Po występach w paryskiej Olimpii byli bardzo chwaleni za tę właśnie piosenkę...




Gdynia, 1965, Jerzy Kossela,  Krzysztof Klenczon, Henryk Zomerski, Bernard Dornowski, Seweryn Krajewski, Jerzy Skrzypczyk...
Czerwone Gitary i ich hasło: Gramy i śpiewamy najgłośniej w Polsce. Do tego modne wówczas brzmienie The Beatles. Sukces musiał przyjść. I przyszedł. Grupa lansowała przebój za przebojem. Występy na festiwalach, konkursach i w klubach. Nagrania radiowe. Jednak często też zarzucano zespołowi, że poszedł zbyt mocno w komercję. Proste rytmy, banalne teksty... W 1970 z grupy odszedł Klenczon (Trzy Korony) i palmę pierwszeństwa mógł już dzierżyć "wiecznie drugi" Krajewski.
Popularność spadła a skład zespołu stanowiły już tylko trzy osoby. Kryzys trwał kilka lat i dopiero w drugiej połowie lat 70-tych coś w końcu drgnęło...
Ich piosenki znów zajmowały pierwsze miejsca w rankingach a zespół odbywał wiele zagranicznych koncertów - także w USA.
Kiedy zespołowi wiodło się dobrze za granicą, to w kraju praktycznie przestał istnieć. Z początkiem kolejnej dekady Krajewski zaczął rozwijać karierę solową. Udało mu się wyśmienicie. Jego kolejne płyty zdobywały wysokie oceny. Pozostali członkowie grupy chcieli nadal pozostać igrać razem. Do zespołu dołączyło jeszcze kilka osób i karuzela mogła się kręcić.
Zespół wraz z Krajewskich jeszcze parę razy pojawił się na estradzie przy okazji koncertów "wspominkowych" lecz w 1997 roku już nie tylko nie chciał co zabronił kolegom używania nazwy "Czerwonych-Gitar", którą to utożsamiał z samym sobą. Sprawa oparła się o sąd - Krajewski rozprawę przegrał. Zespół mógł istnieć nadal. W 2000 grupa zagrał najwięcej koncertów w swojej historii - 137!
Nie żyje już kilka osób lecz zespół istnieje i działa do teraz.

W 1970 do Polski zadzwonił menadżer Presleya z informacją, że Elvis jest zainteresowany piosenką "Anna Maria". W tym czasie Krajewski koncertował a Dzikowski wypoczywał gdzieś na Mazurach. Obaj twórcy przeboju nie byli pod ręką więc poproszono o telefon za miesiąc. Już nie zadzwoniono...