To odmiana rhythm and blues'a.
A mówiąc prościej - to taki pop lat 50-tych. Początkowo głównie wykonywany przez męskie grupy czarnoskórych śpiewaków. Szybko podbił serca (uszy) całej populacji młodych ludzi.
Narodził się jako gatunek muzyczny śpiewany a cappella, z czasem pojawiły się w nim instrumenty muzyczne. Gatunek bardzo łatwy do rozpoznania. Wokalista śpiewa tekst, reszta robi chórki. Chórki to najczęściej powtarzane w kółko te same słowa - najczęściej też i nic nie znaczące, jak "doo doo doo doo wop...". Stąd też i nazwa gatunku.
I jak to w popie - wszystko proste. Ale i melodyjne; ówczesna młodzież doskonale się przy tym bawiła.
Chociaż w latach pięćdziesiątych narodził się też r'n'r, to jednak dekada ta jest tak naprawdę dekadą doo-wop'a. Gatunek ten miał się jeszcze długo, długo dobrze. Do połowy lat 60-tych zespoły nie narzekały na brak zajęcia.
The Earls.
Doskonały przykład popularności tego gatunku. Nowojorska grupa powstała w Bronxie w 1959 roku a swoje wielkie hity nagrywała w pierwszej połowie lat dekady następnej. Poniżej ich wielki przebój z 1962 roku:
Hm...
Stevie Wonder nagrał kiedyś taki kawałek i miał taki kaprys, aby niezwykle wtedy popularny zespół Jackson 5 zrobił mu w jednej piosence chórek "doo doo wop". A co! Kto Stevie Wonderowi zabroni. ;)
Mało tego chórku :)
The MelloKings.
Grupa trzech braci i ich kumple z liceum z Mount Vernon. Powstali w 1956 roku. W kolejnym powstał ich największy przebój. I jedyny taki - już nigdy nie powtórzyli podobnego sukcesu. Ale to wystarczyło, by na pewien czas sięgnąć po niewyobrażalną popularność. Pierwotnie nazwa zespołu brzmiała Mellotones, lecz musieli ją zmienić, gdyż w tym czasie istniał zespół o tej samej nazwie.
Tak więc The MelloKings i ich wielki hicior z 1957 roku.
Cytat: Darion w 22 Kwiecień 2016, 07:01:09Mało tego chórku :)
Bo to była tylko pastiszowa wstawka w całkiem poważnym utworze.
A tu za to chórku sporo i to w tym najlepszym (wy)brzmieniu :)
The Velvets.
Teksaska grupa założona w 1959 roku w liceum w Odessie. W tym przypadku było to czworo uczniów i ich nauczyciel angielskiego. Ich twórczość spodobała się Roy'owi Orbisonowi, który pomógł im w podpisaniu kontraktu z wytwórnią Monument Nashville.
I chyba najbardziej wszystkim znani z tego gatunku muzycznego - The Platters.
Założona w 1952 roku grupa wokalna była na owe czasy wyjątkowa, w ich składzie była bowiem też jedna... pani:)
Zespół słynął z tego, że był doskonale zgrany głosowo. W ich aranżacjach każda piosenka stawała się wielkim przebojem - później zapamiętanym przede wszystkim właśnie z ich wykonania.
Dzięki temu udało im się wybić spośród setek podobnych grup działających w Los Angeles.
Dzieje zespołu są bardzo burzliwe. Raz nawet w Cincinnati aresztowano w związku z aferą narkotykową aż czterech członków grupy. Dziś byłaby to może i niezła reklama, lecz wtedy stacje radiowe momentalnie zaprzestały nadawać ich piosenki - nie popierano w najmniejszym stopniu karygodnych zachowań społecznych.
Przez skład zespołu z czasem przewinęło się wiele osób. Jedna z wytwórni muzycznych, z którą mieli podpisany nadal ważny kontrakt, wstrzymała wydawanie ich płyt jeśli nie wróci poprzedni ich wokalista (Williams). Byli członkowie zespołu albo zakładali własne grupy, albo rozpoczynali kariery solowe. Często i gęsto trwały potem między nimi batalie o prawa własności do piosenek...
