Witam,
Pozwolę sobię zduplikować już istniejący gdzie indziej :), nota bene, doskonały, moim zdaniem, pomysł.
Czego słuchamy właśnie w tej chwili ... niekoniecznie z winylu :)
Na początek - u mnie właśnie w tej chwili leci Christian McBride & Inside Straight "People Music" - świetny, godny polecenia mainstream
W obecnej chwili słucham w radiowej Trójce koncertu Sharon Corr. :) :) :)
U mnie McBride się właśnie skończył, i zaczął Joe Lovano Quartet "Tones, Shapes & Colors"
Max Richter - Infra
Od pierwszego przesluchania "Hurts" Johnny Casha, robi na mnie piorunujace wrazenie...
Cytat: wojtek41 w 09 Maj 2014, 22:54:40
Od pierwszego przesluchania "Hurts" Johnny Casha, robi na mnie piorunujace wrazenie...
jest to kawal muzy serca
Cytat: Thorogood w 09 Maj 2014, 22:44:59
Dobrze że nie Azis (wpisz w google lub you tube :) :) )
Cytat: gratefullde w 09 Maj 2014, 22:57:39
Cytat: wojtek41 w 09 Maj 2014, 22:54:40
Od pierwszego przesluchania "Hurts" Johnny Casha, robi na mnie piorunujace wrazenie...
jest to kawal muzy serca
Epilog.....
Genialny Cash, szczrrze, omijalem jego muze, z 5 lat temu moj syn proboal mnie w to wkrecic, oh, kantry, nie chce, on to gral i byl heappy, teraz ja jestem heappy, dotatlo do mnie ze to nie country żadne...
A teraz dwóch genialnych muzyków.
Ja właśnie skończylem słuchać koncert pani Siekiery znaczy Shakiry - Unplugged. I jestem pod wrażeniem. A niby taki tam sobie pop...
Pora się wyciszyć.
Jeden z moich ulubionych kawałków
Cytat: Thorogood w 09 Maj 2014, 23:40:51
Pora się wyciszyć.
Jeden z moich ulubionych kawałków
A ten z moich:
Józef Skrzek & Aleksandra Poniszowska - Erotyk
https://www.youtube.com/watch?v=7voltpaW7FE&feature=player_embedded
Dla mnie miód na uszy, muzyka do Świętej Góry.
https://www.youtube.com/watch?v=5QeycSTk72I
Marek Biliński Best of The Best LP,dopiero co kupiona :)
Poznańska Orkiestra Rozrywkowa (1981)-Match-Ball (Selected Sound 9086)
Zródło: vinyl
Format: ape
Okładka: foto
Winrar
A1 Match-Ball
A2 Oversea Flight
A3 Day Of Creation
A4 Allround Man
A5 Song For Genevieve
B1 Magma
B2 Newport
B3 Lady Love
B4 Net Service
B5 Rock 'n' Roll Champion
Druga a w zasadzie pierwsza płyta Poznańskiej Orkiestry Rozrywkowej pod batutą Zbigniewa Górnego, która została wydana w Niemczech przez wytwórnie Selected Sound dla potrzeb podkładów muzycznych do TV i Radia.Seria z miedziano złota okładką była dosyć spora to jest 86 krążek z owej serii (może ktoś ma inne i by się podzielił???) Dla mnie bardzo dobra płyta i zarazem najdroższa jaką przyszło mi kupić bo ze wszystkim wyniosło mnie to 200zł, ale nie żałuje bo wiem że inaczej małe szanse żeby tego posłuchać :)
Winylomaniaków lubiących posłuchać, zapraszam na forum:
www.fonoteka.pun.pl
http://catshare.net/MrroHfbxVCdsZw51
Ahmad Jamal "Saturday Morning"
A ja sobie gram tę płytę. Oczywiście winylowo gram.
Suzanne Vega - Solitude standing
Na tym nagraniu, które wcześniej już prezentowałem, faktycznie słychać brum. Winna była Rega Fono Mini A2D.
Aktualnie
Kossoff Kirke Tetsu Rabbit "Sammy's Alright"
https://www.youtube.com/watch?v=bdxSpwwWhtc
Dave Holland/Pepe Habichuela "Hands"
Eurowizji :))
Mark Lanegan i bardzo fajna płyta "Blues Funeral"
Próbowałem oglądać Eurowizję, ale przy "Wąsach" już zupełnie wymiękłem - nie dałem rady :'(
Stąd teraz - Dee Alexander "Wild Is The Wind"
Thorogood! Doskonały wybór, a LP brzmi całkiem całkiem :). Tytułowy song podoba mi się jednak bardziej w poniższej wersji. Polecam!
Ja właśnie z LP gram ostatnie Dead Can Dance. Doskonała muzyka, a przy tym niezmiernie przyjemna realizacja i jakość nagrania.
Na powolne rozbudzanie - Keith Jarrett Trio Standards vol. 1
Z przepękną interpretacją "Meaning Of The Blues"
Od wczoraj słucham nowej płyty zespołu Illusion "Opowieści" i muszę powiedzieć, że mimo wielu pozytywnych recenzji ta płyta mnie nie bierze, jakieś wielominutowe mielizny, ni to psychodelia, ni to ambient na gitarach, w ogóle jakoś nie przepadam za brzmieniem z 5 strunowym basem o obniżonym stroju, bas jest wtedy wolny i ciągnie się jak jakaś pulpa.
Mari Boine Persen - Vuoi Vuoi Mu, Idjagiedas
Dzisiaj rozbudzanie trochę mniej delikatne :).
Ostro ale klimatycznie:
A teraz
Obywie z winyla żeby nie było. :)
In Tha Beginning (1999)
Brand New Heavies
CCR Effigy, z vinylka oczywiście
U mnie Feeling Station w cd-ku. Nie wyszło na winylu niestety. Zacna muza, to co lubię fusion, nylony, dobre gary i bas mieszający. Ciężko uwierzyć, że to stworzone w Polsce. niestety jak wiele dobrej muzy mało znane.
Pewnie label Harmonia Mundi ?
RGG - "True Story"
Satriani daje radę. Kiedyś był moim guru :)
A ja dzisiaj tak:
Józef Skrzek i Beata Mańkowska podczas uroczystej mszy świętej w kościele św. Michała Archanioła w Michałkowicach. Wszystko to z okazji otwarcia Parku Tradycji.
https://www.youtube.com/watch?v=6uoARU5TZEA&feature=player_embedded
Cytat: thrak w 12 Maj 2014, 18:31:31
U mnie Feeling Station w cd-ku. Nie wyszło na winylu niestety. Zacna muza, to co lubię fusion, nylony, dobre gary i bas mieszający. Ciężko uwierzyć, że to stworzone w Polsce. niestety jak wiele dobrej muzy mało znane.
Bardzo to jest fajne.
Właśnie w tej chwili Bitches Brew :)
U mnie gości mister Johnny "Cash American IV - The Man Comes Around", klasa.
A ja po obejrzeniu 3 serii American Horror Story odswiezyłem sobie FleetWood Mac
Ale ta kobitka miała charakterystyczny głos...
Świetny Chillout ABBy, fajnie sie słucha na dobrych sprzętach, dobra realizacja.
http://www.music-bazaar.com/world-music/album/713306/Original-Chillout-Album-Of-ABBA-Classics/
Niezła ta Patrycia, ciekawe jak teraz wygląda? ;)
Zapomniałem dodać że oczywiście z kasety sobie słucham.
Joshua Redman "Moodswing". Z winyla sobię zapodaję :)
Mój naj naj naj Phish, 24 czerwca nowa płyta "Fuego"
Al Steward "24 Carrots" z winyla sobie gra
A w chwili obecnej : Chick Corea, Elektric Band "Inside Out" z winyla :).
Udało mi się dostać w stanie praktycznie MINT, najmniejszego trzasku, póki co (1sze odtworzenie po otrzymaniu paczki i umyciu płyty) :)
Hmmm - wychodzi na to, że sam słucham muzyki, a inni o kablach kablach :)
Ponownie Elektryczny Chick - tym razem II, "Paint The World". NIestety - nie mam pojęcia, czy jest dostępne na winylu, mam tylko CD ...
Rachelle Ferrell "Rachelle Ferrell"
2Cellos
Dzisiaj w trójce usłyszałem, jako fan, nie wiedziałem, że Migde Ure nagrał taką płytke.
Będąc w Monachium w jednym z pokoi grali kapitalny kawałek niejakiej Carolin No, a utwór to dokładnie "Still waters run deep". Świetne granie z odrobiną elektroniki. Na MBL'ach kawałek wymiatał.
Cytat: Azus w 19 Maj 2014, 20:44:07Dzisiaj w trójce usłyszałem, jako fan, nie wiedziałem, że Migde Ure nagrał taką płytke.
A ja ostatni kupiłem płytę Visage i okazało się, że Ure nie dość, że tam grał, to jeszcze jest współautorem dwóch utworów, m.in. "Fade To Grey". Też nie wiedziałem :-)
http://www.youtube.com/watch?v=jSgYHzACvMI
Cytat: Azus w 17 Maj 2014, 09:05:58PantyRaid
O Kurcze!
To TEGO na tych TUBACH słuchasz ??
Musiałem przerwać odsłuch, co by się sufit nie zawalił ...
2Cellos ...
Niepoważna muzyka poważna ..
Bardzo przyjemnie się tych dwóch kolesi słucha:
Ja właśnie słuchałem sobie:
Taki tam powrót do przeszłości...
Jakiś czas temu kupiłem dwie płyty winylowe Tangerine Dream (http://hi-fi.info.pl/muzyka/tangerine-dream/).
Właśnie przerabiam nowy nabytek LP "9 dead alive" - Rodrigo i Gabriela. Polecał świetne akustyczne granie dla metalheads i nie tylko.
Cytat: DeeS w 22 Maj 2014, 00:38:37
Mnie styl i muzyka tego artysty bynajmniej odpowiada.
Sprawdź w słowniku, co oznacza słowo "bynajmniej" .
Potem używaj.
ja jestem z Was najbardziej ekscentryczny bo słucham wiatraka przemysłowego, który to chłodzi me ciało a warkot jego jednostajny uspokaja me sterane nerwy. Jednym słowem jak warczy to ja osiągam nirwanę. :o
Budzimy się powoli.
Echhh...
Wakacje w Grecji się przypominają.
Prawie pewny jestem, że tego nikt nie zna.
Właśnie sobie włączyłem płytę zespołu Abraham's Cafe z rana. Kawałek Los Pescadores (tytuł od ulicy w Barcelonie w dzielnicy Barceloneta) przypomina mi właśnie takie trochę leniwe poranne barcelońskie klimaty. Takie powolne budzenie się miasta.
Poszedłbym do kafejki na jakieś espresso, zjadł rogalika do tego... posiedział, pogapił się trochę na jachty w marinie, a potem powędrował przez miasto. A wieczorem pyszne jedzonko w Cafe de l'Opera. Ech...
Teraz leci mi ta płytka. Bardzo fajna.
Allman Brothers Band "Dreams" Box 6 LP
I po krzyku.
WISHBONE ASH -First Lights - April 1970 - May 1971 Studio Sessions
Obłędne granie!
Fajna płyta L.R Burnside "Too Bad Jim"
Ta mała jest po prostu niesamowita !
https://www.youtube.com/watch?v=rFWs2Z_RZ3Y
https://www.youtube.com/watch?v=2da7N6ADm9s (https://www.youtube.com/watch?v=2da7N6ADm9s)
https://www.youtube.com/watch?v=3D0e0miMSI0 (https://www.youtube.com/watch?v=3D0e0miMSI0)
https://www.youtube.com/watch?v=LXknLZDoRVQ (https://www.youtube.com/watch?v=LXknLZDoRVQ)
https://www.youtube.com/watch?v=XtHU-7Chtr8 (https://www.youtube.com/watch?v=XtHU-7Chtr8)
https://www.youtube.com/watch?v=8LsNJmwH2WA (https://www.youtube.com/watch?v=8LsNJmwH2WA)
https://www.youtube.com/watch?v=r8KrpwqxE4g (https://www.youtube.com/watch?v=r8KrpwqxE4g)
https://www.youtube.com/watch?v=IMY5PCCjdlE (https://www.youtube.com/watch?v=IMY5PCCjdlE)
!!!!
A Budki słucham, trochę na drapakowej fali (mojej fali):
Nie będę przecież Dire Straits drapał :P
https://www.youtube.com/watch?v=BiI059ohrWw
A przy okazji, czy wam też się ta wersja "Memu miastu na do widzenia" kojarzy z tym? :D
https://www.youtube.com/watch?v=_lijFL87G60&feature=youtu.be&t=1m39s
A tego ja słucham teraz.
Piękna płyta pt. Classic in the Key of G :)
Normalne, heh - "Sen o dolinie" jako autora muzyki ma Billa Withersa, bo to jest cover w zasadzie jeden do jeden :) A "Memu miastu..." nie jest coverem UFO. Wersja z 1974 roku w niczym nie przypomina "Doctora" UFO. Dopiero wersja z "Za ostatni grosz" (nagrywana w 1981r) ma takie Schenkerowskie riffy, ale do plagiatu jej daleko :)
To już bliżej "Malinowemu Królowi" do "Moonlight Shadow" - albo odwrotnie :P
Zdecydowanie wolę Armstronga w starych, ale oryginalnych wykonaniach (np. http://www.youtube.com/watch?v=qEZvpBYJmtU (http://www.youtube.com/watch?v=qEZvpBYJmtU) ) co nie zmienia faktu, że to jeden z najpiękniejszych utworów "ever"
Starzeję się czy co? Armstrong, Ray Charles...
Idę zmienić płytę na coś nowszego ;)
http://www.youtube.com/watch?v=wrglx5kTqcY (http://www.youtube.com/watch?v=wrglx5kTqcY)
(sorry za post pod postem, ale zapomniałem, że "maszyna" nie łączy postów :/
Właśnie skończyłem "Lamentations" Opeth (DVD), i dla odmiany teraz gra Bauhaus. Akurat na dobry sen:
White on white translucent black capes
Back on the rack
Bela Lugosi's dead
The bats have left the bell tower
The victims have been bled
Red velvet lines the black box
Bela Lugosi's dead
Undead undead undead
The virginal brides file past his tomb
Strewn with time's dead flowers
Bereft in deathly bloom
Alone in a darkened room
The count
Bela Logosi's dead
Undead undead undead
http://www.youtube.com/watch?v=oCLpLWcX2cg (http://www.youtube.com/watch?v=oCLpLWcX2cg)
Klimatyczne, co? :)
A ja dziś zacząłem od ścieżki dźwiękowej z filmu "Amadeusz". Nie jestem jakimś szczególnym miłośnikiem muzyki klasycznej, ale lubię Mozarta i orkiestrę Academy Of Saint Martin In The Fields. :)
Moizm Tomek Makowiecki. Ciekawa propozycja. Dużo spokojnych pozytywnych bitów i piękny basik.
Taki "powrót do przeszłości" przy kawie. ;)
Yardbirds - "Little Games" Limitowane wznowienie z okazji Records Store Day 2014. Nakrapiany winyl i dźwięk bardzo dobrej jakości.
Jimmy Scott Zjawiskowa cała płyta ,ale ten tytuł szczególnie http://www.youtube.com/watch?v=IpXhHKIkg9E
Ja własnie wróciłem z giełdy płyt (Warszawa) i przywiozłem ostatnie egzemplarze Skaldów " The 70s progressive german recordings" ;"Podróż magiczna"oraz Nurt"Complete radio sessions 1972-74" :o ;D Jestem z siebie dumny.Mało a cieszy.
Ja jestem zauroczony Skaldami. Odkryłem ten zespół na starość i nie mogę się nadziwić, że nagrali tyle znakomitej muzyki. Świetnie zgramy zespół i znakomity technicznie. W dobie komputerów,kwantyzacji i strojenia niestrojących partii za pomocą jednego kliknięcia myszki ,duży szacun.Zastanawiam się czy też tak macie ,że niektórzy wykonawcy byli omijani czy wręcz pogardzani w czasach naszej młodości, a z wiekiem eureka ,przecież to znakomite.Biję się po cyckach ,że miałem właśnie taki stosunek do Skaldów.
Cytat: miniabyr w 05 Czerwiec 2014, 15:45:16Zastanawiam się czy też tak macie ,że niektórzy wykonawcy byli omijani czy wręcz pogardzani w czasach naszej młodości
Z wyjątkiem bardzo nielicznych postaci (Niemen, Woźniak, Demarczyk) omijałem polską muzykę szerokim łukiem w tamtych czasach. Możliwe, że niesłusznie.
Angelo Badalamenti - Dub Driving, od wielu lat nic a nic się mi ten kawałek nie nudzi
A to? Alvin Lee uważany był w tamtych czasach za najszybszego gitarzyste świata.
Kapitalny kawałek.
Kate Bush z ostatniej płyty "50 words for snow" Ta płyta uzależnia jak narkotyk.
Wieczór i czas na Talk Talk "Spirit of eden" i "Laughing stock" Obie magiczne. Cholera nie wiem jak to napisać,ale to dla mnie jest jak muzyczna biblia ;)
Talk Talk. Dziś rano wertowałem płyty i właśnie wpadła mi w ręce. ;)
Cytat: merlin1973 w 07 Czerwiec 2014, 21:19:15
Talk Talk. Dziś rano wertowałem płyty i właśnie wpadła mi w ręce. ;)
A który wpadł w twoje ręce? Ja lubię tylko 3 ostatnie. Co ja mówię lubię to słowo zbyt mało pojemne ,aby wyraziło mój stosunek do tej psychodelii którą zaproponowali na w/w płytach. Co prwda po nagraniu ostatniej potrzebowali pomocy psychologa aby dojść do siebie ale.........warto było .
"The Colour of Spring" 1986r. Następnych niestety nie znam :-[
To jakbyś słuchał zupełnie innego zespołu. Akustyczna psychodelia z wyrazistą linią melodyczną. Ja mam ciarki na plecach,kiedy tego słucham. ;D Polecam gorąco!
Spróbuje posluchac calej dyskografii, zawsze kojarzyłem ten zespół z New Romantic. :'(
No wszyscy prawie kojarzą z nju romantik, a tu taka niespodzianka. Ktoś kiedyś napisał o 2 ostatnich płytach Talk Talk, że to takie King Crimson tylko z melodią.Nie pamietam który to dziennikarz,ale tak właśnie to określił :o Niech będzie ,dla mnie biblia
Fakt.
Te płyty nie mają nic wspólnego ze szmirowatym New Romantic.
Co to znaczy -szmirowatym ??? :'(
,że nie ma żadnych wartosci (?)
Please, jak ci się przypomni, że coś chcesz dopisać, to edytuj swój własny tekst, masz taką możliwość przez godzinę. ;)
Dzieki, bede pamietał. :)
Kiedy ranne wstają zorze to....sąsiedzi mają przechlapane :-X . Bill Friesel koncertowy East-West. Cudo.
Właśnie sąsiedzi :D od której do której można grac do woli? i jak głośno? ;D
Zwyczajowo od 06:00 do 22:00
W soboty/niedziele - od 09:00 ...
Zaczerpnięte ze Wspólnotowych zapisów o tzw. "Ciszy Nocnej".
Cytat: zjj_wwa w 08 Czerwiec 2014, 13:10:25Zaczerpnięte ze Wspólnotowych zapisów o tzw. "Ciszy Nocnej".
Bardzo słuszna uwaga Zygmuncie. W prawie jako takim nie istnieje pojęcie ciszy nocnej, więc ewentualne zakłócanie czyjegoś spokoju w godzinach nocnych jest regulowane raczej prawem zwyczajowym niż stanowionym. Interwencje policji w takich wypadkach odbywają się na podstawie tzw. zakłócania prządku publicznego i wcale nie muszą dotyczyć wyłącznie godzin nocnych. ;)
Dokładnie. Mój kolega lubi słuchac muzyki polskiej (disco-polo) w każdą sobotę okolo godziny 10ej rozkłada na własnym podworku sprzęt i gra sobie do wieczora. Ale nie podoba się to wszystkim >:( sąsiad z naprzeciwka ,przez ulice notorycznie zglasza ,że gra za głośno i nie może słuchac tego.
Za disco-polo to można zabić. A każdy rozsądny sędzia powinien to uznać za obronę konieczną. ;)
Cytat: merlin1973 w 08 Czerwiec 2014, 13:58:32
Dokładnie. Mój kolega lubi słuchac muzyki polskiej (disco-polo) w każdą sobotę okolo godziny 10ej rozkłada na własnym podworku sprzęt i gra sobie do wieczora. Ale nie podoba się to wszystkim >:( sąsiad z naprzeciwka ,przez ulice notorycznie zglasza ,że gra za głośno i nie może słuchac tego.
Wyrwałbym nogi z dupy takiemu nie liczącemu się z innymi burakowi.
Ok. zmienił gusta i teraz słucha Pink Floyd, Dire Straits, Genesis, Led Zeppelin, Deep Purple i innych takich lepiej??? ;D
Muzycznie lepiej.
Ale poziom kultury ten sam.
"Wolnoc Tomku w swoim domku" każdy ma jakiś gust muzyczny który trzeba szanowac.Wczoraj naskoczyłeś na New Romantic dziś na Disco Polo. Ja nie cierpie Jazzu ale to nie powód abym kogoś irytował. Nie chcesz nie słuchaj szmirowatego new romantic, a wyrwac nogi z ...to trzeba tobie bo nie liczysz się z innymi.
Widzę że robi się nerwowo. Dla wyjaśnienia to mieszkam w budynku wolno stojącym a sąsiedzi mają aparaty słuchowe.Serio. ;D
Nie naskakuję na disco polo a poziom kultury tego człowieka, który przez cały dzień zmusza innych do słuchania tego co on.
Właśnie ja liczę się z innymi i takie zachowanie jest dla mnie karygodne.
Cytat: merlin1973 w 08 Czerwiec 2014, 15:57:12
, a wyrwac nogi z ...to trzeba tobie bo nie liczysz się z innymi.
Spróbuj.
Zapraszam.
Nastepny anonimowy internetowy GIERIJ.
Cytat: merlin1973 w 08 Czerwiec 2014, 19:43:21
Nastepny anonimowy internetowy GIERIJ.
Gieroj.
Nie używaj zbyt trudnych słów.
Przypominam, że to Ty wyszedłeś z propozycją.
Może dla ciebie trudne sława, już jeden na AS też chciał adres by przyjechac do mnie ;D tylko,że mu sił brakowało bo staryaudiofil to był ;)
Ja wczoraj razem z Pmcomp'em buszowałem na warszawskim Wolumenie. Kupiłem fantastyczne wykonanie B.Brittena i B.Bartoka na winylu w wykonaniu mojego ukochanego Maksymiuka z Polską Orkiestrą Kameralną. Wydanie Savitor w doskonałym stanie i bardzo dobrze zrealizowane! Jak dla mnie rarytas.Kupiłem też Roy'a Orbisona ostatnia studyjna płytę którą uwielbiam (mam już chyba ze trzeci egzemplarz ) ,nieboszczyka Jacksona z płyta "off the wall" -ten funk po prostu zabija.Płyty pomyłem i nie słucham, bo mi się mózg lasuje od tego żaru :-[ ,a co będzie jak przyjdzie pierdzielone lato :o Trudny okres nadchodzi dla pasterza reniferów.
Nowe płyty trzeba myc!!! i mi się trafiła nówka,zapakowana a po rozpakowaniu... nalot biały. A jeśli chodzi o ten żar... lepiej przemilczec :D a słuchalem dziś -ostatniej płyty M. Oldfielda "Man on the Rocks" na winylu , hm gra poniżej moich oczekiwań. A może czas zmienic coś? ;)
Mam w pracy takie 3 lub 4 ciepłolubne gadziny. Jak temperatura spada poniżej 23 stopni wyciągają swetry niech je jasna cholera. Jak na to patrze to .... ::) :-\ :'( :o
Basista E.S.T. ze swoją grupą, czyli Fabryka Dźwięków
A ja przed pójściem do pracy E.S.T "Viaticum" ;D
Właśnie słucham, jak koleś za oknem piłuje drewniane klocki. Niezły czad ;)
Jakoś tak sentymentalnie się u mnie zrobiło i leci Chris Isaak "speak of the devil" . A zaraz będzie Calexjco "teast of wire"-genialny mix brzmienia Kalifornii i Meksyku.
U mnie Marek Biliński LP - The best. Dobra muza na deszczową aurę.
Ja właśnie katuje Pat Metheny Grup :-\ . Hmmm jakoś nie mogę doszukać sie niczego fajnego w jego muzyce. Jest dla mnie muzycznie bezpłciowa.Choć jedną płytę zaliczam do moich ulubionych i bardzo często jej słucham czyli Question&Answer. Pozycja obowiązkowa ,pozbawiona muzycznego banału tak obecnego na innych płytach Pata.
Skusiłem się i nabyłem 9LP Box Deep Purple "Made in Japan". Było warto, wydawnictwo warte każdej złotówki :-) Bezdyskusyjnie jest to najlepszy koncert rockowy wszechczasów!
Roy Cooder & Manuel Galban "Mambo Sinuendo" Muzyka zarejestrowana na tzw. setkę. Gitarowy klimat Kuby , elektrycznie choć akustycznie w lekkim sosie psychodelii.Ot tak na rano jak znalazł . http://www.youtube.com/watch?v=6d3rLLHLyX8
Właśnie leci Republika w wersji na kwartet smyczkowy . Zawsze boję się takich transkrypcji gatunkowych ale tu brzmi to bardzo fajnie,nie mam wrażenia że obcuję z cepelią. Kwartet Śląski znakomity ,realizacja p.Lipińskiego przednia wydanie na sacd cieszy (choć jest to transfer z gęstego pcm). A przede mną jeszcze wieczorem kwartety smyczkowe Góreckiego w wykonaniu Kwartetu Śląskiego.Łał będzie magicznie.
Przed pójściem do pracy Bill Frisell "Big Sur" z winylowej płyty.Miłe granie choć mało angażujące słuchacza.
Czas na mały ferment czyli Bauhaus. Piękna alternatywa nagrana w 1980 roku.
Art Blakey and The Jazz Messengers Moanin' vinyl rip Japan 1958...petarda
Tomasz Stańko "matka joanna od aniołów" Mam słabość do okresu ,kiedy współpracował z muzykami skandynawskimi.Podoba mi się ten precyzyjny "chłód" ich frazy i klimaty które wyczarowują.
Sonny Rollins "saxophone colossus"z winyla w mono. I nie trzeba nic więcej pisać. :)
Dziś z winyla Rabih Abou Khalil "Blue Camel" a potem "The sultan's Picnic" Płyty kupiłem 20 lat temu i zdublowałem na cd.Dziś wersje winylowe tego wykonawcy kosztują majątek :o
Roger Taylor z płyty winylowej "Fan in space" Moim zdaniem świetny materiał ,który perkusista Queen nagrał w 1981. Bardzo intrygujący muzycznie, daleki od dokonań macierzystego zespołu. Jedyne co przypomina Queen to wokal Rogera. Jest to świetne połączenie elektrycznego brzmienia z syntezatorami,które wyszło znakomicie ,jakby używał tej estetyki od zawsze.Polecam.http://www.youtube.com/watch?v=n_uakpZIvbo
Hipnotyczna,transowa Mari Boine z płyty Leakhastin.Byłem na jej koncercie w Warszawie kilka lat temu. Był to koncert z cyklu "Skrzyżowanie kultur". Najlepszy koncert na jakim byłe m swoim życiu.Nic tak mi nie zapadło w pamieci jak właśnie ten występ.http://www.youtube.com/watch?v=NcAVPGpeQck&feature=player_detailpage&list=RDXg_RuE5Ye_4
Sting Nothing like the sun - 2 X LP 1987 wyjęta na allegro za grosze, gra przednio.
Cytat: miniabyr w 24 Czerwiec 2014, 20:53:42
Hipnotyczna,transowa Mari Boine z płyty Leakhastin.Byłem na jej koncercie w Warszawie kilka lat temu. Był to koncert z cyklu "Skrzyżowanie kultur". Najlepszy koncert na jakim byłe m swoim życiu.Nic tak mi nie zapadło w pamieci jak właśnie ten występ.http://www.youtube.com/watch?v=NcAVPGpeQck&feature=player_detailpage&list=RDXg_RuE5Ye_4
Przeginasz.
Też tego dziś słuchałem :)
Cytat: miniabyr w 24 Czerwiec 2014, 20:53:42
Hipnotyczna,transowa Mari Boine z płyty Leakhastin.Byłem na jej koncercie w Warszawie kilka lat temu. Był to koncert z cyklu "Skrzyżowanie kultur". Najlepszy koncert na jakim byłe m swoim życiu.Nic tak mi nie zapadło w pamieci jak właśnie ten występ.http://www.youtube.com/watch?v=NcAVPGpeQck&feature=player_detailpage&list=RDXg_RuE5Ye_4
Fajna ta kobieta. Taka transowa.
Cytat: jar1 w 25 Czerwiec 2014, 00:16:25Fajna ta kobieta. Taka transowa.
Niesamowita muzyka. Czemu ja tego nie znałem. Od paru lat dużo słucham takich etnicznych klimatów, ostatnio dużo afrykańskiej muzyki, ale nie tylko. Zdaje się, że będę miał wydatki...
Mari Boine to świetny przykład na połączenie muzyki etnicznej z nowoczesnym podejściem do produkcji muzycznej.Efekt jest taki,że za 20 lat nikt nie powie kiedy to powstało ,a przecież płyta została nagrana w 1995 roku.Mam jeszcze dwie jej płyty; koncertową "eallin", która zwala z nóg jakością nagrania. Nigdy w życiu nie myślałem ,że można tak nagrać koncert! Wręcz uważałem ,że może być sporo poprawek w studio. Ale po jej koncercie w Warszawie odechciało mi się grać(jestem muzykiem).Jeśli byście posłuchali jej koncertu z wydanego cd ,to brzmi to dokładnie tak ,jak na żywo!.Koncertowa płyta została wydana w 1996. Mam jeszcze płytę z 1993 czyli Eagle Brother. To od tej płyty zacząłem słuchać Boine. Jaki to jest miód na uszy ,że istnieja inne języki niż angielski.Polecam!
U mnie Hadouk na topie,..rewelacja jak dla mnie.
Są nawet remixy taneczne Mari
Jedna z ciekawszych wokalistek z Czarnego Lądu - Khadja Nin. Utwór Free (sina mali sina deni) to kompozycja Stevie Wondera, w wykonaniu Khadji Nin jest - moim zdaniem - lepszy od oryginału.
No i druga rzecz. Wspaniała.
To mnie wprawiłeś w nastrój afrykański.
I leci wyśmienity Dollar Brand.
Ja od soboty jazz po polsku i z cd czyli :Dominik Wania Trio płyta "Ravel"; Sebastian Zawadzki "Luminescence" oraz Marcin Masecki "Scarlatti" Wszystko z polskiej wytwórni ForTune. Zaskakujące i intrygujące muzyczne byty. Jeńców nie biorą. :)
U mnie za oknem deszcz, same na myśl przychodzą słowa wiersza:
o szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...Co prawda nie jesienny, ale tak to wygląda, nostalgicznie, ciemno, więc słucham Vaya Con Dios z płyty Nocne Sowy.
Cytat: StaryM w 02 Lipiec 2014, 09:57:09U mnie za oknem deszcz, same na myśl przychodzą słowa wiersza: o szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...
Co prawda nie jesienny, ale tak to wygląda, nostalgicznie, ciemno, więc słucham (...)
U Ciebie za oknem ciemno, deszcz, a u mnie brak okna na świat, siedzę jak w jakimś bunkrze. Czuję się jak typowy winylowiec z głębokiego podziemia, który nawet nie wie czy mamy zimę czy lato :) Zazdroszczę tego okna (w pozytywnym słowa znaczeniu).
A jadę cały "Wish you were here"...
W tej chwili słucham ciszy ;). Jest bosko, ale już mnie korci żeby coś włączyć. Chyba będzie "Satie" Jacques Loussier trio. Pasuje do pogody.
Cytat: kangie w 02 Lipiec 2014, 11:00:25a u mnie brak okna na świat, siedzę jak w jakimś bunkrze.
Kup sobie dobry i duży TV ;).
Mam duży i dobry TV i nawet plakat z gołymi babami. Nie wystarcza ;)
Może brakuje jakiś akcentów gender? :)
Cytat: kangie w 02 Lipiec 2014, 12:05:28Mam duży i dobry TV.....
Jak włączysz jakiś motyw z wysp na Pacyfiku w piękny słoneczny dzień to też nie wystarcza ?
Na dobranoc E.S.T z płyty Viaticum w wersj sacd! :) Szkoda że juz nic nie nagrają :(
Nie wystarcza :( Najgorsze jest to, że ja na serio piszę.
Cytat: kangie w 03 Lipiec 2014, 07:05:50Nie wystarcza Najgorsze jest to, że ja na serio piszę.
W audio pomieszczenie bez okien to moim zdaniem skarb. Też myślałem kiedyś o takiej koncepcji. Znam dwie osoby które tak mają. No może prawie bo u jednej to piwnica która ma okna ale takie wąskie poziome pod sufitem. Dźwięk u nich był zawsze pasjonujący.
P.S. Ta koncepcja zastąpienia okien ekranami TV (dużymi) to na poważnie. To co za oknem nie zawsze bywa pozytywne (nie chodzi o pogodę) :).
Nine Inch Nails - The Great Below v.1.0.3
Z czarnego placka leci "najnowszy" Hendrix.Szkoda ,że już tak mnie nie ekscytuje jak dawniej. No cóż wszystko się zmienia. Ja też.
Gość wykorzystuje gitarę do maksimum.
A ja mam dziś wieczór sentymentalny i męczę Jana Garbarka. Nie ważne która płyta ,bo w latach 90' wszystkie jego produkcje brzmią podobnie.I zastanawiam się co mnie w jego muzyce kiedyś"porywało". Słyszę kunszt muzyków którzy grają pięknie pitu pitu pitu .-(
Mnie się na wspominki zebrało ;D
Wakacyjny kawałek
Chłopaki z sąsiedztwa
Zbigniew Namysłowski Quintet "Kujaviak goes fanky" . Gram sobie z czarnego placka ,czyli reedycji Polskich Nagrań . Po prostu klasyka jazzu.
http://www.youtube.com/watch?v=_Y2qfmjCmCw
Słuchałem kilka minut temu koncertu z Atlas Areny w Łodzi (BD). Zespół genialny, koncert na poziomie hi-end (no może audio 8/10). Jestem pod wrażeniem. Szkoda że rok temu nie byłem. Na szczęście jest dokument.
Dziś wielka moja muzyczna pasja czyli muzyka okresu średniowiecza. Załączam fotkę płyty, którą katuję od rana.(za dużo niemieckiego i z lenistwa jest fotka)Historia tej płyty ,oraz wielu innych z mojej kolekcji winyli jest dość ciekawa. Stałem sie posiadaczem sporej części płyt po śmierci pewnego, warszawskiego erudyty i melomana ,kolekcjonera historycznych artefaktów w najprzeróżniejszej postaci.Ów człowiek ,samotny, zmarł był chyba w latach 90' (nie pamiętam kiedy ,ale wydaje mi sie ,że w pierwszej połowie lat 90') pozostawił dla swojej dalszej rodziny problem w postaci swoich zbiorów.Rodzina mieszkała gdzieś na wybrzeżu, a tan cały bajzel scedowała na barki sąsiadki nieboszczyka. Wieści o wyprzedaży w świecie audio,antykwariuszy rozlały się po Warszawie drogą pantoflową.W taki też sposób dowiedziałem się o niej równiez ja.To było zabawne ,ale wizyty w tej intelektualnej graciarni odbywały się wahadłowo ,tak aby nikt nikogo nie zobaczył,bo takie było życzenie kupujących.Kiedy i ja trafiłem do tego miejsca ,miejsce było już poważnie przetrzepane ,ale i tak zostało sporo i to sporo jest właśnie u mnie.Ceny płyt od 3-10 zł.Ceny książek,mebli ,szkła bardzo różne ,ale też coś wyrwałam dla siebie. Generalnie kupiłem ok 80 płyt z muzyka średniowiecza i impresjonizmu i muzyki współczesnej.Pani sąsiadka miała za zadanie opróżnić lokal, więc pozostały meble.Mnie przypadła piękna komoda włoska w stylu secesyjnym ,po prostu cudo z 450 zł!!!!!!!Nikt nie zwrócił na nią uwagi ,bo stała otoczona współczesnymi, błyszczącymi reinkarnacjami starych mebli.Ale dzieki temu mam ja u siebie.Jaki z tego morał? Ano taki,że jak ja wyciągnę kopyta ,to ktoś sie nieźle obłowi.
Garbarek jak chce to gra zajefajnie frazy ,ale u kogoś czyli na płycie Garry'ego Pecock'a "Paradigm" ecm 1982 rok . W składzie oprócz lidera Tomasz Stańko i Jack DeJohnette. Jeńców nie biorą i do plumkania ta pozycja nie należy.
Duke'a Ellingtona "Recollections of the Big Band Era". Idealne na wieczór.
Coraz bardziej lubię tę grupę. Dziś słucham albumu On Every Street.
Świetny album. Najbardziej audiofilski D.S.
Cytat: Lech36 w 15 Sierpień 2014, 12:49:55Świetny album. Najbardziej audiofilski D.S.
Zdecydowanie tak. Każdy utwór to dźwiękowa perełka. Precyzja rozstawienia instrumentów, głębia sceny, przestrzenny wymiar dźwięku. Coś wspaniałego. A przy tym bardzo oszczędne granie, nie ma tu epatowania potęgą decybeli, ani nadmiaru aranżacji, jak to się zdarza u innych kapel rockowych.
Ja bym dodał do tego jeszcze utwór "Private investigations" i można przetestować każdy zestaw stereo. ;)
Co odpalę forum to czytam audio voodoo i wiara, wierzę, uwierzcie zmieniamy nazwę na coś w rodzaju trwam???
Mam dość.
Wczoraj słuchałem tego
Cóż. Odyseja Umysłu. Niezły tytuł. ;)
Tak jakoś wpisuje się w twoje narzekanie. :D
Dzisiaj rano tego
Następnie:
A ja dalej siedzę w starociach:
Potem zupełnie przeciętnymi kablami przesłałem do głośników to:
Ok. południa odpoczywam przy
Obecnie przeszedłem z CD na LP i oddaję się dźwiękom z
>StaryM
Też sobie zapuściłem staroć. A Ty cały czas Dire Straits?
Tak. Od paru dni mam
return to past. ;)
Choć nie tylko Dire Straits. Dziś słuchałem:
Przyznam, że to jest jedyna płyta Nirvany, którą jestem w stanie znieść, ba nawet lubię.
Niestety w wersji cyfrowej to wszystko. ;)
Z grunge to bardziej Stone Temple Pilots dwie pierwsze.
Zainspirowałeś mnie i teraz zapuszczam polskie Illusion piękna płyta. Tak starannie i dobrze wydanego CD dawno nie kopiłem.
No i bez kłopotu wiem o czym śpiewają ;D
StaryM aleś mi grungowy wieczór zorganizował teraz zapuszczam Smashing Pumpkins
Mam gdzieś ich jakieś nagrania... :)
Koniecznie odszukaj fantastyczna atmosfera, klimat tej płyty zabija.
A ostatnio wznowili to na 4 winylach i wygląda tak:
Jak na razie znalazłem w rupieciarni album "Adore". Jest parę fajnych kawałków, ale chyba to jednak nie moja bajka. ;)
Down "Nola" to może to
Floodgate "Penalty"
Rotting Christ "Sanctus Diavolos"
Jarret z sześciopaku koncertowego koncertów dla Blue Note . Jedyny zestaw standardów który mogę słuchać bez irytacji, która to wynikała z manii nagrywania kolejnych standardów przez ponad dekadę.Wolę go słuchac-nawet jak jęczy-w autorskich projektach.
Crowbar
Bongzilla.
Andy Summers & Victor Biglione
Carcass
Neil Young
Bobo Stenson w trio z Jormin'em i Christensen'em wydany w ecm rok 1996. Kocham te skandynawskie przestrzenie ,lecz słucham tego po latach ale juz tak nie porywa.Szkoda. :( Konfrontuje(to nie jest dobre określenie ,kiedy mówimy o czymś na najwyższym poziomie ale trudno ) to z trio Dominika Wani w projekcie Ravel. To gęste,emocjonalne granie które teraz bardzo mi odpowiada.Polecam ,choć jeńców Wania nie bierze ;D
Zimmers Hole. Okrutnie porąbani goście, kpią ze wszystkiego i prawie ze wszystkich.
Burn The Priest czyli pierwsza płyta Lamb of God
Nebula stoner z USA (Los Angeles)
Killer Be Killed.
Mistrzowie Exodus.
Amerykański Metakcore
Wyśmienity Sludge Metal
Szataniszty jakieś szame? ;)
No co Ty, naprawdę?
Kompletnie nie mam pojęcia o czym śpiewają, w szkole uczyli mnie rosyjskiego :D
Black Sabbath "13"
Doomriders "Black Thunder" amerykański Death'N'Roll.
Jimmy Page & The Black Crowes
Cytat: miniabyr w 19 Sierpień 2014, 22:25:10
Bobo Stenson w trio z Jormin'em i Christensen'em wydany w ecm rok 1996. Kocham te skandynawskie przestrzenie ,lecz słucham tego po latach ale juz tak nie porywa.Szkoda. :(
Ja uwielbiam Stensona.
Podobnie jak Helge Lien, Torda Gustavsona czy Trygve Seim.
Cytat: Thorogood w 22 Sierpień 2014, 21:06:11
Cytat: miniabyr w 19 Sierpień 2014, 22:25:10
Bobo Stenson w trio z Jormin'em i Christensen'em wydany w ecm rok 1996. Kocham te skandynawskie przestrzenie ,lecz słucham tego po latach ale juz tak nie porywa.Szkoda. :(
Ja uwielbiam Stensona.
Podobnie jak Helge Lien, Torda Gustavsona czy Trygve Seim.
Jak napisałem uwielbiam skandynawskie frazy i mam do nich słabość. Ale dawno tego nie słuchałem i ze zdziwieniem zauważyłem ,że coś mnie w tej płycie Stensona uwiera ,ale trudno mi jest określić co.Dziś na warstat położyłem Niemena "Dziwny jest ten świat" w wersji Polskich Nagrań z 2007 i obecną wersje czyli 2014. Obie róznią się znacząco.Z prasy wiem ,że tą ostatnią wersje masterował cyfrowo J.Gocłowski.Nie wiem kto dokonał masteru wersji 2007. Na obu wydawnictwach nie ma o tym wzmianki.Już samo spojrzenie na tłoczenie oby płyt i "rozmieszczenie ścieżek" sugeruje dwa różne podejścia do końcowego efekyu brzmieniowego. Wersja z 2007 roku ma bardziej rozstrzelony zapis na całej szerokości płyty, a co za tym idzie ,ma większe odstępy między rowkami. Wersja z 2014 roku jest bardziej "upchana" i wygląda jakby zabrakło jakiegoś utworu na końcu płyty-).Wersja z 2007 jest głosniejsza od najnowszej ,ale to logiczne patrząc na tłoczenie. Z czymś takim spotkałem się również na płytach M.Oldfielda z nowego wydania. Tam wersja płyty z roku 1982 brzmi 2 x głosniej niż nowe ,"poprawiane" wydanie!Wracając do Niemena, to brzmienie obu wersji jest zupełnie inne.Choć nie mogłem nigdy posłuchać wydań z lat 60' to mogę powiedzieć ,że bardziej odpowiada mi wersja z 2007 roku. Mam wrażenie ,że bardziej przypomina duchem tamten czas. Wersja z 2014 jest od strony masteringu zrobiona perfekcyjnie ,lecz mam nieodparte wrażenie,że robiona jest pod obecne standardy i estetykę naszych czasów. Coś ta wersja jest"za ładna". Mimo to uważam ,że warto zainwestować ,bo obecne nakłady płyt PN są szczątkowe i za chwilę będą mieć wartość kolekcjonerską.Singiel Niemena jest tylko w ilości 500 egz. i nie będzie dodruku jak sie skończy.W tym przypadku należy ten singiel kupić i postawić na półkę niech........nabiera wartości.
W Empiku za singiel Niemena chcą 72 złote. Nawet za sto lat nie osiągnie takiej wartości. ;)
Tak cena tego singla powala.Ale dziś byłem w Polskich Nagraniach i rozmawiałem o tym z miłym człowiekiem. Nakład krótki i koniec. Z założenia jest to kolekcjonerskie wydanie.W temacie kolekcjonerstwa to przegapiłem "muzykę z Sondy" która niecały rok po wydaniu osiągnęła na giełdzie 300zł-niestety nie kupiłem-(
Zapewne gdyby wytłoczyli go w 5000 szt. kosztował by 35 pln. ech.... ale kto dzisiaj słucha Niemena.
Cytat: WOY w 22 Sierpień 2014, 22:33:49
Zapewne gdyby wytłoczyli go w 5000 szt. kosztował by 35 pln. ech.... ale kto dzisiaj słucha Niemena.
No jak to kto,ja słucham-) Z wiekiem mam coraz większy szacunek dla dokonań tego człowieka.
Judas Priest "Redeemer Of Souls"
Robert Plant "Fate of Nations"
Mick Jagger :D
Eric Clapton
Foreigner
The Alan Parsons Project.
Yes :D
Electro Swing :D Caravan Palace.
Roger Waters i Clapton(cudne oszczędne granie)
Genesis z nowym wokalistą. Szkoda że Ray Wilson nagrał z dymi dziadkami tylko tą płytę.
Z polskiej wytwórni zjawisk ulotnych i nieobojętnych -ForTune -pianista Sebastian Zawadzki w solowym projekcie "Luminescence" Hmmmm jakoś nie mogę znaleźć punktu zaczepienia z tym co kreuje pan Sebastian.To jest zawieszone między jazzem a muzyka współczesną (lubię takie połączanie) ale może nie na ta porę dnia. Posłucham również wieczorem ......mam nadzieję że będzie padać.......
Metalcore z USA A Life Once Lost "Iron Gag"
Na warstacie mam Mokave "Afrique" Płyta z 1994 roku Zajefajnie brzmi inaczej strojony kontrabas Glen Moora!
Sludge Core. Dwa wokale Raging Speedhorn "Before The Sea Was Built"
Impious "Hellucinate" Death/Thrash.
Dawniej płyt Stevie Wondera słuchałem bardzo często. Do dziś mam zresztą na winylu większość jego dyskografii, ale słucham już tylko niektórych utworów. Soul jako gatunek przestał do mnie przemawiać.
Jednak ta piosenka nie zestarzała się.
