To doskonale pamiętam.
Gioacchino Rossini uwertura do opery ,,Wilhelm Tell".


To też.
Przed wykonaniem utworu poinformowano nas o czym on opowiada i jakie instrumenty odgrywają tu na przykład szum wiatru, ptasie odgłosy czy inne konkretne zajście lub wydarzenie. Naszym zadaniem zaś było to w trakcie grania uchwycić i sobie ten obraz w głowie odtworzyć. Scena po scenie tego muzycznego przedstawienia.

Edward Grieg "W grocie Króla Gór".





Może być.

A ja wybieram jeszcze "Symfonię nr 5" Gustawa Mahlera, bardzo mi się podoba, idealnie współgrać będzie z bezkresem kosmosu widzianym zza iluminatora:



I jeszcze Richard Strauss "Symfonia alpejska".
Chociaż opowiada o 11 godzinach górskiej wspinaczki to powstawała aż piętnaście lat. Lot łatwy też nie będzie. A muza piękna:

A dla relaksu coś lżejszego, suita baletowa Piotra Czajkowskiego "Jezioro Łabędzie".

Rzecz obecnie niewyobrażalna, ale po premierze tego baletu klapa była tak wielka, że kompozytor chciał sobie w łeb palnąć. Na szczęście kolejne przedstawienie zawierało już zmienioną choreografię, właśnie tę, którą obecnie tak podziwiamy i uważamy za absolutna klasykę tańca baletowego. Każda kolejna próba wyłamania się z tego powodowała, że na spektakle nikt nie chciał przychodzić. I zaraz wracano do niej z powrotem. Jeden raz udała się ta sztuka. Brytyjczykom. A konkretnie za sprawą Matthew Bourne'a – choreografa i reżysera muzycznego. Podszedł do tego w sposób wielce nowatorski ale z dużym smakiem i taktem; jego "wersja" tego baletu wzbudziła uznanie u samego Michaiła Barysznikowa
Widziałem, coś wspaniałego.

Z łabędzim wdziękiem pomiędzy asteroidami... No problem.


Vivaldi to nie wyłącznie "wiosna, lato, jesień, zima", to wiele innych pięknych utworów.
Koncerty skrzypcowe... Można ich słuchać godzinami. Więc są idealne.




No tak. W tytule, że piosenki, a tu teraz same "nieme". Ale... w sumie też o czymś opowiadają...
Do mnie przemawiają nawet mocno.
To mogą być :)

Claude Debussy "Trzy nokturny".

Te kompozycje można śmiało porównać do malarstwa impresjonistycznego. Bogactwo tonów jak paleta u mistrza pędzla - dużo, żywo, barwnie... Wszystko doskonale zharmonizowane, także chórki. Mega poetycko, muzyka pełna klasycznej doskonałości. Kompozytor zresztą jest znany z tego. Zabieram także.


Wspaniały utwór "Pelléas et Mélisande" Jean'a Sibeliusa.

Kompozytor stworzył muzykę do przedstawienia teatralnego Maurycego Maeterlincka o tym samym tytule. Jej fragmenty składają się właśnie na powyższą suitę. (Sibelius był mistrzem w tak zwanej muzyce ilustracyjnej.) Świetnie się jej słucha i doskonale widzi to, co kompozytor chciał dźwiękami nam pokazać. A, nazwisko kompozytora otrzymała odkryta w latach 30-tych XX wieku jedna z planetoid...