Cher, "Believe", 1998r.
Idealna odskocznia od trosk dnia codziennego.
Muzyka łatwa, lekka i przyjemna; idealna do samochodu, na plażę czy przyjacielskie spotkanie w ogrodzie. Wykonawczyni znana od (już wieeeeelu) lat w światku muzycznym. Posiadaczka bardzo ciekawego pod względem barwy - głosu. Mało kto wie, że jej przygoda z aktorstwem swego czasu zaowocowała zdobyciem Oscara.
Chociaż zawartość krążka zalicza się do typowych kawałków dyskotekowych, to jednak zostały one zrealizowane i zaśpiewane z wielką klasą. Blisko czterdzieści pięć minut przyjemnego słuchania.

To co dobre, było kiedyś...
Coś w tym jest. Nawet jeśli w tym "czymś' aż połowę stanowi nasz mentalny powrót (chęć powrotu) do młodszych lat. To co pozostaje, to i tak dużo względem większości dzisiejszej (tak się już przyjęło mówić) - produkcji.
Sięgnąłem po płytę sprzed trzydziestu lat. Wydana w 1985 roku przez zespół Dire Straits: "Brothers in arms"; wznowiona dziesięć lat później.
To już klasyka. Tu się nie da jednoznacznie wskazać pojedynczego hitu. Cała płyta to jedno wielkie granie. I tak ją właśnie odbieram. Można ją słuchać tylko w całości albo wcale. Każdy utwór, a w nim każdy akord, każdy dźwięk- ma tu swoje wyznaczone, wcześniej zaplanowane miejsce. Nic nie jest pustym, zwykłym wypełniaczem na ścieżce dźwiękowej.
Kiedy ma być głośno - jest głośno. Ale nic nie hałasuje, nic niczego nie zagłusza. Każdy instrument można doskonale rozróżnić i zlokalizować. Jeśli czasami słyszało się takie określenie jak "dużo powietrza pomiędzy instrumentami", a nie za bardzo wiadomo o co poecie chodziło, to wystarczy posłuchać tej płyty. Wzorzec. Majstersztyk. Brzmieniowo doskonała. Po prostu idealna do testów. Ale jej szkoda. Bo wtedy usłyszymy dźwięki, a zgubimy muzykę.

W 1996 roku wydano ponownie ten album, w wersji tak zwanej cyfrowo poprawionej. Zupełnie nie łapię tu sensu. Już w 1985 roku nagrywano go "odpowiednio", gdyż był przewidziany głównie do wydania go właśnie w postaci płyty CD.


Cytat: Darion w 14 Styczeń 2017, 21:58:55
To co dobre, było kiedyś...
Coś w tym jest. Nawet jeśli w tym "czymś' aż połowę stanowi nasz mentalny powrót (chęć powrotu) do młodszych lat. To co pozostaje, to i tak dużo względem większości dzisiejszej (tak się już przyjęło mówić) - produkcji.
Sięgnąłem po płytę sprzed trzydziestu lat. Wydana w 1985 roku przez zespół Dire Straits: "Brothers in arms"; wznowiona dziesięć lat później.
To już klasyka. Tu się nie da jednoznacznie wskazać pojedynczego hitu. Cała płyta to jedno wielkie granie. I tak ją właśnie odbieram. Można ją słuchać tylko w całości albo wcale. Każdy utwór, a w nim każdy akord, każdy dźwięk- ma tu swoje wyznaczone, wcześniej zaplanowane miejsce. Nic nie jest pustym, zwykłym wypełniaczem na ścieżce dźwiękowej.
Kiedy ma być głośno - jest głośno. Ale nic nie hałasuje, nic niczego nie zagłusza. Każdy instrument można doskonale rozróżnić i zlokalizować. Jeśli czasami słyszało się takie określenie jak "dużo powietrza pomiędzy instrumentami", a nie za bardzo wiadomo o co poecie chodziło, to wystarczy posłuchać tej płyty. Wzorzec. Majstersztyk. Brzmieniowo doskonała. Po prostu idealna do testów. Ale jej szkoda. Bo wtedy usłyszymy dźwięki, a zgubimy muzykę.