The Flamingos.
Kolejna grupa z gatunku doo wop, która charakteryzowała się świetnym zgraniem głosów. Zaowocowało to i długim ich istnieniem na mocno zmiennym rynku muzyki rozrywkowej jak też licznymi nagrodami z dziedziny muzyki. Magazyn
Billboard scharakteryzował ten zespół następującymi słowami: "powszechnie uznany za jeden z najlepszych i najbardziej wpływowych zespołów wokalnych w historii muzyki pop; ich twórczość jest najbardziej elegancka i wyrafinowana w całym gatunku muzycznym doo wop"
Początkowo zespół z Chicago nazywał się
Jaskółki, później
Pięć Flamingów aż zostały same
Flamingi...
Zespół z powodzeniem wprowadzał na listy przebojów kolejne hity co pozwoliło im koncertować bez przerwy, za to często zmieniając skład, do połowy lat siedemdziesiątych.
Hity The Flamingos nadal cenne. W 1998 roku koncern Pesi Cola musiał zapłacić 250 000 dolarów kary za użycie ich przeboju w reklamie bez ich zapytania o zgodę.
Wielki przebój grupy i jednocześnie utwór z reklamy Pepsi...
The Drifters.
Grupa muzyczna, której także udało się bardzo długo istnieć na rynku muzycznym. Zasłynęli też z tego, że przez blisko dwadzieścia parę lat ich działalności przewinęło się w zespole blisko 60(!) wokalistów. Wszystko rozbijało się o pieniądze. Ich menedżer - George Treadwell, wynajmował kolejnych płacąc im skąpe kwoty za występy. Poszczególni członkowie odchodzili i zakładali swoje zespoły, także z członem "drifters" w nazwie. Następstwem tego potem często i gęsto było dochodzenie przed sądem praw tak do nazewnictwa jak też i wylansowanych przebojów.
Sprawy sądowe związane z The Drifters rodziny byłych członków toczyły jeszcze w... 2008 roku.
Największy sukces grupa odnosiła na początku dekady lat 50-tych.
The Danleers.
Znowu nowojorczycy. Żeby móc się przebić spośród setek podobnych grup istniejących wtedy w Brooklynie trzeba było mieć przebój. Jeden taki hit owocował sprzedażą singla w ponad milionowym nakładzie. To przekładało się w efekcie na popularność i pieniądze. I to najważniejsze. W końcu możliwość opuszczenia rogu ulic, gdzie się codziennie prezentowano licząc na zauważenie u kogoś z branży muzycznej. I The Danleers go mieli. Wielki hit z 1958 roku:
The Elegants.
Tym razem sami biali. Ale za to też z... Z Nowego Yorku. Reszta też podobna. Wystawali, wystawali. I śpiewali. A, że także mieli hit, to dalej... Wiadomo.
Dzięki temu utworowi koncertowali w całych Stanach. Kiedyś koncerty były łączone. Z tak wielkim hitem mogli uczestniczyć w nich razem z takimi artystami jak Buddy Holly, Chuck Berry czy Jerry Lee Lewis.
Czasem zastanawiamy się nad tym, co przetrwa i zapisze się w historii muzyki z naszej współczesności. Przecież nie jakiś Justin Bieber albo inne "coś" w tym stylu. A tymczasem kiedyś też były wielkie postacie i autorzy jednego hitu. Milion nakładu w USA nie jest tak trudny do osiągnięcia, jeśli mieszka tam 300 milionów ludzi. Przyznam, że nie pamiętam, ani tych zespołów, ani gatunku i gdyby nie moje zainteresowanie Stevie Wonderem oraz pastisz, który sobie wymyślił, nic bym o tym nie wiedział. A w końcu miliony ludzi tego słuchały i kupowały płyty. Nie ściągali, bo winyli się nie dało. ;)
Stany Zjednoczone to i ludny kraj, i kraj o niespotykanej gdzie indziej konsumpcji. Ale i tam obecnie trudno o sprzedaż jednego tytułu płyty w nakładzie ponad miliona egzemplarzy. A nawet tak było już wcześniej! Także w tych czasach sprzed internetu. Stąd poszczególne wytwórnie płytowe przez lata i systematycznie obniżały ten pułap po przekroczeniu którego krążek stawał się tym złotym. Różnie to teraz wygląda. A i różnie w różnych krajach. W przypadku gatunków muzycznych zaliczanych do tak zwanych wytrawnych/niszowych dzieje się tak już po przekroczeniu ledwie... paru tysięcy egzemplarzy.
