Audio Cafe

Audio, muzyka i dyskusje => Muzyka => Wątek zaczęty przez: Darion w 07 Luty 2017, 18:46:32

Tytuł: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 07 Luty 2017, 18:46:32
Linie lotnicze Pan Am i lotnisko Kennedy'ego w Nowym Jorku. Rejs numer 101.
I działo się to właśnie dzisiaj - 7 lutego. To znaczy dzisiaj mija kolejna rocznica, gdyż stało się to w 1964 roku.

Takie właśnie tytuły pojawiły się prawie w każdej amerykańskiej gazecie w tamtym czasie. Do Stanów zawitali bowiem The Beatles...

"Polecieliśmy, żeby kupić sobie nowe płyty." - Lennon.
"Czego oni tam mogą od nas chcieć. Mają przecież swoje zespoły. Mają wszystko. Nie sądziliśmy, że mamy choćby cień szansy." - wspominał to wydarzenie McCartney.

Sprzedaż płyt zespołu za Atlantykiem jest lepsza niż się spodziewano. Nie dziwne, że kiedy z drzwi samolotu wyszedł Harrison (jako pierwszy z czwórki) na lotnisku oczekiwał rozhisteryzowany tłum wielbicieli (z przewagą elek), tłum jakiego nie widziano tu nigdy...



Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 07 Luty 2017, 19:04:14
Zaczęło się to przy kościele. Na parafialnym pikniku.
Był rok 1957 i John Lennon (l.17) wraz ze swoim zespołem The Quarrymen zabawia tam zgromadzonych. Podchodzi do niego Paul McCartney (l. 15,5) i zaczynają wspólną rozmowę o rock and roll'u.
Rozmowa była rzeczowa i finał był też konkretny, John wciąga do grupy Paula. Od tej chwili już jako wspólnicy razem decydują o charakterze zespołu. Razem komponują i razem podpisują swoje utwory, także te napisane osobno przez każdego z nich. Jak spóła, to spóła...
Wspólnych punktów zaczepienia mieli więcej.
Oboje mają irlandzkie korzenie, oboje pochodzą z niezamożnych rodzin, obojgu zmarła wcześnie mama...
Ojciec Lennona przestrzegał syna, by ten nie zdawał się z tym McCartney'em, prorokował mu same kłopoty z tej znajomości... Ciotka Paula (przejęła rolę matki po jej śmierci) też miała swoje do powiedzenia: dla niej John przychodzący do domu kolegi i siadający na stole (!) był postrzegany za wywyższającego się nad innych.

To musiało zaskoczyć...


Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: StaryM w 07 Luty 2017, 19:10:41
Jak zaczynali, to ledwo co się urodziłem. Gdy stawali się naprawdę sławni, to miałem 8 lat. Starsi coś tam słuchali na trzeszczących pocztówkowych płytach. Swoją drogą  te złote czasy dla płytowego biznesu już nie wrócą, często były to kawałki nagrywane z fal średnich, z radia Luksemburg. Przebitka? Chyba ze 200%. Żadnych praw autorskich, byle mieć tę maszynkę do rżnięcia.
Tak czy inaczej, to nie moja bajka. choć oczywiście obmacywałem panienki przy "Girl" i "Michelle". Zacząłem się naprawdę muzyką interesować od "Deep Purple" ;)
Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 07 Luty 2017, 19:13:57
Paul ma kolegę, George'a Harrisona (l. 14,5). I chce go zaangażować do zespołu. Johnowi nie podoba się żeby jakiś "smarkacz z mlekiem pod nosem" pałętał mu się pod nogami.
Ale "mody" już gra jak prawdziwy rockandrollowiec. Jest zgoda.

The Quarrymen chcą zaistnieć w szerszej świadomości. Zgłaszają się na każdy możliwy konkurs talentów,  grają jak mogą w pubach. Nabierają doświadczenia. Zmieniają się też w  The Silver Beetles...

Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 07 Luty 2017, 20:43:39
Cytat: StaryM w 07 Luty 2017, 19:10:41Tak czy inaczej, to nie moja bajka. choć oczywiście obmacywałem panienki przy "Girl" i "Michelle".
Czy imiona dziewczyn są jeszcze w pamięci?    ???


Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: StaryM w 07 Luty 2017, 22:09:34
Cytat: Darion w 07 Luty 2017, 20:43:39Czy imiona dziewczyn są jeszcze w pamięci?
Imiona nie bardzo. Inne walory i owszem. To tak z wiekiem te imiona trudniej sobie przypomnieć... ;)
Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 08 Luty 2017, 10:28:45
No tak.



Stuart Sutcliffe to nawet obiecujący artysta malarz. Lennon poznaje go w Liverpool College Of Art, gdzie sam uczęszcza. Nie wiadomo dlaczego Lennon namawia nowego kumpla na zakup gitary basowej i proponuje grę w zespole. Ale to akurat oni razem wymyślają kolejną nazwę dla swej grupy - The Beatles.
Nowy nabytek grać za bardzo nie potrafi. Myli się, gubi podczas grania, McCartney nie widzi tego tak dalej... Ale zespół potrzebował basisty. W myśl powiedzenia, ze lepszy taki niż wcale Sutcliffe nadal jest z nimi. Ale Sutcliffe ma jeszcze coś, tak zwany "look" - świetnie prezentuje się podczas występów przed publiką. W swojej skórzanej kurtce, ciemnych okularach jest podobny do Jamesa Dean'a; i te włosy a'la Elvis... Dla dziewczyn to największy powód do przyjścia na ich koncerty. Ich sława pozwala w końcu występować za granicą.
Pojawia się kontrakt na występy w klubach Hamburga w Niemczech Zachodnich...


Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 08 Luty 2017, 10:47:56
W Hamburgu goszczą wiele razy. Publika za każdym razem dopisuje a jej reakcja świadczy o dobrym odbiorze ich muzyki. O tyle ciekawe, ze grają tam prawie wyłącznie covery...
Tam też wpadają w tak zwany rockandrollowy tryb życia - wpierw koncert, potem imprezka, szalona imprezka. Sutcliffe z nich wszystkich jest najbardziej rozrywkowy, i "artystyczny". Od razu poznaje się z miejscową bohemą. Zespół zaprzyjaźnia się z Jürgenem Vollmerem i Astrid Kirchherr. Oboje zajmują się fotografią artystyczną. Astrid staje się nawet dziewczyną Sutcliffe'a. Jest ładną kobietą, wpada w oko także Lennonowi. To dzięki niej zachowało się bardzo dużo zdjęć The Beatles z tego okresu. Z kolei Jürgen wywarł duży wpływ na image zespołu. To "dzięki" niemu wszyscy pozują na twardych rockandrollowców paradując w skórzanych kurtkach. Fryzura Jürgena to charakterystyczna grzywka sięgająca oczu, i długie włosy. Wpierw spodobało się to Stu, potem reszcie. Potem cały męski świat czesał się już "na Bitelsa"...  ;D


Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 08 Luty 2017, 11:00:03
Latem 1961 roku decyzję o odejściu z grupy podejmuje Stuart Sutcliffe. Gra na gitarze to był tylko taki krótki epizod w jego życiu. Zwyciężyła natura artysty malarza i na tym postanowił się skoncentrować. Zostaje w Hamburgu, gdzie studiuje malarstwo na jednej z uczelni. Jest zdolny i otrzymuje nawet stypendium. Wkrótce umiera na niewykryty tętniak mózgu. To szok dla każdego.
W miejsce Stu wchodzi McCartney. Przejmuje rolę basisty zespołu. Sam zespół staje się coraz bardziej rozpoznawalny i zaczynają odgrywać rolę lokalnej gwiazdy. W swoim mieście grają już wyłącznie w najlepszych klubach, a i sama ich muzyka stała się też bardziej profesjonalna.
The Cavern Club - to najbardziej prestiżowe miejsce w całym Liverpool. The Beatles są tam stale zapraszani.

Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 08 Luty 2017, 18:36:02
Jak profesjonalizm, to profesjonalizm.
Koniec z tym żeby mama Pete'a Besta organizowała im koncerty w kraju. Zajął się tym wszystkim ich menedżer - Brian Epstein. Właściciela sklepiku z płytami zaintrygował zespół, o którego single stale pytają go tłumy nastolatek.
Postanowił temu bliżej się przyjrzeć. 
W tym celu udał się na ich występ w The Cavern Club. Zaskoczyło. Od tej pory zajął się ich karierą muzyczną. Na świecie tryumfy święcą akurat chłopcy z The Shadows i takimi chce widzieć Epstein swoich podopiecznych. Koniec ze "skórami", czas na dobrze skrojone garnitury... i krawaty!
Najdłużej opór stawia Lennon, ale "...Założę na siebie ten cholerny garniak. Założę nawet balon, jeśli tylko będą z tego pieniądze..."

To ta piosenka tak intrygowała panienki nachodzące spokojnego właściciela sklepu płytowego...
Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 09 Luty 2017, 11:22:38
Zespół wprawdzie lokalnie jest największą gwiazdą, ale do prawdziwej sławy jeszcze daleko. W tym celu Epstein wykorzystując swoje znajomości wśród znajomych z branży muzycznej i podrzuca im nagrania zespołu z nadzieją, ze ich może zainteresują. Zainteresowała się wytwórnia Decca, lecz po próbnych nagraniach stwierdzono brak rokowań - gitarowe zespoły juz wychodzą z mody. Jakimś cudem udaje się namówić do realizacji nagrań George'a Martina z firmy Parlophone. W sumie to zajmował się on i tak pozyskiwaniem świeżych talentów muzycznych, ale specjalizował się w muzyce... poważnej. Po nagraniach nie był nimi zachwycony. Ale jak wspominał po latach - mieli charakter.
I tak świat usłyszał ich singiel:


Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 09 Luty 2017, 11:33:25
George Martin jeszcze na coś zwrócił uwagę. Na perkusistę Pete'a Besta. Miał kłopoty z rytmem, grał niezbyt równo - zasugerował Epsteinowi, by ten rozważył zmianę na tym stanowisku.
Pete już wcześniej "podpadł" reszcie zespołu. Nie chciał pozbawiać się swoich loczków i czesać się jak oni, i co gorsza... to do niego po koncertach rzucało się najwięcej panienek.
Oficjalnie kiepsko grał i został z zespołu usunięty. Na jego miejsce przyszedł koleś z kapeli Rory Storm And The Hurricanes. 
Panienki nie odpuszczały i podczas koncertów darły się wniebogłosy "Pete forever, Ringo never"! Mało. Dochodziło do rękoczynów i nieraz musiała interweniować ochrona a muzycy uciekali tylnym wyjściem - co za szczęście, że tylko z podbitymi oczami...
Na szczęście i tu sprawdza się przysłowie o czasie leczącym rany.
Kolejny singiel zdobył szczyty list przebojów:


Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 09 Luty 2017, 11:46:26
Teraz jest już sensacja na miarę Królestwa.
Dopiero teraz uwierzył w nich George Martin i postanowił wydać ich płytę długogrającą. Jest 22 marca 1963 i światło dzienne ujrzał LP "Please please me". Każda z piosenek szybko pnie się do góry a poszczególne single sprzedają się w milionie sztuk. Zespół musi przed każdym doprowadzeniem na estradę czy do hotelu chronić policja.
Andi Lothian, organizator serii koncertów w Szkocji, używa w jednej z zapowiedzi terminu "beatlemania" na cały ten szał związany z ich publicznym pokazywaniem się. Rok ten świetnie się kończy dla zespołu. W listopadzie grają na Royal Variety Performance - przed królową Elżbietą i królową matką.
"Publiczność bliżej sceny może klaskać, ci na droższych miejscach mogą potrząsać biżuterią" - Lennon nie za bardzo wie jak ma się zachować przed takim audytorium :)  Po latach przyznał, jak bardzo był zdenerwowany.



Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 09 Luty 2017, 11:56:15
Jeszcze mało kto wierzył, że ten fenomen przetrwa drugi rok na fali.
"Nie pytaj mnie, co będziemy grali za dziesięć lat. Będzie dobrze, jeśli przetrwamy następne trzy miesiące" - to mówi Lennon.
Media mają o nich to samo zdanie. "Daily Mail" sugerował nawet, że kto słucha ich muzyki, ten jest strasznie... staromodny. I wtedy właśnie przyszła oferta zza Oceanu. Na koncerty, wydawanie płyt... To efekt ich popularności w Stanach i wielkości sprzedanych płyt. Sprzedanych w ogromnych ilościach w bardzo krótkim czasie. Tuż przed ich przylotem numerem jeden był tam utwór:



Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 10 Luty 2017, 12:31:19
Jednym z pierwszych pytań jakie usłyszeli członkowie The Beatles na konferencji prasowej zorganizowanej jeszcze na lotnisku, było pytanie o to, kiedy pójdą do fryzjera.
Byłem ledwo wczoraj - odbija natychmiast Harrison. Tak. To nie były słodkie gwiazdki pop, których pełno było w tym czasie w USA. Czterech chłopców z Liverpool okazało się hardymi i bystrymi kolesiami.

Pierwszym publicznym pokazaniem się zespołu było spotkanie w programie u Eda Sullivana. Ten z niecierpliwością ich oczekiwał śledząc przekazy medialne z lotniska i co rusz pytając sam siebie "Kim oni są?" - tłok na lotnisku i tłok przed studiem. Niewyobrażalny. Tłum rozwrzeszczanych fanów był tak wielki, że zablokowało to ruch uliczny nawet osiem przecznic od wejścia.
Wieczorne show Eda zobaczyło w telewizji tego wieczoru 75 000 000 Amerykanów...

Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 11 Luty 2017, 09:53:18
Koncerty, koncerty, koncerty... A wszędzie tłumy fanów. Rozwrzeszczanych, mdlejących. Bo skoro podbili Amerykę, to podbili też cały świat. Od tej pory dzielił się on na przed i po The Beatles.
Umarł król, niech żyje król!

Rok 1965 zapowiadał się świetnie. W czerwcu zespół zjawił się w studiu, by nagrać materiał na nową płytę: "Help". Z płyty tej pochodzi mega przebój wszech czasów. I o mało co nie ukazałby się wcale...

Po nagraniu paru utworów McCartney wziął do reki gitarę akustyczną i brzdąkał na niej pewną melodię. Grał, nucił, i stale pytał czy słyszeli już gdzieś coś takiego. Nikt z tą melodią nie spotkał się wcześniej.
Utwór ten już chodził Paulowi po głowie od dwóch lat; sam już nie wiedział czy mu się przyśnił, czy sam na to wpadł - czy gdzieś nie zasłyszał i może to być jakiś plagiat... Nieświadomie...
Wyszło, że nie.
George Martin zaproponował umieszczenie tego na nowej ich płycie. W dodatku w takiej skromnej, akustycznej wersji. Utwór mocno różnił się od charakteru płyty i nie wszyscy temu od razu przyklasnęli. W końcu stanęło na tym, że doda się do tego jeszcze akompaniament w postaci kwartetu smyczkowego a sama "niechcianą" piosenkę umieści się na końcu krążka.
Kwartet przeważył - pop + smyczki - nikt tego jeszcze nie zrobił!

"Yesterday" to jedna z najsłynniejszych pozycji w całym dorobku The Beatles; została uznana za numer 1 wśród popowych kawałków XX wieku...


Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 11 Luty 2017, 11:52:44
The Beatles byli otwarci na wszelkie muzyczne nowinki. Ale zawsze podbudowa była jedna.
"Rock and roll - tylko on jest prawdziwy, a cała reszta nie"- tak zwykle mawiał Lennon o swojej muzyce.
Lennon nie tylko lubił muzykę Elvisa, on był jego radykalnym fanem. "Nie byłoby nas bez Elvisa", często to powtarzał. Uwielbiał także twórczość Buddy'ego Holly czy też Gene'a Vincenta. McCartney uwielbiał Little Richarda. George Harrison był oddanym fanem muzyki country czy też rockabilly. Carl Perkins, Lonnie Donegan, Duane Eddy, Eddi Cochrane, no i przede wszystkim Chuck Berry...

