelowe przyjęcie mogło kosztować dwieście tysięcy funtów. Przyjęć tych odbywało się bez liku. Do historii przeszło jedno takie z Nowego Jorku, urodzinowe. Sproszonych gości dostarczał specjalnie wynajęty concorde. Na miejscu byli obdarowywani wszystkim. Narkotyki, prostytutki dla każdej tylko orientacji - wszystko na koszt organizatora. I tak przez pięć dni...


Wyliczono mu, że w swoim życiu na wszelkiej maści imprezy czy prezenty wydał sumę równą 60 milionom funtów. Zarabiał dużo, wydawał też dużo...




Chociaż był wielkim hulaką to jednak obawiał się o swoje życie. Kiedyś miał lecieć samolotem, który miał opinię bardziej od innych podatnego na awarię. Błyskawicznie zrezygnował, by polecieć następnym.


Jego głos obejmował aż cztery oktawy. Nigdy go nie ćwiczył, nigdy profesjonalnie go nie trenował. Pomimo tego potrafił zaśpiewać nawet partie operowe. I to te z najtrudniejszych. Nie dziwne, że jego przyjaciółką była diva operowa Montserrat Caballe. Razem nagrali też wspólną płytę. Utwór "Barcelona" stał się w Hiszpanii tak popularny, że był nawet pomysł aby zastąpić nim dotychczasowy hymn państwa...



#15 25 Listopad 2016, 07:01:27 Ostatnia edycja: 25 Listopad 2016, 19:46:21 by StaryM
Cytat: StaryM w 24 Listopad 2016, 23:49:43Niedawno czytałem książkę "Freddie i ja". Wspomnienia chłopaka Mercurego. W sumie warto przeczytać.

Freddie Mercury zmarł w swoim domu w Londynie. Przy umierającym do końca czuwał przy nim jego kochanek, Irlandczyk Jim Hutton. Mercury poznał Huttona gdzieś około 1985 roku w jednym z londyńskich gejowskich barów. Pomimo bujnego życia jakie prowadził Mercury i Hutton byli sobie oddani tak bardzo, że kupili sobie nawzajem obrączki. W chwili śmierci miał ją  na palcu i został skremowany wraz z nią. Nie wiadomo, gdzie złożone są jego prochy. Nikt tego nie wie. W swojej książce Hutton napisał, że spoczywają prawdopodobnie w ogrodzie w Garden Lodge, zakopane niedaleko pewnej wiśni.


Był i został wielkim. Także skandalistą...

Freddie Mercury miał gest. W swoim testamencie zapisał pół miliona funtów Joe Fannelliemu - swojemu kucharzowi. Tyle samo wspomnianemu Jimowi Huttonowi. Po sto tysięcy kierowcy i ochroniarzowi.
Jego wieloletnia przyjaciółka, Mary Austin, dostała wspaniałą posiadłość i połowę pozostałego jeszcze majątku...


Wbrew powszechnym oczekiwaniom artysta nie przekazał w testamencie nawet części majątku na cele walki z AIDS.
O tym, że ma tę chorobę dowiedział się w 1987 roku. Cały czas zaprzeczał, że cokolwiek mu dolega. Nie przyznawał się nawet wtedy, kiedy pojawiły się u niego na dłoniach czy twarzy widoczne objawy. W końcu nie dawało się tego dłużej ukrywać. Nie pomagał makijaż, głos zdradzał wszystko. Ostatni koncert Mercury dał w październiku 1988 roku. Dopiero dzień przed śmiercią oficjalnie potwierdzono u niego tę chorobę...


Był wiernym wyznawcą zaratusztrianizmu – jednej z najstarszych religii na świecie.