Czy nawet jednego tysiąca.
A kiedyś poprzeczka ustawiona była na jednej, stałej wysokości - miliona. I nie były to przypadki odosobnione, gdy czyjaś płyta tak się właśnie sprzedawała.
Czemu tak się dzisiaj nie dzieje?
Może nie mamy czasu. i jest on zbyt cenny dla nas, by tak sobie przysiąść i... nic. Tylko słuchać. To po co nam płyta?
Kto to wie?
The Belmonts. (Dion and The Belmonts)
Bronx. Lata słuszne. Nazwa zespołu wywodzi się z tego, że dwoje członków grupy mieszkało na Belmont Avenue - pozostałych dwóch tuż obok tej ulicy. I też sami biali.
Niesamowite powodzenie u ówczesnych nastolatek. Mieli hit i mieli ich wiele.
Buddy Holly i Bobby Darin. Ritchie Valens i Big Bopper. To ich kumple z tras koncertowych.
Kiedyś mieli lecieć samolotem na kolejny. Holly zaproponował miejsce w samolocie dla Diona, ale ten stwierdził, że koszt 36 dolarów to zbyt dużo dla niego. Nie poleciał. Samolot rozbił się w Iowa. Zginęli Buddy Holly, Ritchie Valens, Jiles Richardson...
Na początku lat 60-tych wokalista wylądował w szpitalu - problemy z narkotykami. Odszedł następnie z grupy i z różnym powodzeniem skupiał się na karierze solowej. Śpiewał także z innymi zespołami. Nie było to już to co kiedyś, ale to właśnie on został umieszczony po latach w Rock and Roll Hall of Fame. Pozostali członkowie The Belmonts nie byli zachwyceni faktem, że ich samych pominięto w tym wydarzeniu - na szczęście The Belmonts zostali tam wprowadzeniu już w roku kolejnym.
Dion DiMucci and The Belmonts and the hicior dla zakochanych nastolatek...
Trochę odbiegliśmy od tych typowych dla tego gatunku muzycznego "chórków".
Tak więc: The Cadillacs.
To już nie będzie o tym, że to także są nowojorczycy :)
Obok charakterystycznych chórków kolejną cechą dla tych grup muzycznych była choreografia. Dla nas współczesnych wydaje się ona teraz nieco śmieszna. Co powiedzieć więc o tej grupie, która w tamtych latach słynęła także z tego, że z tą choreografią eksperymentowała...
Ale może dzięki temu ich wykonania piosenek określano jako energetyzujące.
The Cadillacs (jeszcze przed podziałem) i ich przebój:
Wracamy do początku. Bo to oni pierwsi w historii tego gatunku w utworze
When you dance nucili w tle słynne doo wop...
The Turbans.
Formacja z Filadelfii działająca już od 1953 roku. W 1954 wygrali w bożonarodzeniowym konkursie muzycznym śpiewając własną wersję
White Christmas, a w roku kolejnym wydali pierwszą płytę. Po kilku latach tłustych w 1957 roku przyszedł kryzys - wygasły wcześniejsze kontrakty a nowych nie było. W zespole doszło z tego powodu do zmian personalnych ale nie doprowadziło to do ich powrotu na szczyty list przebojów. Staraniom nie było końca lecz ze skutkiem mizernym; z początkiem dekady lat 60-tych ostatecznie grupa się rozpadła.
Szkoła średnia. Queens. 1955.
