Niezły odkop, z niezłą logiką, na zasadzie: skoro lepsze paliwo nic nie wnosi, to jeździj bez paliwa.

#181 01 Styczeń 2016, 21:45:13 Ostatnia edycja: 01 Styczeń 2016, 21:47:11 by Darion
Słyszymy kable czy...

Badanie wpływu kabli na brzmienie uzyskiwanego dźwięku należy zacząć od wizyty u laryngologa.
Kiedy byłem, kiedy byłem bardzo młody hej...to słyszalem 20kHz no problem (miałem robione w tym kierunku badania w kabinie bezszumowej).
Teraz w miarę wyraźnie to ledwo ponad 16kHz... a dopiero co przestałem być nastolatkiem :)

Bo wiecie, że .... tkwi w szczegółach.

Dawno temu, kiedy miałem słuch absolutny (czyli młodzieńczy) brałem udział w takim teście.
Były kable dostarczone przez producenta wraz z urzadzeniem, no i te drugie, "lepszejsze". I te drugie dawały lepszy dźwięk. A podchodziłem do testu jako sceptyk.
Nie przybyło nagle basów, dźwięk nagle nie wzbogacił się się o klarowną średnicę. To był drobiazg. Niuans. Jakby przybyło więcej przysłowiowego "powietrza" :) Ale doskonale wyczuwany. Jak umyta szyba w oknie dająca "lepszy" wgląd na to, co się dzieje na dworze. Zauważalnie. Chociaż wczesniej też mogłem dokładnie odczytać rejestracje przejeżdżających samochodów.
I drugi test.
Dźwięk przebiegał z przedwzmacniacza do dodatkowego urządzenia (żeby tylko "przeleciał" sobie, bez żadnych dodatkowych regulacji, "na zero" wszystko), następnie do wzmaka i na kolumny. Pilotem można było sobie "odciąć" to urzadzenie. Kiedy sygnał pędził przez "dodatek" wyraźnie szłyszałem jego degradację. Miałem 100% (stuprocentową) trafność w typowaniu (losowym) tego zjawiska.

Odwieczne pytanie o kable: słychać czy nie?
A zadał sobie ktoś takie pytanie: czy ja słyszę te niuanse (jeszcze) ?

Proces starzenia się słuchu zaczyna się już w trzeciej dekadzie życia i powoduje jego pogorszenie ( podniesienie progu słyszenia ) zwłaszcza w wyższym zakresie dźwięków . Błona bębenkowa wraz z wiekiem staje się coraz bardziej cieńsza i wiotka a mięśnie ją napinające powoli i stopniowo zanikają powodując , że nie wpada ona tak szybko w wibracje co kiedyś . Tak samo kosteczki łączące błonę bębenkową z uchem wewnętrznym - ich połączenia sztywnieją i słabiej przewodzą dźwięki . A gdy do tego dojdzie jeszcze zanikanie na skutek starzenia choćby części komórek rzęsatych znajdujacych się w narządzie Cortiego ... .
Nastolatkowie słyszą od 20 Hz do 18kHz ( mało który 20kHz ) , tatusiowie do 16kHz a dziadkowie ( nawet ci wcześniejsi ) do 8kHz .
Ale nie ma czym się przejmować - wszyscy tak mają !

Może więc "weterani" audio powinni sobie już dać spokój z udziałem w takich dyskusjach, ja w każdym bądź razie mam zamiar tak robić :)

Ja obecnie słyszę do 13 - 14kHz i jest to w moim wieku wyjątkowy wynik (a byłem 30 lat nauczycielem). Moja córka, mająca lat 30 słyszy 16kHz, ale ona jest już z pokolenia słuchawkowego.
Sam kiedyś słyszałem mniej więcej do 118 - 19kHz.
Jednak kwestia kabli to coś jeszcze.
Kable dzielimy na zasilające, interkonekty i głośnikowe.
Producenci kabli zasilających podają czasami (i tylko niektórzy) jakież to różnice wnoszą ich super miedziane cuda. Np. zmniejszają straty w napięciu o 1V (czyli 0,5% przy wahaniach w sieci sięgających +/- 2V). Bywają podawane też różnice w rezystancji, które podobnie nie mają znaczenia. I za cholerę nie doczekałem się nigdy wyjaśnienia, co takiego się dzieje w tym kawałku 1,5m po przepłynięciu wielu kilometrów zwykłym drutem przez ten prąd.
Nieco podobna sytuacja jest w interkonektach, gdzie ewentualne różnice plasują się w zakresie MHz, a różnice w napięciach w miliwoltach.
Jedyne różnice, które ja usłyszałem to były różnice między przewodem głośnikowym z czystej miedzi, a takim z aluminium powlekanego miedzią. Ale to było oczywiste...
A man can never have enough turntables.

Kable w audio, to jak dla innych zagadnienie ufo - dużo z tym śmiechu, ale każdy na wszelki wypadek trzyma u siebie coś lepszego niż tylko standardowe wyposażenie urządzenia.
Nie jestem tu wyjątkiem ale też i nie przesadzam (tylko dlaczego samych ic doliczyłem się u siebie  coś z piętnaście różnych par?).   :)
Grunt żeby były elastyczne (dość ic grubości kciuka sztywnych tak, że podłączony sprzęt się "rozchodził" kiedy się prostowały), pewnie trzymały na gniazdach (miałem też takie zakręcane, jak je chciałem odkręcić to nigdy nie puszczały, męczyłem się jak dentysta z trzonowym). I bez filtrów - zwykłe, normalne kable są najlepsze.

Najwięcej mam tych, T+L 700031. Bardzo elastyczne (łatwo je "uformować" ), miedź OFC pokryta srebrem, ekranowane srebrną folią żyły sygnałowe, pozłacane wtyki...
DIT - dobre i tanie.

Jaka szkoda, że gniazdka nas ograniczają...

LINE STAGE INTERCONNECT CABLES, Model – FIS11


Pozbyć się gniazdek.

Cytat: Ernesto w 15 Styczeń 2016, 17:18:53Pozbyć się gniazdek.
Niekoniecznie.
Widziałem takie gniazda we wzmacniaczu (nie pomnę marki):

I do tych gniazdek były dopasowane specjalne kable. Nie musiały się zwężać na końcu (tzn. w środku tak, ale na zewnątrz nie. ;)
A man can never have enough turntables.

Czyli jednak zwężka... Będzie dławić dźwięk.
;D

Miałem takie. Zamontowałem do lampy, tylko bez tej srebrnej obudowy.

Każdy kabel, czy to IC czy głośnikowy, można opisać kilkoma parametrami takimi jak: rezystancja , pojemność, indukcyjność czy stratność izolacji.
W zależności od konstrukcji takich przewodów poszczególne parametry ulegają w jakimś stopniu zmianom. Ciekawym jest, która konstrukcja jest pod tym względem najbardziej optymalną a tym samym tą prawdziwie audiofilską.
A jest w czym wybierać: MS (wszystkim znana żyłka w izolacji), plecionka/warkocz, koaksjalny, SC (po prostu drut), tzw. ribbon czyli taśma (a raczej kilka płaskich wzajemnie izolowanych)...