Beatlesi to fenomen. Potrafili wziąć każdy gatunek, każdego piosenkarza (tak, The Beatles grali dużo coverów, zwłaszcza na początku swojej kariery) i przerobić go na swój własny bitlesowki styl.
Czy to będzie soulowy utwór Arthura Alexandra "Anna", czy popowy "Baby it's you" Burta Bacharacha, czy wreszcie nawet wzięty z broadwayowskiego musicalu kawałek "A Taste Of Honey".



Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 11 Luty 2017, 12:15:29
Rok 1965 był szczególny jeszcze pod jednym względem. Podczas kolejnej trasy koncertowej po USA doszło w końcu do zapowiadanego od jakiegoś czasu spotkania zespołu z Elvisem Presleyem.
Beatlesi starali się o to już od dawna, ale... "ale zawsze zjawiał się tylko pułkownik Parker z kilkoma upominkami i na tym się kończyło. Nie czuliśmy się spuszczeni, uważaliśmy, że zasługujemy na spuszczenie. To był jednak Elvis, a kim my byliśmy, że chcieliśmy go poznać? W końcu jednak dostaliśmy zaproszenie, by odwiedzić go w Hollywood podczas kręcenia filmu." - tak opisywał to Paul McCartney.

Tym razem doszło do spotkania z Królem w jego domu w Bel Air w Kalifornii.
Atmosfera spotkania z początku daleka była od miłej.
"Gdzie podział się stary, rockandrollowy Elvis?" - zapytał retorycznie John przechodząc wcześniej prze podwórze zastawione benteyami i harleyami. Presley zbył to tylko uśmiechem. Wszyscy uczestnicy tego spotkania wspominają, że rozmowa w ogóle się nie kleiła. Często i na długo zapanowywała absolutna cisza, gdzie jeden spoglądał tylko na drugiego. Sytuacja się zmieniła, kiedy Elvis przyniósł gitary i wspólnie zaczęli coś tam brzdękać. Potem już razem zaczęli wspólnie grać tak przeboje Elvisa jak i The Beatles. Tylko Ringo z braku bębnów czuł się zlekceważony i poszedł grać w bilard.

Tony Barrow - wtedy rzecznik prasowy Beatlesów tak wspomina ten czas: "Kiedy The Beatle pierwszy raz lecieli do USA, traktowali tę podróż jak wyprawę do Ziemi Świętej, a Elvis był ich największym idolem. Wydaje mi się jednak, że w drugą stronę to nie działało - jeżeli ktokolwiek miał powody bać się Beatlesów, to właśnie Elvis."

Chłopcy zorientowali się, że już pora na nich, kiedy "Pułkownik" Tom Carter (menadżer Króla), wszedł do pokoju z papierowymi torebkami, w których znajdowały się prezenty dla nich w postaci płyt Elvisa.

Umarł król, niech żyje król!"

Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 12 Luty 2017, 11:16:15
The Beatles nie tylko patrzyli na klasyków, interesowała ich także twórczość muzyków równolegle do nich tworzących, często i młodszych.
Bob Dylan. Jego wpływ na zespół był taki, że zaczęli bardziej z muzyką eksperymentować. Spotkali się z nim w Nowym Yorku. To on wprowadził ich w świat marihuany. Dla rozluźnienia atmosfery, podczas komponowania wypalenie skręta stało się częścią procesu tworzenia. Utarło się, ze ten "inny" to był Lennon. Tymczasem to właśnie McCartney był tym szczególnie otwartym na wszelkiej maści nowości artystyczne, muzyczne czy też obyczajowe. Był stałym bywalcem undergroundowych klubów, galerii sztuki - to on pociągnął zespół w stronę awangardy.
Wsparcie znalazł u producenta George'a Martina - człowieka wykształconego w kierunku muzyki klasycznej. Dzięki niemu Paul poznał i Bacha, i Beethovena, i Stockhausena... W trzy lata zespół przeszedł wielką muzyczną przemianę - od rocka po czystą awangardę.





Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 12 Luty 2017, 11:25:35
Zanim został tym kim został, i zanim został zapamiętany z tego z czego go wszyscy pamiętamy imał sie wielu zawodów - między innymi był reporterem w rozgłośni radiowej. Dzięki temu w 1965 przeprowadził nawet z Beatlesami wywiad...

Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 12 Luty 2017, 11:30:54
Muzycznie preferowali szeroki wachlarz. I czerpali z niego obficie.
The Beach Boys, Frank Zappa, Pink Floyd... Za sprawą Harrisona dochodzi muzyka Wschodu (plus instrumentarium). Ciągle szukają, mieszają, szukają... Taśma puszczana od tyłu? Czemu nie...


Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 12 Luty 2017, 11:40:53
Gdyby poprzestali na tym z czym zaczęli, wzorem innych dawno by ich na scenie muzycznej nie było. Tymczasem oni stale szli do przodu, i stale o krok dalej niż akuratny trend. Ciągły rozwój to ich dewiza.
Nawet wtedy, kiedy byli już tym wszystkim zmęczeni. Ciągłymi kłótniami ze sobą. Pewnie dlatego w 1970 postanowili oddać swój materiał na nową płytę na ręce amerykańskiego producenta Phila Spectora. Żeby tchnąć w ich muzykę kolejną dawkę świeżości. Bo wciąż szukali nowych wyzwań muzycznych.
Byli niezwykle kreatywnymi muzykami. I to głównie dzięki temu stali się największym zespołem w historii muzyki rockowej...

Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 12 Luty 2017, 11:44:55




Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 13 Luty 2017, 09:15:25
"Gdzie podział się stary, rockandrollowy Elvis?"
Wiosną 1966 roku ich menedżer zorganizował zespołowi spotkanie z dziennikarką Maureen Cleave ( "Evening Standard"). Miała ona możliwość odwiedzenia każdego osobno i podpatrzenia jego życia.
John Lennon zaprosił ją do Kenwood. To jego nowa posiadłość kupiona jakieś dwa lata wcześniej. W bardzo szykownej (czytaj drogiej) miejscowości Weybridge pod Londynem.
Gdzie się podział ten stary, rockandrollowy...

Dziennikarka napisała potem: "...Jego twarz trochę się zaokrągliła i bardziej niż kiedykolwiek przypomina teraz Henryka VIII..." :)
Ale to historii przeszło to - "... "Chrześcijaństwo odejdzie. Skurczy się i zniknie. To jest rzecz bezsporna. Dziś jesteśmy bardziej popularni niż Jezus. Nie wiem, co skończy się pierwsze, rock'n'roll czy chrześcijaństwo..."

I się zaczęło.
Słowa poszły w świat. Tuż przed kolejnym ich wyjazdem do USA.
Południe nawołuje do bojkotu. Kaznodzieje, radiowcy... Na chodnikach stawiają kubły z opisem: tu wrzucamy śmiecie (płyty) po Beatlesach.
Protesty są w katolickiej Hiszpanii i protestanckiej Holandii czy "rasowej" RPA. Nawet papież zabrał głos w tej sprawie: "...są pewne sprawy, których nie można bezcześcić nawet w świecie bitników..."

Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 13 Luty 2017, 09:25:30
Nie skończyli nawet 25 lat. Są w posiadaniu Orderu Imperium Brytyjskiego. Władają duszami milionów fanów na całym świecie...
I nagle taki obciach. Rzeczywiście mogli pójść na dno. Jeszcze nikt z muzyków nie znalazł się w tak kiepskim położeniu, pod taką falą krytyki z całego świata. Lennon jest tym naprawdę mocno przerażony. Prosi, wręcz błaga Epsteina, by ten jakoś pomógł do załagodzić. Ten organizuje nadzwyczajną konferencję, gdzie Lennon sumiennie bije się w piersi i przeprasza.
Sytuacja ta mocno odbiła się też na całym zespole. Na zakontraktowany koncert do Stanów pomimo gróźb z żądaniem ich głów jeszcze lecą, ale to koniec.
Postanowili na zawsze zrezygnować z koncertów na żywo i oddać się wyłącznie nagraniom w studiu.
Od tej pory postanowili też, by nieść innym wyłącznie "...przekaz mądrości i wyższej świadomości..."    ???


Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 15 Luty 2017, 08:53:02
O ile przed 1966 rokiem większość rzeczy robili dla zwykłych jaj, to teraz postanowili wykorzystać siłę przekazu, która wywiera ogromny wpływ na innych. Dzięki Dylanowi, ze tekst utworów rockowych może być poważny. I może stanowić świetny instrument w wyrażaniu ważnych treści.
Także narkotyki (według ich wypowiedzi) pomagały im na większe otwarcie ku nowym doświadczeniom artystycznym. (?)
Zaczęli (zwłaszcza Paul i John) rozczytywać się w tekstach  Timothy'ego Leary'ego, ale także i w literaturze Joyce'a, buddyjskich przekazach... To czas, kiedy zaczęli skręcać w kierunku muzyki konkretnej czy awangardy. Kiedyś pytani o opinię na temat wojny w Wietnamie tylko wzruszali ramionami i mówili oklepane "wojna jest zła". Bardziej interesował ich fakt przyjęcia przez rząd nowego podatku dla najbogatszych. Teraz miało się to wszystko zmienić...
Takie zresztą były całe te lata w drugiej połowie 60-tej dekady.
Nagrywający płyty nie chcieli być traktowani wyłącznie w kategorii rozrywki, chcieli poważnego traktowania. Ich wypowiedzi oscylowały wokół segregacji rasowej, wojnie (Wietnam), polityce, ekonomii... 
Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 16 Luty 2017, 08:39:14
Beatlesi nie byli największymi radykałami na tej rewolucyjnej fali, ale to oni właśnie stanęli na jej czele stając sie symbolem narodzonego właśnie nurtu flower power.
Już nie nosili grzecznych ubrań, żadnych garniturów, krawatów - teraz byli na totalnym luzie. Z każdym dniem ich stroje (bo tak to trzeba nazwać) stawały się coraz bardziej odjechane. W mieście chyba był dobry towar :)
W 1967 otrzymali zaproszenie do słonecznej Kalifornii. Miał tam się odbyć festiwal stanowiący prapoczątek tak zwanego hippisowskiego Lata Miłości. Nie pojechali. Na festiwalu tym prawdziwymi gwiazdami zostali Hendrix, Brian Jones (Stonsi) czy Joplin. Organizatorom przesłali od siebie jedynie wspólnie zaprojektowaną grafikę. Znak festiwalu.
W tym samym roku i w tym samym klimacie wydali płytę, którą ze względu właśnie na charakter - tak okładka jak też zawartość muzyczna - stała się przewodnikiem w życiu całej tej gromady młodych ludzi. Płytę okrzyknięto arcydziełem. Narodził się art rock na dobre. Zmieniło się też całe ówczesne wyobrażenie o muzyce rockowej...

Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 16 Luty 2017, 08:50:42
Ale to nie wszystko. Beatlesi zawsze parli do przodu. Kolejne ich projekty to nie tylko nowe elementy muzyczne, także plastyczne. Już nie tylko płyty (okładki), powstaje w tym odjechanym klimacie pop artu i psychodelii film - w dodatku film rysunkowy.
"Yellow submarine" - jedna olbrzymia manifestacja całego wachlarza nowych nurtów w sztuce.
25 lipca 1967 stacja BBC transmituje na cały świat prawykonanie ich przesłania miłości "All you need is love". W jednej chwili zobaczyło to 400 000 000 osób na naszym globie. Przekaz jest transmisją satelitarną - The Beatles znowu pierwsi, znowu o krok do przodu przed innymi.
A w 168 za swoim guru i przewodnikiem duchowym Maharishim Maheshem Yogim wyjechali do Indii...


Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 17 Luty 2017, 09:29:48
To prawda. Nic nie trwa wiecznie. A Beatlesi mieli to, że nadchodzące zmiany wyczuwali szybciej niż inni.
Kolejny ich album (tak zwany "biały album") był już pozbawiony sporej dawki hippisowskiej psychodelii; natomiast więcej w nim klasyki i popu. I koniec z hinduskim guru.
"Ty jesteś niesamowicie twórcza, a ja jestem niesamowicie bogaty" - Lennon. Rozwodzi się z Cynthią i pobiera z Yoko Ono - japońską artystkę konceptualną. Nagrywają razem płytę ""Two Virgins". Wspólnie zakładają. Zakładają Plastic Ono Band, nadal jeszcze działa z The Beatles, ale to już zaczyna być dla niego coraz mniej absorbującym zajęciem.  Oddaje swój Order Imperium, coraz bardziej staje się aktywistą na rzecz pokoju w świecie. W ramach jednej z takich "akcji" siedzi w hotelowym łóżku z Ono przez siedem dni. Nadal dobry towar w mieście... :)

Siłą rozpędu zespół nadal pisze piosenki i wydaje płyty, dobre płyty. Ale koniec widać już blisko.




Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 17 Luty 2017, 09:47:31
Gdy umiera nagle ich menadżer zakładają firmę Apple, by prowadzić dalej swoje interesy. Są jednak muzykami, nie biznesmenami. Stale na tym tle wybuchają jakieś konflikty. W jednym z wywiadów udzielanych przez McCartney'a magazynowi "Life" pada z jego ust stwierdzenie, że tak naprawdę grupa już nie istnieje...

20 września 1969 - Lennon formalnie ogłasza swoje odejście z zespołu.
To i już tak nie jest jeden zespół. Każdy ciągnie w soją stronę. Lennon jest najbardziej zaangażowany we wspólną twórczość z Yoko Ono, Harrison też ma już w tym czasie nagrane dwie płyty solowe, McCartney stale pisze nowe utwory, lecz w efekcie końcowym trafiają na jego debiutancki album. Najmniejszy wkład ma Starr, ale i on ma dość tych wszystkich kłótni w zespole. Podczas nagrań w studio nie zjawia się i za perkusją zasiada Paul. Nagrywanie płyty ("Abbey Road") Lennon nazwał "najgorszym doświadczeniem w życiu jakie go spotkało." Inni mają podobne zdanie...


Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 18 Luty 2017, 12:41:01
Paradoksalnie zespół rozpadł się, kiedy był na absolutnym szczycie. To na nich przez cały ten czas wzorowali się inni, to oni stanowili swoisty wzorzec jak ma wyglądać zespół muzyczny tamtych czasów. To w końcu w Wielkiej Brytanii narodziło się wiele zespołów światowego formatu. Wyspiarski rock zawojował cały ówczesny świat muzyczny. A The Beatles byli ich mentorami.

Po rozpadzie zespołu jego byli członkowie jeszcze długo nie dawali o sobie zapomnieć. Ich kariery solowe były w równym stopniu spektakularne co całej grupy. Nawet Starr dawał o sobie znać.
Przez całe lata następne zastanawiano się czy zespół ponownie się zbierze i zagra. Próbowano ich skusić ofiarowując za wspólne występy bajońskie sumy... Nadzieję tę przerwała definitywnie nagła śmierć Johna Lennona w wyniku zastrzelenia...
Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 18 Luty 2017, 12:44:38
I jeszcze jedno.
Król jest jeden, i wcale nie umarł. W zeszły piątek znowu widziano go w Vegas... Co jest Paul, zdziwko?
http://audiocafe.pl/muzyka/1935-1977/
Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 15 Kwiecień 2017, 10:51:19
15 kwietnia 1971 roku odbyła się 43 uroczystość rozdania Oskarów. Grupa The Beatles zwyciężyła w kategorii: Najlepsza ścieżka muzyczna (w filmie "Let It Be" z 1970 roku).
Ich muzyka pokonała muzykę (i ich twórców) z filmów "The Baby Maker", "A Boy Named Charlie Brown" oraz "Darling Lili". Nikt z członków supergrupy nie pojawił są na rozdaniu nagród. W ich imieniu statuetkę odebrał Quincy Jones.


Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: StaryM w 05 Czerwiec 2017, 20:29:09
Znalazłem na Pintereście i pomyślałem, że komuś może się przydać. :)

(http://audiocafe.pl/art-img/beatles.jpg)
Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 23 Marzec 2019, 11:00:16
Właśnie mi się przypomniało co mi się zapomniało - 22 marca minęła kolejna rocznica wydania pierwszego ich albumu "Please please mi"...
Tytuł: Odp: Umarł król, niech żyje król!
Wiadomość wysłana przez: Darion w 23 Marzec 2019, 11:01:57
Tak, tak. Jak najbardziej wszystko się zgadza, właśnie tak. :)