Wolny jak rzeka
płynąca swobodnie przez nieskończoność
Wolny, by być pewnym
kim chcę być i kim być nie chcę
Zainspirowałeś mnie tym free.
Skinlab "Disembody:The New Flesh" Groove Metal.
Ommadawn czyli M.Oldfield. Jeśli miałbym zabrac jakąś płytę na cholerną ,bezludną wyspę, to była by ta właśnie pozycja.Tylko po diabła się tam udawać ,jeśli nie było by tam gramofonu. Nonsens!
Alice In Chains "The Devil Put Dinosaurs Here"
Van Halen "Van Halen III"
W sam raz na wieczór Morphine "Like Swimming" to jest dopiero jazda.
Jak ktoś nie zna podaję skład Morphine.
Billy Conway - drums
Mark Sandman - 2 string slide bass
Dana Colley - baritone sax,tenor sax,bass sax
Nawet się nie spodziewacie co to oznacza ;D
I legenda
Znacie rosyjski?
Susperia "Predominance" thrash.
Susperia "Devil May Care"
Becoming the Archetype "Terminate Damnation" Progressive Death.
Yello "Stella"
Camel "Stationary Traveller"
Cytat: WOY w 26 Sierpień 2014, 18:45:43Camel "Stationary Traveller"
Świetna płyta, żona włoży mi ją do trumny. Zabieram jeszcze Joy Division Closer i Fields of the Nephilim.
Ale Ty jesteś zabawny ;D
Glenn Frey "Strange Weather"
Cytat: kptsovva w 26 Sierpień 2014, 19:23:47Świetna płyta, żona włoży mi ją do trumny. Zabieram jeszcze Joy Division Closer i Fields of the Nephilim.
Trumna hi-fi full wypas. ;)
Wynajmuję czasem moją trumnę na weekendy ;)
The Moody Blues "The Present".
Kingdom Come "Kingdom Come"
Santana "Sacred Fire:Live In South America" fantastyczny zapis koncertu z 1993 roku.
KATE BUSH! z płyty "The Dreaming". Najbardziej odjechana płyta Kaśki i chyba niedoceniona. Szkoda ,bo płyta się wcale nie zestarzała,brzmieniowo trudno zgadnąć kiedy była nagrana,a to dobrze wróży.Świetna wokalnie ,perfekcyjna od strony wykonawczej i aranżacyjnej i brzmieniowej ,nie wspomnę tu o muzykach.Genialny Eberhard Weber.
Zakupiłem dzisiaj w dziewiczym stanie 2 LP I Ching Hołdysa i Olewicza z 1983 r. Ile ja się napolowałem żeby kupić to w takim stanie.
Procol Harum "The Best"
This Mortal Coil przepiękne dźwięki z 4AD
Roxy Music "Avalon" jest równie pięknie.
Judas Priest "Demolition"
8 Foot Sativa "Season For Assault" Thrash z Nowej Zelandii.
Watch Them Die "Watch Them Die" Thrash Death z USA.
Lamb Of God "Resolution" Metalcore z USA.
Iommi with Glenn Hughes "The 1996 Dep Session" klimaty Black Sabbath.
Świetna polska kapela Stres wydana właśnie na winylu . Materiał z lat 1972-73
Barry White "Gold" :D
Geezer Butler from Black Sabbath "Black Science"
Wczoraj w koncu dotarł do mnie ten box (4 cd).
Omega "Nem Tudom a Neved"
Omega "Aranyalbum 1969-1971"
Jon And Vangelis "Private Collection"
Andreas Vollenweider "...Behind The Gardens - Behind The Wall - Under The Tree..."
Klaus Schulze Rainer Bloss "Dziękuję Poland" Live'83.
The Honey Drippers "Volume One" interesujący projekt Roberta Planta,Jymmy Page,Jeff Becka z 1984 roku. Utwory są utrzymane w klimacie rhythmandbluesa.
Traveling Wilburys "Traveling Wilburys Vol. 1"
Cytat: WOY w 31 Sierpień 2014, 16:43:05Traveling Wilburys "Traveling Wilburys Vol. 1"
Też tego dziś słuchałem. Jedna z moich ulubionych płyt.
http://hi-fi.info.pl/muzyka/supergrupa/
Powiem nawet że ta płyta to ponadczasowy majstersztyk. Mam ich vinylową wersję, dźwięk jest prawie tak dynamiczny jak w amerykańskich tłoczeniach.
U mnie od rana na vinylowo.
Tak, masz rację, też mam ten album właśnie na winylu. No i mam kilka płyt Toma Petty, ale to już inna bajka...
http://hi-fi.info.pl/muzyka/nauka-latania/
Uczę się latać, ale nie mam skrzydeł,
Spadanie w dół jest najtrudniejszą rzeczą.
Każdy z tych gości bez wyjątku, podarował nam tak wiele, że inni mogą tylko pozazdrościć.
Billy Idol "Charmed Life"
Ja jestem pod wrażeniem płyty którą kupiłem kilka dni wcześniej na giełdzie,czyli polskiej grupy Stres. Zaskakujące! Wielka szkoda,że jakość naszych produkcji z lat 70 jest taka jaka jest.Wielka szkoda bo muzycznie jest czego posłuchać!
Accept "Blind Rage" właśnie go kupiłem i zaczynam słuchać :)
Cytat: WOY w 02 Wrzesień 2014, 18:25:18Accept "Blind Rage" właśnie go kupiłem i zaczynam słuchać :)
Kurde! Bez przerwy coś kupujesz. Daj namiary na te prawidłowe cyfry w Lotto... ;)
Chyba bardziej się dzielę informacjami o nowościach niż kupuję ;)
Czas na dźwięki z górnej półki czyli duet Ralph Towner &Gary Peacock "a closer viev" Ecm z 1998 roku .Jakoś dawniej ta płyta mi nie podchodziła.Zdecydowanie ciekawiej muzycznie robi się ,kiedy grają obaj panowie. Sama gitara Towner'a jest mało angażująca. Mimo to polecam bo efekt finalny jest doskonały
Słucham sobie takiego popu z winyla - czyli Elaiza . Tak one występowały na ostatniej Eurowizji,ale ta wersja to wersja całkowicie akustyczna, nacinana bezpośrednio na matrycę w trakcie nagrania w studio. Czyli Direct to disc .No coż dupy nie urywa przede wszystkim pod względem muzycznym ,choć się nie krzywię to pozostaje emocjonalnie obojętny.Całość brzmi "ładnie" choć mam straszne zastrzeżenia do brzmienia kontrabasu . Pani gra na nim czysto ,ale dźwięku z łapy to ona nie ma. Taka trochę buła jej wychodzi. Szkoda. Warto się zapoznać z propozycjami wytwórni Berliner Meister Schallplatten własnie ze względu na ten sposób rejestracji bezpośrednio na matrycę z pominięciem taśmy. Polecam Płytę"Die Tommys" -to standardy muzyki rozrywkowej w wersji na organy Hammonda + zestaw perkusyjny. Świetne! Odradzam "Bolívar Soloists "Musica de Astor Piazzolla"- straszne ,drętwe granie i nawet realizacja nie pomoże ,aby się podobało. Link do Elaizy.http://www.youtube.com/watch?v=QVW6scDqA3g (http://www.youtube.com/watch?v=QVW6scDqA3g)
The Haunted "Exit Wounds" Death Thrash ze Szwecji.
Cytat: Thorogood w 04 Wrzesień 2014, 22:36:32
Fajne to ! przypomina mi w brzmieniu i estetyce E.S.T i jest to pozytywne skojarzenia.
Dzisiaj moje dziecko przytargało z komisu teledyski Jacksona. Myślałem że będę się przy tym męczyć ale jestem mile zaskoczony. Niektóre nawet mocno sobie pogłośniłem.
Dzisiaj budzę rodzinę Glam Rock Slade :D
Gary Glitter jeden z największych szajbusów Glam Rocka.
Christ Agony "Nocturn" polski Black Metal.
Technical Death z United-Kingdom Man Must Die "No Tolerance for Imperfection"
Corruption "Devil's Share" kapitalny polski Stoner Rock najwyższej próby.
Dzisiaj na stonerowo. Leash Eye "Hard Truckin' Rock" kolejny polski zespół którego mogą nam pozazdrościć. Stonerowy luz połączony z pasją.
Black River "Trash"
Jeff Lynne "Long Wave" stare przeboje radiowe zaadoptowane tak aby zapachniało ELO.
Kill Devil Hill "Revolution Rise" Sludge Metal
Black Label Society "Catacombs of the Black Vatican"
King's Evil "Deletion of Humanoise" fantastyczny Thrash z ..... Japonii, goście grają od 1989 roku i wydali tylko 2 płyty, szkoda :(
Driven "Self Inflicted" jest to projekt gitarzysty Tracy G.(grywał z DIO). Ta płyta to chyba największa schiza w moim zbiorze. To melanż Nu Metalu, Hardcore i kto wie czego jeszcze.
Goad Ed "Goad Ed" kolejny projekt Trecy G. równie chora dźwiękowo i aranżacyjnie.
Najpierw zapuszczę sobie potrójną dawkę "We Are The Champions" Queen. Powodem jest zwycięstwo Orła Łódź nad PGE Marma Rzeszów w żużlu. A zaraz potem fantastyczny Deathcore z Francji,
Eths "III"
Nareszcie zdobyłem brakujący mi Cryptic Tales "The Tales" polski Doom/Death/Black.
Bardzo klimatyczne granie.
:)
Kurcze tak jakoś sentymentalnie i nostalgicznie się zrobiło." Dzwony rurowe" wprawiają mnie w zadumę właśnie teraz.......i przychodzi czas na drugą część tego dzieła i mam zawsze niesmak kiedy zbliża się część z kotłami .......które po prostu nie stroją jak cholera :o :o :o :o To jedyna miejsce które mnie odrzuca .
Blues Pills "Blues Pills" Psychodelic Rock.
Dziś projekt Mokave z płytą Afrique .Płyta Z 1993 roku. Miły, relaksujący jazz w doborowym składzie http://www.allmusic.com/album/afrique-mw0000120503 (http://www.allmusic.com/album/afrique-mw0000120503)
EST koncert z Hamburga wydany na winylach ....bardzo przyjemne.Szkoda że już nic więcej nie nagrają :(
Zakupiłem ostatnio stare, dobre wydanie Sony Music całkiem fajnie zrealizowane dźwiękowo i właśnie słucham.
Parov Stelar "Shine"
Hopkinson Smith
Time ruines
Bachleda Andrzej
Jakoś mnie dziś naszło na klasykę... ;)
Najpierw piękne duety lutnicze, a potem Bolero Ravela w wykonaniu Bostońskiej Orkiestry Symfonicznej (dyr. Seiji Ozawa). Wolę co prawda Bolero w wykonaniu orkiestry Saint Martin in The Fields (oczywiście pod dyrekcją Neville Marinera), ale nie mam tego wykonania na winylu.
A na deser rysunek tuszem Pabla Picassa "Suerte de Muleta" (jest na okładce mojej płyty)
QUEEN live at Rainbow'74 Jak ja się cieszę że w koncu to wydali. Coś fantastycznego i niepowtarzalnego.POLECAM
Dziś dzień zacząłem od Boba Dylana i mojej ukochanej płyty "Desire". Płytę znam od 1975 roku , przyjechała jako prezent dla mojego starszego brata. Brat miał ją w dupie a ja się odkochałem w Karelu Gott'cie i zakochałem w Dylanie(miałem 6 lat!)
Dziś od rana Queen i to z pierwszej płyty.Dla mnie bomba. Jakoś nie mogę polubić kolejnej ich pozycji czyli Queen II.Mam mały problem z Queen . Ich muzykę uwielbiam ,brzmienie całegoa zespołu ,ich zgranie są fantastyczne ,ale nijak nie przekłada się to na brzmienie płyt. Buła,mała selektywność brzmienia -o co chodzi? I jeszcze nowe mastery winyli które brzmią tragicznie. Właśnie słucham wydania z lat 70 pierwszego albumy i jego reinkarnacji z 2009 roku.To wydanie z 2009 to koszmar i wiem ,że sami muzycy nie byli z tej całej serii zadowoleni.A ja głupi w latach 90' wyprzedałem swoja kolekcję na rzecz płyt cd! Debilizm do kwadratu.Człowiek uczy się na błędach tylko co z tego,jak tych płyt już nie odkupię-(
Ja dzisiaj znalazłem gdzieś na półce za książkami płytę Zakopower (na siedem).
Wydana była przez KAYAX a dodawana kiedyś do jakiejś gazety i chyba dotarła do mnie od teścia.
Jako, że nie jestem miłośnikiem tej muzyki to płyta ta nigdy nawet nie zagościła w moim odtwarzaczu, a był to poważny błąd.
Jakość nagrania rewelacja, inne zagraniczne wydawnictwa mogą się pochować. Stereofonia, przestrzeń, dynamika wszystko na wysokim poziomie aż miło posłuchać.
Mieliście może doczynienia z innymi pozycjami z tej wytwórni? Jestem ciekaw czy jest to u nich standard czy tylko wypadek przy pracy.
Kto by pomyślał, że płytka z gazety tak fajnie zagra.
Kayax to wytwórnia założona na potrzeby wydawnicze Kayah.
Z czasem do wykonawców zasilających jej szeregi dołączyli między innymi: Brodka,Dudziak, Hey, M. Peszek, Nosowska, Smolnik.
A to nie są artyści zadowalający się byle czym.
Ja natomiast słucham jakiegoś mariażu Hip hop z Jazzem. Nigdy bym nie pomyślał że może to być aż tak zajmujące.
Zespół nazywa się The Herboliser, dostałem ich 3 płyty i nie mogę się od tego oderwać.
Fantastyczne granie.
Cytat: miniabyr w 18 Wrzesień 2014, 22:44:27QUEEN live at Rainbow'74 Jak ja się cieszę że w koncu to wydali. Coś fantastycznego i niepowtarzalnego.POLECAM
Zgadza się, genialny materiał i bardzo dobra realizacja!
Creedence Clearwater Revival "Chronicle"
A ja sobie zrobiłem return to the past w innym klimacie - The Best of The Doors (2CD).
Zapomniany, lubiany przeze mnie zespół powermetalowy
A ja słucham mojej wygranej w naszym fotokonkursie. I choć to nie moje klimaty to bardzo przyjemnie wpada w ucho. Samo wydanie również bardzo ciekawe.
Ostatnio wogóle zacząłem otwierać się na "niemoje klimaty".
Cieszę się i zapraszam do następnej edycji konkursu. :)
Te dziewczyny robią fajna muzykę, każda płyta jest nieco inna.
Ja dziś robię return to past i to całkowicie nieaudiofilski, właśnie leci Suzie Quatro. :D
The Allman Brothers Band "Gold"
Coverdal & Page
Zacna płyka :)
Nie ukrywam że to jedna z relikwii mojego zbioru :D
Ja dziś spędziłem sporo czasu w drodze...
W samochodzie słuchałem tego:
Polecam. Energetyczne, ale spokojne, nie budzi agresji i nie skłania do wciskania pedału gazu coraz to mocniej.
Ja to chyba bym usnął przy tym :) Ale jak już jesteśmy przy tego typu muzyce...
No nie Panowie, jeśli już to zdecydowanie Vollenweider.https://www.youtube.com/watch?v=hxvwW_xredo&list=RDhxvwW_xredo#t=34
Vollenweidera bardzo lubię, mam na winylach co nieco. Ale winyli kiepsko się w samochodzie słucha. ;)
Bachman Turner Overdrive "Not Fragile"
Toto "Mindfields"
Bruce Springsteen "High Hopes"
Tribulation - The Formulas Of Death
A ja z moim półrocznym synem skończyłem słuchać tego :
A ja dziś w gdańskim MM dostałem Niemena z malutkim rabatem, wróciłem do domu i słucham.
Reedycja brzmi ładnie, dźwięk jest pełny, nie ma jakichś zaburzeń stereofonii. No i muzyka.. nie słuchałem tych kawałków przynajmniej od 40 lat.
Właśnie relaksuję się przy The Quireboys " A Bit of What You Fancy "
Glenn Frey.
:)
:D
http://www.youtube.com/watch?v=aDlVPiFzoBI
Ładny ciemnoskóry głos :-)
Zajrzałem dziś na lastfm.pl - od dawna mam tam profil, choć od dawna też nie korzystam z tego serwisu. Jednak mam zrobione tzw. scrobblowanie i wszystko czego słucham od dawna jest zapisywane w moim personalnym rankingu.
Okazuje się, że na szczycie listy znajduje się Mike Oldfield, a zaraz potem Pink Floyd. Pierwszy polski wykonawca Tadeusz Woźniak jest dopiero na 11 miejscu, ale za to w pierwszej dziesiątce mieszczą się tak różni wykonawcy jak Nils Lofgren, Khdaja Nin i Katie Melua. Mam eklektyczny gust. ;)
Troszkę to wszystko przekłamane, bo nie znalazłem jeszcze sposobu na scrobblowanie płyt winylowych, których słucham czasem dość sporo. Zatem o kant d... rozbić te rankingi. ;)
StaryM no to myślę że czekasz z niecierpliwością na nową płytę Pink Floyd ?
Chociaż jak przeczytałem że to jakieś pozostałości po sesji z 1994 roku:-/
Cytat: WOY w 11 Październik 2014, 10:50:54StaryM no to myślę że czekasz z niecierpliwością na nową płytę Pink Floyd ?
No czekam. ;)
Mój portfel za to jest mniej entuzjastycznie nastawiony. ;)
No dasz kilka korepetycji i do 10 listopada uskładasz na 2 LPHQ za 140 pln.
Zobacz jak się prezentuje. Będę Cię kusił.
The Jon Spencer Blues Explosion "ACME" -Nie wiem jak to powiedzieć ,ale to jest zaj.biste . Mam to na winyli i kilka innych pozycji na cd.To estetycznie wywrotowe ,alternatywne granie. Polecam. A tu z innej płyty video
A tu opis:
180-gramowy winyl, zmasterowany przez Douga Saxa w studio The Mastering Lab, w Ojai, w Kalifornii.
Opakowanie: gatefold, koperty, karta z kodem do ściągnięcia plików cyfrowych
Pełnowymiarowy, 16-stronicowy booklet o wymiarach 11 na 11 cali, a w nim również wcześniej niepublikowane zdjęcia z sesji nagraniowych w 1993 roku
Dyrektor kreatywny: Aubrey Powell, Hipgnosis / rękawek zaprojektowany przez agencję Stylorouge
Album wyprodukowany przez Davida Gilmoura, Phila Manzanerę, Youtha, Andy'ego Jacksona
Ja od rana Blues Pills. Ci młodzi ludzie porażają sposobem grania Rocka.
http://www.youtube.com/watch?v=I9y9fCZGHk4
Gary Moore.
Supertramp "Breakfast in America". Po prostu kocham ten zespół od samego początku.
No może od 1974 r. kiedy to wydali "Crime of the Century".
A ja dziś poranek zacząłem trochę klasycznie...
Błękitna rapsodia Gershwina nagrana przez London Festival Orchestra pod dyrekcją Erica Rogersa. Doskonale nagrana płyta z lat osiemdziesiątych.
Mało znana seria wydawane przez Elap Music Denmark.
Po smacznym obiadku na dobre trawienie, Motorhead.
Dzisiaj nabyłem metodą zakupu, za całe 19,90 w empiku BAD Michaela Jacksona (special edition).
Popaprany gościu troszkę był ale muza pierwsza klasa. Mój ulubiony kawałek to Man in the mirror.
Na drugi ogien idzie Zaucha, którego również nabyłem w tymże empiku :D
Mnie dzisiaj w pracy trafił się bonus.
Podczas doczyszczania auta, które zostało sprowadzone z Belgii trafił mi się 2 płytowy album.
Oglądając okładkę myślałem, że jest to płyta bluesowa ale spis utworów wyjaśnił wszystko.
Lubię muzykę klasyczną ale ta płyta prawie w całości przedstawia klimat "pogrzebowy".
Dopiero przedostatni Strauss z 2 CD nieco mnie obudził.
No cóż darowanemu koniowi nie zagląda się ...
P.S.
Wcześniej znalazłem już holenderską muzykę kościelną i etui z kolekcją 30 porno CD ;D.
Dostałem dzisiaj od kolegi w pracy płytę Malcolm Mclaren "Duck Rock" co za komiczne granie :D
Jutro grają pierwszy koncert po przerwie więc trzeba się wprowadzić w nastrój :-)
Cytat: Stones_Fan w 24 Październik 2014, 14:38:54
Jutro grają pierwszy koncert po przerwie więc trzeba się wprowadzić w nastrój :-)
A ja mam ten Stripped na winylu i wczoraj słuchałem .A dziś TALK TALK z mega ważnej dla mnie płyty "Laughing Stock"Od czasu wydania pozycja numer 1 w mojej płytotece.
Wchodzę do domu, a moja żona na moim sprzęcie odtwarza to: "Ultraviolence"
No i teraz słucham Lana Del Rey :-\
Free
Fantastyczne amerykańskie rockowe granie Black Stone Cherry.
Stone Temple Pilots "Tiny Music... Songs From the Vatican Gift Shop"
Ja mam właśnie popołudnie całkowicie dla siebie i zaczynam je z butelką merlota i Dianą Krall.
Przeglądam sobie nasze forum i na słuchawkach z laptopa ze Spotify słucham Allman Brothers Band " Hittin' the Note " (pojęcia nie miałem że coś ostatnio wydali)
Ta płyta po prostu mnie zabiła, palce lizać, szok.
http://www.spirit-of-rock.com/video/video_read.php?id_groupe=11586&id_video=33813
Mistrz Jacek Kaczmarski "Kosmopolak"
:)
Corruption "Devil's Share" byłem w czwartek na ich koncercie dali takiego czadu że klękajcie narody. To obok Leash Eye najlepszy stonerowy zespół w Polsce.
Kukiz jest dobry :D
Ja słucham Hunter.
Jakoś politycznie zaangażowana twórczość Kukiza to mi się kojarzy za bardzo ze Związkiem Radzieckim i słusznie minioną epoką. Sztuka nie jest od agitacji politycznej.
Śmieszny jesteś, sztuka jest od wszystkiego, ma prowokować i zmuszać do myślenia.
Czytałem gdzieś ostatnio, że dzięki temu kawałkowi Kukiz dostał bana w oficjalnych mediach, może niechcący ale Kukiz pokazał tym numerem jakie to jest bagno właśnie.
StaryM ja pamiętam z czasów szczeniackich jak wyglądała podziemna muzyka rockowa w Polsce pod koniec lat 80-tych, była zaangażowana politycznie w sposób nieporównywalny do tego co dziś robi Kukiz. Muzyka rockowa zawsze była blisko polityki, tu i tam.
Doby przykład, Ministry z czasów jak prezydentem w USA był George W. Bush
Janis Joplin
Dzisiaj na analogowo Moody Blues "Long Distance Voyager"
I na dokładkę z singla najpiękniejsza piosenka na świecie:
http://www.spirit-of-rock.com/video/video_read.php?id_groupe=633&id_video=33994
Keith Jarrett, Dennis Russell Davies - "Ritual"
ECM 180g ... na Revox b790... gra pieknie.
nie zapomnijmy... na tej plycie Keith Jarrett osobiscie nie gra.... :-)
Black Sabbath.
Joe Cocer
Całkiem przyzwoicie wydane CD
A ja dzisiaj wspominam......
Dzisiaj odrobina psychodeliczno-elektronicznego grania w postaci Chemicals brothers
Rolling Stones "Tattoo You"
Barclay James Harvest " Victims of Circumstance"
Dzisiaj w nocy, zakupiłem online w Saturnie 2 CD Republiki za 26 zł.
Teraz rozpoczyna się degustacja :).
Cytat: MWisniewski w 15 Listopad 2014, 21:26:00
Dzisiaj w nocy, zakupiłem online w Saturnie 2 CD Republiki za 26 zł.
Teraz rozpoczyna się degustacja :).
Kiedyś tak mówili -"Biała flaga czarne pasy REPUBKIKA to ku.. sy...,;)-ale Ciechowski dawał radę. :)
A ja sobie słucham "klasyki" ;-)
Cytat: Piopio w 16 Listopad 2014, 01:33:37
A ja sobie słucham "klasyki" ;-)
A ja wolę te klimaty;)Jak mówię do kobitki ,ach to były czasy ,a ona krótko-(napisz do" admina"... może wrócą),taką macie teraz zabawę. ;)
http://vimeo.com/74983135
A zaraz po Piano-grało się Techno Talk.....
http://www.youtube.com/watch?v=Is6E0ee49jw
No i ten nr kochałem swojego czasu.....
http://www.youtube.com/watch?v=ClLYw2XZodk
Cytat: gracjan w 16 Listopad 2014, 03:02:10
Cytat: Piopio w 16 Listopad 2014, 01:33:37
A ja sobie słucham "klasyki" ;-)
A ja wolę te klimaty;)Jak mówię do kobitki ,ach to były czasy ,a ona krótko-(napisz do" admina"... może wrócą),taką macie teraz zabawę. ;)
http://vimeo.com/74983135
A zaraz po Piano-grało się Techno Talk.....
http://www.youtube.com/watch?v=Is6E0ee49jw
No i ten nr kochałem swojego czasu.....
http://www.youtube.com/watch?v=ClLYw2XZodk
W tych klimatach przynajmniej nie trzeba się sprzeczać czy scena jest głęboka,szeroka,czy instrumenty mają separację itd...;)
Chicago XVIII oczywiście z analogu.
Queen "A Kind of Magic"
Ja wlasnie slpelnilem swoj obywatelski obowiazek a teraz z czystym sumieniem zasiadam do wczesnej Budki Suflera. :D
Rob Thomas "Something To Be" głos Matchbox Twenty w solowym projekcie. Warto posłuchać.
Można to mieć już za 16 pln.
Simply Red
The Waterboys.
http://www.youtube.com/watch?v=qQ3WqNWcXo4
Oj zapomnialem juz o tej pani. A to niedobtze, warto odswierzyc znajomosc.
:)
No dobra, to dziś return to the past. ;)
Nie jestem wielbicielem Stinga, ale czasem lubię posłuchać jego śpiewu. Czasem nawet jestem pod wrażeniem jego nieco naiwnej publicystyki antywojennej, gdy śpiewa, że ma nadzieję iż Rosjanie też kochają dzieci. Warto wiedzieć, że piosenka Russians powstała dawno temu i nijak ma się do sytuacji obecnej, a była protestem przeciw nuklearnym zbrojeniom.
Słucham sobie "nowej" płytki w kolekcji:
https://soundcloud.com/emocje/sets/em-kilka-wyjsc
:)
O taki tam remanent... ;)
Myra Taylor - Spider And The Fly
https://www.youtube.com/watch?v=IW3cougc0Wg
Dziękuję za inspirację. Fajne!
Eagles
https://www.youtube.com/watch?v=_p4JbbcfmX8
Budgie
"In the grip of a tyrefitter's hand"
Kurczę jak tego fajnie się słucha :)
Chuck Berry~ 20th Century Masters
Coś nie mogę dzisiaj spać. Żeby nie denerwować rodziny krzątaniem się po domu zszedłem do siebie i rozpoczynam od Oldfielda.
Jess and The Ancient Ones - S/T
Jex Thoth - Blood Moon Rise
The Kilimanjaro Darkjazz Ensemble - From The Stairwel
Tom Petty " Full Moon Fever" mówią o niej że to Traveling Wilburys vol.2 i w pełni na to zasługuje.
Tak, Tom Petty to jeden z moich ulubionych wykonawców. Lubię też płytę "Wildflowers", której właśnie słucham.
Natomiast ja plumkam sobie E.L.O. oczywiście z winyla.
John Newman - Tribute.
Calkiem przyjemne dzwieki jak na mlodego artyste dzisiejszych czasow.
TOTO "XIV" z nowej płyty.
USA FOR AFRICA - We Are The World
Polecam z K.J. płytę "Tribute". Fortepian nagrany praktycznie wzorcowo, muzyka genialna.
https://www.youtube.com/watch?v=AikadSNM-PI
Sprawdzę to. Dzięki.
Ja oprócz "Koln" lubię czasem posłuchać "Radiance" i uważam, że nie jest to najbardziej przystępna płyta Jarretta ale warto dać jej szansę.
Mam,ale jeszcze nie słuchałem. :)
Dostałem do obejrzenia film. Sam film wzbudził ambiwalentne uczucia, ale muzyka była niesamowita od pierwszego dźwięku.
New Order - blue monday.
Uwielbiam ten kawalek w szczegolnosci w interpretacji housowej grupy Hard Floor, kipi fajna energia.
Drugi numer z nadchodzącej płyty Faith No More, jak dla mnie gitara ;)
https://www.youtube.com/watch?feature=youtu.be&v=NKP98hDBJ8w&app=desktop
Bieszczadzkie Anioły - SDM
Czas się wziąć za gotowanie.
(https://www.facebook.com/audiocafepolska)
Może coś z tego przepisu?
(https://www.facebook.com/pinkfloyd)
Back to the Blues, ta płyta mi towarzyszy dziś od rana. A szczególnie ten kawałek za mną chodzi.
https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=puC5cQW63aU
https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=Yd5i7TlpzCk
https://youtu.be/2Gpl99s02Aw
Zakupiłem dzisiaj CD "Albo inaczej". Genialna płytka, którą polecam każdemu z czystym sumieniem. Hiphopowe teksty w jazzowych aranżacjach i wykonaniu takich autorytetów jak Bem, Prońko, Wodecki, Andrzejczak, Dąbrowski, Gąsowski.
Dawno już się tak dobrze nie bawiłem przy rodzimych wydawnictwach. Fajnie nagrana, extra wydana, jak dla mnie same plusy.
No właśnie konsultowałem zawartość tej płyty z córką. Potwierdziła że faktycznie jest rewelacyjna :)
Dobra dobra az mialem ochote sluchac od nowa, szkoda tylko, ze taka krotka.
God - "Bloodstream", bdb.
Steven Wilson Harmony Korine
Zamęczam dzisiaj najnowszy album Apocalyptica "Shadowmaker". Aranżacyjnie jest bogato, pełen profesjonalizm. Więcej utworów z wokalem też nadaje ich twórczości zupełnie innego wymiaru.
Płyta moim zdaniem jest najlepszą w ich dyskografii.
Ma już ktoś wersję winylową?
Pytam bo mam ochotę kupić a nie wiem jak to brzmi na LP.
Jeszcze nie zdążyłem przesłuchać, zachęciłeś mnie ;)
Obława J. Kaczmarski . Zachęciliście mnie tą reedycją winyla
Coś spoza mainstreamu. Warto posłuchać.
Pasjans na Dwóch - Turnau i Sikorowski
Polecam
Coś na czasie. ;)
Refren:
Doo doo wop - hey hey hey
Doo doo wop - wow wow wow
Doo doo wop - co co co
Doo doo wop - naw naw naw
Doo doo wop - bum bum bum
Doo doo wop
Ja słucham różności, przeważnie muzyki z lat 1960-1980 a poza tym archiwalnych audycji "Klasycy Rocka" Romualda Jakubowskiego i już całkiem archiwalnych audycji Tomka Beksińskiego. Z tych ostatnich to przeskakują muzykę, którą mam na płytach, a słucham tej, której nie mam i oczywiście komentarzy Tomasza. Takie opowieści z krypty. Dosłownie.
A w tej chwili?
Bo ja Viva La Vida Or Death And All His Freinds - Coldplay. :)
Antonio Vivaldi; Il giardino armonico - The Red Priest
Ależ oni grają!
Płyta chyba z efektem "loud War"
Właśnie przed momentem dowiedziałem się od córki że wygrała w konkursie bilety na ZZ Top.
Na stare lata spełnia się moje kolejne marzenie.
ASIA - nie sposób nie znać tej supergrupy stworzonej przez weteranów rocka. Grają tzw.
adult oriented rock.. Kolega przywiózł mi właśnie dwa CD z nagraniami koncertowymi.
Dotychczas słabo znałem tę muzykę, moje priorytety w innych rejonach się koncentrowały. Ale skoro mogę z tego korzystać w ramach
dozwolonego użytku, to słucham z przyjemnością.
Trzeba przyznać, że muzyka robi wrażenie, szczególnie na drugiej płycie, gdy zarówno muzycy, jak i publiczność, się rozkręcają.
Mnie urzekły wspaniałe solówki Howe'a na gitarze akustycznej. :)
Tam na swój sposób każdy jest genialny.
Aranżacje ich płyt są powalające. Moja ulubiona to "Silent Nation"
Nils Petter Molvær - Sabkah, cała płyta jest świetna.
Frankie Goes To Hollywood w wersji DeLuxe 2 x 2 CD. Obydwie płyty ładnie wydane z bardzo bogatym materiałem dodatkowym w sumie ok. 276 min.
Current 93 & HÖH - The Dream Of A Shadow Of Smoke
Umęczony upałem, niezadowolony że jutro znowu od początku........ słucham Pink Floyd.
Oglądam właśnie na TVP 2 "Solidarity of Arts 2015: Swing+ " Swingowe klimaty, rewelka.
Lekko kosmiczne dźwięki Jeff Beck.
Free.
Rzadko słucham muzyki klasycznej. Dziś stwierdziłem, że za rzadko i to zmienię.
Dzisiaj Debussy.
Jak dla mnie jest to zespół zjawisko i trudno uwierzyć, że stąd:
Ampacity - 42
https://www.youtube.com/watch?v=1-qMFG-uaf8
https://www.youtube.com/watch?v=9itwt_opsvQ
https://www.youtube.com/watch?v=OoHGZFyMCHU
Dälek ― Culture For Dollars
Bad Company "Company of Strangers" i mimo że zabrakło Paula Rodgersa bo śpiewa tu Robert Hart ( co za podobna barwa głosu) to płyta ma to rockowe coś.
A za mną dziś chodzi... trzeci raz włączam tę płytę.
Lana Del Rey "Honeymoon"
Polecam uwadze, tym razem amerykanka wprowadza na swojej płycie fantastyczny nastrój. Klimat tej płyty jest jak dla mnie zniewalający. Nasze gwiazdy mogą tylko pozazdrościć tak perfekcyjnych aranży.
Purson - Electric Landlady
Metallica "Load"
" Ooh Yeah! "
ZZ Top
Current 93 - A Sad Sadness Song
Jex Thoth - Nothing left to die
Ostatnio prześladują mnie dźwięki z niemieckiego Kadawar "Berlin".
Grają stoner i może się to podobać.
NoMeansNo - Bitches Brew [Miles Davis cover]
Chelsea Wolfe - Iron Moon
Bardzo lubię słuchać jej głosu:
Znacie? Polecam.
Adam Strug i Kwadrofonik - Wieczność (Requiem ludowe)
@Darion
W ten sposób staraj się wrzucać linki z serwisu YouTube:
Cytat: Darion w 08 Styczeń 2016, 20:40:16
W takim razie...
Na Tapatalk, ciemność widzę :(
https://youtu.be/aZxVLe-u-0k
Cytat: romek4sz w 08 Styczeń 2016, 23:37:39Na Tapatalk, ciemność widzę :(
Na Tapatalku nie działa Youtube które zostało wklejone na stronę. Napisane linki tak, ale te z kolei trzeba otwierać w przeglądarkach osobno.
Cytat: StaryM w 08 Styczeń 2016, 23:53:32
Cytat: romek4sz w 08 Styczeń 2016, 23:37:39Na Tapatalk, ciemność widzę :(
Na Tapatalku nie działa Youtube które zostało wklejone na stronę. Napisane linki tak, ale te z kolei trzeba otwierać w przeglądarkach osobno.
?
Ja z Tapatalk korzystam wyłącznie, jeszcze nie wchodziłem przez WWW.
https://youtu.be/tMS2TA4_Iwg
PS. A może wrzuć filmik z YT korzystając z //
To jest kwestia techniczna, poza tym wątkiem. Wstawianie filmów tak, aby okienko było bezpośrednio widoczne na stronie to po prostu dodanie znacznika tzw. pływającej ramki iframe. Tapatalk tego nie widzi i jest to problem Tapatalka, a nie forum. Dla użytkowników korzystających z komputerów wstawienie pływającej ramki, jest wygodniejsze, niż podanie samego linku. Link nie mówi nic o zawartości, zaś pojawiające się okienko YT pozwala odczytać wykonawcę i tytuł.
W Hyde Parku jest przyklejony wątek techniczny, zatem ewentualne problemy związane z odczytywaniem forum, lepiej tam przedstawiać, będą wówczas dostępne "dla potomnych".
Jako, że teraz czytam Wasze wpisy, to w tle gra mi radyjko - czyli różne różności :)
U mnie właśnie leci jedynka Dire Straits.
Tak sobie pomyślałem, że ja nie mam w domu radia:)
Jeszcze w zielone gramy - Katarzyna Dąbrowska, Apertus Quartet
Klasyka w pełnej krasie...
Alessandro Cortini - Risveglio
https://youtu.be/CyjTnnMQtYE
https://youtu.be/vc3E7UkIzt4
Uwielbiam ten akcent :)
A coś mnie wzięło na wspominki czasu minionego...
God Is An Astronaut ,,Helios Erebus"
Bvdub - The Art of Dying Alone
W lekkim, irlandzkim klimacie. Wszystko w rodzinie czyli: The Corrs.
Przeglądałem płyty i znalazłem coś, o czym w ogóle zapomniałem, że mam.
Zacząłem słuchać, płyta praktycznie nie używana, w świetnym stanie.
I wierzcie, naprawdę przyjemnie się tego słucha
senza una donna. ;)
https://youtu.be/yK5mhtaDK8g
Cytat: romek4sz w 18 Styczeń 2016, 13:55:23
https://youtu.be/yK5mhtaDK8g
Proponuję jednak opisywać linki z YT. Jeśli pojawia się okienko, to wiadomo, co to jest. A tak, to nie każdy ma ochotę klikać na ślepo.
Ładnym głosem w ten wieczór...
A pamiętacie ten głos?
Kurczę, pamiętam jak to była nowość i wielki hit w swoim czasie. To było, to było ... I zabrakło mi paluszków :)
Chemical Brothers - Surrender
Mało kto pamięta o tym zespole chociaż przewinęło się przez niego wiele znanych nazwisk...
Grupa ABC.
1969, narodziny rooftop shows...
RIMBAUD (Trzaska, Jacaszek, Budzyński) - Armata
SQ.
Gitara prawie taka jak ona. Drobna osóbka ale sobie radzi - pamiętacie kogoś takiego...
Dla mnie to już jest top tego roku:
Aluk Todolo - III (płyta Voix)
Można było na dachu, można i na kolejowej platformie...
Proste i wspaniałe - i ani jednego siwego włosa:
Utwór znany dzięki grupie A-ha z płyty wydanej w 1990 roku - "East of the Sun, West of the Moon". Tutaj w oryginale sprzed lat:
Ale to był kiedyś hicior!
Lata 60-te miały swój niepowtarzalny urok :)
Istnieją od czterdziestu lat - wydali tylko trzy płyty:
No to ja dorzucam czwartą:)
W czasie awantur sądowych Andrew Eldritch nagrał w 1986 r. "Gift"
Zespół nazwał The Sistrehood
1. Jihad
2. Colours
3. Giving Ground
4. Finland Red, Egypt White
5. Rain From Heaven
Budzy & Trupia Czaszka - Herez
Kiedyś śpiewał, dzisiaj przemawia.
Taka to ci polityka...
Foreigner.
A u mnie ciągle leje; całą noc i teraz bębni deszcz o parapety. Zawsze wtedy lubię sobie posłuchać coś klasycznego...
Przepiękna płyta, Arcydzieło.
Mój numer jeden w dyskografii Pink Floyd:)
Dziś zmarł gitarzysta Riverside - Piotr Grudziński, szkoda chłopa ... :(
Pamiętam ten albym, kiedy się pojawił - nadal słucha się go świetnie.
Nie dla tych co muszą zaraz do pracy...
Na studiach okrzyknięta najbrzydszą dziewczyną na roku. Krytykowana za niezbyt czysty głos.
Wspaniała...
A to jeszcze przepiękne...
Tak, jest wspaniała i ponadczasowa. Upłynęło już tyle lat a wciąż w tych utworach tyle świeżości.
Podoba mi się, jak do tych klimatów nawiązują młodzi ludzie.
https://www.youtube.com/watch?v=I9y9fCZGHk4
Doo wop. Pop lat pięćdziesiątych...
Zapowiada się interesująco:
Lelek - Brzask Bogów - promomix
Chodzi za mną ten numer od dawna:
Mari Boine Persen - Vuoi Vuoi Mu, Idjagiedas
Dawno, dawno temu, był taki zespół...
Im więcej czasu upłynęło tym więcej osób doceniających tę ich muzę. Ale kiedyś mocno obrywali...
Made in Poland - Renata Przemyk.
Mam kilka jego płyt. Ta wydaje mi się z nich najciekawsza.
Nelly Furtado dzielę na dwie kategorie...
Pierwsza jest ekstra:
To co dobre - było kiedyś... Może warto więc do tego wracać :)
Moim zdaniem - pierwszorzędne.
Kapeli do dziś nie znałem, aż się sam sobie dziwię bo kapela w swojej niszy dość dobrze znana i rozpoznawalna.
Godspeed You Black Emperor - East Hastings
Nie mylić z Dżeki Czanem :)
Lepsze od lekarstwa pani Goździkowej...
Ś w i e t n e na teraz...
Przerost formy nad treścią. Przekombinowane. Nie!
Nigdy nie przepadałem za "wykrzykiwanymi" piosenkami - ale tu, to zupełnie inna para kaloszy...
Kilku osobom powinno się spodobać -
Lux Occulta - Kołysanki
Fajnie się słucha. I lepiej tylko słuchać.
I tak ma(m) za każdym razem...
Sprawdzam czy się nie zestarzało.
Ale nie, nic a nic...
Niektórzy są całe życie. Nigdy się nie zestarzeją, jak ten kawałek...
A ja sobie robię powrót do przeszłości..
Na TVP Kultura właśnie leci film "Live Kisses" będący swoistą relacją z nagrania płyty "Kisses on the bottom". Świetnie nagrana ścieżka dźwiękowa. Warto posłuchać i obejrzeć.
Martyna Jakubowicz to nie tylko
domy z betonu...
Zaginęła Sinead O'Connor.
"...O'Connor wyszła z domu około godz. 6 rano w niedzielę. Wybrała się na rowerową przejażdżkę po przedmieściach Chicago. Kiedy minął dzień i nie dała znaku życia, policji zgłoszono zaginięcie.
Sinead O'Connor cierpi na zaburzenie afektywne dwubiegunowe. Opowiedziała o tym podczas wywiadu telewizyjnego dla Oprah Winfrey w 2007 roku. Wówczas także wyznała, że w 1999 roku chciała popełnić samobójstwo..."
Już się znalazła.
Coś ostatnio "szaleje", czyżby zaczęła jakąś "akcję" przed nową płytą?
Na dniach zacznie się też proces, gdzie będzie oskarżana o pomówienie jednego z amerykańskich aktorów, któremu to zarzuciła dostarczenie Prince'owi narkotyków - według niej będących bezpośrednią przyczyną jego śmierci.
Młoda, jeszcze do końca nie wie czy ma śpiewać, czy się wygłupiać. Jedne utwory ładne, jedne ładne inaczej - wokalnie ma potencjał - zobaczymy gdzie zajdzie. Przeważają clipy rodem z Korei czy innego hyundaia...
Kapela Ze Wsi Warszawa - Tarninowy Ogień
Ale fajnie się tego słucha...
Kiedyś telewizor to był telewizor...
Staroci, a jak :)
Z czasów, kiedy jeszcze trwała gorąca dyskusja: potrafi śpiewać, nie potrafi...
Mariah Carey i płyty "Music box" z 1993 roku.
Kiedy w tamtych latach ją nabyłem nie przypadła mi do gustu. Wtedy wiele wokalistek popisywało się możliwościami swojego głosu - skalą. Momentami miałem wrażenie, że słyszę strażacką syrenę.
Może chodziło o to, że śpiewać każdy może, ale tak - to już nie... (?)
Ale teraz, po tych dwudziestu kilku latach - jestem nią zachwycony. Dopiero teraz usłyszałem te wszystkie piękne melodie zawarte w utworach. Albo teraz piosenkarki śpiewają jeszcze (dla mnie) gorzej, albo ja po prostu musiałem dorosnąć.
Następna w kolejności wydania płyta Mariah Carey jest jeszcze lepsza. Słuchanie jej to prawdziwa rozkosz dla uszu. Nie dziwne, że w bardzo krótkim czasie jej sprzedaż pobiła wszelkie możliwe rekordy...
"Daydream"
No i klops...
Kolejna w dorobku "Butterflay" powstała, kiedy Carey rozeszła się już z prezesem, i jak sama mówiła, w końcu mogła być sobą. I jeszcze dwa, może trzy utwory jakoś by obleciały - ale jest ich w sumie na płycie aż 14!
67 minut słuchania... syreny straży pożarnej!
Wydaje mi się że stoi przed nimi wielka kariera.
To kwestia czasu :D
https://www.youtube.com/watch?v=XJLQbmSZtVA
Przypadkiem trafiłem, ciekawe choć nie wszystko mi się podoba, ale rozważam zakup.
A się przyczepił dzisiaj do mnie Whitesnake "The Purple Album".
Ja dziś też miałem winylowy "return to the past".
Fantastyczne uczucie jak tak sobie możesz sięgnąć z półki i posłuchać.
A małżonka co jakiś czas pyta - po co ci tyle tych płyt ?
Nie rozumie że właśnie po to ;D
Cytat: WOY w 01 Sierpień 2016, 16:48:16A małżonka co jakiś czas pyta - po co ci tyle tych płyt ?
To tak jak z butami... ;)
Faktycznie :)kiedyś jej wszystkie poustawiam w przedpokoju.
Nancy Sinatra. Ech to były czasy...
Piękna kobieta i choć czasem styl tamtych lat wydaje się nieco śmieszny, to chyba jednak wolę ówczesne piękności z kaskadą włosów niż późniejszy ideał Twiggy przejechany przez ogrodową kosiarkę.
Niestety Lee pokazuje jak fatalna tamta moda była dla facetów. Wygląda jak wypłosz, choć w innej stylistyce mógłby być ciekawym mężczyzną.
Mój ulubiony kawałek Nancy i Lee. ;)
Jedna z ciekawszych rzeczy jakie ostatnio słuchałem:
Lotto - Elite Feline
tego słucham często,nie tylko dzisiaj
A Nighwish nie jest już takie same.....i myślę, że nie lepsze.
Powrót do przeszłości -
Magma - Hortz Fur Dëhn Stekëhn West
Starszym kolegom pewnie łezka w oku się zakręci ;)
Karel Gott - "Rot und schwarz" (Paint it Black) Rolling Stones
Łezka ?
