Teraz kolej na to. No mógłbym ich adoptować ;D

OMD, płyta koncertowa "Architecture & morality & more" wydana w 2008 roku.

Ciekawa płyta (czy raczej koncert), gdyż składa się na nią cała zawartość krążka z 1981 roku "Architecture & morality" plus więcej :)  A te więcej to prawie drugie tyle przebojów z późniejszych lat. Całość nagrana w 2007 roku.
Płyty typu "live" (nagrania z koncertów) brzmią trochę inaczej niż te studyjne. Tu przeważa bas. Jest go dużo i w dobrym guście. Solidny, mięsisty... I tak ma być. Na koncercie to właśnie bas wprawia wszystkich w wibracje. Poruszamy się w jego rytmie, przenika przez nasze ciało wprawiając je w drżenie...  Ale płyty typu live, to też dość specyficzne granie. Dużo tu różnych innych dźwięków, melodii, tak zwanych towarzyszących. A to podczas wejścia zespołu na scenę, a to towarzyszących efektom świetlnym czy pirotechnicznym... Słysząc to wszystko później puszczane z płyty w domu nie za bardzo wiemy jak to ogarnąć...
Zagranie utworów ponownie po blisko dwudziestu pięciu latach spowodowało, że dostajemy je w nowej aranżacji, inaczej wybrzmiewających, granych. Występuje to także w przypadku pozostałych, nowszych utworów zagranych na tym koncercie. Zmiany są mocno zauważalne. Gdyby zagrał je inny zespół grający covery bylibyśmy nawet z tego niezadowoleni. W tym jednak przypadku akceptujemy to jako swoistego rodzaju ewolucję. Co ważne, to zmienił się też wokal McCluskey'ego. Już nie jest tak "płaczliwy" jak wcześniej, do czego nas przyzwyczaił i z czym zespół ten nam się kojarzy. Ale i utwory nie są już też w odbiorze tak radosne co kiedyś...


Bonnie Tyler, 2001, "The very best of".

Nie zbieram składanek, wolę mieć jak najwięcej płyt danego wykonawcy. W tym przypadku jednak jedna w zupełności mi wystarczy. Generalnie nie przepadam za bardzo za tą piosenkarką, ale postanowiłem tym sposobem zaznaczyć jej wkład (jakby nie patrząc trwający przez wiele dekad) jaki wniosła do światowej muzyki; to nie jest gwiazdka jednego sezonu. Chociaż jej twórczość zaliczana jest raczej do tych "łatwych i przyjemnych", to trzeba jej oddać to, że bardzo się do tego śpiewania przykłada. Większość jej piosenek niesie sobą silny ładunek emocjonalny, plus charakterystyczny głos... Był taki czas, kiedy jej pozycja mocno wybiegała przed tą, którą miała Tina Turner.

Jeśli ktoś lubi twórczość Roda Stewarta, to polubi tę płytę z pewnością. Chociażby dlatego, że będzie miał wrażenie, iż słucha (słyszy) tego... pierwszego :)

Otwórzcie drzwi...


Sentymentalny powrót do przeszłości. Właśnie kupiłem i już słucham.
Paul McCartney & Wings - Band on the run.
A man can never have enough turntables.

Chyba wiem, jaką płytę kupię następną... aż dziwne, że pomyślałem o tym dopiero, gdy przypadkowo usłyszałem tę piosenkę w radiu.
Znacie?

Jestem melancholijnym człowiekiem, oto ja,
Cały świat otacza mnie, a stopy moje twardo stoją na ziemi.
Jestem bardzo samotnym człowiekiem, który robi, co może,
Cały świat mnie zdumiewa i myślę, że rozumiem
Iż będziemy dalej się rozwijać, poczekaj i zobacz.

Kiedy wszystkie gwiazdy spadają
Do morza i na ziemię,
I gniewne głosy niesie wiatr,
Promień światła wypełni Twoją głowę
I będziesz pamiętać, co zostało powiedziane
Przez wszystkich dobrych ludzi, jakich świat znał.
Zobaczysz innego człowieka,
Który wygląda jak Ty i wygląda jak ja,
A jednak jakoś nie czuje się tak samo,
Jego życie popadło w ruinę, nie myśli tak jak Ty i ja,
Bo on nie widzi tego, co widzisz Ty i ja.

(Kiedy wszystkie gwiazdy spadają)
Jestem melancholijnym człowiekiem
(Do morza i na ziemię)
Oto ja.
(I gniewne głosy niesie wiatr)
Cały świat otacza mnie
(Promień światła wypełni Twoją głowę)
I twardo stąpam po ziemi
(I będziesz pamiętać, co zostało powiedziane)
Jestem bardzo samotnym człowiekiem
(Wszyscy dobrzy ludzie, jakich świat znał)
Robię, co mogę
(Inny człowiek jest tym, którego ujrzysz)
Cały świat mnie zdumiewa
(Ktoś, kto wygląda jak Ty i wygląda jak ja)
Myślę, że rozumiem
(A jednak jakoś się nie poczuje)
Że będziemy dalej rozwijać się
Po prostu poczekaj i zobacz
Po prostu poczekaj i zobacz.

A man can never have enough turntables.

No cóż bratnia duszo, to jest jedna z najpiękniejszych piosenek tego Świata.


Nie da się ukryć. I na dodatek dawno ich nie słuchałem, nie miałem ich w swojej kolekcji (nie licząc jakichś tam empetrójek). Teraz już wiem, jaką płytę kupię w poniedziałek. Są na niej obydwa utwory. ;)
A man can never have enough turntables.

Cytat: StaryM w 22 Kwiecień 2017, 22:25:32
Nie da się ukryć. I na dodatek dawno ich nie słuchałem, nie miałem ich w swojej kolekcji (nie licząc jakichś tam empetrójek). Teraz już wiem, jaką płytę kupię w poniedziałek. Są na niej obydwa utwory. ;)
;) :)

U2 i ich album z 1983 roku - "War".

Zdecydowanie najlepsza płyta w ich dorobku. W porównaniu z poprzedniczką, na tej muzycy pokazują, że już wiedzą co chcą robić w życiu. Bardzo spójna muzycznie. Nie posiada w ogóle słabszych utworów. Wszystkie razem tworzą genialnie jedną wielką całość. Ten krążek musi być słuchany w całości, i za jednym razem. To naprawdę wspaniały rockowy album. Charyzmatyczny głos Bono, który z różnym skutkiem starali się naśladować w tamtym okresie inni wykonawcy, oraz genialni muzycy potrafiący mistrzowsko wypełnić przestrzeń dźwiękami; żadnego kombinowania, przesytu - tu wszystko jest tam gdzie trzeba i dokładnie tyle ile ma być. Płyta ideał. I chociaż potem grupa nadal pięła się coraz wyżej w muzycznym światku, to już nigdy nie osiągnęła takich wyżyn artyzmu co tym właśnie albumem. Bo ta płyta jest jak szóstka w szkolnej skali ocen.

ps: postać z okładki jest tym samym chłopcem co z pierwszej płyty "Boy", nazywa się Peter Rowen i jest obecnie fotografem; swego czasu  Bono mieszkał po drugiej stronie ulicy i kumplował się z jego starszym bratem.