Początkowo nazwali się The Silvertones i pod tą nazwą występowali gdzie tylko się dało. Kiedy jednak udało im się załapać na kontrakt z wytwórnią Gee, jej właściciel i znany w tamtych latach promotor muzyczny - George Goldner - sam od siebie wymyślił i wpisał do kontraktu nową, rokującą na przyszłość nazwę dla zespołu. Swoje lata świetności mieli z wokalistą Gene Pearsonem, kiedy ten jednak odszedł z zespołu w roku 1964 zakończyli swoją działalność na rynku muzycznym. W sumie to i tak od ich ostatniego, i jak się potem okazało największego przeboju, minęły już trzy lata...
The Cleftones.
To rzeczywiście ciekawe. Słuchano ich w całych Stanach, koncertowali po całym kraju, ale gdy naniesie się na mapę miejsca pochodzenia zespołów z gatunku doo wop, to mamy jedno wielkie skupisko: Nowy Jork, Filadelfia, Chicago, Detroit, Baltimore, Pittsburgh, Waszyngton... I jeden wyjątek, miasto Los Angeles.
Baltimore. The Swallows.
Pionierzy gatunku. Powstali jako zwarta grupa muzyczna - początkowo jako
Oakaleers - już w 1946 roku. Najdłużej też wśród zespołów, którym się udało na rynku muzycznym zrobić karierę wystawali i produkowali się po rogach ulic. Dopiero w 1951 roku zaistnieli w świadomości słuchaczy przebojem
Will You Be Mine.Nagranie to też jako pierwsze z tego gatunku zaistniało na amerykańskiej liście przebojów ostatecznie zajmując wysoką - 9 pozycję.
Zauważcie na tym przykładzie jak zmieniło się brzmienie doo wop w latach późniejszych.
Jedni z pierwszych (końcówka lat 40-tych) śpiewających w tym gatunku. I pierwsi, którzy zapoczątkowali dawanie nazw ptaków dla nazwania zespołów wokalnych. Z pierwszego składu grupy nikt już obecnie nie żyje...
The Orioles.
Była też moda na dawanie nazw dla swoich zespołów od samochodów. Tu "mamy" jeden z ówczesnych modeli forda. Pochodzą z Ohio. Jak to w tamtych czasach - wpierw musieli nagrać jakiś hit w miejscowej, małej wytwórni, by zostać zauważonym przez tą konkretną. W ich przypadku był to "Rama lama ding dong"; i drzwi wejściowe biura Capitol Records otworzyły się na całą szerokość (sądząc po wielkości podpisanego kontraktu).
The Edsels we wspomnianym hicie...
Kolejni "automobiliści". Pochodząca z Nowego Jorku grupa muzyczna The Impalas i ich przebój
Oh What A Fool...
The Coasters. Powstali w 1955 roku. Ich styl był naśladowany przez wiele grup muzycznych w tamtym okresie. Powstali w 1955 roku i... istnieją (w kolejnym już składzie) do teraz. Tylko pogratulować.
Byli bardzo dowcipni, często się wygłupiali i w podobny sposób śpiewali co nie wszystkim przypadało do gustu.
Tutaj ich wielki przebój z początku kariery:
Nareszcie ktoś z Zachodniego Wybrzeża. Pochodzący z Kalifornii zespół The blue jays". Istniał bardzo krótko. Bo chociaż szybko wspiął się na listy przebojów, to jednak nie potrafił tego potem należycie wykorzystać.
Znani, znani. Pochodzący z Pittsbourgha jeden z nielicznych w tamtych latach zespołów z tak zwanych grup muzycznych "rasowo zintegrowanych". Silna grupa :) , gdyż członkowie wywodzili się z USAF.
Było to też powodem zawirowań w składzie zespołu, kiedy niektórzy z muzyków dostali rozkaz przeniesienia do służby w innych jednostkach.
Składy się zmieniały, grupa funkcjonowała na rynku bardzo długo - na "emeryturze" grywali sentymentalne koncerty w hotelach bądź statkach wycieczkowych po Karaibach...
Del Vikings.