Karel Gott po niemiecku ?
Okropność.
U mnie teraz gra francuski Eths.
Mój wieczór należy do Waterboys.
Z jej ostatniej płyty. Jest młodziutka, ale śpiewa bardzo dojrzale... Bardzo obiecująca artystka. Oby na całe dekady :)
I jak tu Jej nie kochać...
Zaczęli od modnej wówczas new romantic. Jak sami mówili - żeby dać się zauważyć szerszej publiczności i... odnieść sukces komercyjny. Ale od początku mieli ambicje.
Kiedy więc pierwsze płyty odniosły sukces mieli w wytwórni otwarte konto. Dostali wolną rękę i zniesiony limit czasowy. Nagrywali płytę tak długo, że wszyscy technicy mieli ich serdecznie dosyć. Dla lepszego wczucia się w rolę podczas nagrań zapalali nastrojowe świece... I nagrywali, powtarzali, nagrywali, powtarzali... W efekcie końcowym... wytwórnia nie chciała wydać ich płyty. Najczęstszym pytaniem było: co to jest, do jasnej...?
Spirit of Eden. Talk Talk
Rozpoczynam dzień klasycznie :)
Są jedyni w swoim rodzaju i ponoć siedzą w studio nad nową płytą :)
Właśnie sobie kupiłem płytę winylową. Zawsze lubiłem Paula Simona, a Graceland to świetna płyta. Wydanie z 1986, tłoczone w Anglii. Stan naprawdę świetny i powiem wam, że jestem przyjemnie zaskoczony. Naprawdę przyjemnie się słucha, dynamika i pazur. :)
Zaintrygowała mnie okładka. Jakoś nie mogłem skojarzyć... Ale ta okładka... To kupiłem.
Lana Del Rey, album "Born to die".
Chciała matematycznie udowodnić istnienie Boga; wsłuchana w Boba Dylana i Leonarda Cohena - mieszkała w przyczepie... Wydawało się, że jej płyta powinna być zrozumiana po kilku latach intensywnego słuchania :)
Ale nie, ale nie...
Widać po tatusiu odziedziczyła smykałkę do interesów. Wie co się ludziom podoba, co jest na fali - a to co jest na fali i się podoba, się sprzedaje. I jest z tego kasa. I taka jest jej płyta. I każdy utwór z tej płyty. Kropka w kropkę taki sam, tak samo zaśpiewany.
Nie, piosenki nie są złe. Ale jeśli zjadło się przed chwilą sześć pączków, to czy siódmy wniesie coś nowego...? No właśnie.
O ile o wielu można rzecz: artysta, to o niej chyba tylko: dobry rzemieślnik.
Obniżyła głos...
Chyba najbardziej znany jej kawałek (i mylony z kimś innym :) )
Co na temat Lany ma do powiedzenia Roy?
Niech mu tam będzie :)
Kupiłem płytę, której nie chciałem kupić. Przechodziłem obok niej wielokrotnie przez ostanie pół roku...
Mam drugi album tej wykonawczyni i bardzo mi się spodobał. Wieszczę jej wielką karierę. Drugą płytę nagrała, kiedy miała ledwo 17 lat - ten pierwszy jest wydany dwa lata wcześniej.
Co mnie wtedy powstrzymywało?
Wszystkie utwory są coverami. Obawiałem się znanych i ogranych do bólu kawałków zaśpiewanych w stylu France Gall i jej
"Poupée de cire, poupée de son". Tymczasem głos tej wówczas piętnastoletniej dziewczyny okazał się nad wyraz dojrzały a piosenki w jej aranżacji są naprawdę świetne.
Co spowodowało, ze teraz kupiłem?
A zostało mi po zakupach płytowych trochę grosza a nie było nic ciekawszego :) I dobrze, że tak się stało.
Birdy, album debiutancki "Birdy".
I coś z tego albumu:
Mike Oldfield, "Music of the spheres", 2008.
Płytę w całości wypełnia muzyka klasyczna.
Tak została ona sklasyfikowana. Trudno mi się z tym w całości zgodzić. Mnie to bardziej przypomina przeróbkę Oldfield'owskich melodyjek za pomocą (jeszcze) dodatkowego zestawu instrumentarium znanego z klasyki. Brzmienia i melodyjki znane z wcześniejszej twórczości powodują odczucia, że artysta nie rozwija się. Nie szuka. Ba, muzyka z tej płyty w ogóle nie przypomina współczesnej muzyki klasycznej. Mamy tu coś raczej z muzyki XIX-wiecznej - a więc przyjemne i nie zmuszające zbytnio do myślenia - granie. Taki... relaks.
W sumie, to tej płyty słucha się nawet przyjemnie. Ale od tego kompozytora oczekiwałem znacznie, znacznie więcej. Znowu otrzymałem... to samo. Od pewnego już czasu.
Takie nutki trochę jak z Mozarta, a czasem jak z Beethovena...
Tak, tego się fajnie słucha. Taka trochę muzyka filmowa. Z filmu dla młodzieży.
Chłopak umówił się z dziewczyną a ta nie przyszła. Przyjaciel powiedział, że z innym kolegą z klasy siedzi na ławce w miejskim parku. Ten wskakuje na BMX'a i pędzi tam... Idealny podkład :)
A tutaj trochę więcej Oldfield'a...
Idealnie na to co teraz u mnie za oknem...
...Na te deszczowe dni
Na ten mokry czas
Zachowajmy słońca garść...
Opisuję sobie właśnie zdjęcia z wakacji; jest świetnie... :)
Super temat panowie. Napewno jest to ten styl ktory lubie. Będę tu czesto zaglądał i szukał inspiracji muzycznych.
Bezcenne miny słuchaczy :D
Cytat: WOY w 19 Listopad 2016, 21:53:37Bezcenne miny słuchaczy :D
Trafiłeś w dziesiątkę tym klipem. Dziękuję WOY. Miny słuchaczy świetne, nic zresztą dziwnego, bo dla wielu z nich to muzyka młodości. Może z wyjątkiem Michelle, ona jest młodsza i chyba innej muzyki słuchała.
Nie dziwią mnie też załzawione oczy Roberta Planta.
Dla mnie muzyka Led Zeppelin jest jedyną z tych hardrockowych brzmień, których słuchałem jako nastolatek. Z Deep Purple zostały nieliczne ulubione utwory, podobnie Black Sabbath, King Crimson, czy Wishbone Ash. Ale londyński koncert Led Zeppelin z 2007 roku mogę słuchać non stop. Cokolwiek jednak bym chciał o tym powiedzieć, to i tak wieszcz nasz wyraził to lepiej. ;)
Cytat: Adam Mickiewicz
Polały się łzy me czyste, rzęsiste
Na me dzieciństwo sielskie, anielskie,
Na moją młodość górną i durną,
Na mój wiek męski, wiek klęski;
Polały się łzy me czyste, rzęsiste...
:)
Tak mi się nie chce wstać i jechać do pracy...
Co innego teraz!
Ale żeby aż tak szybko do niej nie pędzić...
A co...
(Mam tę płytę i powiem, że technicznie nagrana perfekcyjnie - możecie nią z powodzeniem testować możliwości waszego sprzętu, zwłaszcza kolumn)
Uwielbiam:
Sting "The soul cages".
Album z 1991 roku.
Kiedy go w tamtym okresie nabyłem w ogóle mi się nie spodobał. Poszedł od razu po pierwszym przesłuchaniu w odstawkę na bardzo dłuuugo. Obecnie sięgam po niego od czasu do czasu. Zwłaszcza teraz. Bo fajnie się go słucha wieczorami. Taki klimatyczny, mocno... Dojrzałem.
Wlasnie teraz PhilllCollins i Whitney Houston.
I jezeli jeszcze raz w radio usłyszę to co teraz sie gra to wylaczam uszy.
Traveling Wilburys.Mało kto wie, że nazwę dla zespołu jak i pomysł ukonstytuowania jego samego wymyślił syn Elżbiety II i księcia Filipa - książę Karol.
Krótko trwali, za krótko. Ale będzie się o nich pamiętać.
Ja na pewno.
Człowiek, który wiódł nijakie życie postanowił to zmienić. Postanowił zaistnieć, chciał żeby o nim mówiono... Bo dokonał czegoś wielkiego.
A skoro nie potrafił nic twórczego - postanowił odwrotnie. Zniszczyć.
8 grudnia 1980 roku zamordował Johna Lennona...
Celowo nie wymieniam nazwiska tego człowieka (i szkoda, że tak się nie stało od samego początku). Nie powinno ono zapisać się w historii w ogóle. Cisza. Plan się nie powiódł. Nie warto naśladować... I ta dożywotnia świadomość w celi - w żadnej gazecie, nic, wcale... Porażka.
Dzisiaj nie wypada inaczej:
A to do pary...
Chris Rea i "New light through old windows" z 1988 roku.
Często zarzuca się temu twórcy ciągłą powtarzalność i powielanie jednego schematu. Ten krążek jeszcze to zjawisko jakby potęguje. Bo wprawdzie zalicza się on do kolejnego albumu studyjnego, to tylko dwa utwory są na nim całkiem nowe. Reszta to kawałki znane z poprzednich płyt lecz nagrane na nowo (co sugeruje nam już sam tytuł tego krążka). Delikatne zmiany w wybrzmieniu nie wszystkim przypadły do gustu, jednak moim zdaniem są tylko subtelne. Styl i charakter pozostaje nadal ten sam.
Osobiście lubię sięgać po nagrania tego artysty. Jego głos i w większości spokojnie śpiewane ballady niesamowicie pomagają się wyciszyć i zrelaksować. Wielka klasa i smak z jakim śpiewa swoje utwory powodują, że myślimy o nim bardziej jako o poecie niż muzyku. Muzyka stanowi jakby tylko tło do słów, które i tak w zupełności wystarczyłyby same.
Leci cały poranek u mnie
Trentemøller - Complicated
Sie porobiło...
"Faith", George Michael, 1987 rok. (wydanie oryginalne z tamtego okresu)
Niektórzy twierdzą, że George Michael zaczął dobrze śpiewać dopiero od następnej płyty wydanej trzy lata później. Nieprawda. Dobrze śpiewał od samego początku. A czy jego muzyka komuś odpowiada lub nie, to już inna para kaloszy. Zaś na wspomnianej płycie śpiewa genialnie. Technicznie wokal doskonały.
Co do poszczególnych kawałków... totalne zerwanie z wizerunkiem Wham. Utwory są już bardziej wyważone i wyrafinowane muzycznie. Wokal wytrawny i doskonały, wirtuozerski, ukazujący imponujące walory głosowe piosenkarza.
Dlaczego na samym początku zaznaczyłem, że to płyta "z epoki"?
Bo wtedy się starano. Dźwiękowo, od strony technicznej, absolutny szczyt w nagrywaniu płyt. Może śmiało stanowić wzorzec dla ukazywania walorów brzmieniowych naszych zestawów muzycznych. Jedna z niewielu płyt w mojej kolekcji, która ma u mnie status płyty testowej.
I jeszcze druga sprawa.
Biorąc pudełko z płytą do ręki można doskonale zauważyć jak przez te ostatnie 25 lat posunęliśmy się... do tyłu.
Chociaż opakowania są zunifikowane, to te starsze trzymając w ręku wyraźnie odczuwamy ich większy ciężar. Tworzywo w odczuciu jest jakby "miększe" w dotyku od tych współczesnych. Wszystkie części składowe idealnie dopasowane. Zero niedociągnięć, nadlewków, szpar czy nieobrobionych krawędzi. Element mocujący płytę w podstawie opakowania wykonany z iście zegarmistrzowską precyzją. Wkładanie i wyjmowanie krążka odbywa się jak po dobrze naoliwionej prowadnicy. Sama płyta to samo. Doskonale pokryta lakierem ochronnym łącznie z boczną krawędzią. Zero zastygniętych fal lakieru po bokach lub miejscowego jego braku. Krawędź płyty jak i otwór środkowy jakby dodatkowo "wypolerowane". Nic nie robi wrażenia "surowości" materiału.
Od czasu do czasu wracam sobie do Phila Collinsa. I jego płyty z 1989 roku
"But seriously".
Spokojne i piękne (a tak!) śpiewanie jednym z najwspanialszych głosów w branży. Rocznik wydania krążka, a posiadam oryginał z epoki:) - gwarantuje też jej wysoki poziom pod względem technicznym.
Słuchając tej muzyczki człowiek sobie myśli: kiedyś wszystko było lepsze :)
A zaraz potem Eric Clapton z płyty z 1989 roku
"Journeyman".
Płyta muzycznie zróżnicowana, powstała bowiem przy współpracy wykonawcy z innymi artystami takimi jak Collins, Harrison, Khan, Cray czy inni. Bardzo klimatyczna, wspaniała płyta. I też dopracowana od strony technicznej...
Pet Shop Boys
"Behaviour". Płyta wydana w roku zamykającym dekadę lat osiemdziesiątych. Utwory typowo popowe. Melodycznie i na luzie. Ale na poziomie.
Słuchać głośno:
Rome - The Alabanda Breviary
Queen
"The miracle", 1989r.
Specyficzne granie zespołu, wyjątkowy głos wokalisty (choroba już w trakcie przygotowywania tej płyty dawała się mu mocno we znaki) dającego z siebie wszystko. Płyta perfekcyjna w każdej sekundzie trwania, stereofonia jak się patrzy, technicznie doskonała!
Koniec lat osiemdziesiątych w czystej formie.
(Po śmierci wokalisty zespół zaproponował następstwo Georgowi Michaelowi.
Faktycznie, barwą głosu i odpowiednim stylem śpiewania byłby ... doskonałą kopią. Więc odmówił.)
Wprowadzam się w dobry nastrój. Miałem wówczas 21 lat i byłem bardzo szczęśliwym młodym człowiekiem :)
Dobra rzecz. Niestety nie mam tego. Ale dziś mam wieczór Pink Floyd :)
Mam do nich ogromną słabość i dzisiaj słuchając E.L.O. czuję że jestem na tej okładce ;D
I następna płyta O'Connor, 1992r.
"Am i not your girl?".
Płyta całkowicie poza jej klimatem. Zaśpiewana może i perfekcyjnie, pod względem technicznym brzmi wspaniale, ale... covery wyraźnie jej nie służą.
Ja dziś słucham listy przebojów wszech czasów w Trójce. ;)
Nick Cave lubicie?
Wysłane z mojego Vienna przy użyciu Tapatalka
A ja dziś słuchałem Top Wszech Czasów w Trójce.
http://www.polskieradio.pl/9/29/Artykul/1709979,23-Top-Wszech-Czasow-Wyniki
Przeboje trafiające na tę listę, to wspaniałe i ponadczasowe utwory.
Tylko że co roku wciąż to samo.
Joe Cocker i
"Unchain my heart" z 1987r.
Bardzo charakterystyczny (a przede wszystkim wspaniały) wokal artysty. Poszczególne kawałki naładowane sporą dawką emocji. Słucha się tego wszystkiego fajnie nawet po wielu latach (a tytułowy utwór narodził się w 1961 roku)...
Cytat: WOY w 01 Styczeń 2017, 21:36:42Przeboje trafiające na tę listę, to wspaniałe i ponadczasowe utwory.
Tylko że co roku wciąż to samo.
Nie da się ukryć. Ja czasem słuchałem tej setki, jeden z moich kolegów lubi sobie je nagrywać na płytę. Ale w radio bezpośrednio nigdy nie słuchałem. Kiedyś jednak trzeba. ;)
Sandra
"Into a secret land", 1988 rok.
Album uważany za najlepszy w dorobku tej pop gwiazdki. Utwory zdecydowanie bardziej wyrazistsze od jej wcześniejszych dokonań. Natomiast piskliwy głosik nadal pozostał. Typowa produkcja pop-euro-disco lat 80-tych. Do słuchania podczas wylegiwania się na kanapie idealna. No i wielu przypomni sobie przy okazji czasy swoich własnych piskliwych głosików :)
Aktualnie słucham Hardwell - Run Wild :)
Nie moja bajka, ale dla młodych na karnawał w sam raz. ;)
To też jest raczej dla młodych, a słucham tego ja stary piernik :)
Cytat: WOY w 02 Styczeń 2017, 17:30:48
To też jest raczej dla młodych, a słucham tego ja stary piernik :)
Boze,toz szarpanie druta jest.
Wysłane z mojego Vienna przy użyciu Tapatalka
Nooo i zauważ jakie piękne :D
Być może dlatego, że byłem nauczycielem, to taki metal kojarzy mi się z tytułem "długa przerwa w szkole". Jednak wolę bardziej stonowane dźwięki. :D
Dziś mam dzień słuchania Slade, jakie to miłe piosenki... ;)
O to bardzo ciekawe i nie przeszkadza Ci ich "wytworna" angielszczyzna ? ;D
No cóż... bardziej preferuję Led Zeppelin i Deep Purple, ale wczorajsze słuchanie Top Listy Wszech Czasów jakoś głód na Slade wywołało ;)
Rozumiem, ale pytam o tą ich niepoprawną angielszczyznę. Brzmi ona niczym "wyszłem", "przyszłem" ..... ;D
Na szczęście jestem tylko polonistą, błędy angielskie nie są dla mnie tak denerwujące. ;)
Joe Cocker,
"Night calls". Płyta z rynku europejskiego, 1991r.
Kolejny udany krążek, jeszcze lepszy i doskonalszy od poprzedniego. Wielu zarzuca Elvisowi pójście "w operetkę" pod koniec swojej kariery (czas kasyn Las Vegas), ale gdyby nie to, Cocker nie zaśpiewałby tak wspaniale "Please no more" czy "There's a storm coming", gdzie styl Króla wyraźnie słychać. Zastanawia mnie tytułowy utwór z tej płyty autorstwa Jeffa Lynna (będącego także jej producentem). Dlaczego Cocker zaśpiewał go tak, jakby w jakimś programie udawał... Lynna; bez nadania jej odrobiny własnego stylu? Pewnie dlatego, że lepiej by nie wyszło. Więc tak to już a'la Lynn zostać musiało :)
ZZ Top
"Eliminator". Płyta z 1983 roku. Oryginalne wydanie z USA.
Muzycznie doskonała. Świetne kawałki słuchane z przyjemnością po wielu latach i po wielu razach. Nadal. Płyta pochodzi z początku kariery CD i jak wiele z tamtego okresu jest wypełniona materiałem przegranym z analogu. AAD - te jedyne "D" odnosi się wyłącznie do postaci płyty - kompaktu.
Dzisiaj upajam się dźwiękami z Symphonic Miusic of Procol Harum :)
Martika i jej debiutancki album z 1988 roku pod tym samym tytułem. Idealna, by przypomnieć sobie klimat lat minionych. Zawartość krążka to typowe popowe utwory z tamtego okresu. W porównaniu do dzisiejszych kawałków z serii "lekko i przyjemnie", tamte okazują się być zdecydowanie bardziej dojrzalsze i ambitne. Tekstowo i melodycznie. Do tego dobrze technicznie nagrana płyta.
Martikę znam, ale nie pokochałem. Powiedzmy lubię. Ale Procol Harum kocham... ;)
Lata 80-te i Chris Rea,
"The road to hell".Płyta, którą większość uznaje za najlepszą w karierze tego piosenkarza. Moim zdaniem to dopiero kolejna - "Auberge" - bardziej zasługuje na ten tytuł. Ale ta wcześniejsza jest na pewno bardziej znana i rozpoznawalna. Jakby nie patrząc (a raczej słuchając) zawiera sporo hitów. Utwory o zabarwieniu rockowym, bluesowym czy nawet country w genialnym ze sobą połączeniu. Płyta jest też ukłonem w stronę drugiej pasji tego artysty - wyścigów samochodowych- co nawet słychać bardzo wyraźnie:) Album godny polecenia każdemu.
Krążek George'a Michaela z 1990 roku,
"Listen without prejudice vol.1".Gdybym dane miał tylko usłyszeć dwa pierwsze utwory, płyty bym nie kupił. Nie, że są złe. Bardzo fajne kawałki (ze słynnym "Freedom..."). Ale straszne brzmieniowo. Za dużo ludzi w orkiestrze a każdy czymś potrząsa. W efekcie natłok wszelkiej maści dźwięków z niesamowicie zdominowaną górą i kartonowym bębnem perkusji. To już wpływy nadchodzących lat 90-tych i brzmienia tego okresu (płytę nagrywano od 1988 do 1990 roku).
Na szczęście potem jest już tylko lepiej. Wspaniały wokal artysty i świetnie zaśpiewane kawałki raz za razem. Bas stał się naturalny i dopełnia utwory swoją soczystością. Majstersztyk. Niestety, nie doczekaliśmy się zapowiadanego vol.2.
Celine Dion, 1997r. -
"Let's talk about love".Nie ma nic gorszego niż piosenkarka z ponadprzeciętnymi walorami głosowi. Która koniecznie musi to co rusz udowadniać. Prawie każdy utwór brzmi tu jak syrena strażacka.
Ja nie wiem czy to krążek ze standardami, piosenkami z telenowel, ewentualnie hitami podkładanymi pod reklamy. I w jakim języku mają być zaśpiewane... I z kim. Nie wie tego chyba sama ich wykonawczyni. Mizeria straszna.
Nie wiadomo też dlaczego jest tego aż tyle. Ponad siedemdziesiąt minut. Pierwszy utwór boski. I ostatni. W sumie dwa. Jak elegancka okładka jednak przeciętnej powieści. Najsłabszym utworem jest (prócz porażki) własna interpretacja kawałka "When i need you". Zaśpiewana zupełnie bez ikry, jak na castingu do programu Wojciecha Manna.
A porażką jest natomiast piosenka śpiewana w duecie z Luciano Pavarottim. Zawsze połączenie popu z operowym głosem dawało efekt groteski. Tu dodatkowo spotęgowany syreną Dion.
Paradoksalnie... po zatopieniu Titanica (tego filmowego) album ten wypłynął na sam szczyt i został najlepiej sprzedającą się płytą roku :)
Rome - Flowers From Exile
Przyjemnie się ich słucha. Są mało znani dla wielu chociaż płyt wydali całkiem sporo.
Mariah Carey &
"Mariah Carey", debiutancki album z 1990 roku.
Chociaż rok 1990 jest jeszcze zaliczany do dekady lat 80-tych jako jej zamknięcie, to w muzyce od tego czasu czuć wyraźną zmianę w gatunku zwanym popem. Jeśli chcecie wiedzieć o co chodzi, koniecznie sięgnijcie po ten krążek. To już nie jest muzyczka wyłącznie łatwa i przyjemna; melodyjna i z banalnym tekstem, który można zanucić samemu już po pierwszym wysłuchaniu. Muzyka w obrębie tego gatunku zaczęła być (przynajmniej na początku tamtego okresu) bardziej wyrafinowana, a teksty plasowały się o całe trzy kategorie wyżej. :)
Niestety, to też czas, kiedy zaczęto nadużywać swojego głosu. Im kto miał większe możliwości tym... tym gorzej. Dla moich uszu :)
(Apogeum tego "czegoś" osiągamy w twórczości śpiewanej Edyty Górniak lat dziewięćdziesiątych. Brrr!)
Kiedy wtedy pierwszy raz słuchałem tej płyty nie byłem nią specjalnie zachwycony. O ile techniczna strona krążka nie ma sobie nic do zarzucenia, to już zawartość muzyczna jako całość była w moim odbiorze taka sobie. Taki trochę muzyczny przerost formy (doskonałe walory głosowe artystki) nad treścią (warstwa muzyczna i tekst). Ale co ciekawe, z biegiem lat coraz mniej (w tym konkretnym przypadku) mi to przeszkadza. Jeśli wtedy dawałem tej płycie 3+, to już w chwili obecnej jest to pewna 4.
Gusta muzyczne się zmieniły, czy obecnie jest z tą muzyką tylko... gorzej :)
Dzisiaj wieczorem, wylądował na talerzu koncert Tina Turner In Europe.
I mimo to, że nie jestem miłośnikiem koncertów, bo wkurza mnie odgrywanie materiału płyt katalogowych, nuta w nutę. To Tiny słucham z przyjemnością. Ilu tu zaproszonych gości :)
Ze względu na to, że nie darzę zbytnim zainteresowaniem tej piosenkarki nie miałem okazji posłuchać w całości jej albumu
"A new day has come". W końcu taka okazja - zupełny przypadek - przytrafiła się. Album wydany w 2002 roku. A wykonawczyni to... Celine Dion :)
Trochę czasu od zaistnienia na międzynarodowym rynku muzycznym jako gwiazda minęło. Artystka mogła go różnie spędzić. Pozostać w tym samym punkcie i zostać szybko zapomnianą lub zrobić plan. Uporządkować to i owo, ustalić co i jak, i pójść do przodu. Muszę uczciwie przyznać, że "wybrała" to drugie.
Płyta jest zdecydowanie lepsza. Piosenkarka nadal korzysta ze swojego wspaniałego głosu, lecz korzysta z niego już mądrze. Płyta długa. I chociaż repertuarowo jest bardzo zróżnie, bo od typowego disco po klimatyczne kawałki rodem z kameralnych knajpek, to wszystko stanowi jedną harmoniczną całość. Jak w jeździe na rowerze. Kiedy jesteśmy już zbytnio zmęczeni jazdą pod górkę, następuje ulga podczas jazdy w dół. Fajna płytka, ładnie się jej słucha, nic nie drażni, wokalistka nie szarżuje, utwory nie robią wrażenia, że ich spotkanie na jednym krążku jest dziełem przypadku...
Lubię wykonawców śpiewających w innym języku niż angielski. Ale wydaje mi się, że lepiej się słucha Dion po angielsku niż francusku. Kiedy śpiewa po francusku mam jakieś takie wrażenie, że słyszę... seplenienie :) Zwłaszcza, że u innych wokalistów korzystających z tego języka już takiego wrażenia nie odnoszę. Kończąc powiem tylko, że ten krążek został dołączony do mojej płytoteki (!).
I jeszcze do niego od czasu do czasu wrócę :) Polecam.
Garou ze swoim krążkiem
"Garou" z 2006 roku.
Płyta ta to kontynuacja albumu "Reviens". Nadal wysoka forma u tego wykonawcy. Świetnie zaaranżowane i zaśpiewane piosenki w całości po francusku pozwalają słuchaczowi przenieść się jakby w inny wymiar czasu. (Do tego samego też nawiązują i teksty poszczególnych utworów.) Ale czegoś tej płycie brakuje... Niby wszystko jest ok... Zdecydowanie brak większej różnorodności. Piosenki są zbyt do siebie podobne. Fajnie się tego słucha, ale brakuje tu też tej niesamowitej ilości ekspresji znanej z poprzedniej płyty. Ta płyta przypomina wyjście uczniów z dobrej szkoły po zajęciach - wszyscy w jednakowych mundurkach.
Ale i tak jest pięknie. Życzyłbym takiej klasy innym wykonawcom. Tej płyty się nie zapomni. Ta płyta nie będzie długo czekać na kolejne po nią sięgnięcie...
"Emotions" Mariah Carey.
Płyta z 1991 roku jej jej drugim krążkiem. I pierwszym, gdzie piosenkarka miała już zagwarantowany swój wpływ na jego powstanie. To wyraźnie słychać. Piosenki zawarte na tym krążku są w stosunku do jej poprzedniczki jakby jeszcze bardziej idące w artyzm, kierowane pod jeszcze bardziej wymagającego odbiorcę muzyki pop. Ładnie i czysto zaśpiewane ukazują wielki potencjał u tej piosenkarki. Utwory są jakby lepiej dobrane do siebie i cała płyta robi ogólne wrażenie porządku. Płyta od strony technicznej nagrana bardzo czysto, instrumentalnie nie jest hałaśliwa (co lubię), fajnie się jej słucha...
Cher, "Believe", 1998r.
Idealna odskocznia od trosk dnia codziennego.
Muzyka łatwa, lekka i przyjemna; idealna do samochodu, na plażę czy przyjacielskie spotkanie w ogrodzie. Wykonawczyni znana od (już wieeeeelu) lat w światku muzycznym. Posiadaczka bardzo ciekawego pod względem barwy - głosu. Mało kto wie, że jej przygoda z aktorstwem swego czasu zaowocowała zdobyciem Oscara.
Chociaż zawartość krążka zalicza się do typowych kawałków dyskotekowych, to jednak zostały one zrealizowane i zaśpiewane z wielką klasą. Blisko czterdzieści pięć minut przyjemnego słuchania.
To co dobre, było kiedyś...
Coś w tym jest. Nawet jeśli w tym "czymś' aż połowę stanowi nasz mentalny powrót (chęć powrotu) do młodszych lat. To co pozostaje, to i tak dużo względem większości dzisiejszej (tak się już przyjęło mówić) - produkcji.
Sięgnąłem po płytę sprzed trzydziestu lat. Wydana w 1985 roku przez zespół Dire Straits:
"Brothers in arms"; wznowiona dziesięć lat później.
To już klasyka. Tu się nie da jednoznacznie wskazać pojedynczego hitu. Cała płyta to jedno wielkie granie. I tak ją właśnie odbieram. Można ją słuchać tylko w całości albo wcale. Każdy utwór, a w nim każdy akord, każdy dźwięk- ma tu swoje wyznaczone, wcześniej zaplanowane miejsce. Nic nie jest pustym, zwykłym wypełniaczem na ścieżce dźwiękowej.
Kiedy ma być głośno - jest głośno. Ale nic nie hałasuje, nic niczego nie zagłusza. Każdy instrument można doskonale rozróżnić i zlokalizować. Jeśli czasami słyszało się takie określenie jak "dużo powietrza pomiędzy instrumentami", a nie za bardzo wiadomo o co poecie chodziło, to wystarczy posłuchać tej płyty. Wzorzec. Majstersztyk. Brzmieniowo doskonała. Po prostu idealna do testów. Ale jej szkoda. Bo wtedy usłyszymy dźwięki, a zgubimy muzykę.
W 1996 roku wydano ponownie ten album, w wersji tak zwanej cyfrowo poprawionej. Zupełnie nie łapię tu sensu. Już w 1985 roku nagrywano go "odpowiednio", gdyż był przewidziany głównie do wydania go właśnie w postaci płyty CD.
Cytat: Darion w 14 Styczeń 2017, 21:58:55
To co dobre, było kiedyś...
Coś w tym jest. Nawet jeśli w tym "czymś' aż połowę stanowi nasz mentalny powrót (chęć powrotu) do młodszych lat. To co pozostaje, to i tak dużo względem większości dzisiejszej (tak się już przyjęło mówić) - produkcji.
Sięgnąłem po płytę sprzed trzydziestu lat. Wydana w 1985 roku przez zespół Dire Straits: "Brothers in arms"; wznowiona dziesięć lat później.
To już klasyka. Tu się nie da jednoznacznie wskazać pojedynczego hitu. Cała płyta to jedno wielkie granie. I tak ją właśnie odbieram. Można ją słuchać tylko w całości albo wcale. Każdy utwór, a w nim każdy akord, każdy dźwięk- ma tu swoje wyznaczone, wcześniej zaplanowane miejsce. Nic nie jest pustym, zwykłym wypełniaczem na ścieżce dźwiękowej.
Kiedy ma być głośno - jest głośno. Ale nic nie hałasuje, nic niczego nie zagłusza. Każdy instrument można doskonale rozróżnić i zlokalizować. Jeśli czasami słyszało się takie określenie jak "dużo powietrza pomiędzy instrumentami", a nie za bardzo wiadomo o co poecie chodziło, to wystarczy posłuchać tej płyty. Wzorzec. Majstersztyk. Brzmieniowo doskonała. Po prostu idealna do testów. Ale jej szkoda. Bo wtedy usłyszymy dźwięki, a zgubimy muzykę.
W 1996 roku wydano ponownie ten album, w wersji tak zwanej cyfrowo poprawionej. Zupełnie nie łapię tu sensu. Już w 1985 roku nagrywano go "odpowiednio", gdyż był przewidziany głównie do wydania go właśnie w postaci płyty CD.
Płyta klasyk. Chyba nie ma tu osoby ktora bo o nich nie słyszała...
Na.drugim miejscu u mnie jest Peter Gabriel
Wysłane z mojego Vienna przy użyciu Tapatalka
@artiz_
Dopytam z ciekawości. Cały Peter Gabriel, czy coś konkretnie ?
Cytat: WOY w 14 Styczeń 2017, 22:20:16
@artiz_
Dopytam z ciekawości. Cały Peter Gabriel, czy coś konkretnie ?
Najbatdziej podoba mi sie płyta "SO" "UP"" Passion" ale ogolnie kazdy ze wszystkich jego płyt ma jakis utworek godny zapamiętania.
Wysłane z mojego Vienna przy użyciu Tapatalka
Ja od rana z moim nowym przedwzmacniaczem, buszuję w płytach Alan Parsons, Vollenweider i Chcago :D :D :D
@artiz_
Peter Gabriel to artysta z najwyższej półki. Ma takie momenty w swojej karierze że aż ciary przechodzą :)
Np: Biko, Zaar.
Vollenweider to było jedno z moich zdziwień, jak połączyłem u siebie Inferę. Lubię tę muzykę, ale z płyty winylowej wydawał mi się jakiś taki trochę szary, basu też brakowało. Płyty ożyły. Dźwięk stał się bardziej przestrzenny, ożyły rozmaite "smaczki", drobiazgi, których u tego artysty jest sporo.
Nie mogę tego u siebie potwierdzić. Słuchałem "Down To The Moon" i dźwiękowi niczego nie brakowało. Pięknie skrzący się środek wypełniony strunami harfy, piękna stereofonia. Perkusja nagrana bardzo dobrze z zachowaniem równowagi tonalnej. Myślę że harfa Vollenweidera jest na tyle głównym aktorem, że reszta instrumentów powinna pozostawać lekko w tle.
Weźmy na ten przykład nagrania Apocalyptica, tam jest sporo niższego środka i dołu, tam wiolonczela potrzebuje wsparcia środka i góry, bo by było trochę głucho.
Aż żałuję że nie mam tego na winylu.
U mnie Vollwnweider wypadł cudnie :)
Podkręciłeś mnie i zaraz coś znowu zapuszczę :)
"Private dancer" Tiny Turner z 1984 roku.
Płyta-ikona lat 80-tych. Zawiera tyle wspaniałych kawałków ile inni twórcy wydają po dziesięciu latach na swoich składankach z największych przebojów.
Wspaniały, charyzmatyczny, wręcz hipnotyzujący głos artystki wciska w fotel słuchacza. Doskonale odnalazła się w repertuarze rockowym, nikogo nie naśladuje, ma własny styl.
Dziękujemy ci , Ike (że "pozwoliłeś" jej od siebie odejść). Cudowny śpiew to jedno, drugie to brzmienie. Kiedyś się starano. Płyta jest doskonale zgrana. Dźwięki wyraziste. Dobrze jest się wsłuchać w grę perkusisty. Dzisiaj się już tego nie usłyszy, bo dzisiaj perkusja łupie z syntezatora. Brakuje człowieka, który przekazuje pałkami swoją energię witalną.
Moja płyta w kolekcji pochodzi z 1997 roku i jest wznowieniem tej pierwszej. Do zestawu "oryginalnego" dołożono jeszcze kilka dodatkowych utworów w formie bonusa. Nie do końca jestem za takimi rozwiązaniami, ale tu akurat jest w porządku, gdyż dołożono utwory z tego samego okresu. Jest pięknie.
Anastacia i jej album "
Anastacia".
Podoba mi się ta charakterystyczna maniera w głosie piosenkarki. Kiedy śpiewa swoim normalnym, gubi się w zalewie miliona piosenek (piosenkarek) jej podobnych. Kiedy jej używa, ale od czasu, to słucha się tego z prawdziwą przyjemnością. A śpiewać potrafi. Gorzej, kiedy śpiewa nią cały czas. Wtedy skrzeczy jak "stara baba". Identyczna sprawa jak z Tatianą Okupnik.
Na płycie mamy ukazany pełen zakres talentów wokalnych piosenkarki obdarzonej bardzo mocnym głosem. Znana głównie jako piosenkarka popowa, tu dodatkowo jeszcze daje się poznać w doskonałym połączeniu rocka (głównie) i funky. Udowodniła, ze może śpiewać wszystko. A jej głos nie stanowi tylko wokalu, to instrument. Ten krążek to coś więcej niż kolejna płyta kolejnej (kolejnej odkrytej) gwiazdki. To krążek artystki nie tylko potrafiącej dobrze zaśpiewać, ale też takiej, która wie co chce tą muzyką osiągnąć. Tej muzycznej dojrzałości mogą jej inni wykonawcy pozazdrościć. I co mi się jeszcze podoba, płyta od strony technicznej jest doskonale nagrana.
Christina Aguilera, 2002r. z albumu "
Stripped".
Płyta długa. Za długa. Zwłaszcza, że... kiepska.
Bardzo kiepska.
Blisko 80 minut i aż dwadzieścia piosenek, z czego da się posłuchać normalnie jakieś góra trzydzieści procent jej zawartości. Widocznie piosenkarka (a także kompozytorka i autorka tekstów) uznała wszystkie za arcydzieła. Płyta nie jest spójna. Wszystko pomieszane. Style. Gatunki. Całość przypomina zawartość koszyka w markecie.
Pierwsza połowa bardzo słaba. Ledwo dwa kawałki naprawdę przyzwoite. Od połowy zaczyna być już lepiej. Druga, to już zdecydowanie fajne granie (i śpiewanie), by ostatnią piosenką, kiedy już o całym wcześniejszym nieszczęściu zapomnieliśmy - wszystko popsuć.
Jeśli chce się wyśpiewać ból, to należy zrobić to sercem. Kiedy słuchałem jak to robi Aguilera od razu stanęli mi przed oczami ci wszyscy uczestnicy eliminacji do programu "Idol" - niemiłosiernie marszczący i krzywiący się w tym ich (niby jakże wielkim) cierpieniu do mikrofonu... Koszmar.
Zawartość, ta gorsza, to typowa współczesna (no powiedzmy: dwanaście lat wstecz) amerykańska muza; równie bez gustu co dizajn współczesnych (wtedy) amerykańskich samochodów.
Album ten miał być bardzo osobistym krążkiem w dorobku piosenkarki. To dlaczego tu tyle zapożyczeń (wręcz kalki) dających złudzenie słuchającemu, że słyszy raz Whitney Houston, raz Anitę Baker, a raz Michaela Jacksona? W pierwszym przypadku czy drugim jeszcze może być. W ostatnim - jest bardzo źle. Zupełnie bez emocji.
Płyty jako całości, nie polecam.
Dobre -
LONKER SEE - New Motive Power, Part 3
Anastacia, 2005r.,
"Pieces of a dream".
Kolejna płyta wydana w rok po albumie "Anastacia".
Płyta... dziwna :) Bo dwanaście (z siedemnastu) utworów zostało wcześniej wydanych na trzech poprzednich krążkach. Nie jest to jednak typowy album zawierający największe hity; pięć utworów w jej składzie to znowu nowości. Sięgając po ten album ponownie otrzymujemy wspaniałą zawartość, na którą składają się i piękny głos piosenkarki, i perfekcyjnie nagrany dźwięk. Zwłaszcza w dolnych rejestrach. Lubię to.
Jestem w posiadaniu tylko dwóch płyt tej wokalistki i już wiem, że na nich się też nie skończy. Będą kolejne. Naprawdę kawał porządnej muzy. Słuchanie jej sprawia mi wielką przyjemność.
Ultravox, 1982(1998) rok, płyta
"Quartet".
Jeśli chcemy sobie przywołać początek lat osiemdziesiątych, sięgamy między innymi po ten zespół. Charakterystyczne granie, charakterystyczny wokal; styl tego zespołu dobrze oddaje tamte czasy; życie i modę młodych ludzi.
Co grają? Trudno to jednoznacznie określić. Jeśli już musimy to dobrym określeniem będzie tu new wave (new romantic)... i wszystko jasne :)
Najbardziej znamy ich z kilku przebojów zawartych dopiero na następnej płycie - "Lament".
"Quartet" jest wcześniejsza o rok. Muzyka tego zespołu jest tak charakterystyczna, że słuchając ich płyt z tamtego okresu ma się wrażenie, że przez cały czas towarzyszy nam (wzorem serialu telewizyjnego) główny motyw przewodni.
Muzyka tworzona głównie za pomocą syntezatorów. Nie brakuje więc masy "dziwnych" :) dźwięków, ale też i przestrzennego grania okraszonego czystym, wyraźnym śpiewem wokalisty.
Na swój sposób - klimatyczna.
Moja płyta pochodzi z jej wznowienia w 1998 roku. Do dziewięciu utworów z pierwotnej wersji dołożono jeszcze cztery. Są to drugie strony wydawanych wtedy singli promujących tę płytę (w 1982 roku).
Mnie dziś znów wzięła pinkfloydomania. To ciężka choroba. I mówią, że nieuleczalna. Zacząłem się leczyć płytą wręcz starożytną "Soucerful of secrets"...
I taki ładny plakat na dodatek ;)
Rodrigo y Gabriela - Live in Japan
Vaya Con Dios i album
"Time flies" z 1992r.
Przebogata mieszanka różnych stylów z różnych kultur ze zdecydowanie dominującą nutą bluesa okraszona charyzmatycznym głosem Danielle Schoovaerts. Ta płyta to absolutne mistrzostwo świata.
Momentami nostalgiczne, chwilami mocno kameralne granie silnie wciska w fotel słuchacza z trudem opanowującego odruch klaskania. Płyta dobrze zrealizowana pod względem technicznym. Wspaniale zgrany mocny, dominujący we wszystkich utworach melancholijny głos wokalistki z instrumentami, zwłaszcza akustycznymi gitarami. Profesjonalny śpiew, profesjonalne granie... Czego chcieć więcej...
Żeby rynek muzyczny dostarczał nam więcej takich energetyzujących płyt.
Chris Rea, album z 1998r.,
"The Blue Cafe".
Kolejna porcja dobrego wokalu i grania. Kolejne emocje z tym związane. Znowu na zawartość składają się tak ostre rockowe kawałki jak i stonowane, wpadające w nostalgię ballady. Ale wszystkie utwory doskonale z sobą zharmonizowane. Styl generalnie znany od lat.
Słuchając tej płyty można się zastanawiać czym ona różni się od tej sprzed lat siedmiu, albo dziesięciu...
Można. Ale lepiej słuchać :)
Jon & Vangelis, 1983r., "
Private collection".
Co powstanie z połączenia tych dwóch panów? Tylko jedno. Genialny duet.
I taka jest też ta płyta. Genialne dźwięki i genialny wokal stanowiący jakby kolejny instrument muzyczny swoim kolorytem dopełniający całość utworów. Płyta wspaniała w odbiorze. Siadamy i cały czas delektujemy się dźwiękami. Nasycamy nasze zmysły niczym nie zmąconymi dźwiękami dobiegającymi z głośników, a w naszej głowie już tworzą się wspaniałe obrazy jako ich uzupełnienie.
Wokal Andersona powala. Niesamowicie klarowny, bardzo emocjonalny i wręcz dostojny, i pełen harmonii. Budzi respekt.
Chyba nikt nie ośmieliłby się zacząć klaskać zanim ostatecznie nie umilknie ostatni dźwięk z jego krtani...
Cytat: WOY w 15 Styczeń 2017, 13:08:10
@artiz_
Peter Gabriel to artysta z najwyższej półki. Ma takie momenty w swojej karierze że aż ciary przechodzą :)
Np: Biko, Zaar.
A propo biko to obejrzyj sobie film z koncertu płyta fort to fort bodajrze. Jest tam utwór biko nagrany w DTS HD. Uwierz mi glosniki tylnie w kinie domowym to oklaski publicznosci a fronty wokal + podkład. Naprawde super sie tego słucha. Polecam serdecznie
Wysłane z mojego Vienna przy użyciu Tapatalka
Dięki artiz_ ale brak u mnie kina domowego, tak tak są tacy jeszcze na świecie :)
A koncert obejrzę w swoim stereo.
Słuchać głośno ;)
Karl Zero & Eric Laugerias - Io Mammate E Tu
Jean Michel Jarre, 2000t.,
"Metamorphoses".
Płyta, której słuchając w ciemno nie bylibyśmy w stanie przypisać żadnemu znanemu wykonawcy, a już nikt nie postawiłby na Jarre'a. Jest tak inna od wszystkiego co do tej pory stworzył.
Przypomina raczej debiut kogoś, kto zaczyna grę na instrumentach elektronicznych bawiąc się w odkrywanie różnych dźwięków jakie mogą one z siebie wydawać. Absolutnie nie jest to płyta zła. Jest tylko... inna. Nie przypomina tych wszystkich wcześniejszych, gdzie mamy wyłącznie utwory instrumentalne a całość płyty, kawałek po kawałku, jest w istocie jedną kompozycją. Tutaj mamy wyłącznie osobne utwory w większości będące w dodatku... zwykłymi piosenkami; zupełnie niezależne pod względem stylu i brzmienia. Ale tytuł zobowiązuje:
@StaryM
A co sądzisz o tym, w kontekście lubianego przez Ciebie Led Zeppelin.
Cytat: WOY w 24 Styczeń 2017, 18:32:45A co sądzisz o tym, w kontekście lubianego przez Ciebie Led Zeppelin.
No niezłe trzeba przyznać. Mocne brzmienie, ale nie tak chaotyczne jak to często bywa. Muszę się zapoznać bliżej z Dzieckiem Skorpiona. ;)
Wieczorową porą, delektuję się podwójnym CD Chicago, zakupionym w MM za 25 pln :)
Do lat 80-tych chętnie wracam. Tym razem z płytą Pet Shop Boys z 1986 roku -
"Please".
Płyty CD z tamtego okresu od razu można rozpoznać. Zawsze są starannie pod względem technicznym nagrane. Kiedyś nagrywanie albumu stanowiło wydarzenie; prawie normą było roczne odwiedzanie studia; obecnie to tylko kilkudniowa "produkcja".
Muzycznie jest przyjemnie. Lekka popowa zawartość oparta w głównej mierze o elektroniczne instrumenty klawiszowe. Styl, dzięki któremu panowie są zawsze rozpoznawalni.
Typowu klimat dla lat osiemdziesiątych. Fajnie się ich słucha. I wspomina.
W "obiegu" pokutuje informacja, że obaj panowie spotkali i poznali się w sklepie zoologicznym co skutkowało nadaniem nazwy dla ich wspólnego przedsięwzięcia. W rzeczywistości nazwa Pet Shop Boys pojawiła się kilka lat później, a panowie spotkali się w sklepie, owszem, ale elektronicznym.
PSB i ich
"Introspective" z 1988 roku.