W 1996 roku wydano ponownie ten album, w wersji tak zwanej cyfrowo poprawionej. Zupełnie nie łapię tu sensu. Już w 1985 roku nagrywano go "odpowiednio", gdyż był przewidziany głównie do wydania go właśnie w postaci płyty CD.

Płyta klasyk. Chyba nie ma tu osoby ktora bo o nich nie słyszała...
Na.drugim miejscu u mnie jest Peter Gabriel

Wysłane z mojego Vienna przy użyciu Tapatalka


@artiz_
Dopytam z ciekawości. Cały Peter Gabriel, czy coś konkretnie ?

Cytat: WOY w 14 Styczeń 2017, 22:20:16
@artiz_
Dopytam z ciekawości. Cały Peter Gabriel, czy coś konkretnie ?
Najbatdziej podoba mi sie płyta "SO" "UP"" Passion" ale ogolnie kazdy ze wszystkich jego płyt ma jakis utworek godny zapamiętania.

Wysłane z mojego Vienna przy użyciu Tapatalka


Ja od rana z moim nowym przedwzmacniaczem, buszuję w płytach Alan Parsons, Vollenweider i Chcago :D :D :D

@artiz_

Peter Gabriel to artysta z najwyższej półki. Ma takie momenty w swojej karierze że aż ciary przechodzą :)
Np: Biko, Zaar.

Vollenweider to było jedno z moich zdziwień, jak połączyłem u siebie Inferę. Lubię tę muzykę, ale z płyty winylowej wydawał mi się jakiś taki trochę szary, basu też brakowało. Płyty ożyły. Dźwięk stał się bardziej przestrzenny, ożyły rozmaite "smaczki", drobiazgi, których u tego artysty jest sporo.
A man can never have enough turntables.

#788 15 Styczeń 2017, 14:31:51 Ostatnia edycja: 15 Styczeń 2017, 15:04:20 by WOY
Nie mogę tego u siebie potwierdzić. Słuchałem "Down To The Moon" i dźwiękowi niczego nie brakowało. Pięknie skrzący się środek wypełniony strunami harfy, piękna stereofonia. Perkusja nagrana bardzo dobrze z zachowaniem równowagi tonalnej. Myślę że harfa Vollenweidera jest na tyle głównym aktorem, że reszta instrumentów powinna pozostawać lekko w tle.
Weźmy na ten przykład nagrania Apocalyptica, tam jest sporo niższego środka i dołu, tam wiolonczela potrzebuje wsparcia środka i góry, bo by było trochę głucho.
Aż żałuję że nie mam tego na winylu.
U mnie Vollwnweider wypadł cudnie :)
Podkręciłeś mnie i zaraz coś znowu zapuszczę :)

"Private dancer" Tiny Turner z 1984 roku.

Płyta-ikona lat 80-tych. Zawiera tyle wspaniałych kawałków ile inni twórcy wydają po dziesięciu latach na swoich składankach z największych przebojów.
Wspaniały, charyzmatyczny, wręcz hipnotyzujący głos artystki wciska w fotel słuchacza. Doskonale odnalazła się w repertuarze rockowym, nikogo nie naśladuje, ma własny styl.
Dziękujemy ci , Ike (że "pozwoliłeś" jej od siebie odejść). Cudowny śpiew to jedno, drugie to brzmienie. Kiedyś się starano. Płyta jest doskonale zgrana. Dźwięki wyraziste. Dobrze jest się wsłuchać w grę perkusisty. Dzisiaj się już tego nie usłyszy, bo dzisiaj perkusja łupie z syntezatora. Brakuje człowieka, który przekazuje pałkami swoją energię witalną.
Moja płyta w kolekcji pochodzi z 1997 roku i jest wznowieniem tej pierwszej. Do zestawu "oryginalnego" dołożono jeszcze kilka dodatkowych utworów w formie bonusa. Nie do końca jestem za takimi rozwiązaniami, ale tu akurat jest w porządku, gdyż dołożono utwory z tego samego okresu. Jest pięknie.