Skrzyknęły się jeszcze w liceum podczas występów na szkolnym pokazie talentów do czego namówił je jeden z nauczycieli. Jako jedna z nielicznych grup żeńskich odnosząca większe sukcesy. Ich pierwszy wielki hit napisał dla nich ich szkolny kolega. Kolega o tyle cenny, że znał kogoś, kto dopomógł w dojściu do właściciela Tiara Records. Potem już było z górki... Przebój za przebojem. Załamanie, jak w całej Ameryce, nastąpiło w latach określanych obecnie terminem "inwazji brytyjskiej". Ale trwali i dotrwali do teraz. W 2002 roku za swe zasługi dla muzyki zostali wprowadzeni do prestiżowego Vocal Group Hall of Fame...
The Shirelles.
"Kolega" powyżej, a teraz kolejny ich wielki przebój. Znany przez wszystkich na całym świecie...
Miały w swoim repertuarze naprawdę fajne kawałki...
A nie wróżono im wielkiej kariery. Na początku śpiewały w stylu - jak to wtedy określano - "głosem naiwnej nastolatki"... Ale każda nastolatka w końcu dorośleje:
Dziś już zapomniani, kiedyś na topie. The Moonglows. Gatunek muzyczny zwany doo wop zaliczał się do popu tamtych lat. Jednak ta grupa podchodziła do tego co robiła z wielkim zaangażowaniem. Cechowali się wielką ambicją w śpiewaniu i zalicza się ich pod względem technicznym do absolutnej klasy premium.
Mieszana grupa muzyczna, tym razem w składzie kobieta. Bardzo znani. Na swoje pierwsze wielkie przesłuchanie się spóźnili. Przypadkowo w windzie hotelowej, gdzie odbywały się prezentacje poszczególnych zespołów, spotkali kończącego pracę Lenniego Martina - jednego z dwóch przesłuchujących dla wytwórni Calico Records. Udało im się zaprezentować i...
Janet Vogel z dnia na dzień stała się sławna. Olbrzymie sukcesy zespołu, potem praca nad karierą solową i kłopoty w małżeństwie. W wieku 37 lat popełniła samobójstwo od lat walcząc z ciężką depresją...
Wpierw się kumplowali, potem założyli zespół.
Randy and the rainbows.
Little Anthony and the imperials.
Ich brzmienia nie da się pomylić z żadnym innym. Wszystko za sprawą wokalisty grupy Jerome'a Anthony'ego Gourdine'a.
I miliony sprzedanych singli.
Zaczęli śpiewać gdy mieli po 13 i 14 lat - stąd ta nazwa.
Krótko byli na topie, ale zostali zapamiętani. Po szybkim rozpadzie grupy David White zajął się pisaniem piosenek dla innych. I był w tym naprawdę dobry. Wiele ówczesnych hitów wyszło spod jego ręki. Inni poszli swoimi drogami. Nie zawsze też szczęśliwie zakończonymi...
Danny and the juniors.
Jeśli ktoś sobie pomyślał, że doo wop to już historia - w dodatku bardzo odległa - mocno tkwi w błędzie. Gatunek muzyczny ma się dobrze. I to wcale nie przez weteranów tego gatunku. Zafascynowani takim śpiewaniem młodzi współcześni ludzie zakładają nowe grupy muzyczne, gdzie śpiewają tradycyjny doo wop, czyli a cappella. A pamiętając o jego korzeniach często śpiewają jak ich protoplaści prezentujący swoje talenty wokalne - stojąc na rogach ulic, przemieszczając się z miasta do miasta...
Powstali w 2007 roku i nazwali się
The earth angels. Pochodzą z Hiszpanii. Są bardzo profesjonalni w tym co robią.
I może jeszcze doo wop z Niemiec. Zespół założony pod koniec lat 80-tych w Bielefeld. Bardzo popularny i lubiany w... USA, gdzie nagrali swoją pierwszą płytę. Po dwudziestu latach nadal w formie i nadal nagrywają.
The Crystalairs.
Do kin wchodziły filmy z Ronaldem Reaganem a po ulicach jeździły pastelowe samochody...
Ech...
The Temptations. Zaczynali jak wszystkie grupy muzyczne tamtego okresu przechodząc potem do wykonywania głównie muzyki soulowej. W piątek zmarł Dennis Edwards, ich wokalista. Jeden dzień przed swoimi 75 urodzinami. W 1989 roku zespół znalazł swoje zaszczytne miejsce w Rock and Roll Hall of Fame...