Zastanawiam się, czy muzycy mieli pomysł na ten krążek. Technicznie płyta zrealizowana po mistrzowsku. Ale... Po upływie wielu lat tak tego może nie widać (czy raczej słychać), ale wtedy odniosłem wrażenie, że ta płyta jest trochę robiona z przymusu. Jakby był wyznaczony czas na wydanie kolejnego albumu więc go... wydano.
Nadal popowo, nadal dużo elektronicznego brzmienia, wszystko dopracowane; niby wszystko po staremu... Made in PSB.
No, nie wiem. Dziwnie mi się tego słucha.
Tak jakby ktoś dorwał się do utworów i "wymiksował" z każdego drugie tyle. I mam wrażenie, że zrobił to na siłę. W końcu kilkoma zaledwie piosenkami trzeba było zapełnić cały album stąd niektóre kawałki mają ponad dziewięć minut.
Raczej słabszy ich krążek.
Kate Bush, 1986r.,
"The whole story".
Pamiętam kupno tej płyty. Zmylił mnie tytuł a ja nie studiowałem wnikliwie zawartości po tytułach.
Nie kupuję bowiem składanek. Z zasady. Lubię mieć jak najwięcej płyt danego wykonawcy. Albo tylko jedną, dwie- za to te najlepsze.
Oczywiście w domu się zdziwiłem, ale... Hate Bush przecież nigdy za wiele :)
Wspaniały i niepowtarzalny wokal tej piosenkarki dopełniający utwory specyficznym brzmieniem; raz lirycznie, raz jakby śmiesznie- zawsze przepięknie, oryginalnie i artystycznie doskonale.
Świetnie technicznie nagrana płyta z dawnych czasów, dzięki których dzisiaj słuchamy jej bez katowania uszu przerysowanymi dźwiękami znanymi z współczesnych produkcji.
moze komus sie spodoba ;)
Wysłane z mojego Vienna przy użyciu Tapatalka
https://www.youtube.com/watch?v=tKQfrSrfEDU
tego nalezy obowiazkowo posłuchać
Kate Bush i
"The red shoes", album z 1993 roku.
Tym albumem artystka osiągnęła absolutny swój szczyt! Mamy tu całkiem niezły zestawik perfekcyjnie zaśpiewanych piosenek. Kompozycje własne Kate Bush. Tak jak tylko ona potrafi to zrobić. Jedyne w swoim rodzaju, wspaniałe operowanie głosem. Perfekcja!
Czysto i wyraźnie zgrane instrumenty. Zero hałasu. Wszystko idealnie "poukładane"...
Imponujące!
LAM (Zimpel, Dys, Zemler) - LAM
Cytat: Darion w 31 Styczeń 2017, 06:35:18
Kate Bush i "The red shoes", album z 1993 roku.
Tym albumem artystka osiągnęła absolutny swój szczyt! Mamy tu całkiem niezły zestawik perfekcyjnie zaśpiewanych piosenek. Kompozycje własne Kate Bush. Tak jak tylko ona potrafi to zrobić. Jedyne w swoim rodzaju, wspaniałe operowanie głosem. Perfekcja!
Czysto i wyraźnie zgrane instrumenty. Zero hałasu. Wszystko idealnie "poukładane"...
Imponujące!
Zgadzam się. Mamy te same gusta. Po wklejaj jeszcze coś. Ciekaw jestem czy znajdę coś dla siebie
Wysłane z mojego Vienna przy użyciu Tapatalka
Mój wachlarz muzyczny jest bardzo szeroki. Słucham prawie wszystkiego. Ale zawsze miałem tak, że "te starocie" pasowały mi jakoś najbardziej.
No, jeszcze nie taka "staroć", ale prawie.. :)
Whitney Houston, płyta z 1987 roku -
"Whitney".
Kolejna piosenkarka o imponującym głosie.
Nie lubię popisywania się skalą i możliwościami wokalu, co niektóre wokalistki robią i co powoduje, że piosenka nie jest zaśpiewana, tylko wykrzyczana. Powiem szczerze- mamy wtedy niezłe darcie :)
Tutaj jednak mamy zgoła zupełnie coś innego. Jest siła, jest zakres, ale wszystko jest też absolutnie pod kontrolą. Jest wielkość!
Brzmienie płyty typowe dla czasów i pochodzenia artystki. Ciepły i niepowarzalny jej głos prowadzi nas przez te wszystkie utwory, który każdy brzmi jakby był na płycie jej największym przebojem.
Czy to będzie zaśpiewane coś w stylu Anity Baker, czy bardziej w stronę będącego akurat wtedy na szczycie Jacksona, czy nawet jakby żywcem wyjęte z bajki Disneya, wręcz musicalowe w aranżacji... Doskonałe i tyle!
Gorąco polecam ten krążek. Lepszego już nie będzie...
Stara Rzeka - Zamknęły się oczy ziemi
Whitney Houston, 1990r,
"I'm your baby tonight".
Piosenkarka ma głos i potrafi go użyć. Co do tego wątpliwości nie ma. Mnie jednak odpowiadają bardziej wcześniejsze wydania. Utwory tamte robią wrażenie bardziej dopracowanych muzycznie i są stylowo ładniejsze. Na tej płycie może i mamy parę wielkich hiciorów (te wolniejsze), ale reszta chociaż i zaśpiewana z pasją (wręcz poświęceniem swoich strun głosowych) robi wrażenie zbyt nerwowych a nawet jakby i chaotycznych.
Jedna fajna rzecz towarzyszy nam jeszcze podczas słuchania tej płyty szczególnie. Przez cały czas pięknie wybrzmiewa wielki bęben perkusji :)
Wardruna - Runaljod - Yggdrasil
Pierwszy kawałek to nie moja bajka. Ale już drugi ma w sobie to coś... ;)
No to jeszcze to tutaj zostawię:
The Necks - Rise
Deep Purple dzisiaj. Przypominam sobie dawne czasy. Starsi ode mnie mieli takie beatlesowskie pościelówy, moje pokolenie przytulało się przy "Child in Time" oraz "Stairway do Heaven" (To oczywiście Led Zeppelin). Nie wszystkie utwory Deep Purple są dziś dla mnie strawne. Lata pracy w szkole trochę się przyczyniły do tego, że wolę spokojniejszą muzykę. A więc słucham ;)
:)
Też jestem w trakcie słuchania Purpli " Perfect Strangers" a zaraz przesiadam się na Rainbow "Difficult To Cure"
Od niedawna zaczęło to u mnie, nawet dużo lepiej brzmieć :)
Zgadnij czemu ;)
Hm.. trudna zagadka... chyba z winylu słuchasz ;)
Taaak :D Infera - krótko mówiąc mnie rozdeptała ;D
Michael Jackson,
"Thriller", 1982r.
Prawdziwe arcydzieło. Ale kiedyś płyta ta nie od razy przypadła mi do gustu. To jak samochód, który swoim dizajnem wyprzedza inne marki o co najmniej dziesięć lat. Trzeba do tego też dojrzeć. Na szczęście tak się u mnie stało i to w miarę szybko.
Genialna muzyka. Specyficzny wokal. I choreografia;) Tak. Bo słuchajęc tego albumu trudno w myślach nie ujrzeć tego jego słynnego "księżycowego chodu" .
Każdy utwór, niesamowicie perfekcyjnie dopracowany, tak wokalnie jak też od strony brzmienia - to prawdziwe arcydzieło. Pomimo upływu ponad trzydziestu lat nadal płyta ta zawiera mega dawkę świeżości. Tak się "robi" muzykę. Ale nic nie pomoże jeśli nie wypłynie ona z samego serca...
Od strony technicznej płyta doskonała. Wzorzec.
Michael Jackson i kolejny jego mega album z 1987 roku -
"Bad".
Genialny artysta. Jego płyta nie może być też inna. Stylistycznie mogłaby uchodzić za vol.2 swej poprzedniczki - "Thriller". Tak samo energetyzująca, tak samo dopracowana w najdrobniejszych szczegółach, zaśpiewana perfekcyjnie... same naj.
Wokal. Mocny,krzykliwy w dynamicznych utworach, czy nastrojowy w balladach- ale zawsze pod pełną kontrolą, zawsze wyrazisty. Operowanie głosem o zachwycającej skali jak też przekazywanie nim emocji Jackson opanował do absolutnej perfekcji.
Technicznie też arcydzieło. Płyta dynamiczna i czysto zgrana, nic się nie zlewa, nie ma w ogóle hałasu. Ideał!
Nie szukajcie płyt do testów z dziwnymi dźwiękami, szukajcie płyty "Bad" Jacksona.
Deep Purple "Time For Bedlam".
1. Time For Bedlam1
2. Paradise Bar2
3. Uncommon Man3(Instrumental Version)
4. Hip Boots4 (rehearsal, Ian Paice recording)
Jest naprawdę dobrze, tak jak lubię. Taki klimat ostatnich ich płyt.
Kolejny album Jacksona,
"Dangerous" z 1991 roku.
Oj, chyba najsłabsza płyta z trójki przedstawionych tutaj. Najsłabsza, to nie znaczy, że zła. Chciałbym aby inni wykonawcy wydawali wyłącznie takie "słabe" płyty.
Niepowtarzalny, oryginalny styl także tutaj w sporej ilości. Ogrom emocji zawartych w każdym utworze idealnie oddaje złożoną osobowość tego barwnego artysty. Ale jednak inaczej się go słucha niż na dwóch poprzednich. Wyraźnie (za)śmiały i (za)przebogaty w różne style w doskonałym połączeniu z nowoczesnością brzmienia album w chwili wydania znowu bardzo odbiegał od swych czasów. Wiadomo, każdy artysta się rozwija. Lecz w tym przypadku nie poszło to chyba w dobrym kierunku. Albo nikt już wtedy nie zwracał uwagi na majestat króla...
A mnie dzisiaj popołudniową porą złowiła Donna Summer.
I tak w kolejności na winylu poleciały:
Noooo... Donna Summer! To jest klasa.
Ha, widzę, a raczej słyszę, że Bertrand ma także bardzo eklektyczny gust muzyczny. ;)
Nie samym łomotem człowiek żyje ;)
Ja dziś odkurzyłem trochę staroci...
Krótki fragment, bo kiepski ze mnie reżyser.
Cytat: StaryM w 15 Luty 2017, 16:35:05
Ja dziś odkurzyłem trochę staroci...
Krótki fragment, bo kiepski ze mnie reżyser.
Ale to chyba nie Twoje zabawki ?
Czy może coś się zmieniło.
Ależ jak najbardziej moje. QL-7 mam już od paru lat. Zaś wzmacniacz JVC od ubiegłego roku. Zastąpił Onkyo. ;)
A... wykopałeś Onkyo do ludzi. Wszystko jasne.
Cytat: WOY w 15 Luty 2017, 20:26:37A... wykopałeś Onkyo do ludzi. Wszystko jasne.
I to nie z powodu grania, ale dla wizualnego kaprysu. Chciałem coś pasującego epoką do gramofonu. ;)
Jachna / Mazurkiewicz / Buhl - Dźwięki ukryte
Powiem Ci Bertrand, że Twój otwarty umysł muzyczny, wprawia mnie w osłupienie 8)
@WOY
Dużo sprzeczności we mnie ;) Sprawdź to, może Ci podejdzie, jest to projekt poboczny muzyków znanych z m.in. black metalowego Thaw.
ARRM - ARRM
Już jestem w trakcie sprawdzania :D
I bez kozery powiem, że to dzięki Tobie, kupiłem płyty norweskiego Shining :)
Mogę słuchać zapętlone przez cały dzień:
Bill Laswell Feat. Eraldo Bernocchi & 7 Tibetan Monks (Kalimpong Monastery) - Mun Pa
The Blood Of Heroes - The Blood Of Heroes
Possession + African Dub (Bill Laswell) – Off World One
Płyta Eltona Johna z 1992 roku
"The one".
Z albumem tym otrzymujemy spory zestaw popowych nastrojowych ballad, gdzie oprócz obowiązkowego fortepianu na plan pierwszy wysuwa się głos wykonawcy. Elton potrafi śpiewać takie kawałki doskonale stąd wiele piosenek stało się też wielkimi przebojami. Sam album oceniam (za paroma wyjątkami) jako zdecydowanie słabszy od "Sleeping with the past". O ile wcześniejszy bardziej skłaniał się do dekady lat sześćdziesiątych, to ten wyraźnie wybrzmiewa w lata siedemdziesiąte. Od strony technicznej nie można mu niczego zarzucić. Czysto, perfekcyjnie, doskonale. Początek lat dziewięćdziesiątych to wyraźna zmiana tak w wizerunku artysty jak też i stylu śpiewania. Nadal jednak wyczuwamy wyraźną tendencję do odcinania kuponów...
Moja ulubiona. Elton John, 1989 rok, "Sleeping with the past".
Chociaż nosi się kiczowato, to akurat jego muzyka wcale taka nie jest. Popowo-rockowa zawartość tego krążka z pewnością wielu przypadnie do gustu. Melodyjne, spokojne kawałki zaśpiewane w nawiązaniu do lat z wcześniejszych dekad już się o to postarają. Powróci we wspomnieniach klimat dyskotek z końca lat osiemdziesiątych i niejednemu przypomni się przytulanie w tańcu do swojej szkolnej koleżanki. I nie ma sensu zastanawiać się teraz czy chodziło wykonawcy o Dżoan, czy Dżona... :)
Bardzo lubię słuchać płyt z tamtego okresu. Zawsze czysto nagrane, bez zlewania się w jazgot, a i bas nie przypomina uderzania w kartonowe pudło. Super.
Kim Appleby, album z 1993 roku-
"Breakaway".
Kiedy zobaczyłem tę płytę swego czasu nie znałem w ogóle tej wykonawczyni. Kupiłem w ciemno, na zasadzie niespodzianki dla mnie.
I specjalnie ta niespodzianka nie spodobała mi się.
Gdy wracam do niej teraz moje odczucia pozostały nadal te same. Płyta nijaka. Więcej ich też u tej piosenkarki i nie było.
Kilka w miarę ciekawych (pop) kawałków, które chętnie widziałbym w repertuarze Martiki (coś w jej stylu), reszta (a tych jest też i większość, raczej druga połowa z zawartości krążka) "trudna do zapamiętania". To znaczy słuchamy ich i nie jesteśmy pewni czy leci trzecia, czy może piąta piosenka... Takie same i tak samo nudne.
Płyta ma jeszcze jedną "przypadłość". Mianowicie te ładniejsze kawałki są fatalnie zgrane. Dźwiękowo - amatorszczyzna. Jakby pojawiły się na płycie wprost z przyniesionej i nagranej w domu kasecie demo. Było w miarę dobrej jakości więc wytwórnia nie nagrywała ich u siebie od nowa. (Po co jeszcze ponosić dodatkowe koszty jak artystka nie rokowała, a kontrakt zakładał wydanie jej w przypadającym akurat roku kolejnego albumu.) Drugi "zestaw" już nagrany profesjonalnie, ale pewnie ta nijakość ich wzięła się stąd, że na siłę sklecano pozostałą zawartość do tego albumu.
GOD "Appeal to Human Greed"
Bill Laswell Trojan dub massive
Tanita Tikaram, 1988r.,
"Ancient heart".
Debiutancki album tej wykonawczyni wyraźnie się wyróżniał na tle innych płyt wydawanych w tamtym okresie. Plus ciekawy głos. To wszystko zaowocowało tym, że z marszu zdobyła wysoką pozycję w światku muzycznym a miliony uszu kupiło ten album. Nastrojowość wybrzmiewajaca w tej popowo rockowej zawartości krążka nie uleciała wraz z czasem. Gdyby nie nasza tego świadomość nie wiedzielibyśmy nawet z jakiego okresu jest ta twórczość. Jedna z tych płyt, które się nie starzeją. Jest duże zapotrzebowanie na taką muzykę stąd i wokalista działa czynnie do teraz, co rusz wydając nową płytę.
Stare, dobre czasy.
Obydwa ostatnie wasze wybory mi się podobają. Tanitę Tikaram znałem oczywiście od dawna.
Z kolei muzyka zaproponowana wcześniej przez Bertranda też jest bardzo ciekawa. Choć zastanawiam się trochę, takie rytmy kiedyś nazywano reggae, czyżby zmiana instrumentarium spowodowała, ze to coś innego? Czy może są jeszcze jakieś wyróżniki? Sorry za tak oczywiste pytania, ale ja stary jestem i skończyłem na Marleyu ;)
@StaryM
Reggae dub w tym przypadku ;) Osobą Billa Laswella polecam zainteresować się jak najszybciej, mnóstwo rożnych projektów i w zasadzie wszystkie są co najmniej fajne :) Np.:
Toshinori Kondo, Eraldo Bernocchi, Bill Laswell - Called / Cried / Cornered (Charged)
Ulver spotkał na swojej drodze
Depeche Mode i nagrał coś takiego, niestety oryginalności w tym zero, choć słucha się tego kawałka w miarę bezboleśnie.
Tanita Tikaram podbiła wszystkim swoją pierwszą płytą i jej oryginalną zawartością. I do tej pory znana jest (jak ją jeszcze ktoś pamięta) tylko z niej. Została wykonawczynią jednego przeboju (?) chociaż płyt wydała sporo; zwłaszcza w pierwszym okresie wychodziły one regularnie. Kolejne single dostawały się już tylko na dalsze miejsca list przebojów. Jest czynna muzycznie do teraz. Ostatnia płyta pochodzi z ubiegłego roku.
A teraz Shakespears Sister i płyta
"Hormonally yours" z 1992 roku.
Muzycznie wspaniale, gdyż swoje dołożył tutaj Dave Clark. Tak, to ten od Eurythmics. Zawartość krążka określona jako popowa, ale momentami z dużym zabarwieniem późnego punku. I to jest tutaj wspaniałe. Słucha się tych piosenek naprawdę ekstra. Nie dziwi więc, że album ten akurat w Wielkiej Brytanii odniósł ogromny sukces. Pytę warto sobie poszukać i mieć u siebie pod ręką; do tego czysto nagrana. Polecam.
A ja dziś zacząłem dzień od klasyki. Concierto de Aranjuez w wykonaniu Royal Philharmonic Orchestra. Na Youtube jest nieco inne wykonanie, ale jakoś chciałem to zilustrować.
PS. Tak na marginesie, to mam nadzieję w najbliższych daniach posłuchać trochę muzyki gitarowej, tej hiszpańskiej na żywo. Albowiem opuszczam na jakiś czas Wolskę dobrej zmiany. Napiję się tu i ówdzie dobrego wina, choć i piwem nie pogardzę, bo zamierzam wziąć udział w Barcelona Beer Festival. Posłucham muzyki, pokręcę się trochę na najpiękniejszych - jak mówią - plażach Costa Brava. Zobaczę jak żyje kraj, który nie postawił sobie za cel walki z całą Europą...
Tylko na tych plażach uważaj bo nieraz lądują tam różni tacy z czarnego lądu ;)
Bardzo dobra płyta- C.C.Catch i jej ostatni album z 1989 roku,
"Hear what i say".Kiedy piosenkarce znudziły się już te wszystkie hity jednokopytne ze stajni Dietera Bohlena postanowiła się odrodzić i wydać coś zupełnie innego, coś swojego. Tak powstała ta płyta. Jakże świeża i przede wszystkim inna od tych wszystkich poprzednich. Zawartość krążka jest bardziej dojrzała i ambitniejsza w treści. Bardziej nawet w stylu house'a czy funky niż pop. Piosenki świetnie zaśpiewane, całość czysto nagrana. I chociaż to nadal przyjemne w słuchaniu kawałki, to od tych wcześniejszych dzielą je całe lata świetlne.
I dlatego to była jej ostatnia płyta w dorobku. Ludzie najbardziej lubią te piosenki, które już znają... :)
O.M.D.,
"Sugar tax", 1991.
Kolejna próba rozciągnięcia pierwszej połowy lat 80-tych, kiedy to grupa odnosiła największe sukcesy, na ile się tylko da. To chyba też jedyna taka grupa ze sporą ilością wydanych płyt studyjnych, której (oczywiście za wyjątkiem jej oddanych fanów) utwory dla zwykłego słuchacza są nie do odgadnięcia jeśli chodzi o ich okres powstawania :)
Jakby na to nie spojrzeć (a raczej posłuchać) album jest bardzo jednolity w zawartości. Dużo elektronicznego brzmienia, charakterystyczny głos, styl mocno idący w kierunku modnego dekadę wcześniej noworomantyzmu. Można pokusić się o stwierdzenie: stare dobre OMD ciąg dalszy. Ale moim zdaniem album już bardziej dla zdeklarowanego wielbiciela zespołu.
Przy dłuższym i głośniejszym słuchaniu troszkę męczy.
Kurde opętali mnie ci Australijczycy :)
Paul McCartney i album z 1989 roku-
"Flowers in the dirt".Całkiem przyzwoity zestawik piosenek tego wielkiego artysty. Bardzo melodyjne, łatwe w odbiorze ale bardzo dojrzałe kompozycje. Świetne także pod względem instrumentalnym. Czysto, przyjemnie... nic nie męczy, nie przeraża (ilością, natarczywością). Co ciekawe muzyk nie do końca był zadowolony z nagranych utworów; trochę trwało zanim płyta ujrzała w końcu światło dzienne.
Jedna z tych płyt, po wysłuchaniu której w głowie co rusz słychać któryś z utworów. Bez naszej woli. Można zwariować bardzo :)
Tę płytę docenią także te osoby, dla których liczy się też "konkretny wymiar dźwięków" (jak mawiał pewien zaprzyjaźniony audiofil). Jest dobrze i na tym polu, zapewniam.
"Off the ground" z 1993 roku.
Pomimo upływu czterech lat jest to właściwie kontynuacja poprzedniej (powyższej) płyty, pomiędzy nimi muzyk wydał wprawdzie kilka płyt ale będących zapisem z jego koncertów.
Płyta bardzo "ciekawa", bo nagrywana jak pierwsza płyta The Beatles. Muzycy weszli do studia i zagrali od początku do końca wszystkie utwory znajdujące się na tym krążku. Za jednym razem, z obecnością wszystkich muzyków, i bez poprawek.
W efekcie powstała rzeczywiście płyta bardzo "zgrana". Bardzo też podobna w charakterze do poprzedniej. I tak samo składająca się w głównej mierze z zestawu melodyjnych piosenek; jest moc i jest klimat, jest wszystko to, co sprawia żeby mieć tę płytę stale pod ręką.
Tracy Chapman i jej pierwsza płyta z 1988 roku - "Tracy Chapman".
Co za czystość w brzmieniu. I głębia. To wyczuwa się już po pierwszych dźwiękach. Jak kiedyś perfekcyjnie nagrywano płyty! Co za stereofonia!
Teraz ustawia się po kilka głośników dookoła i... figa. Zero efektu.
Jakby to powiedział Kazimierz Kutz - plaskatość.
I pomyśleć, że wcale nie myślała o karierze piosenkarki. Śpiewała dla siebie, bo tak lubiła. Ale ktoś ją w końcu "podsłuchał" i dalej już...
Jest perfekcjonistką. Osiągnęła ogromny sukces w branży. Śpiewa na poważnie, śpiewa wspaniale...
Czasem coś się człowiekowi trafi, jak ślepej kurze ziarno. ;)
Tak się wybrałem na spacerek i patrze sklep ze starociami, a w środku trochę winyli. Kupiłem Czajkowskiego dwupóytowy album z symfoniami - 4,5 i 6 zwaną "Patetyczną". Płyta z 1974 Deutsche Grammophone (nagranie z 1961), wykonanie Leningradzkich Filharmoników pd. Jewgienija Mrawińskiego. Płyty po umyciu mają jakość lepszą, niż się spodziewałem. Prawie doskonałą.
A drugi album to znane uwertury operowe w wykonaniu Czeskiej Orkiestry Filharmonicznej, w tym brawurowe wręcz wykonanie uwertury z opery Rossiniego Wilhelm Tell, Lohengrina Wagnera, a prócz tego Magiczny Flet Mozarta, Sprzedana narzeczona Smetany, Verdiego Potęga losu. Płyta z lat 60, po umyciu jak nówka...
I tak sobie słucham...
E.L.O. z 1986 roku,
"Balance of power".Płyta brzmi tak, jakby zawierała te utwory, które z przyczyn natury technicznej nie znalazły miejsca na krążku "Time".
Można powiedzieć - wspaniały powrót do tradycji (poprzedniczka, czyli "Secret Messages" była zdecydowanie inna przy tej).
Tylko, że mamy już rok 1986 i świat także ten muzyczny poszedł do przodu. Komu jednak zawsze mało wczesnej ELO to ma doskonałe, klasyczne, takie jakie zna- granie tej grupy. Znowu rytmiczna (tym razem jednak przyjemna w brzmieniu) perkusja plus masa "syntetycznych" dźwięków i oczywiście mnogość różnorakich melodii - także w obrębie jednego utworu. Dużo zawartej w piosenkach nostalgii daje nam wyraźnie do zrozumienia, że Czas już minął.
I więcej płyt nie będzie...
1992,
"Matters of the heart" Tracy Chapman.
Trzecia płyta tej piosenkarki.
Wydaje się uboższa pod względem warstwy muzycznej od poprzedniczek. Ale to dobrze. Wśród tych wszystkich "przeładowanych" dźwiękami albumów ta jest jak wyspa na oceanie. Tyle płynęliśmy, jest w końcu gdzie odpocząć. A zaśpiewane pełnym ciepła i emocji głosem piosenki szybko pozwolą nam zregenerować siły. Jak dobrze, że to nie kolejna Whitney czy Mariah...
Kate Bush i jej
"Lionheart" z 1978 roku.
Uwielbiam jej twórczość. Uwielbiam jej głos. Wyborny album. Pełen świetnie zaaranżowanych, bardzo melodyjnych piosenek zaśpiewanych niesamowicie emocjonalnie i z wyrafinowaną zmysłowością. A przecież wokalistka dopiero co skończyła dwadzieścia lat. To jedna z tych niewielu artystek, której utwory po latach, po dziesięcioleciach nawet, brzmią równie doskonale co w chwili powstania. Ładnie nagrana płytka. Nie razi ostrością, nie męczy uszu przy dłuższym i głośniejszym słuchaniu... Doskonała.
Annie Lennox i jej debiutancki album
"Diva" z 1992 roku.
O dziwo słuchając tego albumu tylko w jednym utworze jakby wybrzmiewa echo, i to jeszcze w dalekim tle, dawnego Eurythmics. Oczywiście to ani zaleta, ani wada. Po prostu świadczy tylko o potencjale wokalistki dawnej formacji, która wcale nie musi w swojej solowej karierze odcinać kuponów od dawnej sławy. Świadczy w dodatku dobrze, gdyż wszystkie skomponowane i zawarte na tym krążku utwory są bardzo wysokiej próby. Zaśpiewane wspaniałym nastrojowym głosem ballady czy też te bardziej energiczne kawałki są jakby jeszcze bardziej dojrzałe i emocjonalne w odbiorze niż to, co znaliśmy do tej pory.
A takie troszkę sentymentalne "Little bird"... wprost przecudowne.
Z ostatniej wyprawy przywiozłem sobie cztery (strasznie patrzyli mi na ręce :) ) płyty.
2x Tracy Chapman + 2x Mike Oldfield.
"Ommadawn" z 1975. A raczej jej teraźniejsze wznowienie. O tyle ciekawe, że jej remasteringiem zajął się sam Oldfield. Pierwotnie trwała niecałe 40 minut i zawierała dwa utwory. Moja jest wzbogacona o single "z epoki" i kręci się ponad minut 50.
Chociaż na płycie słychać wiele dźwięków i głosów, to Oldfield w przeważającej większości wykonuje je samemu; w niewielkiej naprawdę ilości wspomaga się bratem, siostrą czy jeszcze kimś innym...
Artysta pragnął, by płyta ta była dla słuchacza na tyle tajemnicza, by każdy samemu dopowiedział sobie o czym opowiadają poszczególne utwory, samemu do muzyki domalował obrazy. Stąd ten tajemniczy tytuł, który... nic nie oznacza. :)
Bonusowy kawałek...
Czas na diabła w muzyce ;)
Accardo Diabolus In Musica track I & II
ULVER - The Assassination of Julius Caesar
Mnie dzisiaj wieczorową porą, dopadły wspominki młodości i zapuszczam Omegę.
Płyty mają po 40 lat z okładem i aż dziw bierze, że te tłoczenia Pepity przetrwały w tak dobrym stanie :)
A teraz grupa Toto i album z 1986 roku
"Fahrenheit".Wspaniale oddany klimat tamtych lat. Jakże cudownie się tego słucha. Czysto nagrane. Przejrzyście. Żaden dźwięk nie maskuje drugiego. Idealne granie. Tyle pod względem technicznym. A zawartość muzyczna? To zestaw doskonale skomponowanych i pięknie zaśpiewanych utworów. I chociaż głos już inny (nowy wokalista), to jednak zespół nic a nic na tym nie stracił. Jakby tylko wprowadzono na scenę kolejny instrument. Słychać rocka, i trochę elektroniki, i nawet jazzu...
Dzisiaj tak na luzie, Dido i jej
"Life for rent" z 2003 roku.
Na luzie, bo muzyka do odkrywczych nie należy. Nie powala na kolana. Ot, taki sobie pop złożony z kilku ballad i kilku tanecznych kawałków Tyle, że całość dość solidna.
I jeszcze o tyle dobrze, że głos piosenkarki swoim brzmieniem w jakimś stopniu się wyróżnia z grona podobnych jej wokalistek. Wszystkie utwory zaśpiewane poprawnie, miłym i kojącym głosem.
Aż by się chciało przytulić... :)
Jest jednak coś, co tę płytę wyróżnia.
Niesamowita przestrzeń, która towarzyszy odtwarzanym instrumentom. A którą to coraz trudniej usłyszeć. Tym trudniej, im bardziej płyty wydawane współcześnie. Słuchając tego krążka ma się wrażenie powrotu do starych, dobrych lat analogu; co najmniej do "cedeków" wydawanych w pierwszej połowie lat 80-tych. Niesamowiteee!
Deep Purple - Child in Time
"Made in Japan" to moja relikwia koncertowego grania.
Ale utworem który jako pierwszy zwalił mnie z nóg jako młodego człowieka był "Speed King", a dokładniej jego jazgoczący początek.
Tutaj to lepiej słychać. To te pierwsze '50 sek. Masakra, to był 1970r.
Pamiętam że na magnetofonie zmiksowałem to do chyba 3 min.
Płyta
"Vienna" z 1980 roku grupy Ultravox.
Klasyka gatunku, ikona lat osiemdziesiątych, plastikowe granie...
Różnie możemy nazywać ten krążek. Ale jedno jest pewne. Namieszała sporo w muzyce i dała kolejnego kopa w rozwoju muzyki w ogóle. Każdy wie o co chodzi. Bo czy wspominając "swoje" lata osiemdziesiąte, czy tylko interesując się muzyką - nie sposób jej pominąć.
A płyta z każdej strony genialna. Nie wypada podczas jej słuchania gadać o niczym, nie wiem, czy nie należałoby wysłuchać jej wręcz na stojąco :)
Głos debiutującego w tej formacji Ure'a stanowi idealne uzupełnienie dźwięków wydobywanych przez instrumenty. Jak nikt potrafili w piosenkach zamknąć ducha tamtych czasów. Mega klimatycznie. Mistrzostwo świata takie, że nawet sami twórcy nie potrafili go już przebić kolejnymi płytami.
Album został ponownie wydany w 2000 roku (obowiązkowo "poprawiony" cyfrowo z dodaniem też kilku utworów stanowiących wtedy stronę B wydawanych singli plus teledysk do odtworzenia w DVD).
ARRM / Lonker See - Split
Wham!
"Make it big", 1984 rok.
Czy się to komuś podoba czy nie, to był taki czas, kiedy duet ten sporo namieszał w muzyce pop. I chociaż płyta ta (krótka, nawet jak na tamte czasy) zawiera w zasadzie tylko cztery w miarę "porządne" kawałki (reszta to zwykły, wręcz prymitywny wypełniacz); to jak nic oddaje klimat tamtych czasów. Wizerunek sceniczny, aranżacje wideoklipów, moda z jaką obnosili się obaj panowie na co dzień... To wszystko na stałe wpisało się w życie i krajobraz ówczesnych nastolatków. Kiczowate, ale tak było...
Od początku G.M. ciągnęło do ambitniejszego śpiewania, nawet ta płyta zawiera (niezłe zdziwko) fragmenty tego, co dopiero usłyszeliśmy wraz z jego pierwszą "solówką", albumem "Faith".
Hańba! - Bij bolszewika (Live on KEXP)
Cytat: Bertrand w 14 Kwiecień 2017, 14:34:55
Hańba! - Bij bolszewika (Live on KEXP)
Ło Boże [emoji79]
Wysłane z mojego Vienna przy użyciu Tapatalka
2014, Mike Oldfield "Man on the rocks".
Oldfield to Oldfield. Dlatego każdy kolejny jego album będzie sprzedany. Ale mam wrażenie, że czas Oldfielda jakby odchodził... Raczej słaba ta płyta. Gdyby ktoś inny nią zadebiutował jego osoba by nie miała szans na zaistnienie w świecie muzyki więcej niż jeden sezon wakacyjny. Nie, nie jest to płyta zła, beznadziejna... Raczej taka... "spokojna". O, zachowawcza. I może jeszcze elegancka, nawiązująca do zdjęcia z okładki... Nie ma tu tego pazura czy buntu znanego z wcześniejszego Oldfielda. Z drugiej strony.. Czy ten wielki artysta musi jeszcze coś komuś udowadniać...?
Z innej beczki. Jeden z najciekawszych utworów moim zdaniem...
Tina Turner i jej płyta z 1989 roku:
"Foreign affair".Oto płyta wydana w okresie, kiedy jakość się liczyła, nie jak teraz: "jakoś to będzie..."
Przestrzeń, głębia, czystość... płyta majstersztyk. Przepiękna stereofonia. Bum, bum, cyk, cyk... Po odpaleniu i usłyszeniu pierwszych dźwięków, ledwo zdążymy podkręcić głośniej od razu wgniata nas w fotel, który momentalnie odjeżdża do tyłu :)
Dlaczego teraz tak się nie realizuje płyt? A kto by tego słuchał? "Młodzieży" idąca chodnikiem i słuchająca muzy z komórki? Żeby jeszcze poprzez słuchawki, ale tak "z ręki"... Nawet mijając ich nie wiem czy ten skrzek to "on" czy "ona"...
A wracając do płyty... niesamowita perkusja. Genialnie rytmiczne, fenomenalne uderzanie w bębny. Aż krew w żyłach pulsuje w rytm tych uderzeń. Sama piosenkarka (wspaniały, niepowtarzalny wokal) z każdą płytą coraz lepsza, i w coraz większej formie. Piosenki składające się na ten krążek względem wcześniejszych (jakże doskonałych płyt) są (czy to w ogóle możliwe?) jeszcze bardziej dojrzalsze, z jeszcze bardziej większą energią zaśpiewane jakby z czasem artystce wręcz ubywało, a nie przybywało lat. Ile radości bije z jej śpiewania, a która to udziela się słuchającemu... Tak, oto prawdziwa królowa.
Cytat: Darion w 16 Kwiecień 2017, 11:12:46Dlaczego teraz tak się nie realizuje płyt? A kto by tego słuchał? "Młodzieży" idąca chodnikiem i słuchająca muzy z komórki? Żeby jeszcze poprzez słuchawki, ale tak "z ręki"... Nawet mijając ich nie wiem czy ten skrzek to "on" czy "ona"...
To jest chyba jeden z najistotniejszych problemów współczesności w zakresie odbioru muzyki właśnie. I nie chodzi tylko o realizacje, bo te bywają różne. Ale także o gatunki muzyczne. Co będzie względnie dobrze słyszalne w gównianym głośniczku ajfona? Muzyka? Nie. Głos. Dlatego mało laty łażą z włączonymi telefonami i słuchają "gadanej" niby muzyki zwanej hip-hopem.
U mnie najlepiej zrealizowane płyty to te, które wyszły tak do początku lat 90-tych. Potem już jest w dół. Niby czysto, ale wszystko w jednej linii. Nie ma już tej przestrzeni co kiedyś. Płyyytkooo. To samo wrażenie mam odnośnie słuchania muzyki w poszczególnych stacjach radiowych. Tylko kilka sekund na początku a dalej... mielony.
Tori Amos i jej
"Under the pink" z 1994 roku.
Poruszająca płyta. Porusza nie dźwiękowo, bo tu raczej "ubogo" - głównie wokal artystki i towarzyszący jej fortepian. Utwory bardzo oszczędne momentami... Ale porusza nas swoim niesłychanym artyzmem w nich zawartych. Wrażliwością zawartą tak w tekście jak też samym głosie wokalistki. Bardzo aksamitnym, magicznym, poruszającym (znowu)... Album dla "wrażliwców", dla tych osób, co to podczas słuchania lubią też zamknąć oczy i pomarzyć... Ta muzyka to czarodziej, wprowadzający nas na czas jej trwania do magicznego miejsca obrazów malowanych dźwiękami i rytmami... kojącymi nasza duszę, wymazującymi złe wspomnienia... bardzo przyjemna płyta. Artystka podąża własną ścieżką, nie ulega aktualnym modom. Jest sobą. Po prostu. Pięć, dziesięć, piętnaście lat. I płyta nadal świeża.
Chris Rea i
"New light through old windows" z 1988 roku.
Często zarzuca się temu twórcy ciągłą powtarzalność i powielanie jednego schematu. Ten krążek jeszcze to zjawisko jakby potęguje. Bo wprawdzie zalicza się on do kolejnego albumu studyjnego, to tylko dwa utwory są na nim całkiem nowe. Reszta to kawałki znane z poprzednich płyt lecz nagrane na nowo (co sugeruje nam już sam tytuł tego krążka). Delikatne zmiany w wybrzmieniu nie wszystkim przypadły do gustu, jednak moim zdaniem są tylko subtelne. Styl i charakter pozostaje nadal ten sam.
Osobiście lubię sięgać po nagrania tego artysty. Jego głos i w większości spokojnie śpiewane ballady niesamowicie pomagają się wyciszyć i zrelaksować. Wielka klasa i smak z jakim śpiewa swoje utwory powodują, że myślimy o nim bardziej jako o poecie niż muzyku. Muzyka stanowi jakby tylko tło do słów, które i tak w zupełności wystarczyłyby same.
Kolejna płyta, którą polecam.
Zapętliłem to ponad godzinę temu i się katuję :)
Nie mogę się od tych dźwięków uwolnić.
Teraz kolej na to. No mógłbym ich adoptować ;D
OMD, płyta koncertowa
"Architecture & morality & more" wydana w 2008 roku.
Ciekawa płyta (czy raczej koncert), gdyż składa się na nią cała zawartość krążka z 1981 roku "Architecture & morality" plus więcej :) A te więcej to prawie drugie tyle przebojów z późniejszych lat. Całość nagrana w 2007 roku.
Płyty typu "live" (nagrania z koncertów) brzmią trochę inaczej niż te studyjne. Tu przeważa bas. Jest go dużo i w dobrym guście. Solidny, mięsisty... I tak ma być. Na koncercie to właśnie bas wprawia wszystkich w wibracje. Poruszamy się w jego rytmie, przenika przez nasze ciało wprawiając je w drżenie... Ale płyty typu live, to też dość specyficzne granie. Dużo tu różnych innych dźwięków, melodii, tak zwanych towarzyszących. A to podczas wejścia zespołu na scenę, a to towarzyszących efektom świetlnym czy pirotechnicznym... Słysząc to wszystko później puszczane z płyty w domu nie za bardzo wiemy jak to ogarnąć...
Zagranie utworów ponownie po blisko dwudziestu pięciu latach spowodowało, że dostajemy je w nowej aranżacji, inaczej wybrzmiewających, granych. Występuje to także w przypadku pozostałych, nowszych utworów zagranych na tym koncercie. Zmiany są mocno zauważalne. Gdyby zagrał je inny zespół grający covery bylibyśmy nawet z tego niezadowoleni. W tym jednak przypadku akceptujemy to jako swoistego rodzaju ewolucję. Co ważne, to zmienił się też wokal McCluskey'ego. Już nie jest tak "płaczliwy" jak wcześniej, do czego nas przyzwyczaił i z czym zespół ten nam się kojarzy. Ale i utwory nie są już też w odbiorze tak radosne co kiedyś...
Bonnie Tyler, 2001, "The very best of".
Nie zbieram składanek, wolę mieć jak najwięcej płyt danego wykonawcy. W tym przypadku jednak jedna w zupełności mi wystarczy. Generalnie nie przepadam za bardzo za tą piosenkarką, ale postanowiłem tym sposobem zaznaczyć jej wkład (jakby nie patrząc trwający przez wiele dekad) jaki wniosła do światowej muzyki; to nie jest gwiazdka jednego sezonu. Chociaż jej twórczość zaliczana jest raczej do tych "łatwych i przyjemnych", to trzeba jej oddać to, że bardzo się do tego śpiewania przykłada. Większość jej piosenek niesie sobą silny ładunek emocjonalny, plus charakterystyczny głos... Był taki czas, kiedy jej pozycja mocno wybiegała przed tą, którą miała Tina Turner.
Jeśli ktoś lubi twórczość Roda Stewarta, to polubi tę płytę z pewnością. Chociażby dlatego, że będzie miał wrażenie, iż słucha (słyszy) tego... pierwszego :)
Otwórzcie drzwi...
Sentymentalny powrót do przeszłości. Właśnie kupiłem i już słucham.
Paul McCartney & Wings - Band on the run.
Chyba wiem, jaką płytę kupię następną... aż dziwne, że pomyślałem o tym dopiero, gdy przypadkowo usłyszałem tę piosenkę w radiu.
Znacie?
Jestem melancholijnym człowiekiem, oto ja,
Cały świat otacza mnie, a stopy moje twardo stoją na ziemi.
Jestem bardzo samotnym człowiekiem, który robi, co może,
Cały świat mnie zdumiewa i myślę, że rozumiem
Iż będziemy dalej się rozwijać, poczekaj i zobacz.
Kiedy wszystkie gwiazdy spadają
Do morza i na ziemię,
I gniewne głosy niesie wiatr,
Promień światła wypełni Twoją głowę
I będziesz pamiętać, co zostało powiedziane
Przez wszystkich dobrych ludzi, jakich świat znał.
Zobaczysz innego człowieka,
Który wygląda jak Ty i wygląda jak ja,
A jednak jakoś nie czuje się tak samo,
Jego życie popadło w ruinę, nie myśli tak jak Ty i ja,
Bo on nie widzi tego, co widzisz Ty i ja.
(Kiedy wszystkie gwiazdy spadają)
Jestem melancholijnym człowiekiem
(Do morza i na ziemię)
Oto ja.
(I gniewne głosy niesie wiatr)
Cały świat otacza mnie
(Promień światła wypełni Twoją głowę)
I twardo stąpam po ziemi
(I będziesz pamiętać, co zostało powiedziane)
Jestem bardzo samotnym człowiekiem
(Wszyscy dobrzy ludzie, jakich świat znał)
Robię, co mogę
(Inny człowiek jest tym, którego ujrzysz)
Cały świat mnie zdumiewa
(Ktoś, kto wygląda jak Ty i wygląda jak ja)
Myślę, że rozumiem
(A jednak jakoś się nie poczuje)
Że będziemy dalej rozwijać się
Po prostu poczekaj i zobacz
Po prostu poczekaj i zobacz.
No cóż bratnia duszo, to jest jedna z najpiękniejszych piosenek tego Świata.
Nie da się ukryć. I na dodatek dawno ich nie słuchałem, nie miałem ich w swojej kolekcji (nie licząc jakichś tam empetrójek). Teraz już wiem, jaką płytę kupię w poniedziałek. Są na niej obydwa utwory. ;)
Cytat: StaryM w 22 Kwiecień 2017, 22:25:32
Nie da się ukryć. I na dodatek dawno ich nie słuchałem, nie miałem ich w swojej kolekcji (nie licząc jakichś tam empetrójek). Teraz już wiem, jaką płytę kupię w poniedziałek. Są na niej obydwa utwory. ;)
;) :)
U2 i ich album z 1983 roku -
"War".Zdecydowanie najlepsza płyta w ich dorobku. W porównaniu z poprzedniczką, na tej muzycy pokazują, że już wiedzą co chcą robić w życiu. Bardzo spójna muzycznie. Nie posiada w ogóle słabszych utworów. Wszystkie razem tworzą genialnie jedną wielką całość. Ten krążek musi być słuchany w całości, i za jednym razem. To naprawdę wspaniały rockowy album. Charyzmatyczny głos Bono, który z różnym skutkiem starali się naśladować w tamtym okresie inni wykonawcy, oraz genialni muzycy potrafiący mistrzowsko wypełnić przestrzeń dźwiękami; żadnego kombinowania, przesytu - tu wszystko jest tam gdzie trzeba i dokładnie tyle ile ma być. Płyta ideał. I chociaż potem grupa nadal pięła się coraz wyżej w muzycznym światku, to już nigdy nie osiągnęła takich wyżyn artyzmu co tym właśnie albumem. Bo ta płyta jest jak szóstka w szkolnej skali ocen.
ps: postać z okładki jest tym samym chłopcem co z pierwszej płyty "Boy", nazywa się Peter Rowen i jest obecnie fotografem; swego czasu Bono mieszkał po drugiej stronie ulicy i kumplował się z jego starszym bratem.
Delektuję się zakupioną w sobotę na Record Store Day płytą Chicago "X".
Kapitalne jazzrockowe granie.
Jak mówiłem, tak zrobiłem i teraz delektuję się...
I popatrz czy to nie dziadostwo ?
Dwie najpiękniejsze piosenki, jedna na początku druga na końcu. Tam gdzie najwięcej zniekształceń funduje nam winyl :(
Tak wiem, że dobrze ustawiony gramofon sobie z tym poradzi ale część jednak polegnie.
No niestety. To była jedyna płyta z obydwoma utworami. Na dodatek w sensownej cenie. :)
Za płytę z wersję orkiestralną "Nights in white satin" trzeba dać ponad 70. Może jeszcze ją sobie sprawię, ale już nie w tym miesiącu.
Bill Laswell - Beyond The Zero
Sade i jej płyta
"Lovers rock" z 2000 roku.
To bardzo ciekawa wykonawczymi. Po wielu latach niby nic się specjalnie nie zmieniło (może teraz słychać troszkę więcej elektroniki), ale absolutnie nie można powiedzieć, żeby jej twórczość była w jakimś stopniu wtórna. Nadal mamy magiczny, ciepły głos wokalistki w połączeniu z subtelnymi dźwiękami poszczególnych instrumentów; nie przeszkadza nawet elektroniczna perkusja. Przy dźwiękach tej płyty odpręży się każdy nerwus, pozytywną energią naładuje swoje akumulatory każdy frustrat. To mega dawka ciepła bijącego od najlepszej strony otaczającego nas świata. Jak dla mnie pozycja obowiązkowa.
