02 Luty 2017, 21:48:03 Ostatnia edycja: 02 Luty 2017, 21:53:35 by Darion
Stephen Richard Hackett.
 
  Urodzony w Wielkiej Brytanii uzdolniony gitarzysta i kompozytor. W latach siedemdziesiątych należał do  zespołu Genesis. Od końca tej dekady zajął się karierą solową. Jego gra na gitarze (tapping) zachwycała wielu innych gitarzystów, którzy starali się grać jego techniką. Do wielkich fanów Hacketta zalicza się Brian May. 

W jednym z wywiadów przyznał, że duży wpływ na jego późniejszą twórczość miały fascynacje muzyczne z dzieciństwa. A jako dziecko fascynował się i Janem Sebastianem Bachem, i operą... Pierwszymi instrumentami, które opanował był flet i harmonijka ustna. Ta druga to przez miłość numer dwa, do bluesa. Dopiero wiele lat potem sięgnął po gitarę. Tak więc klasyka i blues.

W wieku dwudziestu lat wraz ze swoim bratem (też flet) udzielał się już profesjonalnie w grupie muzycznej Quiet World. Były jeszcze po drodze Canterbury Glass i Saraband. Od początku szukał.
Zamieścił ogłoszenie dziwnej treści :)  ,,Poszukuję osób zdeterminowanych do walki o kształt muzyki, który wybija się poza istniejące formy".

Ogłoszenie było na tyle dziwne, że zaciekawiło Petera Gabriela, lidera Genesis. Akurat odszedł z zespołu Anthony Phillips a zastępujący go Mick Barnard był u nich tylko tymczasowo. Przysłano zaproszenie...

Hackett udał się na ich koncert. Po obejrzeniu (wysłuchaniu) Genesis postanowił dołączyć do tego zespołu. Z początku nie za bardzo potrafił odnaleźć się grając na żywo lecz szybko mu to minęło.
W listopadzie 1971 Genesis wydał płytę ,,Nursery Cryme"; od razu zauważono jego wpływ na brzmienie. To tam po raz pierwszy zaprezentował tapping.
Album osiągnął umiarkowany sukces, ale już następny - Foxtrot - tak. Zaś utwór Hacketta ,,Horizons" stał się muzyczną wizytówką jego wybitnych umiejętności gry na gitarze (w tym przypadku klasycznej).
Na płycie "Selling England by the Pound" z 1973 zaprezentował doprowadzony do perfekcji element techniki tappingu - sweep picking. To jednostronne uderzanie kostką sąsiadujących ze sobą strun. Daje to w efekcie możliwość zagrania na gitarze w sposób niezwykle szybki i przez to też widowiskowy. Od tej chwili znowu inni chcieli grać tak jak on.

Na kolejnych płytach już było mniej Hacketta. On sam tłumaczył to tym, że ma problemy osobiste. W 1975 wydał swój pierwszy solowy album "Voyage of the Acolyte". Pomagali mu między innymi  Phil Collins oraz Mike Rutherford. Po latach wspominał ten czas jako bardzo radosny i twórczy. Kiedy miał wrócić do koncertowania i nagrywania z Genesis - wracała frustracja.
Z zespołem pokłócił się przy nagrywaniu płyty "Wind & Wuthering" w 1976. On chciał żeby więcej jego kompozycji stanowiło zawartość krążka, reszta się temu sprzeciwiała. W październiku roku następnego już definitywnie opuścił grupę.

W 1978 wydaję swoją drugą solową płytę "Please Don't Touch". I podobnie jak pierwsza jest utrzymana w klimacie rocka progresywnego; zawiera też więcej partii wokalnych.
Co ciekawe, nie śpiewał na płytach Genesis i nie śpiewał na swoich - wokaliści zawsze byli zapraszani.
Kolejne albumy ,,Spectral Mornings" i ,,Defector" miały dobre przyjęcie ale w Europie, w USA było z tym już o wiele gorzej.

Wielkim sukcesem artystycznym była kolejna "Cured" z 1981. Czy to dlatego, że do nagrania jej zaproszono innych muzyków niż tych co zawsze? Trochę ją też złagodzono elementami modnego wtedy popu.
Lata osiemdziesiąte to dwa albumy na gitarę klasyczną: "Bay of Kings" oraz ,,Momentum". Tylko umocniły jego pozycję jako wirtuoza tego instrumentu. Dużo koncertuje a jego koncerty przedłużają się z każdym razem.
Z 1982 pochodzi płyta "Highly Strung" - niezwykle oryginalna w brzmieniu (dużo elektroniki) i też trudna w odbiorze.

Hackett to wybitny artysta. Tacy są też ci, z którymi współpracuje. Bill Bruford, Brian May, Ian Mosley i Pet Trewavas, Trevor Horn, Chris Squire...

Steve Hackett nadal kontynuuje swoją karierę solową i robi to nadal z powodzeniem. Od dekady lat 90-tych jego kompozycje to mix elektroniki i klasycznego (często akustycznego) brzmienia.
To wtedy powstaje uważany za jego najlepszy krążek: "A Midsummer Night's Dream", gdzie połączył swoje wręcz fenomenalne umiejętności w grze na gitarze z grą Royal Philharmonic Orchestra w roli akompaniatora.

Coś z wcześniejszego Hacketta.
1978...




I może jeszcze...


Wcześniejsze utwory pochodziły z płyty wydanej w 1978 "Please don't touch". Teraz coś z "Spectral mornings" (1979).

Znana to płyta. Jedna z tych, którą da się słuchać wielokrotnie i za każdym razem robi się z to z przyjemnością. Duże bogactwo różnych brzmień, dźwięków, melodii, stylów... Naprawdę jest tego sporo. Klasycznie piękna.

Z czym (z kim) się kojarzy...?  :)



A teraz posłuchajcie tego...


Dacie wiarę, że to muza sprzed czterdziestu lat...?!


To może teraz już coś nowszego. Kolejna dekada i 1983 rok - "Highly strung".

Muzycznie (jak zawsze) wspomagał go oddany mu druh Nick Magnus, na perkusji uderzał przyszły członek zespołu Marillion - Ian Mosley.
Kolejny dowód na to, że Hackett jest i zdolnym kompozytorem, i wybitnym gitarzystą...




Z tego krążka utwór "Always somewhere Else" na koncercie z 1992 roku...

Dzisiaj zachęcam do wysłuchania albumu numer 9 wśród solowych krążków tego artysty, a drugiego, gdzie zawartość to głównie utwory muzyczne na gitarę klasyczną - na flecie gra młodszy brat Steve'a - John.
Utwory na tej płycie to nie sama muzyka, to uczucia kompozytora wyrażane za pomocą dźwięków. Pięknie, wspaniale, wzniośle - genialnie... I tylko dwa instrumenty.
Zamykamy oczy...


To jeszcze jeden przepiękny kawałek na zachętę..