Podobno najwięcej odmian można spotkać wśród rybek akwariowych. A prym w tym mają dzierżyć gupiki - nie ma dwóch identycznych.
Ja myślę, że wspomniane rybki może zawstydzić liczba odmian granej muzy - dziś zapuściłem sobie mianowicie... dream pop!

A konkretnie Cocteau Twins i ich płytę z 1984 roku (to był naprawdę udany rok) - "Treasure".

Bardzo przyjemna w słuchaniu. Sztandarowa muzyka tamtych czasów. Taka uroczysta, nastrojowa, wręcz ezoteryczna. To przez ten wokal - a jakże, cudowny - Elizabeth Fraser.
Trzeci album w dorobku nowo falowej grupy z Wielkiej Brytanii. Zyskał wiele pochlebnych słów krytyki chociaż sam zespół wspomina go jako mocno niewykończony. Winę za to miał ponosić pośpiech w jakim go nagrywano.
Dream pop? Bez jaj. To bardzo ambitna muza. Bo sztuka jest tą prawdziwą jeśli tylko potrafi ona rozbudzać wyobraźnię jej odbiorców i skłonić ich do rozmyślań nad   t y m   c z y m ś.






Cytat: Darion w 30 Czerwiec 2019, 10:28:00
Bardzo przyjemna w słuchaniu. Sztandarowa muzyka tamtych czasów. Taka uroczysta, nastrojowa, wręcz ezoteryczna. To przez ten wokal - a jakże, cudowny - Elizabeth Fraser.
Trzeci album w dorobku nowo falowej grupy z Wielkiej Brytanii. Zyskał wiele pochlebnych słów krytyki chociaż sam zespół wspomina go jako mocno niewykończony. Winę za to miał ponosić pośpiech w jakim go nagrywano.
Dream pop? Bez jaj. To bardzo ambitna muza. Bo sztuka jest tą prawdziwą jeśli tylko potrafi ona rozbudzać wyobraźnię jej odbiorców i skłonić ich do rozmyślań nad   t y m   c z y m ś.
Nic dodać, nic ująć. Cudne granie :)

A u mnie z winyla Judas Priest "Painkiller". Kobitki na zakupach i daję czadu, aż pod wzmacniaczem zapuściłem wiatrak dla ochłody :D

Następny w kolejce czeka AC/DC Oj szykuje się hałaśliwa niedziela 8)

Lubię bardzo handlowe niedziele, moje Damy wychodzą na łowy a ja......
Crowbar

Metallica. Zajefajny album.

No przechodzę z winylowego dobrodziejstwa na CD bo trzecia szklaneczka Tullamore D.E.W. oznacza brak kontroli nad ruchami kończyn górnych. A to może oznaczać jedno, k a t a s t r o f ę.
Zatem w szufladzie (o ile to można nazwać szufladą) :), ląduje Melechesh  "Enki", muzyczne cudo z takimi elementami orientu.

Zaczynam dzisiejsze popołudnie od Down "Nola". Okazyjnie dopadnięte na winylu :)

Jak  wysłuchałem jej pierwszy raz, to rock zmienił dla mnie oblicze.

Nie jestem jakimś wielkim fanem, ale to też zrobiło na mnie wrażenie. ;)
A man can never have enough turntables.

Słucham solowego albumu Lindemanna i skrycie liczyłem że będzie on choć troszkę inny niż dokonania z Rammstein.