Świetny zestaw na dwóch winylach, pycha :) i wyjątkowo okazyjnie kupiony
Shade, 1985,
"Promise".Drugi album w karierze artystki. Album, który okazał się też wielkim komercyjnym sukcesem. Ludzie pragną jednak sztuki! Na ten sukces składają się piękne teksty, wrażliwie i w poruszający sposób wyśpiewane w połączeniu z genialnie skomponowanymi rytmami w stylu, gdzie odnajdziemy i jazz, i soul, i trochę popu...
Co za klasa! Talent! Zawartość krążka oczarowuje, porusza nasze dusze, nagle odkrywamy w sobie wrażliwość... Wczoraj (bardzo wczoraj), dziś, za lat trzydzieści - będzie dokładnie tak samo.
Genialne!
U2 i ich album
"October" z 1981 roku.
Jakoś nie potrafię przekonać się do zawartości tego krążka. Mam wrażenie, że ten album jest jakby zbiorem przypadkowo dobranych kawałków, bez koncepcji na całość - wyraźnie brakuje tu wspólnego mianownika. Jakby muzycy nie wiedzieli czego się mają trzymać i dopiero uzgadniali jak mają być postrzegani. A koncepcji wiele. Nie, nie podoba mi się ta płyta. Jest pod każdym względem niedopracowana. Z chaotycznym wokalem w odbiorze (tak miało być?). Tego się nie robi po tak dobrym wcześniejszym debiucie albumem "Boy".
Album, który posiadam jest wznowieniem (oczywiście koniecznie "poprawionym" cyfrowo) z 2008 roku. Nie wiem co tam dokładnie poprawiono, gdyż brzmi jakby był nagrywany na jamniku w garażu jednego z członków zespołu, co akurat w przypadku tej grupy jest nawet pewną zaletą. Przynajmniej mamy jedno - klimat :)
Chcę być dobrze zrozumiany, bo nie jest moim zamysłem dokuczenie fanom U2.
Ale podchodziłem do tematu U2 w różnych okresach swojego życia i zawsze się to kończyło zdziwieniem fenomenu tej grupy a tym bardziej ilości sprzedanych przez nich płyt.
Do płyty " The Joshua Tree" z 1987 roku jestem jeszcze w stanie ich słuchać, później jest to już tylko świetny produkt marketingowy, który jest dla mnie niestrawny i mnie nie interesuje.
U mnie czasami po (wielu) latach jakaś płyta zaczyna się podobać. Dopiero teraz zaczynam ją (muzykę) rozumieć. Ale są i takie, które nadal są takie sobie. Tak jak odebrałem to za pierwszym razem, kiedyś.
To (po)czekam jeszcze... :)
Jessie Ware
"Devotion", album z 2012 roku.
Ciężko jest obecnie znaleźć w tej całej masie "produkujących się" muzycznie kogoś, kto rzeczywiście zasługuje na miano prawdziwego artysty. Potrafi śpiewać i potrafi nas tym swoim śpiewaniem oczarować. A tak właśnie stało się w przypadku Jessie Ware i jej debiutanckiego krążka. Zaśpiewanego z klasą i elegancją wytrawnej wokalistki; od strony technicznej - doskonałość! Będącego wspaniałym połączeniem współczesnego brzmienia instrumentów elektronicznych z klasycznym komponowaniem znanym z soulu lat osiemdziesiątych, momentami nawet mocno nawiązującymi do złotej ery Whitney Houston. Jednak niczego tu nie kopiowano, żadnej powtarzalności - utwory są jak najbardziej świeże, nie są absolutnie nudne a wspaniałe i niebanalne teksty tylko nas w tym utwierdzają. Tu nie ma ani jednej piosenki, którą nazwalibyśmy słabszą. Absolutnie wyrównany poziom. Najwyższy.
U mnie króluje dzisiaj glam 8)
Też czasem słucham takich klimatów.
Celine Dion, płyta z 1995 roku -
"D'eux".Bardzo czysto nagrana. Miękkie basy, wyraźne i nie powodujące męczenia uszu wysokie tony; głos wokalistki - sama perfekcja. Zawartość krążka raczej typowo rozrywkowa, ale to najwyższy poziom. Nie do końca przepadam za tą piosenkarką lecz akurat ta płyta wybitnie mi odpowiada. To pop (głównie) z górnej półki. Poszczególne piosenki różnią się od siebie znacznie, nie sprawiają wrażenia jakby pochodziły spod jednej prasy zaś francuski język dodaje swoistego kolorytu w ogólnym odbiorze tych utworów. Możemy ich słuchać częściej i nie odczujemy w najmniejszym stopniu, że nam się już zaczyna nudzić. Ta płyta ma to coś.
Guns N' Roses z "biedronkowych" zakupów. Wklejam inną okładkę bo jest śmieszna :D ale dostępna w postaci wewnętrznej koperty.
Jak już ktoś zauważył płyty z "bidronkowej" kolekcji są niestety w większości wygięte w "michę" moja na szczęście nieznacznie.
A u mnie na talerzu Republika. Pierwsze wydanie z początku lat 80'. Cena 700 złotych. Przed rokiem 1980 płyty krajowe kosztowały nie więcej jak stówkę. Stan wojenny nie uchronił kraju przed inflacją, która już wtedy sobie mruczała "patataj, patataj, pojedziemy w cudny kraj".
Płyta grana na na gramofonie Dual 1229 z wkładką Denona (nie pamiętam już jaką), więc dziś jest w zadziwiająco dobrym stanie. Z tym gramofonem wiąże się śmieszna historia. Kupiłem go od gościa, który dostał sprzęt od rodziny z "West Germany". Ale jego wypasiona wieża nie miała gniazda "phono", więc narzekał, że to cicho gra i źle. Odkupiłem więc "zepsuty" za grosze. ;)
Wtedy "Republika" i jej teksty były takim tchnieniem postmodernizmu w muzyce z jednej strony, a z drugiej takim wyrazem buntu intelektualistów, przeciw komunie. Dziwne, ale płyta jest nagrana świetnie i słucha się jej doskonale. Tylko label się kręci jajowato, bo krzywo przyklejony. :)
"Nowe Sytuacje" Republiki to jest najprawdopodobniej do dziś moja najdroższa płyta ;) Kupili mi ją wtedy rodzice, a za ok. rok później była w kioskach Ruchu do kupienia za grosze ;) Republika to był mocno nietypowy zespół jak na tamte czasy, z jednej strony bardzo nie lubiany za bycie tzw. zespołem "oficjalnym", a z drugiej Ciechowski i Sp. mieli rzesze zdeklarowanych fanów. Potrafili zagrać trasę z legendą brytyjskiego punk rocka czyli UK Subs i zamknąć mordy malkontentom koncertem w ówczesnym Jarocinie, gdzie publika była mocno wymagająca i wrażliwa na wszelki przejaw ściemy i sztuczności.
Zapomniałem wczoraj fotki dodać z talerzem. ;)
Eros Ramazzotti i jego dziewiąty album -
"9". 2003 rok.
W zalewie anglojęzycznych piosenek ta płyta jawi się jakby nie z tej ziemi. Facet śpiewa po włosku. I jeszcze robi światową karierę! Można? Można. Trzeba tylko to robić dobrze. A taka jest właśnie twórczość tego piosenkarza. Melodyjna muzyka, bez przesytu, bez natłoku, bez hałasu zlewających się w jedno instrumentów. Popowe kawałki zaśpiewane naprawdę dobrze, bez tego wszędobylskiego teraz darcia się. Krążek ten dowodzi, że muzyka popowa też może być fajną muzą.
Ważne, aby zaznaczyć jeszcze techniczną stronę tego albumu. Jesteśmy przyzwyczajeni (przyzwyczajani) do słuchania muzyki, która robi wrażenie rozjechanej przez walec. Płaskiej jak ptolemeuszowska ziemia. Tutaj jest głębia. Słychać, że muzycy stoją w różnych miejscach, a ich instrumenty także są mocno zróżnicowane jeśli chodzi o zakres wydobywanych dźwięków. Pięknie się tego wszystkiego słucha. Płyta wręcz testowa.
U2,
"Boy", 1980 rok.
Szmat czasu. Ale nie dla zawartości tego krążka. Ta bardzo mi odpowiada. O wiele bardziej niż następnego.
Tu mamy zdecydowanie dyscyplinę. Tu nie odbieramy wrażenia, że niektóre kawałki są jakby lekko z innej bajki. Mało kto tak zaczyna. Może dzięki temu także druga, słabsza płyta, została siłą pędu równie dobrze przyjęta. Następne jeszcze lepiej, ale tu już było to jeszcze lepiej.
Fajne brzmienie instrumentów. Rzeczywiście czuć ducha tamtych czasów. Muzyka bardzo energetyczna, z prawdziwymi i mądrymi tekstami zawierającymi treść, nie tylko dźwięki.
Mocna, wręcz wybijająca się momentami na plan pierwszy perkusja z pełną werwy gitarą basową nadaje wszystkim utworom mocną i pewną podstawę na której nadbudowano (już jakby skromniej) brzmienia pozostałych instrumentów. Może nieco jeszcze rozdygotany głos wokalisty, ale już z mocą, która z każdym następnym krążkiem staje się bardziej wybijająca i wyraźna. Jak na debiut - ideał.
U mnie na topie Parov Stelar. Co prawda nie z nowej płyty, ale nie mogłem się oprzeć.
Jak wiecie, za metalicznym łomotem nie przepadam. Może dlatego, że za bardzo mi się kojarzy z długą przerwą w szkole. ;)
Jednak mam małą ulubioną płytkę w plikowej zresztą formie. Może kiedyś nabędę winyla...
Zamiast marudzić o łomocie, ściągnij sobie do kompletu "Hardwired... to Self-Destruct"
Warto sprawdzić jak są nagrane.
Joe Cocker, jaka szkoda że już nic nowego nie powstanie :(
Chyba zatrzymam się dzisiaj przy nim na dłużej.
StaryM spróbowałeś "Hardwired... to Self-Destruct" ?
Próbowałem. Dziarsko nawalają, ale to jednak nie dla mnie. Ostatecznie strawię Confusion, Here Comes Revenge (podoba mi się clip), Halo on Fire, Murder One. :)
Dire Straits - Brothers in arms w wersji DTS .
Nigdy nie byłem przekonany do wielokanałowej muzyki ale tu jest całkiem miło .
@WOY
Kontynuując cykl pt. "nocne Polaków rozmowy" ;) ze znajomym obejrzeliśmy w całości ten koncert Cockera. Tam się nie ma do czego przyczepić ;)
Miałem go pożyczonego od kolegi i wiesz co ? Kupuję go sobie 8)
Oczywiście na DVD, bo już nie wystarcza mi, jedynie go słuchać.
Dire Straits i ich album z 1979 roku -
"Communique".Tyle lat a zawartość krążka nadal tak samo świeża i pobudzajaca krążenie krwi. Człowiek siada i zapomina o wszystkim. Tylko muzyka. Wspaniała, dojrzała, i wielka...
A jak czysto nagrana. Każdy instrument na swoim "miejscu", nikt nie wychodzi przed szereg; tylko charakterystyczne dla tego zespołu solówki mogą sobie pozwolić na więcej. Ale i wtedy pozostali nadal są słyszani. Uwielbiam takie granie, gdzie nie ma hałasu. I ta płyta taka właśnie jest. Może być głośno, ale nie może być hałasu. Muzyka nie może hałasować, bo wtedy się męczymy i automatycznie odłączamy od niej. Tutaj do końca jesteśmy czujni, by żaden dźwięk nam nie umknął. Gitara basowa. Ta nie tylko pięknie wybrzmiewa, jest soczyście (to lubię) i mocno - bo jest tu potraktowana pierwszoplanowo. Tego się teraz nie uświadczy. Stara dobra szkoła grania. Bębny. Żywy perkusista przenoszący własne odczucia przez pałeczki na bębny... Cała reszta. Ech.
Mike Oldfield i jego
"Tubular bells" z 1973 roku.
I tu mam problem. Debiutancka płyta Oldfield'a sprzedała się w milionach egzemplarzy i do dziś nosi tytuł kultowej, arcydzieła...
W czasach kiedy się ukazała (po wielu bojach, grożących nawet wyjazdem młodego muzyka do ZSRR), raczej po prostu tylko udało się jej utrafić w czas, gdzie tego typu eksperymenty muzyczne miały się bardzo dobrze. Dla mnie płyta ta jest bardziej niż skromna. Nic mnie nie "chwyta", nie powala, nie powoduje tego... "czegoś".
Jest po prostu niedojrzała muzycznie. To dopiero pierwsze (wczesne) stadium eksperymentowania z brzmieniem przez tego (dopiero w przyszłości) wielkiego muzyka. Rodzaj zabawy (dosłownie) z magnetofonem. Dźwięki jakie wydobywają się z głośników nic nie ukazują, nic nie jesteśmy w stanie dostrzec, nic nam one nie przekazują, nic się w naszej głowie nie rodzi... Tu wyraźnie czegoś brakuje! I już wiem. Obrazu. Razem z obrazem byłaby skończona w przekazie. Jako podkład muzyczny - ok. Osobno - ... (nie powiem).
Może dlatego i sam ich twórca za każdym razem (koncertem) grał to trochę inaczej, coś zmieniał, dodawał... Nie sposób tego zliczyć.
Kolejne płyty Oldfield'a są już za każdym razem lepsze, i lepsze, i lepsze...
Cytat: Darion w 07 Maj 2017, 14:01:16
Kolejne płyty Oldfield'a są już za każdym razem lepsze, i lepsze, i lepsze...
Czy ja wiem lepsze..... Ja przestałem się interesować jego twórczością od "Island"( nawet nie mam tej płyty), a potem było tylko gorzej i gorzej i gorzej :P
Tuż przed obiadkiem, relaksuję się przy Black Sabbath "Never Say Die".
Cytat: WOY w 07 Maj 2017, 14:22:47Czy ja wiem lepsze..... Ja przestałem się interesować jego twórczością od "Island"( nawet nie mam tej płyty), a potem było tylko gorzej i gorzej i gorzej
Czasami myślę, że za dużo skomponował przy wydawaniu płyty i resztę materiału umieścił na kolejnej; stąd wrażenie wtórności :)
A ja będąc znowu "przejazdem" zakupiłem jego dwa albumy: "QE2" oraz "Crises". Wznowienia więc każda z nich wzbogacona o kilka dodatkowych utworów.
Obydwie są świetne, udanego odsłuchu :)
Druga bardzo mi odpowiada. Pamiętam jak utwory na niej były absolutnymi nowościami. I bawiliśmy się przy nich...
Ja chcę wehikuł czasu...!
A co powiecie na współczesne hillbilly...
https://youtu.be/F_8Iho517Q4 kto zna?
Robiłem porządki z winylami i znalazłem w pudle to.
Pink Floyd - Live at Pompeii 1971
Obok The Wall to jedno z najlepszych dokonań panów z Pink Floyd. Zawsze jestem pod wrażeniem.
Dobrze, że się ten tydzień skończył. Jutro wolne... Żeby tylko nie lało!
A ja właśnie włączyłem Pink Floyd...
Klaus Schulze - Kontinuum
No nie, Bertrand Ty słuchasz Klausa Schulze ???
Myślałem że u nas, to działka zarezerwowana dla StaregoM :P
Świetna płyta, chciałem kupić nawet, ale strasznie droga. :)
@WOY
No słucham, choć rzadko :)
Poświęciłem mu cały dzisiejszy wieczór :'(
Pete Namlook & Bill Laswell - Psychic And UFO Revelations In The Last Days
Teraz, przed obiadem, to tak bardziej lekko...
Bee Gees... W klasycznym wydaniu:
Ale się kiedyś tego słuchało...
Beverley Crave,
"Love scenes", płyta z 1993 roku.
Uwielbiała pływać. Każdą wolną chwilę poświęcała na basen i pływanie. Ale w jej życiu przewijała się też i muzyka. Pobierała od małego naukę gry na fortepianie. I ona w końcu zwyciężyła.
Ładna ta jej płyta. Wytwórni też się podobała. Ale ambitnej Beverley nie. Uważał, że nie była przygotowana jeszcze do wydania kolejnego krążka. Ale naciskał wydawca. Terminy, terminy...
"... Kocham melodię i mocny, wyrazisty tekst..." Tak sama mówi. A jak wyszło jej z tym albumem oceńcie sami. Mam go u siebie w płytotece i od czasu do czasu trzeba.
Co dziś w menu? Ja słucham Tadeusza Woźniaka. To jest jednak ponadczasowa muzyka.
Arcana – Cantar De Procella
Arcana - Dark Age of Reason
Tom Petty, 1994 - płyta z mojej kolekcji:
"Wildflowers".W zasadzie to miała być nowa płyta Heartbreakers, ale Tom Petty stwierdził, że na solowej będzie miał więcej artystycznej wolności. Za to jako muzycy towarzyszący wystąpili muzycy z... Heartbreakers.
I tak powstał krążek, który nie tylko odniósł wielki sukces sprzedażowy, co stał się jednym z najlepszych w dorobku artysty. Krytyka nie szczędziła pochwał.
Chelsea Wolfe - Feral Love
Suzi Quatro. Kto ją jeszcze pamięta...
Jej największa popularność przypada na początek lat siedemdziesiątych. Jest w sumie jedną z twarzy muzycznych tej dekady. A jej twórczość krytycy (?) określili jako "kobiecy pop rock". Bez sensu.
Niewielkiego wzrostu ale bardzo żywiołowa. Właśnie dzisiaj przypadają jej urodziny. Warto sobie ją przypomnieć czy zapoznać w ogóle - była jedną z pierwszych kobiet odnoszących ogromne sukcesy w branży wydawałoby się zarezerwowanej tylko dla facetów - rockowych gitarzystów.
Peter Brötzmann & Heather Leigh - Sex Tape
Tangerine dream, 1983 i "Hyperborea".
Niemiecki zespół. Na pewno każdy o nim przy jakiejś tam okazji coś usłyszał. Byli też twórcami wielu podkładów muzycznych do filmów. Znani z bardzo długich koncertów, które z czasem otrzymywały coraz wymyślniejszą oprawę wizualną. Dużo koncertowali, to też w ich dorobku płytowym wiele wydawnictw z ich przedstawień.
Ta płyta to akurat album studyjny. Ale przez fanów odebrana z mieszanymi uczuciami. Odnosi sie wrażenie, ze zrobiona na siłę, taka sobie...
Uznany za najlepszy kawałek na tym krążku:
Dziś rock od rana... ;)
Frank Catalano and Jimmy Chamberlin - Tokyo Tuna Town
Alice In Chains & Chris Cornell - "Right turn"
Monaco - What do you want from me
Kapitalnie się tego słucha w nocy:
Jacaszek - KWIATY
Ciekawe brzmienia. Trochę kojarzy mi się z jakąś muzyką filmową, ilustracyjną.
Acid Drinkers :)
Nocne słuchanie, niestety tylko z YT.
Skąd to do diabła wytrzasnąłeś. Szukam w necie i chała, nic o tym nie ma :o
A muszę to mieć, jest cudne.
To jest problem. Schulze jest płodny nie przymierzając jak nasz Kraszewski. Niestety, nie wszystkie powieści Kraszewskiego są dobre i nie wszystkie płyty Schulze'a są warte słuchania. Ta na pewno jest.
Problem w tym, że znalazłem to wyłącznie na zbiorowym wydaniu
The Ultimate Collection składającym się z 50 płyt CD i możliwym do nabycia od 280 euro (używane). Nówka box jest na Ebay i trzeba mieć ponad 4 tysiące złotych. Trzy utwory z wiolonczelą w tytule są na 49 CD.
Nie znalazłem tego na żadnej osobno wydanej płycie. Jest to jeszcze w boxie pt.
Klaus Schulze – La Vie Electronique 15 (trzy płyty CD) od 65 zł w górę. To troszkę jak
Kontinuum, które też jest paskudnie drogie.
PS. Dodaję wyniki wyszukiwania utworu
Cum Cello Spiritu z discogs.
W sumie wybór istnieje 3, 5 lub 50 płyt :) Tylko tak jak napisałeś, Klausa da się słuchać jedynie wybiórczo. A tego "The Cello" nie słyszałem jeszcze i z lekka mnie powaliło. Ten motyw z wiolonczelą jest hipnotyzujący.
Szkoda :(
Słucham "Believe in Me" Duff McKagan. Kolesie grają w stylu GunsN'Roses ale co się dziwić jak zaproszono Slasha, Soruma, Clarka :) i dodatkowo wspierają ich Jeff Beck, Lenny Kravitz, Dave "The Snake" Sabo, Sebastian Bach :)
Kiedyś to się grało ;)
Tracy Chapman, 1989, "Crossroads".
Od zawsze wiedział czego w życiu chce. Sumienna, wierna przekonaniom, konkretna. Jako osoba. Jako artystka dokładnie taka sama. Taka jest też jej muzyka.
W porównaniu do poprzedniczki ta płyta nie zyskała już takiego oddźwięku. Bo była zbyt mądra, prawdziwa; traktowała o życiu, polityce - i to na poważnie. A wszyscy pragnęli tylko rozrywki.
Za to może ci nieliczni, ale ci wrażliwsi, zostali uraczeni wielką muzą w wykonaniu wielkiej Chapman...
Tak trzymać. I czapki z głów.
The Stubs - Nation Of Losers
Fertile Hump - Dead Heart
Dark ambient - Psychophysicist - "Psience"
Electric Light Orchestra, 1983, "Secret Messages".
Jeff Lynn już od pewnego czasu nie chciał działać dalej pod szyldem ELO, ale kontrakt jaki podpisał zobowiązywał go do wydania jeszcze trzech albumów. To jeden z nich.
Kontrakt rzecz święta lecz jak sam mówił przystąpił do tego zupełnie bez chęci, bez specjalnego zaangażowania się. Żeby tylko wytwórnia się w końcu odczepiła.
Pewnie u niego właśnie tak to i wyglądało. Ale... kompozycji do płyty było na tyle więcej, że te, które nie znalazły na niej swojego miejsca były później wydawane na różnych składankach, jako bonusy. I nie są to wcale utwory gorszego sortu.
Nawet płyta "robiona na siłę" ma klasę. Bo jak się jest mistrzem, to jest się.
Dużo elektronicznych dźwięków, ciekawych brzmień... Na bogato - tak jak znamy, tak jak chcemy :)
Wydaną w 1999 roku składankę Elvisa (Elvisa nigdy za dużo) - "Love songs".
Podpatrzyłem na sąsiednim forum :)
A tak na poważnie to mam dzisiaj dzień z Aerosmith i odkryłem że LP "Nine Lives" ma o jedno nagranie więcej od CD.
A ja właśnie przypomniałem sobie starą płytę zespołu "Blondie", zdaje się, ze nazywano to punk rockiem. Fajnie się słucha...
Alphaville, 1986,
"Afternoons in utopia".Nowa Fala, New Romantic.
Taki nurt muzyczny z początku dekady lat 80-tych. Ale i styl wizerunkowy. Bardzo wyraźny, jaskrawy. Taki inny od obowiązującego wtedy kanonu. I potem kojarzony właśnie z latami osiemdziesiątymi.
Ultravox, Japan, OMD, Duran Duran, Spandau Balet, Classix Nouveaux, Kajagoogoo, Visage i wielu innych. Także Alphaville. To zespoły tamtej fali...
Ale mamy 1986 rok i w zasadzie koniec z gatunkiem. I ta płyta też jest już inna. I brzmienie mocno inne niż te znane, będące wizytówką zespołu. Z gatunkiem niewiele ma wspólnego. Taki pop z techno i disco.
Wszystko kiedyś się kończy...
Ale mam tę płytkę u siebie. Fajna na wakacje i wspominki. Bo Alphaville jednak był i w muzyce się tam gdzieś zapisał. Po prostu historia...
Lubię A-ha. Mam ich płyty.
1985 i
"Hunting high and low".Pop, ale absolutnie w wydaniu szczytowym. Do teraz zespół plasuje się w ścisłej czołówce gatunku.
Norwegowie, zadebiutowali tym krążkiem i od razu wskoczyli do pierwszej ligi - płyta sprzedała się w nakładzie ponad 10 000 000 sztuk. I wiele nagród, w tym Grammy.
Członkom zespołu pracowało się fenomenalnie zaraz na początku kariery. Potem pojawiały się zgrzyty, coraz częściej i gęściej. Wręcz nie lubili się. Ale... Ale zawsze potrafili się spotkać (a przerwy coraz dłuższe) i nagrać kolejną płytę bądź dać wspólny koncert dla fanów.
Wokalista, Morten Harket, miał kłopoty ze wzrokiem i musiał nosić okulary. Nie podobało mu się to. Może nawet i wstydził się tego. Kiedy więc okładka płyty była gotowa i już wydrukowana w tysiącach egzemplarzy okazało się, że zapomniał je zdjąć. Trzeba było zacząć wszystko od nowa... :)
Modne elektroniczne brzmienia, melodyjne utwory, ciepły głos wokalisty... Świetne na lato, świetne zawsze.
Dwa lata temu zapytano Magne Furuholmena o jego wrażenia z pobytu u nas, nowe doświadczenia...
- Po raz pierwszy spróbowałem bigosu.
Dido Florian Cloud de Bounevialle Armstrong czyli Dido.
Jej debiutancki album z 1999 -
"No angel".Pewnie zostałaby lokalną artystką gdyby Eminem nie wykorzystał u siebie fragmentu jej utworu "Thank You". I się zaczęło. Jak to obecnie w zwyczaju Dido sama napisała wszystkie teksty a w muzyce pomógł jej brat - Rollo.
A płyta? Popowa zawartość. Zaśpiewana lekko smutnym ale ciepłym głosem. Trochę może wydać się i jednostajna, ale jednak przyjemna... Dobrze nagrana technicznie.
EUROPICA to projekt muzyków węgierskiego zespołu Kárpátia. Właśnie ukazała się płyta zatytułowana "EUROPICA - Part one", na której głosu użyczyli: Blaze Bayley (Iron Maiden, Wolfsbane), Tim Ripper Owens (m.in. Judas Priest, Iced Earth, Yngwie Malmsteen's Rising Force, Charred Walls of the Damned), Fabio Lione (m.in. Rhapsody Of Fire, Kamelot, Angra,Vision Divine ), Ralf Scheepers (m.in. Gamma Ray, Primal Fear) oraz, miły polski akcent, Tomasz Beliński (Horytnica)
Okładka jest efektem pracy cieszącego się światowym uznaniem grafika Gyula Havancsák, który między innymi projektował dla takich zespołów jak Accept, Stratovarius, Destruction, Kreator lub Grave Digger.
Jon Secada, 1992,
"Jon Secada".Już po tytule płyty domyślamy się, że mamy do czynienia z debiutanckim krążkiem. Debiut udany. Nie dość, że sprzedał się dobrze to jeszcze pozwolił zaistnieć pochodzącemu z Kuby imigrantowi w szerszej świadomości. Jako, że wylądował na Florydzie pozostawał w dalszym ciągu pod wpływem kultury latynoskiej. Muzycznie właśnie udał się w tym kierunku. Duża zasługa w tym Glorii Estefan. I chociaż okazał się zdolnym i utalentowanym muzykiem, to jednak już drugi krążek nie miał takiego wejścia. Kolejne to głównie... największe hity i tym podobne - głównie śpiewane po hiszpańsku. Muzycznie należał do I ligi. Jeszcze "upomniał się" o niego Sinatra zapraszając do nagrania płyty
Duets II, nadal "wspomaga" inne wielkie nazwiska zapraszające go do współpracy... Ale szybko stał się lokalnym artystą znanym tylko w najbliższym kręgu swego otoczenia. Życie.
Płyta ta została określona gatunkowo jako latino pop. W tej kategorii zdobyła tez nagrodę Grammy. I uważa się ją takze za najlepszą w dorobku tego wykonawcy. Dla mnie jest przeciętna. Może niekoniecznie lubię takie klimaty. Latino pop? Latynoskie klimaty są fajne. A najlepiej słuchać takiej muzyki na żywo. Z płyty - czasami człowiek aż się krzywi. Bo to jak jeść cukierek nie odpakowawszy go.
Samo latino & pop. Taki trochę dziwny miks.
Laibach - Also Sprach Zarathustra
Jeżeli ktoś ma niedosyt po ostatniej płycie Blues Pills, proponuję świetną płytę Pristine "Ninja".
Sweet Noise :)
CJ Ramone - American Beauty
U mnie dzisiaj popołudnie na analogowo :)
Był jeszcze "Heaven And Hell" a teraz leci "Get A Grip" Aerosmith :)
Laibach Performs - Live In North Korea
Podczas zakupów w "Biedronce" pomiędzy bułkami,a pomidorami wrzuciłem do koszyka Lanę Del Rey "Ultraviolence". I teraz sobie słucham.
Cytat: StaryM w 31 Lipiec 2017, 15:57:49
Podczas zakupów w "Biedronce" pomiędzy bułkami,a pomidorami wrzuciłem do koszyka Lanę Del Rey "Ultraviolence". I teraz sobie słucham.
Bardzo fajne granie. Też mam 8)
A mnie to dzisiaj wpadło w ucho.
Jakże na czasie - Eric Clapton i jego krążek z 1986 roku: "August".
Płyta z czasów ścisłej współpracy Claptona z Collinsem - ten jest nawet jej producentem. Ale i pod względem artystycznym dużo tu tego drugiego w każdym utworze. Nie trzeba być złośliwym żeby uważać. ze płyta ta jest przez Collinsa wręcz zdominowana. To też ten czas, kiedy Clapton bardzo zabiegał o wysokie pozycje swoich płyt/utworów w notowaniach. Współpraca ta pozwalała to lekko osiągać. W chórkach Tina Turner.
To jaka jest ta płyta?
Fajna. Blues, pop, rock - wszystkiego po trochu. To nie miała być rewolucja zmieniająca oblicze muzyki. Może zbyt zachowawcza. Nie wiem. Ładnie się tego słucha. Po latach wręcz wyśmienicie.
Kilka utworów napisanych z myślą o tej płycie w efekcie końcowym wylądowało na o dwa lata późniejszym krążku składaku - "Crossroads".
Mam i słucham:
A-ha, 1986, "Scoundrel days".
To drugi studyjny album zespołu. Zespół pochodzi z Norwegii, a nie jak wielu sądzi Szwecji.
Wydany w rok po płytowym debiucie grupy tylko potwierdził klasę zespołu i ugruntował ich pozycję w świecie muzyki. Stanowi nie tylko klasykę zespołu co klasykę gatunku. Myślimy lata 80-te - wymieniamy A-ha.
Trochę rocka, synth popu i samego popu. W przypadku tego krążka akurat więcej tu rocka. Sukces przeogromny. Taki, ze nastąpiła rzecz wcześniej nie do pomyślenia. Po raz pierwszy w historii twórcy filmów o Bondzie zwrócili się do muzyków spoza Wielkiej Brytanii czy USA z propozycją skomponowania piosenki tytułowej kolejnego filmu (do "The Living Daylights").
To posłuchajmy:
To moja najcenniejsza płyta w mojej kolekcji. Numer 1.
Bo to pierwsza w życiu płyta CD zakupiona w latach 80-tych. To już trzydzieści lat!
Niesamowite przeżycie temu towarzyszyło. W jednym dniu stałem się posiadaczem odtwarzacza kompaktowego (teraz ta nazwa jakby się zastanowić jest śmieszna) - urządzenia tak niesamowitego, ze dzisiaj trzeba by to porównać chyba do zakupu wieżowca w NY - oraz kilku płyt.
A potem z głośników takie czyste cyk, cyk, cyk... :)
A-ha, 1988, "Stay on these roads".
Pop w najlepszym wydaniu. I chociaż sprzedaż kolejnych płyt grupy spadała, to te 4 000 000 i tak robi wrażenie. Dla mnie ciekawsza od wcześniejszej.
To posłuchajmy...
1990, Wilson Phillips.
Utalentowane dzieci utalentowanych rodziców. Znały się od zawsze. Postanowiły spróbować...
Ich debiut ("Wilson Phillips") był wydarzeniem. Szturmem zdobyły szczyty list przebojów. Technicznie zaprezentowały się panie bezbłędnie. Zaprezentowane utwory także miały swój poziom (wiadomo - tatusie i mamusie...). Lekko i przyjemnie ale z klasą. Dużą klasą.
Na fali sukcesu wydały jeszcze drugu album w 1992 roku - "Shadows and light".
Jeszcze bardziej dopracowany i wypracowany. Już widziały w jakim kierunku skierować swe kroki.
Utwory brzmią dojrzalej, bardziej wytrawnie - są poważniejsze. Takie też stały się teksty. Bardziej wyrafinowane w treści i wymowie. Ale ludziska woleli żeby było coś o wielkiej miłości do kolegi z koledżu lalala... I jak na warunki amerykańskie płyta okazała się komercyjną klapą pomimo, że krytycy dali jej wysokie noty. W dodatku połowa z nazwy stwierdziła, że od teraz woli rozwijać się solowo. Tak więc po wydaniu dwóch albumów grupa się rozpadła na solo i duet. Coś tam nagrywały, gdzieś tam prezentowały swe umiejętności aktorskie - wszystko bardzie niż z mizernym skutkiem. Widząc, ze to nie ma sensu a sukcesów jak nie widać tak nie widać po dekadzie znowu zawiązały spółkę. Płyta składała się z samych coverów i była największą klapą jaką do tej pory zaliczyły...
A jest takie przysłowie: kuj żelazo póki gorące... Dziś to już wielce zapomniany zespół. A ja mam u siebie ich dwie pierwsze płyty i uważam, że warto:
ZZ Top, "Recycler", 1990.
Zespół płytą tą chciał wrócić do klasycznego grania blues-rocka stąd rezygnacja z brzmień syntezatorów, kojarzonych z większą komercją. Paradoksalnie płyta ta sprzedawała się słabiej od poprzedniczek. Zespołowi już zaczęto wieszczyć muzyczną śmierć. W końcu istnieli już sporo, od dwóch dekad. W dodatku za dwa lata wychodzi kolejny album jakby to potwierdzający - "ZZ Top's greatest hits".
Tymczasem grupa się zmobilizowała i z powodzeniem istnieje nadal, do teraz. Bardziej koncertując niż wydając kolejne krążki.
Nie wszystkim przypadło do gustu ich granie. Zrzucając im udawanie stylu, odchodzenie od... Od czego, od korzeni? Bluesa, rocka? Grają jak chcą. Po swojemu.
Pytanie na marginesie: Czy wszyscy muzycy to "brodacze"?
Madonna,
"Like a virgin", 1985.
(album wydany pod koniec 1984 roku szybko się rozszedł i równie szybko go wznowiono, ja ma ten "drugi" z roku następnego).
Bardzo szybko zyskał status płyty kultowej (wiem, też nie lubię tego określenia, którym obecnie szafuje się bez umiaru) a obecnie jest muzyczną ikoną dekady lat 80-tych. Pop i dance. Ale trzeba przyznać, że kiedyś i muzykę łatwą czy przyjemną robiono na poziomie. Płyta ta wywindowała jej wykonawczynię na szczyt od razu i bez przystanków. 20 milionów sprzedanych sztuk. Robi wrażenie. Pewnie dlatego co rusz pojawiały się głosy, że Madonna śpiewać... nie potrafi. Nie, to jeszcze nie te czasy z Wiśniewskim czy Mandaryną...
Jak mówił Pietrzak tekst w jednym filmie: u mnie mówi ten, co naprawdę ma coś do powiedzenia :)
Madonna miała. I to robiła. Krytyka się też podzieliła. Komu nie odpowiadał jej wizerunek sceniczny - ten był mniej przychylny w swych wypowiedziach pod adresem. A nie było dnia bez jednego skandaliku z jej udziałem. Wygląd, zachowanie, wypowiedzi... W Ameryce wiedzą jak się robi reklamę. Chyba nie myśleliście inaczej. Wiadomo, że chodzi o...
Cytat: Darion w 20 Sierpień 2017, 11:42:23
Pytanie na marginesie: Czy wszyscy muzycy to "brodacze"?
W jakimś sensie tak. Perkusista zespołu ma na nazwisko Broda :)
Wygrałem coś ?
Ktoś, kto wie takie rzeczy - zawsze jest zwycięzcą. Brawo!
W końcu wakacje. Albo wakacje od czegoś. Dlatego przechodziłem i kupiłem... :)
""The magic of Boney'M"
(A tam takie hity)
U nas to był przebój w 1985 roku:
To już nie moja bajka. Rivers of Babylon to ja rozumiem... ;)
Też pamiętam jak to była nowość.
Eros Ramazzotti, 1997, "Eros".
To taka płyta, gdzie obok znanych z wcześniejszych krążków utworów pojawiają się też i nowe. I jaka wspaniała odskocznia od wszechobecnych anglojęzycznych piosenek. Można w innym języku i można zdobyć uznanie. Ale to artysta naprawdę na poziomie. Pewnie dlatego, że robi to co w życiu dla niego najważniejsze. Od zawsze żył muzyką i dla muzyki. Jeśli zaczynał kiedyś coś innego, to nie potrafił tego doprowadzić do końca... Tylko muzyce poświęcił się w całości.
1985, Simply Red - "Picture book".
Płyta debiutancka. I nie byle jaka. Bo prócz sukcesu komercyjnego (platyna) uzyskała nominację do nagrody Grammy. Spodobała się wszystkim. Jest zaliczana w skład wielu zestawień - na przykład "musisz posłuchać zanim umrzesz" :)
Simply Red zawsze lubiłem. I co ciekawe - a nie w każdym przypadku tak jest - uważam, że wszystkie utwory z ich płyt są wspaniałe. Duża w tym zasługa lidera grupy - Mick'a Hucknalla. Został rzeczywiście wyrazistą postacią w świecie muzycznym. Sprawiło to, że po jakimś czasie w zespole ze starego składu pozostał tylko... on sam. Cóż, facet skromnym nie był, potrafił powiedzieć za dużo...
No, ale muzyka świetna.
"Men and women" z 1987, Simply Red.
Drugi krążek tej grupy. Była już gotowa rok wcześniej ale z jakiegoś powodu ukazała się wiosną roku następnego. Uzyskała dobre recenzje i oczywiście idącą w parze dobrą sprzedaż. To w zasadzie muzyczna kontynuacja swojej poprzedniczki. Rok ten to też i czas pierwszych rotacji w zespole - odszedł Sylvan Richardson grający na gitarze a w jego miejsce wszedł Aziz Ibrahim...
Jest przepiękna.
Simply Red, "A new flame", 1989.
To niesamowite, ale kolejny album bijący rekordy sprzedaży. Trzeci z rzędu. Jak oni to robią?!
A robią to dobrze :)
To naprawdę wielka muza. A i płyta od strony technicznej nagrana wspaniale.
Po wyłączeniu urządzenia nadal słyszymy w głowie te dźwięki. Melodie wwiercają się w mózg aż już człowiek ma dość. Ale nie można przestać... Z płyty tej pochodzi chyba najbardziej rozpoznawalny ich utwór "If you don't know me by now" (będący tak naprawdę przerobioną piosenką Harolda Melvina & The Blue Notes sprzed kilkunastu lat).
W roku wydania tej płyty odeszli pozostali z pierwotnego składu grupy a Hucknall wydał jeszcze na do widzenia im oświadczenie, że SR to w sumie i tak jest jego solowy projekt. Po co fałszywa skromność skoro to i tak była racja.
Simply Red i słynna "Stars" z 1991 roku.
Zdjęcie okładki przedstawia lidera grupy. Miał na sobie tylko wojskowy płaszcz (pokłosie wojny w Zatoce) lecz nim wypuszczono płytę na rynek "ubrano" jego gołe nogi w dżinsy, gdyż sądzono, że może to urazić mieszkańców USA.
Czwarta w kolejności i zdecydowanie inna od wcześniejszych. Muzyka bardziej jakby poszła w kierunku artystycznym. Zaowocowało to wieloma zachwytami ze strony krytyki. Utwory są mniej elektroniczne, brzmią świeżej i są - jak tego chciał Hucknall - muzycznym relaksem dla duszy.
Tak się to wszystkim spodobało, ze album ten sprzedał się w większej ilości egzemplarzy niż ówczesne płyty takich gwiazd jak U2, Michaela Jacksona czy Dire Straits... Równie liczne były uzyskane nagrody za ten krążek. Mistrzostwo świata.
Księżyc - "Rabbit Eclipse"
Anathema - "The Optimist"
Diana Krall, 1995, "Only trust your heart".
Kanadyjka na stałe mieszkająca w USA. Jazz to jej życie. Gra i śpiewa. Jak jej cała muzykalna rodzina. Bardzo długo wyłącznie koncertowała, śpiewem zajęła się już będąc blisko trzydziestki. Świat o niej usłyszał dopiero po kolejnym krążku wydanym z roku 1996. A ten?
A ten krążek jest niczego sobie. Śpiewa głosem, który jeden z krytyków porównał do whiskey z miodem :)
W dodatku wcześniej śpiewaczki jazzowe wyglądały jak marmurowe posągi, Diana zaś zachwyca świeżością i luzem. Jest ładna, elegancko więc prezentuje się na estradzie, ciekawie interpretuje gatunek i to ona obecnie uważana jest za ikonę gatunku. I chyba po raz pierwszy wokalistka jazzowa zdobyła popularność i rozgłos równy gwiazdom pop. Jej muzyki słuchają nie tylko wielbiciele gatunku będący w gruncie rzeczy wąskim gronem odbiorców - jej słucha każdy kto lubi po prostu dobrą muzykę. Dzięki niej odkrywają twórców, których wcześniej omijali z daleka...
Klaus Schulze Feat. Lisa Gerrard - Rheingold
Gipsy Kings,1991, "Este mundo".
Wzorem Louisa de Funes to francuski zespół rodem z Hiszpanii. I oczywiście, że są Cyganami. Zespół składa się z dwóch muzykalnych rodzin. Ich styl muzyczny określa się jako "rumba Katalońska" - to taki swoistego rodzaju pop flamenco :) Tradycyjne melodie wymieszane z elektronicznym brzmieniem.
Spodobało się. Od chwili zaprezentowaniu się światu stale w trasie koncertowej. Nie jestem jakimś wielkim zwolennikiem ich grania, ale na fali popularności także i ja skusiłem się na jeden ich krążek do swojej płytoteki. Potężna dawka skocznych (przeważnie akustycznych) utworów potrafi nieźle czasem odprężyć.
R.E.M., 1991, "Out of time".
Istnieli od początku lat 80-tych a dopiero z początkiem kolejnej dekady dali się poznać wszystkim. Właśnie za sprawą tej płyty (już siódmej w ich dorobku) i utworu "Losing my religion". Trochę dziwi, bo już chociażby w rodzinnych Stanach byli grupą stale koncertującą i wydającą kolejne krążki.
Niby grają swego rodzaju rocka, ale to w zasadzie miks wielu gatunków. Nawet z okolic country i folk.
No, płyta rewelacyjna. 10 000 000 sprzedanych egzemplarzy to potwierdza. A wliczając wznowienia będzie blisko drugie tyle.
Muzycy nie chcieli nagrywać tej płyty, byli po wyczerpującej, bo prawie rocznej trasie koncertowej i mieli już odruchy wymiotne, kiedy tylko popatrzyli na swój instrument. I dlatego żeby to jakoś obejść postanowili zagrać na innych, na których nie grają na co dzień - chociażby... mandolina :)
Wypaliło. I to jak!
Czasami melancholijnie, czasami dynamicznie - zawsze świeżo i z klasą. I co tu dużo mówić. Specyficzne brzmienie głosu wokalisty też tu dużo znaczy...
Jedna z ulubionych moich piosenek.
Genesis zawsze ekstra. ;)
Rod Stewart, 1991, "Vagabond heart".
Dinozaur rocka. Przez wielu z branży przezywany dziadkiem. Ale zawsze w pozytywnym wybrzmieniu. Ciągle na chodzie.
To już szesnasta płyta tego artysty. Połowa piosenek z tej płyty jest (współ)autorstwa samego muzyka. Druga połowa to przeróbki różnych przebojów, jak "Have i told you lately" Vana Morrisona. To dojrzały i w pełni ukształtowany muzyk i jego płyt świetnie się słucha. Tego głosu nie sposób pomylić z żadnym innym. I właśnie na początku przez ten głos krytycy nie wróżyli mu jakiejkolwiek kariery na rynku muzycznym. Dobrze, że ich nie posłuchał. Płyta "Vagabond heart" została uznana w 1991 roku za jego najciekawszą od prawie dwudziestolecia.
Alameda Duo - The Luminous Guitar Craft of Alameda Duo
Lato, lato... Jeszcze lato.
Sandra, 1990, "Paintings in yellow".
Nazywana przez niektórych europejską Madonną. Nie sądzę.
Kiedy właśnie zaczęła iść w tym kierunku, to w zasadzie była już na końcu swojej kariery w muzycznym światku.
Płyta ta jest uważana za najlepszą w jej solowym dorobku. To już nie te taneczne umpa umpa znane z dekady wcześniejszej. Tu już jest bardziej ambitnie. Momentami nawet nakłaniające słuchacza do pewnych refleksji... Tak, to już inna Sandra. Jeszcze widać ostatni wagon pociągu "dance 80's", ale piosenkarka tym razem została na peronie. Zmiany, zmiany. W muzyce i prywatnym życiu. Co potrafi zdziałać 500-letnie domostwo na Ibizie... :)
Queen, 1991, "Innuendo".
To przedostatnia płyta grupy, gdzie słyszymy głos Freddiego. Wydania następnej nie doczekał, ale nagrał z myślą o niej poszczególne utwory już wcześniej.
Na płycie bardzo przemyślane i dojrzałe kompozycje. Głos może i nie tak mocy co wcześniej, ale nadal wybrzmiewa wspaniale. Fajna rockowa płyta. Mocne riffy, ale też i sporo refleksji, zadumy... Ale to miała być i jest pożegnalna płyta Freddiego Mercury'ego. To efekt pracy czterech ludzi, od początku będących razem. Każdy z nich włożył w nią całego siebie. Z klasą i szacunkiem pożegnali się ze swoim kolegą... Przepiękny album.
1988, "Look sharp!, Roxette.
Drugi ich krążek ale za to ten, który dał im światowy rozgłos. Ale się wtedy tego słuchało!
Mocno, dynamicznie - wolniej też jest - ale zawsze melodyjnie. Popowo rockowa zawartość zawsze dobrze każdemu wchodziła w uszy. Tu nie inaczej. A tu jeszcze płyta z czasów, kiedy każdy robił to na czym się znał. I jeszcze się do tego przykładał. Piękna płyta od strony technicznej. Czyściuteńko tak, że odprawiłem pewnego radiowca z proszkiem spod moich drzwi.
To czasy, kiedy w użyciu było dużo syntetycznych dźwięków, ale tu absolutnie nic się nie zlewa. Nawet jak trochę drażnimy sąsiada :)
Marie Fredriksson w 2016 brała udział w tournee z okazji 30-lecia istnienia zespołu. Musiała go odwołać z powodów zdrowotnych. Sprawa okazała się bardzo poważna. Od 2002 roku z różnym skutkiem walczy z guzem mózgu.
Czasem lubię posłuchać hiszpańskiej klasyki gitarowej. :)
SAAGARA BY SAAGARA IN ALCHEMIA - DTS STUDIO - KRAKOW SESSIONS
Roxette, "Joyride", 1991.
Kolejna ich płytka. To nadal kontynuacja pop rockowej ścieżki znanej z poprzedniego krążka. Dużo rytmicznej i wyrazistej gitary, fajnie zaśpiewane; jest melodia - i jest... joyride.
A co to oznacza?
Per Gessle czytał kiedyś wypowiedx McCartney'a, który wspominał swoją współpracę kompozytorską z Lennonem. I tam właśnie wyczytał taki zwrot jak "joyride" określający tę ich wspólną działalność. Nie do końca widział co to oznacza, ale spodobało mu się to i taki nadał tytuł płycie. A oznacza on coś takiego jak kiedy kradnie się samochód nie dla siebie, tylko żeby nim pojeździć i potem porzucić. :) Ta przejażdżka to właśnie
joyride. A to z kolei - Hello you fool i love you - przeczytał kiedyś na przyklejonej przez żonę na fortepianie karteczce... Tak się robi muzykę :)
Roxette, "Tourism", 1992.
Czwarty krążek tej grupy. Zawiera kilka utworów nagranych na koncercie stąd też i taki tytuł. W zasadzie zawiera wszystko to co poznaliśmy na wcześniejszych płytach. Nie powstały z myślą o niej nowe piosenki. Podrasowano te, które wcześniej nie załapały się na "Look Sharp!" i "Joyride". Od tej płyty zaczyna się spadek popularności zespołu. Każda kolejna to już coraz mniejsza liczba sprzedawanych egzemplarzy.
(tej wersji utworu nie ma na płycie, ale jest moim zdaniem ciekawsza)
Dzisiaj zapuszczam analogowo. Teraz gra TOTO. Rewelacja, co za dynamika :)
Proghma-C - Army Of Me (Björk Cover)
Mike Oldfield, 1980, "QE2".
Tytuł płyty to skrót od Queen Elizabeth II. Co przecież widać po okładce :)
Mało znana płyta. Jakoś pomijana. A do tej płyty twórca przyłożył się jak należy. Bez pośpiechu, starannie, przemyślanie... Jeszcze więcej tu elektroniki (nawet bębny, przerobiony wokal Maggie Reilly...) - jest nowocześnie i świeżo. Płyta melodyjna, niesamowite bogactwo dźwięków wszelakich; sporo zapożyczeń etnicznych ( z ABBY :) ) - świetna!
Ja zapuszczam to :)
Bill Laswell & Peter Brotzmann - Locomotive
Witam
Dzisiaj tylko to leci, przymierzam się do zakupu LP
Buena Vista Social Club - Full album
Interesująca wizualizacja ;)
Justice - Pleasure
Angelo Badalamenti - Dub Driving
A-ha, 1990, "East of the sun, west of the moon".
To ostatni album tej formacji odnotowujący duże zyski sprzedażowe. Nie ma tu także tak dużej liczby elektronicznych brzmień co wcześniej. Jest więcej akustyki. Jest więcej w niej rocka. Muzyka grupy jakby nabrała większej powagi.
Po raz pierwszy też (jedną z piosenek) zaśpiewał ktoś inny - zrobił to klawiszowiec Magne Furuholmen.
Największym przebojem płyty (i jednym z największych w ich historii) jest "Crying in the rain". W dodatku to utwór zapożyczony :)
To dla odmiany ten "jedyny"...
Charlotte Gainsbourg - Rest
A-ha, 1993, "Memorial beach".
To płyta, po której zespół chcący odpocząć od muzyki i siebie - a potrafiło iskrzyć naprawdę ostro - zrobił sobie kilkuletnią przerwę.
Płyta miała bardzo kiepskie przyjęcie. Nawet i słuchając jej ma się wrażenie, że zrobiona trochę z musu. Nie jest absolutnie zła, ale nie potrafi tak jak poprzednie przykuć uwagi słuchającego... Nie widać tu nawet cienia kreatywności. Taka pozycja dla oddanych fanów zespołu. Nagrana technicznie na najwyższym poziomie. Ok. Ale sama taka trochę jakby bez życia. Syntetyczna. Plus za wokal. Ale to zawsze.
Coś teraźniejszego... Birdy, 2013, "Fire within".
W przeciwieństwie do debiutu ta płyta jest już płytą autorską. Wydając tę płytę ma już lat siedemnaście i brzmi jak w pełni dojrzała i doświadczona wokalistka. Pozazdrościć talentu.
Płyta poszukiwawcza jeszcze; z przewagą nastrojowych i spokojnych utworów. Dużo refleksji, bez zbytniego bombardowania nas przesadną ilością dźwięków w jednej chwili.
Chociaż sama wszystko sobie obmyśliła, to w ostatecznym szlifie pomagali jej znani ludzie z branży - na przykład ze współpracy z samą Adele. To coś znaczy. To jest naprawdę płyta wybitna w słuchaniu...
By zagłuszyć w sobie lęk przed zombiakami zapuściłem sobie płytę Norah Jones z 2004 - "Feels like home".
To między innymi dzięki niej płyty jazzowe zaczęły wykazywać tendencję zwyżkową w sprzedaży. Już jej debiutancki album wprawił wszystkich w osłupienie - 2 000 000 na dzień dobry, ponoć do teraz to już 17 000 000...
A jaka jest jej druga płyta? To już zawarte jest w samym tytule. Ciepło i przytulnie, prosto i subtelnie... Tak, to właśnie odczuwamy słuchając tego krążka. Czujemy się jak w domu.
Wykonawczyni, co jest niesamowicie trudne, nikogo nie udaje, nie kopiuje... Staje się kolejną wielkością. To ją za jakiś czas będą naśladować, to do niej będą równać.
Tymczasem...
Celine Dion, 2002, "A new day has come".
Jej wokal zaliczany jest do ścisłej światowej czołówki. Mezzosopran o zakresie pięciu oktaw. 200 milionów sprzedanych płyt. Nie przepadam za nią, lecz od czasu do czasu sięgnę sobie po którąś z jej płyt w mojej kolekcji. Dla balansu.
Płyta w całości zaśpiewana po angielsku. I chyba to mi się tak naprawdę do końca nie podoba. Wszyscy śpiewają po angielsku... Nawet na opolskim festiwalu polskiej (!) piosenki były już takie przypadki. No, ale...
Tej płycie nie da się niczego zarzucić od strony technicznej. Tu wszystko jest na najwyższym poziomie. Jest do bólu idealna. Po mistrzowsku zaśpiewana, po mistrzowsku zrealizowana. Jeśli tylko komuś dźwięki układają się w to co lubi, ma swoje Shangri-La...
The Blackbyrds płyta z 1975 roku, reedycja w USA w 2003, w Europie 2014.
W połowie lat siedemdziesiątych w Polsce królowały grupy prezentowane w radiowej Trójce przez Manna lub Kaczkowskiego. Były to głównie zespoły rockowe. Z trudem przebijały się w polskim radiu największe nazwiska czarnej muzyki. Można było czasem posłuchać Stevie Wondera, ale na Jacksona było jeszcze za wcześnie. Na rynku płytowym były prawie wyłącznie produkcje rodzime, z rzadka można było kupić jakieś płyty z NRD lub z Węgier. Wszystko, co pochodziło z zachodu, szło w Empiku spod lady. Ponieważ właśnie w Polsce w iście ,,dziki" sposób łamano autorskie prawa majątkowe, prezentując w radiu prywatnie przywiezione z zachodu płyty i nie przejmując się kompletnie jakimikolwiek protestami, więc w zasadzie tylko u nas prawie nie było licencyjnych płyt, a wydawnictwa zachodnie pojawiały się w śladowych ilościach, często w wyniku jakichś umów wiązanych Empiku z zachodnimi firmami.
W ten sposób pojawił się zespół Blackbyrds, amerykańska mało znana grupa, która tworzyła muzykę znacznie już odbiegającą od klasycznego soulu. Gdy udało mi się kupić tę płytę i posłuchać, byłem mocno zaskoczony. To było kompletnie coś innego, niż cokolwiek, czego słuchałem wcześniej. Muzyka była niesamowicie dynamiczna ze znacznie bogatszym niż w rocku instrumentarium. Zaskakiwała też niezwykła czystość dźwięku. Słuchacz przyzwyczajony do brzmienia typowych rockowych kapel lub do wymyślonej przez Phila Spectora ściany dźwięku znanej z muzyki wykonawców soulowych, ze zdumieniem zauważał niezwykłą wręcz precyzję instrumentów i ich rozmieszczenia na stereofonicznej scenie pozornej.Słychać było, że muzycy zespołu Blackbyrds są doskonałymi instrumentalistami, a również ich wokalne popisy świadczyły o wysokim profesjonalizmie.
Pamiętam, że dla mnie ta płyta była wręcz objawieniem. Jednak z innymi nagraniami tej grupy mogłem się zapoznać dopiero po upadku żelaznej kurtyny w 1989 roku. Nie wszystkie ich dokonania spodobały mi się tak samo, a płyta City Life do dziś jest na mojej liście ulubionych. Najlepsze utwory na płycie to tytułowy City Life i bardzo liryczny Love so fine.
Jean Michel Jarre z roku orwellowskiego - "Zoolook".
Kolejna płyta tego wielkiego mistrza elektronicznego brzmienia. W ogóle muzyka elektroniczna kojarzy się - kojarzyć się powinna - z eksperymentowaniem. Różnie to u różnych bywało; czasami tylko sam twórca wiedział jaki przekaz zwierają jego dźwięki. Tu mamy wszystko klarowne. A to też płyta z tych eksperymentalnych.
Po raz pierwszy kompozytor użył tu ludzkich głosów jako źródła nowych brzmień, jakby kolejnego instrumentu. W tamtych czasach było to wielkim novum. Dzięki temu wyszła płyta inna od poprzednich -
bardziej twórcza, bardziej samodzielna, bardziej artystyczna. Mniej komercyjna. I to właśnie dzięki temu płyta ta pozostaje na pozycji znaczącej w całym dotychczasowym dorobku tego muzyka.
Do tej pory Jarre słynny był z tego, że tworzył i pracował sam - tutaj zaprosił do współpracy innych - to tez u niego pionierskie :)
Świetne kompozycje, mocno zróżnicowane co do tempa i klimatu; mocno wciągające słuchającego i nakazujące mu, by nie tylko strzygł uszami, ale też myślał. Płyta czarodziejka...
To są właśnie te płyty z tych wyjątkowych.
JMJ i jego "Rewolucje" z 1988 roku.
Mam, mam... Ale płytka słaba. Taka sobie - nijaka.
Rewolucje w przemyśle. Wynalazki. Nowoczesność naszej obecnej cywilizacji. To motyw przewodni tego albumu. Stąd też i słyszymy różne przemysłowe dźwięki, odgłosy... Wszystko pomieszane z dźwiękami melodii poszczególnych utworów, które do górnolotnych raczej też nie należą. A te orientalne klimaty?
Płyta przerywnik. Wakacje w wykonaniu mistrza brzmień. Komercyjnie fajnie, ale artystycznie już nie za bardzo. A może tak mi się tylko...
A ja dzisiaj Edith Piaf. Mimo że nagrania dokonane zostały ponad 65 lat temu, słucha się tego przedwojennego repertuaru wyśmienicie.
Słychać niedostatki dźwiękowe pomiędzy piosenkami z 1945 a 1960 roku ale co to był za głos.
Robiąc porządki w winylach znalazłem Niemiecki zespół Trio. Ten od "Da da da". Co za wariactwo ;D, jakieś szalone połączenie rocka, punka, disko ........ ;D
Jean Michel Jarre - "Randez-vous" - 1986r.
No, to już całkiem inne granie. Muzyk zatoczył koło i wrócił do źródła. Album zawiera sześć kompozycji, które tak naprawdę tworzą jedną spójną całość. Miało to wszystko zabrzmieć na specjalnym koncercie rocznicowym NASA, a w jego trakcie astronauta Ronald McNair przebywający w tym czasie na orbicie miał wykonać saksofonowe solo. Jak pamiętamy on, oraz pozostałych sześciu członków załogi wahadłowca Challenger zginęło w katastrofie krótko po starcie...
Saksofon i tak usłyszymy, w ostatniej części kompozycji. Do tego w tle słychać bicie serca.
Bardzo udany album, mocno rozbudowany brzmieniowo - jest tak jak lubię, stare dobre granie w stylu lat 70-tych.
LA PALOMA (najstarsze polskie nagranie)
Madonna, "True blue", 1986.
Esencja lat 80-tych. Madonna na szczycie. Poprzednie dwie płyty wywindowały ją na sam szczyt. Dopiero dwa krążki a już została okrzyknięta królową popu. Presja na kolejny hitowy album była więc ogromna. I znowu powtórka. Popowo i tanecznie. Taki jest ten album. Czyli tak jak wcześniej. Czyli 30 000 000 sprzedanych egzemplarzy.
Jest niesamowita. Nie stała się gwiazdką jednego sezonu co jej wróżono (i bardziej jeszcze - życzono). Płyta ta też zamknęła usta krytykom, którzy aż do tej pory zarzucali jej brak umiejętności śpiewani. Tutaj mamy już naprawdę rasowy, wyćwiczony, dojrzały wokal. Pop, a pop - ale z najwyższej półki.
Znacie utwór Madonny "La Isla Bonita"? Na pewno. Wymawiacie tytuł i myślicie: Madonna. A tymczasem była to kompozycja (dlatego, że pierwotnie instrumentalna) przeznaczona dla Jacksona i miała się ona znaleźć na jego płycie "Bad". Madonna napisała słowa i ma hicior. A, i zrobiła z tego takie sobie latino... Jak to królowa. Robi co chce :)
Madonna, 1989, "Like a prayer".
Mało jest wykonawców muzyki z gatunku pop, którzy potrafili zaistnieć tak długo na scenie i jeszcze się liczyć w tym światku. Madonnie się udaje, bo Madonna stale o to "zabiegała"; jak mogła i czym tylko mogła :)
Kolejna jej bardzo interesująca płyta. Kolorowa w brzmienia jak całe lata osiemdziesiąte, z kiczowatą okładką i skandalizującymi towarzyszącymi im wideoklipami. Bardzo przebojowa. Nie jest kalką poprzedniczek czy efektem odcinania kuponów sławy - to wyjątkowy przypadek, gdzie artystka pop stale się rozwija i kreuje przyszłość. Tu już słychać zapowiedź muzyki jaką chce tworzyć w przyszłej dekadzie. Już zapowiada większy, ambitniejszy krok w artyzm. To dopiero się pojawi w większej dawce na jej kolejnych krążkach. Na razie mamy solidne zakończenie ery glorious eighties...
Michael Bolton, 1991, "Time, love and tenderness".
Długo czekał na swój sukces, oj długo... Udało mu się to u schyłku lat 80-tych płytą "Soul provider". Kolejna, właśnie ta - była jeszcze większym wydarzeniem na scenie muzycznej. Do tej pory jest też najlepiej sprzedanym krążkiem w dorobku artysty. Co tak wszystkich ujęło? Zachwycano się przede wszystkim jego warsztatem. Wokalizą o ciekawej barwie. O umiejętności w przekazywaniu swych uczuć słuchającemu. O mocy, która bije z tej płyty, a która to przechodzi na odbiorców, porusza ich... Posypały się nagrody - była nawet za... debiut.
Ale były i słowa krytyki. Że za bardzo też jakby przypominała swą poprzedniczkę.
Może i teraz mało się o nim słyszy, ale to nie jest paczka płatków śniadaniowych, nie musi być w każdym spożywczaku...
A ja się wzbogaciłem o kilkadziesiąt interesujących płyt. Dziś słucham jednej z nich. Okładka troszkę zmęczona, ale płyty jak nówki. 1983 rok.
Ja dziś dalej słucham winyli. Myję i słucham. Myję, bo wzbogaciłem się o kolekcję płyt, których nie grano od ponad 20 lat. Teraz Andreas Vollenweider, polskie wydanie z 1990. O dziwo jakościowo świetne w stanie "near mint". Wiecie ile ta płyta kosztowała w 1990 roku? 22 tysiące.
Dziś "Delikatny Dźwięk Pioruna". Okładka jak nowa, gatefold, ale wykonana z jakiegoś podłego papieru z recyklingu chyba, matowa i miękka. Płyty praktycznie nowe. Czyli Pink Floyd w wersji radzieckiej z 1988 roku, płyta kosztowała 8 rubli. Wydawnictwo oczywiście "Melodia". Dźwięk o dziwo doskonały. Wcześniej słuchałem "A Momentary Lapse of Reason" tłoczoną przez Balkanton i nie byłem zachwycony.
Jachna / Mazurkiewicz / Buhl - "Nie wiem, myślę"
Fajna muza ale i fajne patenty wykorzystane przy jej nagrywaniu:
3FoNIA - DIFFUSION
Michael Bolton, 1992, "Timeless (The classics)".
Przy wcześniejszej płycie zarzucano mu, że jest podobna do swej poprzedniczki. To następną wydał umieszczając na niej covery :)
I właśnie ta płyta jet najwyżej oceniana pod względem wokalizy. A jest posiadaczem niezwykle mocnego głosu obejmującego cztery oktawy. Znacie Michaela Boltona? A wielu go zna. Cher, Streisand, Cocker, KISS... pisał dla nich. Grywał z Dylanem, Charlesem czy B.B.Kingiem. A ilu młodych wykonawców otrzymało swoje trofea za stworzone przez niego utwory - Kanye West, Lady Gaga..
Mike Oldfield "Crises" z 1983 roku.
Oldfield to bardzo płodny artysta ale też i mocno zróżnicowany artystycznie. Raz mamy "na kolana", raz "kupiłem, to już wysłucham". I tu jakby ten wariant drugi. A może tylko kontynuacja poprzedniczki?
Chyba tak. Tyle pomysłów się zrodziło, że na jeden krążek to za mało. Nie oczekujmy kolejnej rewolucji co rusz.
Tak więc mamy bardzo melodyjnie, rytmicznie, ładnie... Popowo. To się sprawdza. I słynne brzmienie gitarowe Oldfield'a - zawsze się sprawdza. No i elektronicznie. A nawet jeszcze więcej niż to miało miejsce poprzednio. Jest tu od groma przeróżnych dźwięków generowanych syntetycznie. Momentami mamy wrażenie jakby nie trzymało się to planu. Jest tak trochę chaotycznie, poza kontrolą.
Ale jest też na płycie przebój dający muzykowi nieśmiertelność i absolutną rozpoznawalność - jakby ktoś jeszcze o nim nie słyszał - "Moonlight Shadow"...
I nie zapominajmy daty wydania krążka; wtedy tak się grało.
A ja nie zapomniałem jak to była nowość, i wielki hit... Ech, kiedy to było :)
Zawsze lubiłem tę płytę, choć taka chaotyczna chwilami. Zawsze ja chciałem mieć, a nigdy jakoś mi to nie wyszło... ;)
Mam ja w swojej płytotece, ale w wersji CD. Jest to wznowienie z 2013 roku. Ktoś taki jak ja powinien ją mieć. Historia.
Чиж и Ко - Вот пуля просвистела
Jakiś czas temu kupiłem tę płytę dla znajomego. A sam sobie nagrałem ja na kasetę. Dziś postanowiłem posłuchać. Można powiedzieć, że Yoko Ono tak bardzo nie umie śpiewać, że jest to aż zajebiste. Dawno temu złośliwi śmiali się, że jedyne co jej wyszło na tej płycie, to odgłosy orgazmu w utworze "Kiss, kiss, kiss".
Klaus Schulze Feat. Lisa Gerrard - Rheingold
Mylene Farmer, "Innamoramento", 1999,
Piąty krążek w jej dorobku. Po francusku. Na szczęście piosenkarka jest Kanadyjką więc nie ma tu wszechobecnego w typowych takich przypadkach akordeonu (ileż można...) :)
Charakterystyczny głos w klasie sopranu o jedwabnym zabarwieniu spodoba się każdemu. Pierwsze co przychodzi słuchaczowi na myśl, to chęć... przytulenia się.
Wszystkie zawarte na płycie utworów mają teksty pisane przez samą artystkę. Połowa kompozycji to też jej dzieło. Słucha się tego wspaniale. Spokojnie, duchowo, wręcz terapeutycznie... Tak wybrzmiewa. A o czym do nas szepcze? O miłości, straconym czasie, życiowym bólu...
Znowu chcę się przytulić.
Tak, mam też u sobie coś takiego.
New kids on the block, 1990, "Step by step".
Kiedy powstali byli bardzo młodzi. Mieli pomiędzy 12 a 15 lat. Potrafili śpiewać. Byli chyba pionierami jeśli chodzi o tego typu zespoły wśród białych. Ich piosenki powodowały, że miliony dziewczynek umierało na lekcjach z ich powodu zupełnie nie mogąc się skupić na krojeniu żaby... Za ich popularnością szedł także ogromny sukces komercyjny; kilkadziesiąt milionów sprzedanych płyt. I kasa.
Śpiewali o tym czym interesował się każdy amerykański nastolatek w ich wieku. Byli dzieciakami, i było to łał. Słyszałem wtedy ich płytę "Hangin' Tough" (1988). I była naprawdę fajna. Chciałem ją zakupić, ale co innego chcieć, co innego móc... Był już rok 1990 i pojawiła się kolejna ich studyjna płyta. To kupiłem. "Dzieciaki" mieli już po nawet 21 lat a producenci nadal im wmawiali, że jest 1984... I to musiało tak się skończyć. Nawet okładka otrzymała tytuł najgorszej okładki płytowej. Gorzej miał Danny Wood. Nie dość, że się tam produkował, to jeszcze został uhonorowany mianem "najbrzydszego faceta w szołbiznesie".
Technicznie płyta rewelacyjna. Perfekcyjnie nagrana. Perfekcyjnie wybrzmiewa - tak, dawne czasy...
Co na niej? Zapraszamy wszystkie szóstoklasistki i...
Tangerine Dream, "Rubycon" z 1975 roku.
Dinozaury muzyki elektronicznej. Wizjonerzy i prekursorzy.
Tak jak sami konstruowali swoje instrumenty tak też i określali podwaliny dla tego gatunku. Ich twórczość to ciągłe eksperymentowanie a nowatorstwo było ich drugim imieniem. Grając na koncertach swoje kawałki nigdy nie zagrali dwóch identycznie brzmiących. Nawet wtedy. Jeśli ktoś uczestniczył w dwóch koncertach jednej trasy, to mógł mieć dwa zapisy muzyczne sporo od siebie się różniące. Stąd nieskończona wręcz ilość istniejących bootlegów.
Może dzisiaj i wielu nie dostrzeże tej innowacyjności, ale to dlatego, że wielu twórców muzyki tamtego okresu szybko zaczęła ich kopiować. Ich wypracowana wtedy technika (jak pulsacyjne motywy syntezatorowe) towarzyszy wszechobecna w tym gatunku do dziś. Krótko w zespole udzielał się na perkusji Klaus Schulze.
Zespół działa do teraz, stale są wydawane kolejne płyty - ale z dawnego składu nie pozostał już nikt. W 2015 roku zmarł założyciel grupy Edgar Froese - artysta wszechstronny. Dosłownie.
"Rubycon" to muzyka wybitna. To autentyczna I liga gatunku. To dźwięki, które wprawdzie wpadają do naszych uszu, ale właściwym ich adresatem jest wyłącznie nasza dusza.
Włączyłem sobie Pink Floyd. Tak jakoś miałem ochotę przy poniedziałku...
Płyta "Dark Side Of The Moon", którą wydano w Polsce w roku 1988 kosztowała 2200 złotych, dziś można ją dostać za około 80. W 1988 kilogram mąki kosztował 74 zł. Czyli płyta warta była ponad 29 kilogramów mąki. Dziś taka mąka to około 5 złotych, zatem dzisiejsza płyta to tylko 16 kilogramów mąki. Staniała nam kultura. ;)
A ja dziś słucham tego. Jeden z członków zespołu Johannes Schmoelling ma dziś urodziny - 67 lat kończy. Zastąpił w zespole Baumanna na początku lat 80.
Po ostatnim wypadzie po płyty wróciłem między innymi ze wznowieniem
The Alan Parsons Project i płytą wydaną pierwotnie w 1979 roku - "The turn of a friendly card".
Kolejna grupka - tylko dwuosobowa - twórców studyjnych. Nie koncertowali, swoje kompozycje nagrane z pomocą innych zatrudnionych muzyków wydawali wyłącznie na kolejnych płytach.
Dwoje niezwykle utalentowanych ludzi. Potrafili tworzyć utwory o dużych walorach artystycznych i jeszcze do tego odnieść sukces komercyjny. A to prawie nigdy nie idzie w parze.
Duet rozpadł się dopiero na początku lat 90-tych po konflikcie personalnym i to nie ze sobą.
Płyta w typowym klimacie dla tego zespołu wybrzmiewa zdradzając czasy swego pochodzenia. Muzyka nie jest skomplikowana, jest genialnie prosta i nie ma w niej jeszcze tyku dźwięków-ozdobników, to dopiero pojawi się wraz z nadejściem kolejnej dekady. Świetne aranżacje, wyważony wokal, genialny zmysł melodyczny - doskonałość. To w końcu oni nadali ostateczny szlif muzyce rockowej po erze The Beatles. Zawodowcy.
Coil - "The Ape of Naples"
Sorry, że się czepię. Ale "wicie, rozumiecie" ten typ tak ma. ;)
The Alan Parsons Project – progresywna grupa rockowa założona przez Alana Parsonsa i Erica Woolfsona.
Ponieważ nic mi nie wiadomo, by któryś z nich poszedł w ślady braci Wachowskich, to było ich dwóch, a nie dwoje. ;)
A co do reszty pełna zgoda, świetna muzyka.
Niepoprawnie? Uuuu... to niedobrze. Proszę dokonać stosownej korekty.
Bardzo ich lubię, to jeszcze...
Kolejna płyta. To już szósta w ich dorobku - "The eye in the sky" z 1982.
Także ją posiadam ze wznowienia stąd mam zestaw powiększony. Podoba mi się to, że na płycie jako bonus umieszczono utwory w innych wersjach - jakieś "prototypy", demo, zaśpiewane przez innego wokalistę...
To już inne czasy i trochę inne brzmienie. Nie ma też już tu znanych z wcześniejszych dokonań rozbudowanych w czasie długich utworów z mocno zróżnicowaną aranżacją. Mniej instrumentów znanych z orkiestr, więcej syntezatorów. Ale w subtelnej formie. Wyraźny rytm na basie, to lubię.
Bardzo przebojowa. Nastąpił też lekki ale i wyrazisty zwrot w stronę popu. Coś z muzyki filmowej... To czasy, gdy rock progresywny już był w odwrocie. Panowie potrafią iść z duchem czasów i robią to po swojemu - genialnie.
Zespół wydając każdą kolejną płytę zawsze obierał sobie jakiś motyw przewodni; pod niego powstawały później wszystkie teksty piosenek. Motywem dla tej płty była religia, różne aspekty związane z wiarą, wierzeniem. Album na bardzo wysokim poziomie muzycznym i realizatorskim. Słucha się go z prawdziwą przyjemnością.
Przepiękne, ten saksofon...
A ja 11 listopada sobie słuchałem Koncertu Fortepianowego nr 1 in E Minor. Tego sfrancuziałego Chopina co to się gził na Majorce z babą przebierającą się za chłopa. Tfu, co za gender. A na dodatek słuchałem najlepszego wykonania
ever zagranego przez Żyda Artura Rubinsteina w Londynie w 1961 roku.
Dobrze że chłopcy oenerowcy nie przechodzili w pobliżu. ;)
Słuchałem z Jutuba, bo tylko to miałem na podorędziu, ale dziś przyszła płytka CD z dwoma koncertami Chopina. Najlepiej wydane 20 zł od dość dawna. Nie jestem jakimś wielkim tam koneserem muzyki poważnej. Spora jej część mnie nudzi. Ale ten Chopin to przewali się przez emocje jak czołg. A takie to niby brzdąkanie ;)
I słucham, słucham i nasłuchać się nie mogę.
.
Ja proszę państwa dziś słucham "Relics". Niestety płytka troszkę sfatygowana. Ale i tak piękna muzyka. ;)
Ostrożnie z tą siekierką Eugeniuszu...
Alameda 3 - Teraz widzę już tylko rzekę...
A ja od jakiegoś czasu nic nie słucham.
Mam nawet nieodpakowane jeszcze kilka płyt zakupionych jakiś czas temu. Powód? Nadrabiam zaległości w czytaniu :)
No, może tylko przez kilka chwil posłucham coś tam z mojej komóry-walkmana; jak tego...
1995, Tracy Chapman, "New beginning".
W końcu odpakowałem.
Tracy Chapman - niezmienna. Zawsze wierna swoim poglądom. Taka jest też i ta czwarta jej płyta w dorobku. Ale co ciekawe wcale nie wieje nudą. Ciągle jest świeżo. I dlatego też płyta odniosła duży sukces komercyjny a piosenka ,,Give Me One Reason" otrzymała nagrodę za Najlepszą Rockową Piosenkę Roku.
Bo Chapman (wszystkie zawarte na płycie utwory są jej autorstwa) pisze z serca, i pisze nie tylko pięknie co mądrze.
Folk, rock, ciepły głos i nieśpieszny klimat. Przeuroczo...
Przy okazji porządków w szafach znalazłem kasetę. Należała do mojej córki. Włączyłem, a tam...
Chyba trochę późno, zaraz sąsiedzi będą szczotkami w sufit stukać. ;)
Tylko początek, później jest już spokojnie ;)
Całkiem fajna muzyka, chyba sobie kupię płytę, bo kaseta ciut przechodzona. :)
Jakub Ziołek - Misty Mountain
Bill Laswell / Sacred System - "Jerusalem"
LCD Soundsystem - "American Dream"
Angles 9 - Disappeared Behind The Sun
Taka śpiewająca Wróżka Zębuszka... Extra.
Albo nie.
Może się przyśni...
A ja wieczorkiem cichutko Barclay James Harvest. Właśnie dzisiaj przysłane w stanie NM.
Dälek - "Endangered Philosophies"
LONKER SEE - New Motive Power, Part 3
Francuska piosenkarka pochodzenia indyjsko-algiersko-kambodżańsko-egipskiego... Uff.
...ale produkuje się ciekawie...
Bardzo francuska. Co jest rzecz jasna komplementem ;)
Zimpel / Ziołek - "Memory Dome"
A ja to dziś "przekartkowuję" Youtube. Jutro winyle w Biedronce i w Lidlu, a ja nie wiem, co wybrać.
Innercity Ensemble - "White 4"
W Mikołaja nie wierzę. Ten stary grubas nigdy nic mi nie dał, więc sam sobie robię prezenty.
Wspaniała muzyka, wspaniałe wykonanie.
http://recenzja.info/muzyka/evgeny-kissin-gra-beethovena/
Innercity Ensemble - "Sin Cara Azul"
A ja nie mogę się od tych dźwięków uwolnić :)
"A Change Is Gonna Come" może grać w nieskończoność.
................ w zasadzie wszystko może z tej płyty tak grać :)
Po co się śpieszyć... Życie należy przeżyć. Nie zastanawiać się nad nim.
Vangelis, "Heaven and hell", 1975r.
To płyta przełomowa w życiu artysty. Zamieszkał w nowym domu w Londynie (dokąd się przeprowadził) i gdzie wybudował własne studio nagraniowe (tam właśnie ta płyta została nagrana dla RCA, z którą właśnie podpisał kontrakt). Wszystko tam jeszcze było w stanie prawie surowym i jak wspominał, grał wśród rozstawionych drabin i przy zapachu schnących farb.
Płyta składa się z dwóch części. A każda część składa się z poszczególnych osobnych utworów.
Pewnie najlepiej wybrzmiewała w czasie powstania. Jest odzwierciedleniem danych czasów, kultury, zapatrywań, poszukiwań, ... itd. Jak gagi w filmach. Po latach patrzymy na nie już trochę dziwnie...
Zanim zapuścimy sobie muzykę z tej płyty spoglądamy wpierw na okładkę. A okładka... hmm. Ręce ze skrzydełkami nad klawiaturą. Może coś nam mówią, ale... Pierwsze skojarzenie? Ło matko! :)
I lecą pierwsze dźwięki. I chórki w rolach krótkich przerywników. I znowu... Ło matko, co to jest?! Żart?
Ale już od drugiego kawałka pierwszej części jest już tylko lepiej; a nawet bardzo dobrze.
Muzyka piękna, śpiew Andersona dostojny; jest energetycznie, jest i patetycznie... Jest świetnie. I chociaż utwory lepsze przeplatają się ze słabszymi co powoduje, że płyta wydaje się nierówna, to w ostatecznym rozrachunku klasyfikuję ją jako bardzo mocną pozycję w dorobku artysty. Dzięki niej i kontraktowi z porządną wytwórnią muzyk w końcu uzyskał w swoim życiu stabilność co przełożyło się na jego dalszy dorobek jako artysty.
Są takie momenty, gdy ludzie odpoczywają, oglądają telewizję, siedzą przy rodzinnym stole. To dobra muzyka aby towarzyszyć gdzieś w tle, uspokajać emocje.
Ale też świetnie towarzyszy mi dziś przy moich zajęciach, a ja właśnie trochę pracuję, robiąc aktualizacje na serwerach, którymi się opiekuję. Święta z małym ruchem internetowym, to dobry moment na to by coś na chwilę wyłączyć, zaktualizować, zrestartować... ;)
Więc tak sobie słucham, jak Patrick Cohen gra Erika Satiego (http://recenzja.info/muzyka/gnossiennes/).
Wacław Zimpel - "Five Clarinets" (New Rome Remix)
Spotkała mnie dziś niespodzianka. Puk, puk...
- Kto tam?
- Kurier...
Kurier przyniósł mi niespodziankę. Jeden z moich nielicznych przyjaciół postanowił zrobić mi prezent. Rozpakowałem paczkę a tam płyta winylowa...
Powiedzieć, że byłem zaskoczony, to eufemizm.
A gdy zacząłem słuchać, to dopiero szczęka mi opadła. Nigdy tej pani nie lubiłem, a tymczasem mam muzyczną ucztę. Całe życie człowiek się uczy...
Maryla to Królowa.
Tylko za często i za gęsto jest na wszelkiego rodzaju sylwestrach/promocjach miast/urodzinach telewizji/jubileuszach festiwalowych, gdzie zawsze przypomina swoje największe hity - efektem u mnie jest recepta z zapisem: odpocząć.
Nils Petter Molvær - Platonic Years (DJ Fjørd Mix By The Herbaliser)
Sade, 2010, "Soldier of love".
Wielu kupując ten krążek oczekiwało jakieś wielkiej nowości. Stąd posypały się później opinie w stylu "kontynuacja", "zachowawczo"...
Sade taka jest. Żeby to otrzymać artystka musiałaby zmienić chyba wręcz gatunek muzyki jaki uprawia. Mamy więc poważny, momentami wpadający wręcz w nostalgię głos, bez ozdobników wokalnych tak lubianych przez wielu popisujących się w ten (często wątpliwy) sposób. Kojący głos Sade współgra z charakterem lirycznych, pełnych ciepła piosenek o przyjaźni, miłości, trwaniu... Tu nic nie jest udawane. To pozycja dla ludzi wrażliwych, przeżywających te dźwięki a nie tylko ich słuchający. To kawał bardzo dobrej płyty z przekazem bezpośrednio do naszej duszy.
Dokładnie wszystko co napisałeś o Sade i jej twórczości to prawda.
Cytat: Darion w 01 Styczeń 2018, 11:46:31
To pozycja dla ludzi wrażliwych, przeżywających te dźwięki a nie tylko ich słuchający.
Nie myślałem że moja rockowa dusza jest taka wrażliwa ;)
A nie zapomnieliście o liście? O liście TOP wszech czasów Trójki? ;)
Właśnie skończyłem maraton. Top Lista Wszech Czasów. Gdyby porównać ją do jakichś zawodów, a piosenki do zawodników startujących w barwach zespołu, to indywidualny złoty medal zdobyła piosenka Brothers in Arms zespołu Dire Straits. Ale drużynowe złoto należy się zespołowi Pink Floyd. Zdecydowanie. :)
Mogwai - "Every Country's Sun"
Cytat: WOY w 01 Styczeń 2018, 11:55:27Nie myślałem że moja rockowa dusza jest taka wrażliwa
W takim razie to się na pewno spodoba. Też z powyższej płyty:
Przepiękne, dziękuję :)
Przyznam się, że czasem podbieram żonie płyty Sade 8)
LCD Soundsystem - "Sound Of Silver"
Carlos Cipa - Cipa: The Monarch and the Viceroy ;)
Talking Heads - "Remain In Light"
Z ostatniego roku niezwykle barwnej dekady.
2W1 czyli połączenie synth popowego grania i jazzu - Tears for Fears & Oleta Adams; stare dobre czasy...
MASSIVE ATTACK - "Protection"
Kolejny z dawnych lat... ;D
Nic nie zastąpi tamtego klimatu..
...i generalnie w tym typie :)
W swoich czasach utwór ten zaliczał się u mnie do bardzo nielubianych, głupich, bezsensownych i w ogóle... Nie wiem teraz dlaczego. Chyba człowiek musi do wszystkiego wpierw dojrzeć. A wtedy był zbyt nowatorski, by go tak od razu zaakceptować.
Dwoje młodzików świetnie się bawi:
To mogła zaśpiewać każda para, ale tak zaśpiewać mogli tylko oni:
Aiyb Dieng - "Rhythmagick"
Anna von Hausswolff - "The Mysterious Vanishing of Electra"
MICK HARRIS & ERALDO BERNOCCHI - "Total Station"
Shakin Dudi, 1985, "Złota płyta".
Shakin Dudi to nie był pomysł na życie Ireneusza Dudka. On był poważnym muzykiem. Ale raz chciał się trochę na jednym koncercie powygłupiać. Ponabijać z tych wszystkich poważnych bluesmenów czy innych rockmenów... I powstały utwory napisane dosłownie na kolanie, w kilka chwil, takie - kabaretowe. No, jak nie. Posłuchajcie tych tekstów tylko :)
Tylko że...
Że kiedyś, cokolwiek się robiło - to robiło się solidnie. Muzyka na najwyższym poziomie. Żadne tam kilka akordów klepanych w kółko przez cały utwór. Każdy utwór jest stylową, muzyczną perełką. Rockabilly jak się patrzy! Nie jeden rodowity Amerykanin z Południa mógłby przyjść do Dudka po naukę. Żadnej nudy - wszystkie kawałki zróżnicowane melodycznie...
A teksty?
Kabaretowe. Ale nie porównujcie ich do "kabaretów" puszczanych dzisiaj na okrągło w telewizji, gdzie śmiesznie jest tylko na plakatach; przynajmniej na każdym z nich wyraz "śmiesznie" jest użyty ze dwadzieścia razy. I na tym kończy się u nich ta śmieszność, bo potem głównie żałość...
Tutaj mamy trafne spostrzeżenia odwołujące się do czasów powstania tej płyty, są zadziorne i prowokujące, prześmiewcze ale we wspaniałym stylu - wszystko z górnej półki. Jak u starego, dobrego Elvisa...
A słuchając tej płyty nie jeden nie tylko odbędzie podróż w czasy dekady lat 80-tych, ale też i w czasy, kiedy muzykę pisali i wykonywali ci, którzy to naprawdę potrafili... !!!
A ja aktualnie słucham Niny Simone i mogłabym tak cały dzień, niestety niedługo do pracy :(
https://www.youtube.com/watch?v=L5jI9I03q8E
Hang Massive - "Once Again"
PANArt Gubal - Sabina Schärer - Bal so
SmokeFish - "The Doomed City"
https://smokefish66.bandcamp.com/album/the-doomed-city
Shakin Dudi, można by powiedzieć - kontynuacja po latach - 2008 i "Złota płyta - ciąg dalszy".
I tak jak we wcześniejszej - prześmiewczo, ale na poziomie; muzycznie - arcydzieło.........
,,Goście idą"
,,Gdy z komina"
,,Toksyczna rodzinka"
,,Miłość zawsze zwycięży"
,,Fufufujara"
,,Miałem ciężki dzień"
,,Mylić się, ludzka rzecz"
,,Integracja"
,,Bez znajomości"
,,Najechali nas kosmici"
,,A ona śmieje się"
,,Sobotni wieczór, sobotnia noc"
,,Wezmę młotek"
Vangelis - Rosetta.
Piękna muzyka, po Mythodei druga płyta inspirowana programem kosmicznym. Tym razem nie Mars, a spotkanie z kometą.
Obecnie słucham Radia Eska .... mam wrażenie , że w kółko lecą te same piosenki...
Bo ze stacjami radiowymi tak jest. Zwykle muszą nadążać za modą. W efekcie, często trudno odróżnić jedną od drugiej.
Kiedyś był u mnie w pracy pewien znany facet grający w ekipie jeszcze bardziej znanego faceta. I tak ogólnie opowiadał co u niego. Także, że wytwórnie płacą rozgłośniom żeby puszczali pewne (ale zawsze pochodzące od nich - czyli wytwórni) kawałki bardziej niż częściej... Tak się rodzą (robi) przeboje.
Jeśli ktoś inny ma talent, i fajne utwory, to i tak się nie wybije. Bo musi zaistnieć w szerszym gronie czyli najlepiej być (u)słyszanym w radiowych głośnikach. Ale patrz wyżej.
Andy Weir parę lat temu napisał powieść "Marsjanin", wydał ją własnym kosztem, bo żaden wydawca nie chciał. Mało kto czytał nieznaną powieść nieznanego pisarza, publiczność leci jak muchy do gówna tylko do sławnych dzieł. Szczęśliwie książkę przeczytał Ridley Scott i postanowił zrobić film. Wtedy wydawcy zaczęli się zabijać wzajemnie by tylko mieć prawo do drugiego wydania książki. A Weir pisał od lat i publikował na stronie www, bo cały ten zasrany świat patrzył w kompletnie innym kierunku...
"Martin Eden" się kłania.
Alameda 4 - "Czarna woda"
Laurie Anderson and Kronos Quartet - "Landfall"
Black Label Society "A Love Unreal"
https://www.youtube.com/watch?time_continue=2&v=R98MHlsbUeU
Kapital & Richard Pinhas - "Flux"
Ja tam dzisiaj zaczynam od ......
Słucham właśnie na Spotify nowego albumu Judas Priest i nie rozumiem tych zachwytów w prasie branżowej, dotyczących tej płyty.
Przeciętne rockowo-metalowe granie. Po odsłuchu w pamięci nie pozostaje NIC.
@Judas Priest
Muszę nadrobić zaległość, choć z podobnymi opiniami już się spotkałem.
A tymczasem leci -
Turbonegro - "RockNRoll Machine"
Unknown Artist - Ijzeren Rots [DIGWAH03]
Dopiero teraz sięgam do moich zakupów sprzed wstrętnego grypska. Na pierwszy ogień "Les mots" Mylene Farmer z 2001 roku. Nigdzie nie znalazłem informacji o wznowieniu tej płyty, to chyba się jakoś uchowała.
To płyta kompilacyjna ale zawiera też trzy absolutnie nowe utwory.
Kanadyjka śpiewająca po francusku. Często porównywana z Dion, ale moim zdaniem znacznie ciekawsza muzycznie. Chociaż jej twórczość to czysta rozrywka to jednak śpiewa w sposób bardzo poetycki. Jej głos jest bardzo zmysłowy, często coś tam poszeptując... Jest autorką większości tekstów swoich piosenek.
Bardzo stara się na koncertach. Bardzo starannie zaaranżowane i co dzisiaj niespotykane - nie śpiewa z playbacku.
Skoro to składak to mamy tu cały przekrój muzyki rozrywkowej. Od klimatu popu z lat osiemdziesiątych po rockowe kawałki z dekady późniejszej.
Farmerka nie ma problemów ze sprzedażą swojej twórczości. Stąd dziwią mnie zdjęcia zamieszczone w książeczce płyty bardziej pasujące do kilkunastoletniej "gfiazdki" oferującej swe wdzięki każdemu kto mógłby pomóc zaistnieć w biznesie...
The Rolling Stones - "Gimme Shelter"
Alacran — Reflejo de Luna
ZZ Top, "Afterburner" z 1985.
Zespół fenomen. Fajnie grają do tego w niezmienionym składzie od chwili powstania. A chwila ta nastąpiła w 1969 roku!
Rock, blues - a wszystko podlane południowym, teksańskim sosem. Bardzo lubię ich słuchać.
Ale...
Ale ta płyta jest nieco inna. Bo po raz pierwszy użyli na masową skalę syntezatorów i - o zgrozo! - automat perkusyjny. Muzyka choć w starym dobrym stylu, to jednak pozbawiona została tego pazura co wcześniej. Zrobiła się płaska, przerysowana, wręcz sucha - na szczęście końcowe utwory ratują tę płytę; jest tutaj już bardziej soczyście. Bo początek to nieodparte wrażenie, że został tylko styl, ale cała moc, ta radość - gdzieś to wszystko uszło jak powietrze z koła. Toczy się ale nie jedzie... Nie ma tego ognia co dawniej.
Nie, nie jest źle. Po prostu wcześniej zawsze było idealnie.
Lonker See - "One Eye Sees Red"
Dawno, ale to naprawdę dawno temu byłem przekonany, że "Rydwany ognia" (sądząc po elektronicznym brzmieniu) to muzyka z filmu w typie SF. Coś jak SW albo ST... Aż film w końcu zobaczyłem. :)
I jak to mówią - kopara opadła.
Szczery, prawdziwy film (dodam: oparty na faktach) na którym autentycznie się wzruszyłem i długo nad nim rozmyślałem. I pewnie by mnie aż tak nie wzięło, gdyby nie ta muzyka właśnie - doskonała...
Nils Peter Molvaer - "Live&direct"
GOD IS AN ASTRONAUT - "Epitaph"
Stone Temple Pilots - "Big Bang Baby"
Bardzo fajna rzecz. Od wczoraj słucham kompulsywnie...
R.E.M. i "Around the sun" z 2004.
Strasznie się cieszę jak uda mi się coś fajnego na zakupach upolować. A tego zespołu zawsze fajnie mi się słuchało.
"Around the sun" to już trzynasty album studyjny grupy. Kiedyś normą każdego wykonawcy było to, że tytuł płyty był zawsze tytułem któregoś z utworów na niej zawartych. Na czarnej płycie był to zawsze pierwszy kawałek ze strony B. Widocznie dawniej świat był bardziej uporządkowany :) Tutaj też mamy ciekawostkę. Pierwsza płyta zespołu, gdzie jest utwór zatytułowany identycznie co cały krążek.
Jeśli ktoś jest wierny stylowi, gatunkowi, to przychodzi taki czas, że zaczyna mu się zarzucać wtórność, brak innowacyjności; jednym słowem wieszczy się koniec kariery. I tak było w przypadku pojawienia się tej płyty. Spadło zainteresowanie zespołem, spadała sprzedaż kolejnych - wydawanych w coraz większych odstępach - albumów... Fani zaczęli wygaszać światła sceny i zespół nie miał innego wyjścia jak też kończyć swoją działalność. W dodatku tak zwane politycznie zaangażowane teksty też nie każdemu przypadają do gustu - ludzie mają własny mały świat i ten wielki mało ich obchodzi. Po ponad trzydziestu latach grupa zakończyła działalność.
A płyta jest bardzo fajna. Spójna. Fajnie zaaranżowane utwory, mocno nastrojowe czy zagrane bardziej ekspresyjnie - zawsze melodyjne i profesjonalnie zaśpiewane. Jest wielka klasa, ale kogo to dzisiaj obchodzi w świecie transformersów czy innych Avengersów...
Ale jest jeszcze taki jeden wariat, który nigdy nie wypuści z rąk ich płyt.
A mnie dzisiaj prześladują dźwięki z Prodigy. Genialne, co ci ludzie wyprawiają :)
2013, "Girl who get away", Dido...
Pomału, pomału ale dobrze. Tak właśnie postępuje Dido. Zadebiutowała w 1999 roku a powyższa płyta z 2013 jest dopiero czwartym jej albumem w dorobku. Dodam, że bardzo porządnym.
Bez darcia, jałowych tekstów i płaskiej linii melodycznej składającej się z paru nutek.
Gdy zacząłem słuchać zauważyłem ile subtelności jest w tej muzyce. Wspaniale wyśpiewanej spokojnym, perfekcyjnym wokalem...
Jest tu tyle świeżości, że ktoś by nawet pomyślał, że to album debiutancki - te są zazwyczaj u wielu artystów najbardziej dopracowane - no bo ten pierwszy raz...
Fajna nastrojowa płytka, z własnym klimatem.
A co nam sugeruje tytuł? Że Dido ucieka od tej szerokiej zalewającej nas fali jednokopytnych wykonawczyń z ich w głównej mierze pisanej na kolanie twórczości?
No właśnie to.
Poniedziałek. I kolejny tydzień pracy.
Tylko jedno pasuje...
No Darion jeśli jest się pilotem śmigłowca, to i owszem Wagner :D
Ale lud to raczej nuci......
https://www.youtube.com/watch?v=huOtZVPxzT8
Faith No More - "Sunny Side Up"
Ale to raczej w piąteczek :)
Lud? Lud to raczej nuci coś innego:
Od czasu jak disco polo przestało być represjonowane, lud to nuci wszędzie takie rzeczy. A ciepełko się zrobiło, więc lud odkręca szyby w oknach swoich fur. Gdzie można kupić pistolet maszynowy? A może chociaż granaty? :D
@StaryM
Podobno na Ukrainie najbliżej ;)
Tymczasem leci:
Alameda 5 - Duch Tornada
Anita Baker, 1988, "Giving You The Best That I Got".
Zaczynała od muzyki gospel, bluesa, ale najbardziej zapamiętana z wykonywaniem piosenek z gatunku smooth jazz. Taka jest i powyższa płyta. Trzecia w dorobku licząc albumy solowe. Zdobył wiele nagród, w tym Grammy i dwie Soul Train Music Awards.
Śpiewa dostojnie zawsze starannie dobierając odpowiednie kompozycje do swojego repertuaru. Ich wykonanie stawia ja na równi z największymi gwiazdami gatunku. Ma mocny głos ale go nie nadużywa. Nie popisuje się. Płyta w średnim tempie. Na pierwszy plan wybija się tu zmysłowość...
W tym roku ogłosiła zakończenie swojej kariery muzycznej. W tym roku przypadają też jej 60 urodziny. A już dekadę wcześniej mówiła:
"...przez te ostatnie pięć lat skakałam po kanałach telewizyjnych i widziałam tam tylko MTV i dzieciaków. Czułam się, jakby mój czas już dawno przeminął..."
Cytat: WOY w 09 Kwiecień 2018, 17:01:38
No Darion jeśli jest się pilotem śmigłowca, to i owszem Wagner :D
Ale lud to raczej nuci......
https://www.youtube.com/watch?v=huOtZVPxzT8
U nas od poniedziałku do piątku leci tak ...
Mike and the mechanics, 1988, "Living years".
To czasy, kiedy sławni członkowie sławnych grup muzycznych albo stawali się solistami, albo tworzyli własne zespoły. Często nadal będąc i działając w składzie podstawowym macierzystej grupy.
Tak właśnie postąpił Mike Rutheford z Genesis.
To drugi album studyjny zespołu. Kiedy go posłuchacie zaraz w głowie pojawi się myśl: ale kiedyś się starano.
Nie jest to czysty rock. Bliżej tu do popu. Melodyjnie, przebojowo, i z klasą. Zawsze z klasą. Nigdy banalnie. Najbardziej znanym utworem z płyty jest tytułowy "Living years".
To ballada z tekstem, który Burt Bacharach określił wtedy jako najlepszy tekst minionego dziesięciolecia. Sam tekst informuje nam o żalu syna jaki pozostał w nim po konflikcie z ojcem. Żalu tym mocniejszego, że ojciec już zmarł i nie będzie szansy spotkanai się i rozwiązania sprawy.
Wspaniała płyta. Doceniona i nagradzana wielokrotnie. Naprawdę kiedyś to się starano...
Na pewno sobie przypominacie:
(W teledysku do utworu M.R. ze swoim wtedy ośmioletnim synem)
@ Mack
Piękna piosenka z porażającą ilością pesymizmu ale i gorzkiej prawdy.
Taki już los bohaterów klasy pracującej. Tak było , jest i pewnie będzie ...
Jako że kupiłem, to i słucham... ;)
No i coś tam napisałem: http://recenzja.info/muzyka/sleeping-with-the-past/
Słucham od wczoraj z małymi przerwami "Firepower" Judasów i muszę przyznać, że ta płyta nie jest wcale taka tragiczna.
Ponieważ WOY przypomniał o kolejnej ofercie muzycznej "Biedronki", więc udałem się na polowanie. Przyznam, że nie jestem fanem polskiej muzyki rockowej, więc kupiłem Chopina. Wydanie wręcz ascetyczne. Ale koperta papierowa z wkładką antystatyczną jest. Nagrania głównie z firm Decca i Deutsche Grammofon. Dobre wersje w najlepszych wykonaniach. Sporo z lat 70'. Współczesne tylko trzy. Preludium in E Minor w popisowym wykonaniu młodego wówczas pianisty Rafała Blechacza (2007). Maria Joao Pires tzw. "Minute Waltz" (2008) oraz Nelson Freire (2005) - Etiuda in E major (Paderwski Edition).
Wielka przyjemność słuchać, choć nie jest to wydanie 180g uwielbiane przez audiofilów. ;)
Pozostali wykonawcy to Emil Gilels, Vladimir Ashkenazy, Claudio Arrau, Zoltan Kocsis i Marta Argerich, która wspaniale zagrała Preludium in D flat minor "Raindrop". Chyba się starzeję, bo zaczynam uwielbiać Chopina. ;)
A kto wydał tę płytę ? Bo ze zdjęcia nie można rozszyfrować.
Według adnotacji na płycie to wytwórnia Magic Records sp. z o.o. Wszystkie ścieżki licencjonowane przez Universal Music Polska, ktora to firma jest też dystrybutorem. Wydanie z 2018. Nie znalazłem więcej informacji. Wygląda na to, że ta składanka jest samodzielnym wydaniem.
Ja odwiedzam systematycznie - przynajmniej się staram - MM. Mają tam duże stoisko z cedekami i zawsze coś tam dla siebie wypatrzę. Zauważam też stale powiększające się miejsce z czarną płytą. Ceny średnio za sztukę to jakieś 150,00zł. Nie wiem czy cena ta jest odpowiednia, gdyż wydaje mi się, że gdyby je oznaczyć jak płyty kompaktowe, to otrzymalibyśmy: DDA.
/ale w moim wieku pewnie to i tak bez znaczenia :) /
Marże w handlu to złożona sprawa i czy to MM czy sklep internetowy, dowolność cen jest ogromna.
Różnice tego samego tytułu (winyl) dochodzą do nawet 50 pln.
A już wyprzedaże to prawdziwe kuriozum, którego nigdy nie pojmę. Płyty kosztujące 150 pln. kupowałem po 74.99 pln. :)
Buszuję więc ostatnio po wyprzedażach i Biedronce z różnym zresztą skutkiem :(
Obecnie na talerzu kręci się "Gorączka Sobotniej Nocy" z wyprzedaży za 74.99
Ten film wypromował dwie gwiazdy: Travoltę i disco.
Bee Gees na tym przy okazji skorzystali sprzedając tyle płyt, że w całej historii są na niebywale wysokiej szóstej pozycji.
Oczywiście pierwszy jest Król :)
;D No bezsprzecznie.
Dopadły mnie dzisiaj wspomnienia przeszłości :)
Wszyscy "ruszyli" na Conchitę a weźcie tylko tego pierwszego z lewej. W tamtych czasach!
Druga postać to też nie królowa Anna z "Korony..." :)
Coś ostatnio...
Maryla Rodowicz i "Franek". Piosenka z 1984 roku. Jan Wołek tekst, Marek Stefankiewicz muzyka.
Na luzie, wakacyjna. Po latach nawet śmieszy.
Albo "Szparka sekretarka" duetu Jan Wołek/Andrzej Korzyński.
Świetny tekst...
W podobnym klimacie "Gejsza nocy". Także pochodząca z 1984 roku; tym razem słowa napisał Krzysztof Gradowski...
Ale mi się poszczęściło. Udało mi się zakupić płytę "Fleetwood Mac" z 1977 roku w idealnym stanie!
/w końcu to wznowienie na CD z 2012 roku :) /
"Rumours".
I już po pierwszych dźwiękach zostałem zahipnotyzowany. Nie dziwne skoro z czasem została uważana za najlepszy album w historii grupy. Świetne wokale, rytmiczne kawałki z przepięknymi wstawkami gitary akustycznej... Mocno naładowana emocjami - pokłosie sytuacji panujących wtedy wśród poszczególnych członków zespołu.
Płyta czysto nagrana, wyraziście... Aż chcę wrócić do tamtej dekady i kupić sobie porządne Hi-Fi!
At The Gates "To Drink from the Night Itself"
Usiłuję wyrobić sobie opinię o tej płycie, ale odnoszę wrażenie że już to wszystko gdzieś było :(
Jeszcze ciepły Lunatyk:
Lunatic Soul- Under the Fragmented Sky.
Ooo.. dobrze wiedzieć:)
Tori Amos, 1992, "Little earthquakes".
Debiut solowy tej piosenkarki i wcale nie tak małe trzęsienie ziemi. Doprawdy wyborna płyta.
Żywioł i delikatność. Wszystko pisze i komponuje samemu.
Utwory raczej skomplikowane nie są, ale za to zaśpiewane jak! No właśnie. Połowę płyty zastanawiałem się czy aby przed mikrofonem nie stała sama... Kate Bush. Jak ja to lubię. I nie tylko ja.
Płyta miała olbrzymie powodzenie i tym samem odniosła duży sukces komercyjny.
Szczera w przekazie. To teksty. Cały cykl. Bez osądzania, bez moralizowania... Po prostu. Życie...
Klasycznie piękna. To melodie. Proste, subtelne - i angażujące. Nie da się wysłuchać. Trzeba się otworzyć i je wchłonąć. Nie udawać twardziela. Poczuć te wibracje...
Malia, "Black orchid", 2012 rok.
Kupiłem w ciemno. Nie znałem wcześniej tej pani. Może kiedyś, gdzieś, coś tam... Ale spodobała mi się okładka :)
Cały repertuar tej płyty to utwory znane z wykonań Niny Simone. Zresztą tej wykonawczyni jest też i ta płyta poświęcona co zostało umieszczone zaraz na początku papierowej wkładki.
Utwory wprawdzie zapożyczone, ale już podejście do nich jak najbardziej własne. Nie są kalką tamtych. Malia śpiewa je po swojemu. I robi to w sposób czarowny. Sam gatunek tego wymaga i boleśnie obnaża każdego, kto tylko udaje. A tutaj wszystko jest prawdziwe. Dobra płyta. Ale jak dla mnie to raczej na okres jesienno-zimowy. Kubek czegoś rozgrz... to jest - gorącego, i wygodny fotel. Deszcz spływający po świecie. I kojący wokal, i ta szemrząca perkusja, i zero pośpiechu... Pełne w y c i s z e n i e
Bardzo przypadł mi do gustu ten kawałek...
A-ha, "Cast in steel", 2015r.
Ciągle młodzi, ciągle dobry wzrok u Mortena Harketa... :)
Ale serio. Młodość z tej płyty przebija. Jakby minęło kilka lat od ich światowego debiutu. Dźwięki trochę współczesne ale nie do końca. Płyta przypomina klimat lat 80-tych, kiedy to święcili największe triumfy. To ukłon w stronę ich największych fanów - starszych nastolatków, takich jak oni sami.
Sporo elektroniki, trochę rocka, duuużo radości. Przyjemnie się tego słucha. Utwory bardzo melodyjne, takie wakacyjne/taneczne; i mocno skłaniające do refleksji. Tak. Myślę, ze każdy starszy nastolatek już po pierwszych dźwiękach płynących z tej płyty wróci wspomnieniami, poczuje znowu to kiedyś, przyjemnie zrobi mu się na duszy...
Dobra. Bo zaraz zaleję klawiaturę :)
Ten album to takie
"...coś, co zostaje w nas na zawsze..."Będę do niej często wracał!
ZZ Top z 1994 roku (wznowienie) - "Antenna".
Wersja na rynek amerykański posiadała w składzie jedenaście utworów; ta na rynki europejski i japoński miała o jeden więcej.
Wprawdzie zespół od swych korzeni nigdy nie odszedł - stąd poszczególne albumy mogą wydawać się ciut monotonne - to jednak tym albumem wrócił to pierwotnego brzmienia. Do minimum ograniczono elektroniczne dźwięki. I dobrze. Krążek odniósł wielki sukces i zdobył nawet status platynowej płyty.
Więcej na płycie wolniejszych piosenek ale nadal z mocnym kopem. To naprawdę udane kompozycje. Bluesowo-rockowe z mocnym akcentem na to drugie.
Dla mnie bomba.
Tytuł płyty zaczerpnięty z nazwy pirackiej rozgłośni nadającej w Texasie w czasach młodości muzyków. Byli w niej wręcz zasłuchani.
Klaus Schulze - "Rhodes Romance"
Gypsy and the Acid Queen - "Gypsy and the Acid Queen"
To pierwszy taki przypadek w moim życiu żeby płytę po zakupie odsłuchać dopiero po dwóch blisko miesiącach. Parę dni to już człowieka męczyło...
Czyżby...? Nie, boję się to głośno powiedzieć :)
Joe Cocker, 2004, "Heart & soul".
Krążek wydany 40 lat po debiutanckim singlu artysty. Dziewiętnasty album studyjny w karierze tego piosenkarza. Płyta zawiera nagrania innych wykonawców. Początkowo miały to być kawałki wyłącznie z lat 60-tych. Skończyło się ostatecznie na o wiele szerszym zakresie dat. Dzieli je więc nie tylko wiele lat od chwili powstania ale też i wiele styli muzycznych. W interpretacji Cockera wszystkie razem brzmią jak dokonania własne. Grają tak rasowo i tak typowo dla niego... Cała płyta jest utrzymana w jednym, jego własnym stylu - aż trudno uwierzyć, że ich nie skomponował sam artysta.
Jest rockowo ale spokojnie. Bardzo melodyjnie, nastrojowo. Klimat jak w knajpce, gdzie chodzimy nie zjeść a właśnie posłuchać. Uwielbiam to.
Pośród "sidemanów" :) wiele wybitnych postaci.
Clan of Xymox - "Stumble and Fall"
Soulwax - 'Is It Always Binary'
Coldplay, 2002, "A rush of blood to the head".
Się kręci...
Drugi krążek w repertuarze zespołu. Pierwszy był już wydarzeniem a drugi został okrzyknięty jeszcze lepszym! Muzycznie jeszcze dojrzalszym! I pomyśleć, że zapowiadano im sezonową karierę...
Płyta stricte rockowa. Mocno nacechowana emocjami (także inspirowana wydarzeniami z 11 września), wspaniałymi wyraźnymi liniami melodycznymi. Dużo ballad - ale jakich! Można tego słuchać i słuchać...
W ich brzmieniu można się dosłownie zatracić.
Świetne dźwięki gitar. Zdecydowany wokal i kiedy już gra - perkusja. Płyt rockowych zwyczajowo się słucha - tutaj trzeba się... wsłuchać. I mogę Was zapewnić. Będziecie tak robić za każdym razem. To wspaniały album do wielokrotnego słuchania...
Tak właśnie między innymi wyglądał I Krajowy Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu w 1963 roku... :)
Nie wiem czy można powiedzieć ,że lepsze od oryginału ale dla mnie rozwala system. Ma klimat.
Kiedyś jakimś cudem ta płyta trafiła w moje ręce. Było to w połowie lat 70, a ja wtedy gustowałem w soulu lub rocku progresywnym, więc ją sprzedałem, by coś tam innego nabyć. Wczoraj byłem w MediaMarkt. Patrzę, jest reedycja płyty "The Best of Bread". Jednak wolę stare używane, niż nowe. ;)
Dziś kupiłem w lokalnym sklepie płytowym (popmaster.pl) i słucham z przyjemnością. ;)
Coś z moich zbiorów...
Pochodzą z USA lecz znani są głównie w Europie. Młodziki. Zespół powstał w 1999 roku. Grają rocka w wersji rodzinnej (trzej bracia + kuzyn). ;D
Długo czekali na uznanie ale się doczekali. Ich kariera nabrała tempa po koncertach, gdzie rozgrzewali publikę przed występami U2.
Kings of Leon -
"Come around sundown", 2010.
To ich już piąta płyta. Trzeba im oddać, że talent mają. Albo nosa, bo taka muza wtedy najlepiej się sprzedawała po stacjach radiowych. Rock, ale spokojny. Bez ostrych solówek. Poszczególne utwory bez tej całej szorstkości w instrumentach i wokalu - za to łatwo je zapamiętać i sobie nucić. Ale mają i potencjał. I klimat. Południowych Stanów. Płyta wyrównana, ciekawa - naprawdę fajna.
Om - "State of Non-Return"
Supertramp, 1979,
"Breakfast in America".
Bardzo uwielbiam te
starocie :)
Szósty w dorobku album studyjny grupy i największy sukces sprzedażowy w historii. 20 000 000 płyt!
Typowy rock końca lat siedemdziesiątych w spokojniejszej odmianie. Momentami słychać śpiew wykonywany falsetem czy też chórki - nie, wtedy to nie mogło odbyć się inaczej :)
Ładny i soczysty bas. Na górę raczej nie liczmy. Wyższe tony to przede wszystkim wokal. Ale za to nic nie męczy naszych uszu. Nie ma tej wszechobecnej dzisiaj sztuczności w dźwiękach... Super się tego słucha na wyższych poziomach głośności.
Muzycznie płyta prezentuje się bardzo pogodnie, spokojnie; momentami tylko - i tylko przez chwilę - przypomina o sobie do jakiego gatunku należy. Wspaniałe wstawki na saksofonie. Rock, po którym na pewno się... wyciszymy!
Kupiona właśnie za 15 zł w Biedrze płyta babci Martyny Jakubowicz. Pomimo wieku, głos ten sam :-) Na płycie "Zwykły włóczęga" śpiewa piosenki Boba Dylana. Szczerze polecam.
Will - "Souls of the Valiant"
Właśnie sięgnąłem sobie po płytę z 2003 roku -
"Farewell" - Clan of Xymox.
Czy znacie jakiś zespół z Holandii? To teraz macie okazję jeden taki poznać. Oczywiście jeśli ktoś się z nimi jeszcze nie spotkał. Albo myślał, że to Brytyjczycy :)
Rock gotycki.
Tak się ich klasyfikuje. Ale na tyle dużo tutaj syntetycznego brzmienia, że bliżej temu do synth popu czy po prostu new wave.
Hmm. Dla mnie to płyta... taneczna. Tak. Nawet dyskotekowa. Większość kawałków - przeważająca - to rytmiczne utwory bardziej podobne z melodii do brytyjskiej nowej fali z początków jej ery. Mroków średniowiecza to tu nawet na lekarstwo :)
Ale to nie wada. Bo płyta całkiem przyjemna w słuchaniu. Jest w takim klimacie i tyle. Na swój sposób to i nawet urzekające - ale relaksacji przy niej to większej nie zaznacie.
Właśnie się skończyła płyta Green Day- American Idiot. Chłopaki dali czadu.
Kręci się u mnie
"Enchanted" z 1990 roku Marca Almonda.
Krytyka specjalnie za nim nie przepada. Wręcz twierdzono, że facet nie potrafi śpiewać. Ten niczym nie zrażony firmując się swoim własnym nazwiskiem wydawał płytę za płytą.
"Enchanted" jest jego szóstym albumem w dorobku. W dodatku uważanym obok (albo razem z)
Mother fist & her five daughters za najlepszy (jak na to do czego zdążył nas już przyzwyczaić).
Chyba szybciej będzie wymienić czego tu nie ma :) Bo mamy dance, pop, muzykę zwaną elektroniczną, coś z kabaretu, sporą domieszkę hiszpańskich rytmów, orkiestrę symfoniczną... I dużo zabawy. Ale Almond taki jest. Na przekór, złośliwie, jak nie drzwiami to oknem. Nie każdemu jego muzyka będzie odpowiadać. Bo ona jest trochę taka... Posłuchajcie.
Groźniej się nazywają i wyglądają niż grają. Przynajmniej niż gra muzyka z tej płyty.
Scorpions, 1990, "Crazy world".
Mam i coś mię naszło posłuchać :)
Chociaż nie trawię "Wind of change". Kiedy utwór ten był na topie akurat przebywałem w Niemczech. Co jechałem samochodem to z radia leciał właśnie ten kawałek. Po pewnym czasie dostawałem już drgawek...
Płyta zaliczana do hard rocka, lecz kiedy tak się dobrze wsłuchać to w zasadzie stary dobry r'n'r. Nie w całości ale w dużym stopniu tak.
Wprawdzie zespół istnieje od lat 60-tych, to chyba nie będę zbytnio złośliwy jeśli stwierdzę, że to zespół jednego przeboju. Nie zgadniecie który to :)
Co by nie mówić płyta ta pozwoliła grupie zaistnieć na nowo. Nie powiem. Przyjemna płytka. Taka świeża. Jak na to co dotychczas wychodziło spod ich rąk... Fajna, dynamiczna muza. I co ważne dla mnie, co lubię - żywa i dobra perkusja. I solówki. Naprawdę udane gitarowe solówki. Pełna harmonia. W sumie... nie jest źle!
No dobra. Ten jeden raz...
Muzyka łagodzi obyczaje. Taa...
Riverside, Wasteland. Odkąd przyjechała do mnie ta płyta, nie mogę się od niej oderwać. do tego, w piątek, 12,10, koncert w gdańsku, w B90. Nie mogę się już doczekać
Ostatnio zakupiłem wznowienie: Peter Gabriel, "Ovo", 2000r.
To "dziwna" płyta. Gabriela słyszymy tylko w czterech z dwunastu utworów zawartych na tej płycie. Tak naprawdę to ścieżka dźwiękowa do przedstawienia multimedialnego z okazji wejścia cywilizacji w tak zwany rok 2000.
Historia tego przedstawienia to... kolejna adaptacja Romea i Julii. Nie, żebym miał coś przeciwko temu, ale... Dobra. Grunt, że dobrze się kończy :)
Poszczególne utwory wraz ze swoimi tekstami opowiadają nam tę historię i stanowią jedną całość. Wszystko jest tu naprawdę na bardzo wysokim poziomie artystycznym. Jak to jednak bywa zawsze w takich przypadkach - muzyka stanowi uzupełnienie obrazu. I tylko będąc odbierane razem odbierzemy to należycie i w stu procentach...
Laibach - "My Favorite Things"
Eagles of Death Metal - "I Got a Feelin"
Zeal & Ardor — "Baphomet"
2002, debiutancki album Norah Jones "Come away with me".
Udało mi się zakupić kolejne fajne wznowienie. Odpowiedzcie sobie sami na pytanie jak to możliwe, by debiut rozszedł się w ilości ponad 20 milionów sprzedanych płyt?! Moja odpowiedź, to że ludzie pragną normalnej muzy...
Ta normalna, fajna muza to połączenie amerykańskiej muzyki folk z Południa i bluesa - bluegrass. Z czym kojarzy Wam się Norah Jones? To jazzu to nie uświadczycie :)
Płyta ma wybitnie balladowy styl. Spokój i wyważenie. Dźwięki są oszczędne; dokładnie jest ich tyle ile potrzeba. Płyta "basowa". Nawet wokal Jones jest tu jeszcze często obniżany - nie jest natomiast absolutnie nudno czy usypiająco. Jest w tych utworach wielka moc. Nie zaśniecie. Możecie się natomiast - też na zet - zadumać... Jak chcecie, to sami zapalcie cygaro. A jak jeszcze zamkniecie oczy, to i przeniesiecie się do tej wypełnionej do ostatniego kąta tytoniowym dymem knajpki, do której z ulicy schodzi się jeszcze w dół schodkami...
Duran Duran w/ Eagle Of Death Metal - "Save A Prayer"
Cytat: Bertrand w 29 Październik 2018, 21:51:34RIVERSIDE - "Lament"
No to zaliczyłem opad szczęki. Pierwszy raz, jak zacząłem słuchać tego i kilku kolejnych utworów. Drugi raz, jak się dowiedziałem, że to polska kapela.
@StaryM
To jest nasz kolejny krajowy towar eksportowy klasy HQ ;) Trasa koncertowa w PL wyprzedana i tak jest od dłuższego czasu, na "zachodzie" podobnie.
A tymczasem:
Mantra - Dave Grohl, Josh Homme, Trent Reznor
Nie hq, tylko hi-end!
12.10 w Gdańsku bylem na koncercie z trasy promującej najnowszą płytę. Cała jest rewelacyjna, nie można się od niej oderwać. Wreszcie wrócili do siebie, bo ten poprzedni "ambient", to było trochę dziwne ;-)
StaryM, posłuchaj płyty Second life syndrome, koniecznie!
Na YT posłuchałem i "Second Life Syndrome", i "Wasteland". Bardziej spodobał mi się "Wasteland", może dlatego, że więcej tam takich minimalistycznych utworów. Ale i wcześniejszy album jest ciekawy. Nadal zbieram szczękę z podłogi. :)
To Ci zostało jeszcze kilka albumów do posłuchania. Życzę miłej "lektury". (Obowiązkowej!)
Dorzuć do tego jeszcze Dudę "solo", czyli Lunatic Soul.
U mnie ciężka muza- dotarła do mnie płyta wygrana w poprzedni piątek w audycji metalowej Radia Gdańsk- Medebor, Dark Eternal.
Jest czad! Yeaaah.
Venetian Snares - "Rossz Csillag Alatt Született"
Corey Taylor - live in London. Świetny koncert, cały dostępny na YT. ;)
Słucham sobie http://www.rockserwis.fm/view/poplay1.html
Lunatic Soul, Impressions- przyciemnione światło, dyskretna lampka stroboskopu, relaksująca muzyka. Jest fajnie.
Lonker See - "Midnight Sun"
Mimo wszystko, lubię ich bardziej niż Rammstein. Jest więcej hałasu, mrocznej atmosfery, fajniejsze aranżacje no i byli dużo wcześniej.
Dla odmiany czadowo:
Illusion, Anhedonia. Jest pałer!
W świątecznym klimacie: Steve Lukather, Santamental.
Wprowadzam się w świąteczny nastrój a on to robi najlepiej :)
Ona zresztą też :)
Ja byłem ostatnio wyłącznie analogowy. W Robalu kupiłem sobie Dire Straits. Dziś z kolei odpaliłem po przerwie komputer z nagraniami i zobaczyłem, że przecież mam bardzo fajną płytę Davida Eliasa.
Jak Święta to tylko Kevin albo...
Wojtek Mazolewski Quintet - "Polka"
Na obczyźnie ale w całości po naszemu. Z pozdrowieniami i życzeniami świątecznymi :)
A ja po obcemu dziś... ;)
Słucham swoich prezentów 8)
U mnie też gra prezent choinkowy- plyta zespołu Southern Empire (tak samo zatytuowana), z dalekiej Australii. Fani Unitopii będą zachwyceni, podobny styl i bogate brzmienia.
Slucham z zadowoleniem :-)
Jak ktoś lubi Riverside, to ten album może się spodobać: Antimatter - "Black Market Enlightenment"
Ciekawa muzyka. Słucham.
Lonker See - "One Eye Sees Red"
Po Empire poszła płyta
Meller, Golyźniak, Duda- Breaking Habits. Jeśli jednak ktoś szukałby na niej klimatów znanych z Riverside, nie znajdzie.
Urodził się w 1962 roku w Svenstavik w Jämtland.
Już jako czterolatek czuł się bardzo pewnie wodząc palcami po klawiszach fortepianu, który należał do sąsiada. Zaledwie kilka godzin "zapoznawania się" wystarczyło, by zaskoczyć sąsiadów tym, że taki maluch może grać boogie woogie.
Mały Micke znalazł swój cel... Nie chciał w ogóle słyszeć o "Twinkle, twinkle little star". Rock'n'roll od samego początku targał jego duszę.
Kiedy z rodzicami przeprowadził się nie miał już dostępu do instrumentu a kupno pianina dla ośmiolatka też nie wchodziło w grę. Był jednak i na to sposób.
Dzieciak chodził po sklepach muzycznych i wyjaśniał, że za kilka chwil zjawią się tu jego rodzice. Zanim obsługa sklepu się zorientowała był już po kilku dobrych godzinach "nauki"... :)
Może i nie chce być drugim JLL ale czerwony kubraczek też nosi :)
Xenony - "Polish Space Program"
Disco '70 :)
ciąg dalszy...
U mnie gra składak przeglądowy z wytwórni K-Scope o bardzo odkrywczej nazwie VOLUME 1
;-)
Zawartość natomiast jest świetna i bardzo przyjemnie się tego słucha.
Poproszę o jakieś szczegóły tego VOLUME 1 :)
Ja dziś cały dzień robię stress test Daphile ;)
Ok, Woy.
Cytat: StaryM w 06 Styczeń 2019, 22:38:49
Ja dziś cały dzień robię stress test Daphile ;)
I kto jest górą ;)
Cytat: porlick w 06 Styczeń 2019, 22:43:59
Ok, Woy.
Ambitnie progresywny repertuar :)
Cytat: WOY w 06 Styczeń 2019, 22:50:49I kto jest górą ;)
Jak wiesz miałem już kiedyś komputer audio (serwer i odtwarzacz w jednym) oparty na przygotowanym przez siebie Linuksie. Zrezygnowałem z tego, bo jednak i tak nie używałem bezpośredniego sterowania pilotem (używałem komputera domowego lub tabletu). Wciąż też miałem Squeezebox Classic i przez jakiś czas cyfrowo grałem używając domowego kompa jako serwera (cichy dysk z komputera audio był już za mały). Płyta główna leżała gdzieś w kącie i się kurzyła. Dokupiłem obudowę DIY na Alegro i postanowiłem zmontować coś bezgłośnego. Szczegóły opisałem w osobnym wątku.
Obecnie sprawdzam Daphile jak się będzie zachowywać, czy da radę i jaką jakość zaprezentuje. Stad od paru dni leci całe spektrum muzyki jaką mam cyfrowo. Od klasyki po jazz od Pink Floyd po Smokie. Czasem coś tam sprawdzę, pomierzę. Podsumowując, Daphile pomimo drobnych niedogodności sprawdza się idealnie. Jest to idealne dla osób, których wiedza komputerowa nie jest zbyt duża i których odrzucają skomplikowane czynności konfiguracyjne. Gra doskonale, co wiedziałem już wcześniej, bo płyta VIA ma doskonałą kartę dźwiękową z wyjściem SPDiF, toslink i analog. Squeezebox też się dobrze sprawuje. Porównywałem go kiedyś z Luminem za grube tysiące i powiem szczerze, że nie słyszałem różnicy.
A co jest fajne? Puściłem koledze muzykę z płyty winylowej Dire Straits "Brothers in Arms", edycja dwupłytowa i dla porównania z plików to samo. Po kilku przełączeniach pogubił się i nie był w stanie odróżnić, co akurat jest włączone. :D
Cyfrowa muzyka ma też swoje zalety. ;)
Nie trzeba przekładać płyty co 20 minut i można sobie układać rozmaite playlisty. :)
To do "codziennego" słuchania- a co z celebracją analogu? Gdzie potrzeba dbałości o płytę, gdzie tu miejsce na dotyk okladki, obcowanie ze zdjeciami artystów i tekstami z wkładek? Komputer i pliki są przy tym wszystkim takie "bezduszne"...
Śmiesznie to zabrzmi ale obydwaj macie rację. Jak ktoś kocha muzykę i nie może się bez niej obejść, poszukuje rozwiązań tyle wygodnych co praktycznych. W naszej codzienności każdego dnia leci coś w tle gdy pracujemy, czytamy, rozmawiamy i jest fajnie. Ale gdy mamy chwilę wytchnienia, czasu, wtedy można się oddać tej jedynej w swoim rodzaju celebracji. Wyszukujemy repertuaru, decydujemy w jakim formacie ma nas dopieścić. I zaczyna się ten rytualny taniec w około winyla, kasety, cd .........
Kocham to i wówczas jestem najszczęśliwszy na świecie :)
Dlatego właśnie u mnie też stoi komputerek na Antku z XBMC z podpiętym hdd z muzyką, mam radio internetowe, ale przede wszystkim, winylową karuzelę i odtwarzacz cd.
Kaset już od lat nie używam.
(Aczkolwiek w razie sytuacji awaryjnej. mam magnetofon.)
Bastet Soul - Horyzont marzeń https://www.youtube.com/watch?v=FMURajjk7xM
A za celebracje wystarczy mi kręcenie gałą 30 letniego wzmachola bez pilota 8)
Cytat: Mack w 07 Styczeń 2019, 19:22:10A za celebracje wystarczy mi kręcenie gałą 30 letniego wzmachola bez pilota 8)
To też jest dobre. Też nie mam pilota.
Cytat: porlick w 07 Styczeń 2019, 08:03:47a co z celebracją analogu?
Najczęściej słucham płyt kilka razy w tygodniu. To nawet rodzaj terapii, siadam i odkładam wszystkie inne sprawy. Jednak sporo muzyki miałem na CD i pozgrywałem do plików. Płyt winylowych mam mniej i nie wszystko, co bym chciał.
Mumford and Sons - Delta. Na winylu. Dwupłytowe wydanie. Kocham.
Cytat: porlick w 07 Styczeń 2019, 08:03:47To do "codziennego" słuchania- a co z celebracją analogu? Gdzie potrzeba dbałości o płytę, gdzie tu miejsce na dotyk okladki, obcowanie ze zdjeciami artystów i tekstami z wkładek? Komputer i pliki są przy tym wszystkim takie "bezduszne"...
Ostatnie dane The Recording Industry Association of America dobitnie mówią, że właśnie nadszedł kres płyty kompaktowej. Jej sprzedaż w całym roku 2018 była niższa względem poprzedniego aż o rekordowe 47%.
Dla współczesnych "komórkowców" jest ona bowiem takim samych antykiem jakim dla "starszych nastolatków" jest patefon na korbę.
Do tego dochodzi fakt, że mało kto już słucha "w całości". Raczej skacze się po poszczególnych utworach i to różnych wykonawców w czym bardzo pomocne są serwisy streamingowe.
I nie są związani w ogóle z pewnym rytuałem - wyprawą do sklepu, kupnem, rozfoliowaniem opakowania, zainstalowaniu krążka w odtwarzaczu i tym cudownym w odczuciu wciśnięciu przycisku z napisem "play"...
Nie znają tej całej fizyczności związanej ze słuchaniem muzyki.
Kiedyś żeby artysta otrzymał złotą płytę musiał jej sprzedać okrągły milion egzemplarzy. Potem sto tysięcy... Teraz wystarczy 15 tysi albo w zależności od gatunku muzy nawet 10 i mniej.
Jest moda na winyl. Nie na słuchanie porządnego brzmienia tylko właśnie jest moda. Grono audiofilii w tym jak najbardziej hipsterskim światku jest tu raczej wąskie.
Ale sprzedaż winyli rośnie. Rok po roku w USA to wzrost o 13% a w Polsce - UWAGA - to aż o 63% !!!
Na niektórych stoiskach płytowych wybór tytułów czarnej płyty jest większy niż CD.
ps: w USA zaczyna także rosnąć sprzedaż muzyki na kasecie magnetofonowej.
Ale też jest to raczej wynikiem mody. Najwięcej kaset ze swoją muzyką wydają amerykańscy raperzy. Cool...
Mną dzisiaj zawładnął Swing.
Pierwsza, "czarna" płyta Lunatic Soul.
Właśnie wyszedłem rozprostować tył..., znaczy- nogi, w przerwie Rigoletta w bydgoskiej operze ;-)
Kiedyś tu na forum obiła się mi ta nazwa o uszy (oczy) - Camel. Tak, coś mi się tam w pamięci telepało z lat 80'. Myślę, trzeba posłuchać. I po jakimś czasie, ktoś coś wrzucił na Facebooku. No to trzeba sobie przypomnieć. Słucham.
Camel poznałem chyba dzięki Tomaszowi Beksińskiemu i jego audycjom w Trójce, czas sobie odświeżyć ;)
Zrobiłem rundkę w związku z wczorajszo-dzisiejszą wyprzedażą (druga za 50%) i kupiłem cztery. Słucham.
BACKYARD BABIES - 44 Undead
The Cure vs Nina Simone - The Forest (Trentemoller Edit)
Jaden taki wszechstronnie ugenialniony (po tatusiu) - tancerz, twórca, aranżer, aktor, projektant, ect, ect... uważa się również za
"filozofa, który może zmienić świat" - zabrał się teraz za muzykę, gdzie łączy pop (no, jakże)
"z czymś totalnie nowatorskim, czego nikt dotąd nie słyszał" (a juści).
"...jestem jedną z najbardziej szalonych istot ludzkich, jakie kiedykolwiek istniały..."I co?
Matko, dawno wojny nie było...
Jaden Smith z geniusznego krążka:
:D
Sam twórca tego wielkiego przeboju. To jest wykonanie !
Nils Petter Molvær – "Buoyancy"
U mnie leci w Radio Gdańsk koncert zespołu Prałat, czyli instrumentalna, improwizowana muzyka elektroniczna. Koncert odbywa się w Studio Janusza Hajduna przy Radiu Gdańsk i transmitowany jest na żywca. Sorry, był- właśnie się skończył :-(
Fajne to było.
Aktualnie stand up leci na głośnikach 8)
https://www.youtube.com/watch?v=ODwetnqTKSU
Mam u siebie "jednorazówkę", jak określam płyty na jedno wysłuchanie.
To płyta zespołu
Alice in chains "Facelift" z 1990 (moja to wznowienie).
Zespół określany jako metalowy.
Moim zdaniem to więcej tu jest mieszaniny rocka z grunge i ewentualnie przyprawionej tylko metalem. Dlaczego jednorazówka? Raczej nie sięgnę po nią powtórnie za szybko... A nawet coś mi mówi, że w ogóle. A to dlatego, że cała płyta trochę na jedną nutę. I co ważniejsze. Niczym ta muzyka nie wyróżnia się od podobnej granej przez wiele inny tak zwanych grup metalowych.
Trochę przypomina to wczesne lata r'n'r, gdzie wielu wykonawców grało tak samo, podobnie... Ale wtedy było tak, że kilku wykonawców po prostu korzystało z dokładnie tego samego utworu jakiegoś kompozytora...
Powiem tak, nie ma tu może tego charakterystycznego dla metalowców darcia się (tak, tak, nie przepadam) do mikrofonu, ale teksty. Wszystko psują teksty. Płyta miała traktować o sprawach ważnych. O gangach, śmierci młodocianych w zaułkach ulic, czy to od kuli, czy dragów... Stąd taka powolność utworów dodatkowo potęgujących ich ciężar gatunkowy (ten muzyczny, rzecz jasna...) - ale para poszła w gwizdek. W zamyśle to chyba miało być very poetycko, z dużą ilością metafor, miało być przez to dosadnie i niesamowicie... Podobna sprawa jak z Golcami - nie powinni wychodzić poza swój rodzimy dom kultury.
Albo całkowicie się mylę. Niech ktoś wprawny w tymże gatunku muzycznym mnie uświadomi, nakieruje i wyjaśni - pokaże te wszystkie ukryte smaczki, objaśni co się z czym je... - otworzy oczy. Uszy!
@Darion
Nic na siłę, taką muzę albo się lubi albo nie, tu nie ma półśrodków ;) Staley miał kapitalny wokal nie do podrobienia, generalnie bardzo fajny album, do którego raz na jakiś czas wracam.
Jak można tego nie lubić to ja nie wiem ;)
W takim razie muszę wrócić do niej za jakiś czas raz jeszcze. Zobaczymy.
Grunge to dość specyficzne granie z takim mocno zaakcentowanym dusznym klimatem. Myślę że w Twoim przypadku Darion to szkoda prądu :)
Znamy już mniej więcej Twoje preferencje muzyczne i akurat z muzyką z Seattle trochę się rozmijają.
Steve Roach & Jeffrey Fayman & Robert Fripp & Momodou Kah - "Trance Spirits"
Po powrocie z szopingu- ustrzelony za 23 złocisze 3płytowy minibox Talk Talk.
Niektórzy to mają fart. ;)
Sprawdź w Menda Markcie ;-)
ZZ Top "La Grange" on the Howard Stern Show
Mnie dzisiaj od rana prześladują dźwięki z płyty Bryana Ferry.
Na razie z poprzednią płytą dam sobie... kilka lat przerwy :)
A tymczasem u mnie kręci się coś fajnego: 1982, Supertramp
"...famous last words...".
Siódma płyta w dorobku i ostatnia z udziałem Rogera Hodgsona.
Wielu przez to twierdzi, że w ogóle ostatnia.
"...famous last words..." Hodgson odszedł, gdyż jego wizja grania grupy była inna niż Daviesa. Jeden chciał nadal po staremu, drugi wolał iść z duchem czasu i pójść bardziej w pop.
Płyta przepiękna, pełna wielu muzycznych smaczków - pięknie zagrane partie fortepianu, dziecięcego chóru, czy jak to solo na saxie w końcówce "My kind of lady". Dużo akustycznej gitary wprowadza tutaj jeszcze nastrój spokojności, wyciszenia...
Płyta w starym stylu, gdzie każdy utwór jest osobną perełką. Bo to nie te czasy jednego hitu i kupy wypełniaczy. Tu mamy prawdziwych kompozytorów i prawdziwych muzyków. Bogactwo melodii, ogrom emocji i piękna tej płyty zasmuci każdego starego słuchacza a młodego może na długo oszołomić. Tak, tak... Nie znacie czegoś takiego, bo nie znajdziecie takiej muzy obecnie!
Supertramp.....świetny zespół. Na początku mieli fantastyczny start, bo chłopakom zasponsorował instrumenty i kontrakt płytowy holenderski milioner. Była forsa.... to nie było dobrej muzyki. Milioner odciął gotówkę to zaczęli grać :)
Cytat: Darion w 10 Marzec 2019, 12:02:14
Siódma płyta w dorobku i ostatnia z udziałem Rogera Hodgsona.
Wielu przez to twierdzi, że w ogóle ostatnia. "...famous last words..."
Hodgson odszedł, gdyż jego wizja grania grupy była inna niż Daviesa. Jeden chciał nadal po staremu, drugi wolał iść z duchem czasu i pójść bardziej w pop.
To nie do końca prawda.
Zespół po 1982 r. wydał jeszcze cztery katalogowe płyty. Zabrakło co prawda niepowtarzalnego głosu Hodgsona ale Davies podołał i Supertramp poszedł w fajne klimaty. Wspierał ich nawet sam David Gilmour.
Wielka szkoda że tych płyt już nie można kupić na winylu :(
No, w moim zbiorze jest też na półce kolejna - ósma płyta zespołu -
"Brother where you bound" z 1985 roku.
Płyta wyśmienita. Doskonała muzycznie i technicznie. Widać tutaj ścieranie się dwóch światów. Nadal mamy echa poprzedniej dekady ("Still in love") i czegoś, co dopiero ma nadejść ("Cannonball") -na przykład z zespołem Simply Red...
Rock progresywny wybrzmiewa saksofonem i fortepianem. Ładne gitarowe solo Gilmoura. A, jeszcze jest puzon, róg, i flet. :)
Nawiązujący do "Roku 1984" Orwella utwór tytułowy jest niesamowity.
Płyta jako całość, z politycznymi tekstami Ricka Daviesa schyłku zimnej wojny, nadaje się bardziej do określenia jej jako projektu muzycznego niż kolejnego albumu studyjnego.
Czystko nagrany krążek przypomina nam o czasach, kiedy się chciało...
Nie wszystkie nagrania podobają mi się tak samo, ale Straight To My Heart i Sahara są świetne...
Nie płyta tylko film, ale może się tutaj nadaje 8)
https://www.filmweb.pl/film/Heavy+Trip-2018-792376
CytatTuro ma 25 lat i mieszka w małej wiosce na północy Finlandii. Jego jedyną pasją jest śpiew w metalowym zespole Impaled Rektum. Panowie grają razem od 12 lat i nigdy nie dobrnęli do zagrania koncertu. Pewnego dnia odwiedza ich szef wielkiego metalowego festiwalu z Norwegii. Członkowie zespołu podejmują decyzję - teraz albo nigdy. Kradną furgonetkę, zabierają perkusistę ze szpitala psychiatrycznego i ruszają na festiwal.
Kurde, ale tego już nie grają nigdzie w mojej okolicy...
Dojechała plyta cd Octopussy- Dwarfs & Giants.
Hunter z tegorocznej płyty :)
@porlick
Okładka cd Octopussy- Dwarfs & Giant trochę w stylu White Zombie ;)
Ja dzisiaj od rana na progresywną nutę 8)
https://www.youtube.com/watch?time_continue=21&v=TrsLCo8Qikg
Cytat: WOY w 14 Kwiecień 2019, 11:21:25Ja dzisiaj od rana na progresywną nutę 8)
Piękna muzyka. Posłucham.
Bertrand-
Ale muzyka inna, sprawdź na TY ich najnowszy kawałek- "Higher". Rewelka.
Kupiłem dziś jedną płytę. Od dawna chciałem ją mieć. Ale to nie było takie proste. I nagle w "robalu" zobaczyłem...
Tu recenzja:
http://recenzja.info/muzyka/days-of-future-passed/
A i dodam jeszcze, że mam kilka wykonań "Nights in White Satin", ale na tej płycie jest absolutnie genialne.
Dzisiaj 200 rocznica urodzin Stanisława Moniuszki. Szkoda że nie urodził się w dzisiejszych czasach bo z pewnością komponował by na gitarę elektryczną 8)
Maanam - Wyjątkowo Zimny Maj
Może pasuje jak lało... ;)
Depeche Mode
The Doors - Riders On The Storm
Gitarmania w Radio Gdansk. Prowadzi jak zwykle, Grzegorz Sławiński.
Cocteau Twins - "Heaven Or Las Vegas"
Garbage - I Think I'm Paranoid (Director's Cut)
Przecudne granie 8) Właśnie kupiłem winylowe wznowienia po remasteringu "Milk & Kisses" i "Four-Calendar Café" będzie bosko :)
Paradise Lost - Small Town Boy
Arnold Schoenberg, wydana w 1975 a obecnie wznowiona przez DG płyta z muzyką fortepianową.
Jeden z liderów awangardy w pierwszych dekadach XX ubiegłego wieku. Twórca techniki kompozytorskiej - dodekafonii. Jego osobista definicja tej techniki brzmi:
metoda komponowania za pomocą 12 dźwięków niepozostających w żadnych stosunkach między sobą. Uważał to za równie wielkie i nowatorskie co teorie Einsteina w fizyce. Był też malarzem bardzo cenionym przez krytykę. Panicznie bał się liczby 13. Tak bardzo, że na wieść o zbliżających się 76 urodzinach (7+6=13 ) popadł w depresję, która wydatnie przyczyniła się do jego... śmierci.
Płyta ta wpadła mi podczas odwiedzin pewnego zaprzyjaźnionego stoiska muzycznego :)
Automaton (Bill Laswell) – Dub Terror Exhaust
Bill Laswell - "Shivamythscience"
The Claypool Lennon Delirium - "South of Reality"
Właśnie skończyła się pierwsza, czarna płyta (kolor okładki) Lunatic Soul. Dawno nie słuchałem i fajnie było sobie przypomnieć. Chyba poleci też Oldfield- Music of the Sferes.
A mnie opętały dźwięki z tegorocznej płyty Duffa Mckagana (tak to ten z Guns N'Roses) "Tenderness". Co za klimat, coś pięknego. W życiu bym nie pomyślał że wzniesie się na takie wyżyny twórcze.
New Rome - Authentic (feat. Misia Furtak & Gary Holldman)
Obiekty - "Czarne miasto"
Beastie Boys - "Sabotage"
Niedawno grać przestało Toto.
Opera Leśna, Sopot.
Dali czadu!
Podobno najwięcej odmian można spotkać wśród rybek akwariowych. A prym w tym mają dzierżyć gupiki - nie ma dwóch identycznych.
Ja myślę, że wspomniane rybki może zawstydzić liczba odmian granej muzy - dziś zapuściłem sobie mianowicie... dream pop!
A konkretnie Cocteau Twins i ich płytę z 1984 roku (to był naprawdę udany rok) -
"Treasure".
Bardzo przyjemna w słuchaniu. Sztandarowa muzyka tamtych czasów. Taka uroczysta, nastrojowa, wręcz ezoteryczna. To przez ten wokal - a jakże, cudowny - Elizabeth Fraser.
Trzeci album w dorobku nowo falowej grupy z Wielkiej Brytanii. Zyskał wiele pochlebnych słów krytyki chociaż sam zespół wspomina go jako mocno niewykończony. Winę za to miał ponosić pośpiech w jakim go nagrywano.
Dream pop? Bez jaj. To bardzo ambitna muza. Bo sztuka jest tą prawdziwą jeśli tylko potrafi ona rozbudzać wyobraźnię jej odbiorców i skłonić ich do rozmyślań nad t y m c z y m ś.
Cytat: Darion w 30 Czerwiec 2019, 10:28:00
Bardzo przyjemna w słuchaniu. Sztandarowa muzyka tamtych czasów. Taka uroczysta, nastrojowa, wręcz ezoteryczna. To przez ten wokal - a jakże, cudowny - Elizabeth Fraser.
Trzeci album w dorobku nowo falowej grupy z Wielkiej Brytanii. Zyskał wiele pochlebnych słów krytyki chociaż sam zespół wspomina go jako mocno niewykończony. Winę za to miał ponosić pośpiech w jakim go nagrywano.
Dream pop? Bez jaj. To bardzo ambitna muza. Bo sztuka jest tą prawdziwą jeśli tylko potrafi ona rozbudzać wyobraźnię jej odbiorców i skłonić ich do rozmyślań nad t y m c z y m ś.
Nic dodać, nic ująć. Cudne granie :)
A u mnie z winyla Judas Priest "Painkiller". Kobitki na zakupach i daję czadu, aż pod wzmacniaczem zapuściłem wiatrak dla ochłody :D
Następny w kolejce czeka
AC/DC Oj szykuje się hałaśliwa niedziela 8)
Lubię bardzo handlowe niedziele, moje Damy wychodzą na łowy a ja......
Crowbar
Metallica. Zajefajny album.
No przechodzę z winylowego dobrodziejstwa na CD bo trzecia szklaneczka Tullamore D.E.W. oznacza brak kontroli nad ruchami kończyn górnych. A to może oznaczać jedno, k a t a s t r o f ę.
Zatem w szufladzie (o ile to można nazwać szufladą) :), ląduje Melechesh "Enki", muzyczne cudo z takimi elementami orientu.
Zaczynam dzisiejsze popołudnie od Down "Nola". Okazyjnie dopadnięte na winylu :)
Jak wysłuchałem jej pierwszy raz, to rock zmienił dla mnie oblicze.
Nie jestem jakimś wielkim fanem, ale to też zrobiło na mnie wrażenie. ;)
Słucham solowego albumu Lindemanna i skrycie liczyłem że będzie on choć troszkę inny niż dokonania z Rammstein.
Dzień dobry. Nie dostałem biletu więc lecę na sucho. :)
Cytat: GregWatson w 07 Lipiec 2019, 17:47:18
Dzień dobry. Nie dostałem biletu więc lecę na sucho. :)
Jak dobrze że do siebie nareszcie wpadłeś :)
Życzę aby następnym razem się udało.
U mnie też klasycznie 8)
I zgodnie z dzisiejszym nastrojem .....
Ooo google chrome leci :)
Puszczałem dziś jeszcze kilka innych Made In Biedronka. Znakomity blues.
The Body - I Have Fought Against It, But I Can't Any Longer
W ten senny dzień pobudzam się Trashem
Rozpoczynam dzień od norweskiego blues-rockowego Pristine.
Zonal
https://zonal.bandcamp.com/album/zonal?fbclid=IwAR0cDpiTBmWm9QdISFb5uV1RA1q_RM6y2IF4WbdWz8OeiKpITcqFbXenehQ
Alice in Chains, zmiana klimatu :)
Duff McKagan "Beautiful Disease" lubię to jego brzdąkanie :)
Skończyło się "Fury" i zabieram się za Divine Heresy.
Chwila wytchnienia :) Zmieniam i muzykę i źródło 8)
Wielka szkoda że ten genialny projekt przepadł gdzieś i został przez muzyków zapomniany :'(
........ i to również jest niepowetowana strata dla muzyki rockowej :'(
The Alan Parsons Project, 1987,
"Gaudi".
To jeden z tych zespołów, których mogę słuchać często i gęsto.
Moja płyta pochodzi ze wznowienia z 2008 roku. Od pierwowzoru różni się tym, że zamiast 7 kawałków zawiera ich drugie tyle. To też ma swój urok. Nawet jeśli kilka utworów powtarza się będąc inną wariacją na temat...
Jeden z ostatnich albumów grupy ze złotego okresu ich twórczości. Ich płyty zawsze były czymś (lub kimś) inspirowane. Był Freud, był Egdar Allana Poe - tutaj mamy Gaudiego.
Płyta momentami brzmi musicalowo, bajkowo... Ale jeśli było się w Barcelonie, widziało architekturę Antonio Gaudiego, to inaczej wybrzmieć ona nie mogła.
Jest podniośle, jest momentami patetycznie. Raz szybciej, raz wolniej. Nawet tego drugiego więcej. To jak łagodne falujące linie przeważające w architekturze mistrza. Płyta bardzo spójna, przemyślana. Taka... idealna do słuchania. Z głośników lecą dźwięki, a my to wszystko widzimy pod zamkniętymi powiekami.
P o l e c a m.
Scorpions " Unbreakable". Fantastyczna płyta, chyba jej nie przebili w nowym stuleciu i raczej już tego nie zrobią.
Ostatni zakup w "robalu" Barrego rozbudził moje wspomnienia z młodości i dzisiaj na giełdzie dokupiłem sobie kolejnego Barrego, miodzio 8)
Bardzo dobry tegoroczny Whitesnake.
Teraz Led Zeppelin z najważniejszym rockowym utworem na świecie Kashmir 8)
8)
Świetna muza, genialne aranże i genialni muzycy :)
A teraz jedna z moich perełek w zbiorze 8)
Ach te dęciaki... wspaniały klimat.
A jak dęciaki to poniosło mnie aż do ragtime :D
Polecam, świetna płytka. Staruszek zbudował na niej niepowtarzalny klimat.
Podobny klimat lat '50 i '60 w wykonaniu Jeffa Lynna.
Ostatnio byłem w MM i widziałem Rammsteina i Riverside. Ale niestety w portfelu pustki. A te płyty tanie nie są. Poruszyło mnie zdjęcie z płytą Chicago. Całkiem ich zapomniałem. A to taki powiew świeżości z czasów młodości...
Też lubię te starocia jak Bachman Turner, Chicago, Eagles, Bad Company, Free. Nasiąkałem ich muzyką całą swoją młodość. Zapewne tak jak i Ty :)
W samochodzie, w drodze do domu, Alphaville, Forever Young.
Wspomnienie dawnych czasów.
A mnie dziś obudziła w radiu piosenka. Kurczę - myślę sobie - ja to przecież doskonale znam. Ale co to takiego... wczoraj słuchałem tej płyty.
TrioTrio było częścią Neue Deutsche Welle (lub NDW); zespół preferował jednak nazwę "Neue Deutsche Fröhlichkeit", co oznacza "Nowa Niemiecka Wesołość" aby opisać swoją muzykę.
Genialna do bólu zrealizowana prostota ;D
W 1970 r. wszystkie prywatki zapuszczały "Yellow River" i "San Bernadino" :)
1974,
"Queen II", Queen.
Druga płyta w dorobku tej supergrupy. To jest rok 1974! A oni już grali tak, jakby było to co najmniej dziesięć lat później. Już mieli dokładnie ustalone brzmienie i styl w jakim chcieli wykonywać swoją muzę. Wtedy naśmiewano się z ich kompozycji. Od znanych i uznanych muzyków po zwykłych kupujących płyty - dziesięć lat później wszyscy im się kłaniali - musieli odczekać, i musieli dojrzeć...
Wspaniałość, klasyka... Brak słów. A to dopiero początek na ich muzycznej drodze ku nieśmiertelności. Najlepsze miało wkrótce nadejść...
:)
Początek jest bezbłędny. A "A Nacional Acrobat" jest w moim prywatnym rankingu zaraz po "Kashmir" 8)
Pyszna Płyta :)Mniam :)
Marzyłem o takiej składance. Warta każdej złotówki.
Mino że nie przepadam za płytami koncertowymi, to warto mieć coś zagrane inaczej niż na katalogowej. A Purple to potrafią. I to jest taka płyta :)
Wydawca fonogramu postarał się i dodał do 2 LP, 2 CD + 1 DVD :)
Nine Inch Nails - "Dead Souls"
Naszło mnie dzisiaj na glam rocka z czasów mojej młodości. Aż łza się w oku kręci jakie to piękne :'(
Kupiłem ten CDsp żeby mieć różne oblicza tej piosenki 8)
.
Po raz pierwszy pożałowałem w życiu, że nie znam niemieckiego, słuchając Rammsteina. ;)
No niestety, zamiast uczyć się języka sąsiadów, uczymy się języka dzikusów z wyspy :(
Chelsea Wolfe - "Deranged for Rock & Roll"
Chelsea Wolfe and Mark Lanegan - "Flatlands"
God is an Astronaut - "Snowfall"
Nowojorski rock and roll ze starej płyty- chłopaki dają czadu.
Zażywam relaksu przy dźwiękach Caravan Palace przed drugą częścią łomotu :) na Summer Dying Loud Festival.
Ko ncert zespołu The XX na TVP Kultura- fajna muzyka electro. Warto było oglądać.
Najstarsza płyta grupy
Supertramp w mojej płytotece. Pochodząca z 1977 roku
"Even in the quietest moment...".
Puszczamy. Typowa, można tak powiedzieć, spokojna płyta tamtego okresu. Czysty artrock, bez udziwnień, eksperymentów... Mocno melodyjna, taka fajna do nucenia. Dużo tradycji w postaci saksofonu czy też fortepianu. Bardzo sprawnie wszystko zostało zaserwowane. No i prześwietnie wokale Rogera Hodgsona.
I tak kawałek za kawałkiem; utwór za utworem... Aż do finału. Na końcu podają
Fool's overture.
Prawdziwy muzyczny spektakl. I to jest finał godny mistrzów!
A to moja najstarsza, równie piękna jeśli nie bardziej ;)
Dzięki wielu obecnie wznowieniom mogę zaopatrzyć się w płyty, które już daaawno miały swoją premierę.
To cieszy. I to smuci.
Bo wygląda na to, że płyta jako nośnik odchodzi definitywnie. Stąd jeszcze wytwórnie niejako rzutem na taśmę i licząc na sentymenty (portfele) poszczególnych grup - a te wywodzą się w większości z ludzi w typie starszy nastolatek - wydają płyty pod ich gusta i z ich okresu młodości. W końcu maszyny staną...
Od czasu jak wyremontowałem sobie amplituner Optonica, częściej słucham radia, bo tuner w Optonice jest świetny. Za radą kolegi wieczorami słucham lokalnego radia Koszalin. Wieczorami od 21:00 do 22:45 są w nim autorskie audycje muzyczne. Wczoraj na przykład były klimaty rockowe. Jedynym wykonawcą, którego znałem to był Iggy Pop. A poza tym klimaty trochę undergroundowe, ciekawe. Dziś jest audycja "Na styku brzmień". takie muzyczne potpourri z muzyką współczesną i nieco dawniejszą. Najbardziej lubię czwartki, bo jest " PRZEKŁADANIEC SMOOTH-JAZZOWO-SOULOWY".
Zachęcam do słuchania radia. ;)
PS. Nie należy tej stacji włączać przed 21:00, bo jest tak przesiąknięta rządową propagandą, że niedobrze się robi. Chyba że ktoś lubi absurdalne urbanowskie klimaty ze schyłku PRL.
Ostatnio wpadła mi w ręce płyta REPUBLIQE - Kwartet Śląski gra Ciechowskiego. Ciekawa aranżacja, ale jak dla mnie- nie do częstego słuchania.
Carbon Based Lifeforms - "Interloper"
Jak już wczoraj pisałem, dziś delektuję się smooth-jazzem i soulem z radia Koszalin. Zdaje się że artystą wiodącym jest Pete Belasco. Miękki i czarujący głos. Jazzowa instrumentacja utworów. Troszkę kojarzy się z Marvinem Gaye i Sade. Fajne.
The Cult - "She Sells Sanctuary"
Lustmord And Wargasm (The Lick of Carnivorous Winds) [Remixed and Remastered]
A ja dzisiaj psychodelicznie poszukuję przestrzeni :)
A to moja najstarsza (52 lata) i najbardziej psychodeliczna zdobycz :) (NM) 8)
Mój Mistrz :)
Jakim trzeba być wałem, żeby zniszczyć taką piękną okładkę >:(
Może nie w tej chwili, ale ostatnio sluchalem Grety Van Fleet. Czadowy hołd dla Led Zeppelin :)
Gdyby płyty były samochodami, to ten album byłby hot rodem zaparkowanym na parkingu supermarketu :))
Cytat: porlick w 05 Październik 2019, 21:27:11Może nie w tej chwili, ale ostatnio sluchalem Grety Van Fleet.
A znamy, znamy... Kolega WOY i ja mamy ich płyty i lubimy ;)
Właśnie zacząłem się straszyć Lucyferem nad Atenami. Fantastyczny trzy płytowy koncert.
Tutaj również moc że hej :)
Tylko dwa utwory. Bez wokalu. Z mistrzowskim gitarowym solem trwającym 20 min. Tak gra Earthless.
Moje słuchanie winyli poległo z chęcią czytania małżonki i przesiadłem się na Naim+Bluedio :)
To już minęło 22 lata od premiery.
Dziś do roboty włączyłem sobie coś na motywację :) ???
U mnie Judas Priest 8)
Wiele zespołów wydaje płyty z coverami ale tak jak im, nie udało się chyba nikomu :)
Rhythmandbluesowe dokonania Planta i jego kolegów z projektem The Honeydrippers.
"...gwałt na rock and roll'u..."Takie nagłówki pojawiały się wtedy prasie.
Dżinsowa kurtka, białe buty... Ilu naśladowców miał tylko u nas, to nigdy się tego nie dowie.
No i podobał się koleżankom. A skoro także miało się taką dżinsową kurtkę i białe buty... :)
...łoułoudżuli!!!!!
David Sylvian & Robert Fripp - "The First Day"
Nakręcam się do premiery nowego albumu a premiera tuż, tuż 8)
Przypomniały mi się czasy dzieciństwa.
I jeszcze jedna znakomita płyta. Nic się nie zmieniło od wydania - Dziwny jest ten świat. Temat wraca niestety.
Ja dziś z CD, bo nie mam tego na winylu...
PS. Widzę, że kolega się dorobił ekskluzywnego Ortofona na swoim Micro Seiki. Miło popatrzeć. :)
Nick Cave & The Bad Seeds & PJ Harvey- "Henry Lee"
Dziś spokojnie:
Dziś rockowo:
U mnie też się zmienił nastrój- Riverside, Wasteland. Fotka najciekawszej strony książeczki
Noo taka strona, jest się czym pochwalić to jest coś. Ja też zmieniłem nastrój na electroswing :)
Bardzo fajne luzackie granie hard rocka. Goście pochodzą z Los Angeles i grają coś podobnego do Warrant, Tesla, Motley Crue :)
"...Wczoraj, tak, było, tak, nie znaczyło zaś nie,
Nie mieszało się nam, czarne z białym co dzień...
...Za ostatni grosz kupię dziś chociaż cień tamtych dni,
Za ostatni grosz wino z zielonych lat chcę znów pić..."
Masquerade masquerade grab your mask and don't be late 8)
A mnie naszło od rana tym :)
Electric Light Orchestra w aktualnej odsłonie. Dla mnie wielkiego fana ich twórczości, normalka 8)
Dla kogoś przygodnego, kolejna płyta typu bla,bla, bla.
Dodam że na Spotify za darmo do odsłuchu :)
New Rome - Childish Comeback (feat. Baasch)
@Mack
Może cię zainteresuje. Projekt wokalisty Sex Bomby i jego syna:
Dzisiejszy zakup. Ździebko potrzaskuje między utworami ale to tylko 25 pln. :)
Kiedyś w Holandii istniał zespół "Brainbox", ja wtedy podstawówkę kończyłem i zaczynałem ogólniak. Czasy przed potopem. Na oko to kolejny beatlesopodobny zespół, który na tej fali powstał. Ale to nie do końca tak było. Ich muzyka to nie taki rock'n'rool w beatlesowskim stylu, ale muzyka sięgająca do źródeł bluesa i rhytm'n'bluesa. Gdybym miał wymienić skojarzenia to rzuciłbym Hendrixa, wczesne utwory Allman Brothers Band, może jeszcze Joe Cockera. Ale to nie znaczy, że panowie byli wtórni.
Jako ciekawostkę rzucę, że leaderem grupy był niejaki Kazimierz Lux, chyba z pochodzenia Polak. Płyta, której słucham, dziś trudna do zdobycia. Pojedyncze kawałki można znaleźć na YT.
Tak przy okazji Święta , jak by ktoś nie zauważył ...
Tori Amos, 1996,
"Boys for Pele".
Trzecia płyta studyjna w dorobku tej artystki. Wszystkie kompozycje jej autorstwa. Sama też gra na wielu instrumentach (klawisze)...
Hmm, płyta dość specyficzna. Osobiście mi do gustu nie przypadła. Zaskoczył mnie fakt zdobycia przez nią statusu platynowej płyty. Wysokich miejsc na listach przebojów czy nominację do Grammy... No, ale w kategorii Najlepszy Album Alternatywny. Coś to tłumaczy :)
Jest kilka momentów naprawdę świetnych, wysmakowanych, pięknie zaśpiewanych. Są też fragmenty delikatnie mówiąc - nudne i nijakie. Płyta przydługa. Powinna zawierać to co najlepsze, nie wszystko.
W tym okresie Tori Amos "używała" życia, widziała czego inni nie widzieli... I mamy co mamy.
Poprzednie jej dwa krążki o niebo lepsze!
Scorn - "Cafe Mor"
https://ohmresistance.bandcamp.com/album/cafe-mor?fbclid=IwAR2CrosAUBL_8LHrOjXkqh_maIHMovRkOHTH32EKAIRLCpGY1_Z3Gppy-IA
Sons Of Apollo - "Goodbye Divinity"
Puissance - Walls of freedom
.
ZZ Top. Pierwszy raz zetknąłem się z ich muzyką bodaj w okolicach 1980 roku. Uległem tak wielkiej fascynacji ich twórczością że zacząłem zbierać ich płyty. Niestety panowie wiadomo w USA a ja w PRL i uzupełnianie kolekcji było koszmarem >:(
Na dzień dzisiejszy można powiedzieć jestem spełnionym fanem. Mam kolekcję cd i winyli. Byłem nawet na koncercie w okolicach Słupska w Dolinie Charlotty ze swoją córką, która również jest zagorzałą fanką.
Ich muzyka jest dla mnie fenomenem. Jest ci smutno ZZ Top, jest impreza ZZ Top w pracy cichutko ale ZZ Top, jedziesz autem .......... itd. 8)
.
.
.
Tom Petty,
"Full moon fever" z 1989 roku.
To właśnie to, czego mi było potrzeba od jakiegoś czasu. Kawałka dobrej, normalnej muzy. Wprawdzie to moje posiadanie to wznowienie na CD, ale za to w wersji AAD. Jak ja to lubię.
To pierwszy solowy album tego muzyka. W dodatku bez jego zespołu - Heartbreakers. Kilku wprawdzie brało udział w nagrywaniu płyty, ale z faktu ich pominięcia byli bardzo niezadowoleni.
Czy pozostali też? Wątpię. Pozostali świetnie się bawili i wspomagali kolegę. Lista nazwisk robi wrażenie jak parkingi w Dubaju. Sam Petty potem stwierdził, że to była najbardziej przyjemna praca nad tworzeniem płyty jak do tej pory.
Skoro tak miło było podczas pracy, to i efekt jest taki sam. Cała płyta jest niezwykle relaksująca. Słuchając jej wyciszamy się a myśli jakie nas nachodzą są wyłącznie z tych najprzyjemniejszych.
Świetne gitary akustyczne. Wspaniały wokal, bardziej nucący niż wyśpiewujący poszczególne teksty...
Słychać wpływ Jeffa Lynne'a. Ale ten tylko uzupełnia - to rzeczywiście autorski popis Petty'ego.
To nadal rockowa muza. Ale w mistrzowskim wydaniu. Tak też została utytułowana po swojej premierze w 1989 roku przez magazyn
The RS.
Amerykańska wersja płyty CD (ale tylko ona) miała w połowie swej zawartości ciekawą "wstawkę" - sprawdźcie jaką... :)
Ja dziś oczywiście przesłuchałem obie kupione płyty. Greta Van Fleet gra bardzo ładnie. Muzykę już znałem, ale zawsze to przyjemniej z własnego winyla słuchać. Dobra płyta, ale chyba pomysły się chłopakom skończyły. Rzeknę raczej, że to dobre rzemiosło, a nie genialna muzyka.
Druga płyta to muzyka z filmu Emira Kusturicy "Underground". Mam płytę Bregovica z Kayah, ale tu jest więcej autentyzmu, mniej stylizacji. Poza tym świetnie nagrana płyta. Raj dla uszu.
W świątecznym klimacie, ale nie z głównego nurtu- Steve Lukather, Santamental. Polecam, bo warto posłuchać.
Wiecie kiedy dokładnie poleci "Kevin..." w te Święta?
Tymczasem drugi obowiązkowy punkt w obchodach... :)
https://www.radiozet.pl/Podroze-Radia-ZET/Dom-z-teledysku-Last-Christmas-do-wynajecia.-Cena-za-noc-zaskakuje
Mówisz Darion że zaczynamy zapuszczać świątecznie?
The Kilimanjaro Darkjazz Ensemble - "Here Be Dragons"
Polecam, rewelacja!
https://youtu.be/_iRNqEUOR48
John Zorn Klezmerson - "Ratzon"
Cytat: WOY w 22 Grudzień 2019, 12:36:03Mówisz Darion że zaczynamy zapuszczać świątecznie?
A dyć... :)
Tak mnie naszło od rana :)
A to od tegorocznego Św. Mikołaja bo byłem ponoć bardzo grzeczny ;D
Tak dla odmiany nastroju. Bo jednak Dead Can Dance to piękne granie ale wprowadza trochę przygnębiającą atmosferę.
Chwilowa przesiadka na cyfrę i słuchawy, bo małżonka chce poczytać. A przez słuchawy industrial daje kopa :)
Dzisiaj opanowują mój tor analogowy ciemne moce 8)
Nieustająco ciemna moc.
Mark Knopfler, 2015,
"Tracker".
Ósma solówka w karierze artysty.
"...kiedy sobie tak pomyślisz, że to jest już bliżej niż dalej, to myślisz też - tak po prostu - żeby napisać dobre piosenki i zrobić z nich porządny album..."I to w zasadzie mówi wszystko o tym krążku. Bez pośpiechu, bez tej całej napinki, bo już nic światu nie trzeba udowadniać - doskonałość.
I jaka elegancja.
Zaśpiewane z niesamowitą prostotą, szczerością, jakby od niechcenia. Ale to tylko tak się wydaje. Niesamowity artyzm. Żeby tak wyszło, bez udawania - to trzeba mieć klasę...
Ten doskonały gitarzysta, a także i wielki artysta, w ogóle nie popisuje się przed słuchaczem swoimi umiejętnościami. Nie przytłacza swoim graniem reszty. Wielka klasa.
W tej muzyce jest zawarta wyłącznie prawda, "..."jest zapisem mojej drogi przez życie i życiowych poszukiwań".
Teraz już wie. I chce nas też na to naprowadzić. Że ta prosta kromka chleba z masłem zjedzona na werandzie rodzinnego domu smakuje jednak najlepiej.
Płyta taka trochę niedzisiejsza... Dlatego wielu recenzentów rozczarowało się nią dając jej niskie noty.
Nie słuchajcie ich, słuchajcie muzyki.
A wiesz Darion, zaciekawiłeś mnie. Bardzo lubię Knpoflera ale o tej płycie też nie miałem najlepszego zdania. Dam jej jeszcze jedną szansę, mam dzisiaj nastrój na takie granie :)
Jarałem się za małolata tą płytą tak jak obecnie Kurski Martyniukiem ;)
A do mnie przyczepiło się dzisiaj z czasów młodości Orchestral Manoeuvres In The Dark. Wydali ostatnio kapitalną dwupłytową składankę "Souvenir".
Znowu wspominkowo o wykonawczyni.
Lynn Anderson.
1958-2019
Wpierw
Strul i
Mamas Barn, potem
Gyllene Tider; ale najważniejsze to powstanie w 1986 roku duetu
Roxette.
Pierwsza płyta - duży sukces. Ale tylko w Szwecji. Następny, "Look sharp!" to już wydarzenie światowe. Ale tez i ono było dziełem niezłego przypadku. Amerykanin przebywający w ramach wymiany studenckiej w Szwecji wysłał utwór
The look do swojej ulubionej stacji radiowej w USA. I tyle. Już po chwili byłą na pierwszym miejscu listy przebojów "Billboardu".
Kolejna płyta "Joyride" zrobiła jeszcze większe bum - w zasadzie stanowiła jeden wielki zbiór przebojów.
I następna...
Kolejne lata przyniosły wokalistce chorobę w postaci guza mózgu - po terapii musiała się na nowo uczyć mówić! Potem przyszła nadzieja, by po dekadzie runęło znowu wszystko. Ostatnie swoje koncerty wykonywała na stojąco, wiele musiała odwołać... things will never be the same.
Nie teraz, bo jestem w pracy, ale przed wyjsciem puściłem z lp Irka Dudka "Nowa plyta"
Tłi dip tłi di ti di
Tłi dip tłi di ti di
Wiecie, piąteczek...
A tak w ogóle, to:
(posiadaczka dużego, wspaniałego... wokalu! Naturalnego.)
David Sylvian & Holger Czukay / Flux & Mutability
Alicja (Ala) Eksztajn.
Bardzo tajemnicza. Jedynie co możemy o niej się dowiedzieć, to że urodziła się 19 września 1951 w Łodzi.
W 1968 roku wylansowała przebój
Mój płacz ukoi wiatr.
Potem doszły "Nie wierz plotkom" i "W tak wielkim mieszkasz mieście". Wszystkie skomponował dla niej Maciej Kossowski do słów Bogdana Loebla.
Dwa razy wystąpiła na Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu.
Po powrocie z zakupów u robala, przypominam sobie muzyczny schyłek XX w.
Martyna Jakubowicz- Patchwork, oraz Ziyo- Tetris.
Po 15 zeta/szt.
Cytat: Bertrand w 04 Luty 2020, 14:16:13Okładka faktycznie fajna, muza do sprawdzenia.
A to taki kawałek z tej właśnie płyty.
Nie mogło być inaczej. Skoro zawitałem po tylu latach na forum, to musi być płyta, którą wygrałem w konkursie fotograficznym.
Paradise Lost - "Small Town Boy"
Kay Starr.
Sukcesy odnosiła w każdej dziedzinie muzyki jak brała na warsztat. Pop, country, swing, jazz. Ta ostatnia szczególnie leżała jej na sercu.
Na śpiewaniu zarabiała 3 dolary za wieczór. To dużo jak na czasy Wielkiego Kryzysu. I bardzo dużo, kiedy ma się ledwo... 10 lat.
Dobre złego początki, nie mogłem się powstrzymać.
Dzisiaj taka ciekawostka masę in Empik
Znacie, pamiętacie tych panów ?
No to wpadłeś kolego. :D
A czemu to, pytanie brzmi ?
Cytat: MWisniewski w 21 Luty 2020, 17:34:57A czemu to, pytanie brzmi ?
Będziesz kupował i kupował te winyle... ;)
Na coś trzeba wydać te 500+ ;D
Chet Baker - "Almost blue"
Ozzy Osbourne - "Goodbye"
W pracy- Lunatic Soul, Fractured. Ze świeżo znalezionego głośnika BT :)
Irving Joseph - State's Evidence
Dawno, dawno temu, tak dawno...
Rzecz dzieje się w środowisku licealistów.
Danny Zuko lat 24, Sandy Olsen 29. Betty Rizo... 34.
W rankingach na najbardziej "babski" film ten zajmuje stale czołowe miejsca :)
...jedna ze scen, ta w pokoju Frenchy, kiedy to Rizzo śpiewa w piosence fragment o Elvisie była kręcona akurat tego samego dnia, kiedy Presley zmarł...
Jedne lepsze, drugie mniej; najlepiej się tego słucha wraz z obrazem...
Nie pamiętam kiedy, nie pamiętam gdzie ale było warto.
Niedawno się skończyła. Lisa Stansfield, Biography. Miło było sobie przypomnieć.
Joao Gilberto & Stan Getz - Full Album
HELMUT NADOLSKI - "Meditation"
Tulipany są na jutro, zgadnijcie co będzie dzisiaj.
No... widzę, że ktoś sobie prezent zrobił z Zeppelinów ;)
Brawo, wygrał pan tulipanów ;D
Vangelis, Nocturne. Album z kompozycjami z różnych albumow, w "nocnych" aranżacjach na fortepian i odzywajacymi się w tle inne instrumenty. Miło posłuchać dla relaksu.
Nowy nabytek.
Mocno i klasycznie.
Coś wspaniałego.
Po 15 latach małżeństwa zakochałem się ponownie...
a potem wróciłem do miłości z lat szkolnych.
U mnie nic odkrywczego.
Czarna Metallica...
Wielki, utmały człowiek, dobra ilustracja czasów obecnych.
Coś na czasie ...
Countdown to Extinction
Endangered species, caged in fright
Shot in cold blood, no chance to fight
The stage is set, now pay the price
And ego boost, don't think twice
Technology, the battle's unfair,
You pull the hammer without a care
Squeeze the trigger that makes you Man,
Pseudo-safari, the hunt is canned
The hunt is canned
All are gone, all but one
No contest, nowhere to run
No more left, only one
This is it, this is the countdown to extinction
Tell the truth, you wouldn't dare
The skin and trophy, oh so rare
Silence speaks louder than words
Ignore the guilt and take your turn
'Liars' anagram is lairs
Man you were never even there
Killed a few feet from the cages
Point blank, you're so courageous
So courageous
All are gone, all but one
No contest, nowhere to...
Dla odmiany- ostatnio namiętnie slucham audiobooka. Leopold Tyrmand, Zły. Już prawie koniec, będzie można znowu zająć się muzyką. Jest czym, bo doszła plyta Stevena Wilsona- z coverami.
W weekend przy grillu był Spotify i playlista Queen.
Dzisiaj nie mogłem się oprzeć.
Dziś, gdy wrócę po 22 z pracy posłucham Rezerwat, Serce. To dla uczczenia Andrzeja Adamiaka, lidera Rezerwatu, który dzisiaj nas opuścił...
Niestety nie słuchałem Rezerwatu, nie znam wcale i dziwne, ale dziś pierwszy raz kolega mi podesłał link do Youtube z ich piosenką. Chyba jeszcze posłucham.
Jednak ostatnio słucham wręcz obsesyjnie Klausa Schulze. Plytę Discoveries z Ultimate CD Collection.
Moje ulubione OMD :)
Szkoda że zespół nie poszedł w kierunku pomysłów z tej właśnie płyty.
Pognało ich na parkiety disco i zyskali innych fanów.
Relaks przy znanych dla wszystkich dźwiękach 8)
Bardzo ciekawe, czteropłytowe wydawnictwo.
Same klasyki, które każdy gdzieś już słyszał.
Dobre by wystartować z muzyką klasyczną.
Nie ukrywam, że lubię dobry pop.
A to jest dobry pop.
Też słucham dobrej muzyki...
Z "bardziej popowego" okresu twórczości Oldfielda.
https://www.youtube.com/watch?time_continue=127&v=m0XDcTOxQM0&feature=emb_logo
8)
Nie przepadałem nigdy za Kazikiem, ani za Kultem. Owszem znam kilka "zaangażowanych" piosenek. Ale jakoś nie byłem szczególnie przekonany. No ale skoro mam Tidala, to myślę: poszukam co tam jest...
Jak na razie jestem pod wrażeniem piosenki Madryt. Muzycznie i tekstowo świetne. Coś w stylu Rotfront, ale nie wtórne. Szukam dalej. ;)
Od czasu 'afery' w trójce wszyscy słuchają Staszewskiego 8)
Cytat: Mack w 18 Maj 2020, 14:09:16Od czasu 'afery' w trójce wszyscy słuchają Staszewskiego
Całkiem możliwe. Pytało mnie parę osób, które w ogóle nie miało pojęcia, że ktoś taki jak Kazik istnieje. Oczywiście długofalowo nie ma to znaczenia. Moja ciotka po osiemdziesiątce z pewnością sobie posłucha tej ostatniej piosenki Kazika, ale nie stanie się jego fanką.
Ja natomiast zawsze miałem trochę długie zęby na polską muzykę, więc była to dla mnie okazja posłuchać. I przyznam, że wersja CD płyty "Made in Poland" przyjemnie mnie zaskoczyła.
Violetta Villas też nie słyszała o Staszewskim, ale jak podesłał jej kilka płytek do posłuchania to nawet zdecydowała się z nim zaśpiewać 8)
Co prawda nie teraz, ale ostatnio słuchane- jeszcze gorące TOTO, Old is New.
Powiem tak- tytuł mówi prawdę- stare, dobre TOTO powróciło, z początku w stylu IV, Seventh one, następnie, pod koniec płyty zagrali w swoim nowszym stylu, jednak ciągle na wysokim poziomie. Słuchałem z bananem na twarzy.
Zapewne nie każdemu przypadnie do gustu, ale zapewniam, że warto. Pani Ania ma specyficzny luzik.
Gdzie kupiłeś ? nabrałem ochoty jak sobie zapuściłem na Spotify :)
Empik, 55 zł. Jak dla mnie rewelacja.
Dobrze dobrany repertuar. Fajnie się tego słucha. Dzięki ;)
Taki easy listening w polskim wykonaniu. Naprawdę mi przypadł do gustu.
Słucham właśnie na Tidalu. I powiem wam, że jestem pod wrażeniem. Jedna z lepszych płyt z coverami. Chyba jutro będę zasuwał do Empiku. :D
Cieszę się, że nie tylko mnie przypadła płyta do gustu. Interpretacja pani Ani bardzo mi podchodzi. Zresztą tak jak cena :)
A ja muszę się Tidalem zadowolić. W słupskich empikach płyty nie było. No to sobie kupiłem The Shadows w popmaster.pl i słucham. ;)
Kiedy byłem...
Kiedyś można było, teraz strach włączyć radio.
Do pracy w piwnicy przygrywała mi też płyta ze złotej kolekcji, ale Wierzcholskiego z Nocną zmianą bluesa.
Cytat: WOY w 10 Czerwiec 2020, 17:24:23
:)
Lubię tę piosenkę ale dopiero teraz zauważyłem w scenie z gramofonem (0,50 min.)coś ciekawego.
No zgadnijcie co ???
Zaczynam bossa nova.
Cytat: WOY w 11 Czerwiec 2020, 10:36:47No zgadnijcie co
Pani "pomogła" talerzowi obracać się. Ale nie w tą stronę, co trzeba.
Świetnie :) Nie mogłem uwierzyć że zasunęli taką lipę.
:)
:)
No to przytargałem z dzisiejszej giełdy płyt trochę metalowego grania :)
Zresztą sami zobaczcie 8)
A to przytrafiło mi się na dzisiejszej giełdzie. 2 LP gatefold po remasterze.
Lubię Comę, więc w ciemno zakupiłem najnowszą płytę Roguckiego z Karasiem, Ostatni basion romantyzmu. Nie powiem, żebym był zawiedziony, ale zachwycony też nie jestem. Takie popowo-dansowo-rockowe coś. Plyta fajnie wydana, inspirowana winylem
R.A.T.M.
Dzisiaj na tapecie nowe nabytki.
No pięknie :) Widzę że półka z winylami się zapełnia.
Ok chyba wsiąkłem :)
Świetna płyta, polecam.
Pogoda za oknem okropna, pada i pada popadłem w jakąś melancholię czy co ? Zapuściłam więc sobie This Mortal Coil. Co za cudowne dźwięki. Ta muzyka pochodząca z wytwórni 4AD ma już ponad 35 lat, a słucha się jej jakby powstała wczoraj. Czas kompletnie jej nie sponiewierał. No kończę i zasiadam do słuchania następnej.
P.S.
Ivo Watts-Russell to na tamte czasy był prawdziwym znawcą sztuki.
Kto dzisiaj potrafi zrobić coś tak równie spektakularnego.
A co powiecie na panią Anię ?
8)
8)
Odp: Nightwish album- Human:II:Nature
Po nieeleganckim rozstaniu z Tarją nie lubiłem ich.
A tu TA płyta!!!
Początek beznadziejny. Drugi utwór wyrzuca na orbitę. Reszta tam Ciebie pozostawia.
Korzystam z bezpłatnego(jeszcze!) Tidala i nowych słuchawek Sennheiser HD 58X(przyszły parę dni temu z Nowego Jorku)
Uczta!!!
Edit 1:
jest godzina 0.31
Żona nie podłączyła drugich słuchawek: nie chcę się pobudzać przed snem-słyszę -to jest mocne!
(hd 58X są słuchawkami otwartymi- nie słuchasz incognito!)
Ja-Idę do basenu ochłodzić się!
Dobranoc!
a ja od rana "Zegarmistrz światła purpurowy" ;D
Cytat: Mack w 20 Lipiec 2020, 14:22:00
a ja od rana "Zegarmistrz światła purpurowy" ;D
Tadeusz Woźniak, pycha, uwielbiam :)
Natomiast u mnie po pracy grunge, sludge, death, thrash :) 8)
"On Every Street" w sam raz na piękny sobotni poranek 8)
A teraz jedna z ciekawszych płyt Princa.
Syn podrzucił- bardzo fajna muza, coś, jak krzyżówka Anathemy z Antimather.
Z ciekawości odpaliłem na Spotify i faktycznie płytka prezentuje fajny klimat :)
Zdecydowanie warte polecenia 8)
Za kilka dni premiera nowego albumu więc warto przypomnieć sobie ich możliwości. A przecież są niemałe.
Cytat: WOY w 26 Lipiec 2020, 09:42:28Z ciekawości odpaliłem na Spotify i faktycznie płytka prezentuje fajny klimat
Zdecydowanie warte polecenia
Na naszym podwórku działała podobnie
grająca kapela- State Urge z Trójmiasta. Niestety, słuch po nich zaginął...
Gdy się pojawiło "potrójkowe" radio Nowy Świat, zacząłem sobie słuchać. Czasami. Jakość internetowa nie powala, ale czasem coś mnie tam zaciekawi. Dziś Jan Chojnacki w audycji "Dzieci bluesa" prezentował pewien duet. Znalazłem to na Tidalu i stwierdzam, że fajne.
Trochę z opóźnieniem o tym piszę, ale słucham od ładnych paru dni z wielką przyjemnością.
https://recenzja.info.pl/muzyka/hell-freezes-over/
Na rockowo z dobrze rozpoczętym dniem ;)
Było niemieckie podejście do grania rocka lat '90 to teraz zapuszczam amerykańskie :)
A teraz Australijczycy 8)
Co tu pisać.... po prostu niezawodny Accept :)
Nigdy nie byłem jakimś wielkim fanem Stinga. No cóż, wiek jednak robi swoje :)
Płyta jest świetna i dobrze nagrana 8)
Jak dla mnie, jedna z ciekawszych płyt TOTO :)
Bardziej lubię "Seventh one"
No fakt, też piękna płyta..... bardziej rockowa. Chociaż "Isolation" to jest czad :)
Bardzo lubię też, trochę niedoceniany album- "Tambu"
Zawsze podczas słuchania tej pięknej płyty, towarzyszy mi uczucie zmarnowania wielkiego potencjału jaki mieli muzycy.
Czemu zaprzestali wspólnego grania ?
Mieli przecież wszystko. Znany szyld, wielki talent, nareszcie dobrego wokalistę, mogli nagrywać cokolwiek gdziekolwiek i ............dupa.
Czyżby znowu chodziło o te cholerne pieniądze ?
Niepojęte :( >:(
Ray Wilson nagrał sporo samodzielnych plyt, ktorym też niczego nie brakuje.
Tak wiem, znam jego twórczość. Lecz załoga Genesis ma takie mistrzowskie podejście do progresu i gdyby im się dalej poukładało to mogło by być ciekawie.
8)
Smętne, ale fajne- też czasem lubię posłuchać.
Córka podrzuciła mi taki klimacik. I tak gra już dwa dni :)
Pan nazywa się Mac Miller a płytka "Circles"
Nie będę Was czarował.
Na taki upał tylko Zenek.
Taki podobny...
Ostatnie pół roku tylko książki i książki, jedna za drugą. I chyba mi wystarczy. Tą ostatnią zacząłem i coś stanęło. Na kilku pierwszych stronach oczywiście. Zaczekam na słotną jesień...Wejście jak u Godżilli. Klasyka. Godżilla, rzecz jasna :)
A wieczorami...
(i coście znowu sobie tam pomyśleli...?)
Pogody raczej dzisiaj nie będzie. Zasiadam zatem do słuchania.
Wróciłem do domu. W godzinnej podróży umilała mi czas "dyskotekowa" plyta Stevena Wilsona :-)
Dzisiaj chillout, pani Ania Dąbrowska. Naprawdę warto !!!
Dzisiejszy zakup 8) Właśnie zasiadam do słuchania :)
Posłuchałem. Jak można spieprzyć piękny wiersz tego starego komucha Broniewskiego? Kazać go zaśpiewać prawicowej kapeli udającej jakiś death rock czy coś. Nic bardziej żałosnego nie widziałem. Chyba że tegoroczną uroczystość na Westerplatte. I już nawet nie chodzi mi o to, ze jesteśmy tak durnym narodem, że chcemy najbardziej świętować te momenty, kiedy dostajemy w dupę.
Marzyłoby mi się, ze najważniejszą bohaterką narodową byłaby Maria Curie-Skłodowska. Ale nie... my wolimy czcić jakichś nieszczęśników, którzy dali się pozabijać.
Ta druga piosenka wrzucona przez Macka, to muzycznie nawet da się słuchać, ale poziom tekstu... dlaczego nacjonaliści zawsze najbardziej dumni są z tego, na co nie mieli żadnego wpływu? Kolor skóry, miejsce urodzenia, kraj? A jakaś duma z tego co sami osiągnęli? Jakieś studia? Dzieła sztuki? Cokolwiek...
Sabaton nawet lubię i trochę mnie rozczula ta ich fascynacja europejskim przegrywem numer jeden, czyli Polską.
Ale powiedzmy sobie szczerze lewacy to umieją zagrać na uczuciach. Chce wam przedstawić klip. Sensualny, dramatyczny, namiętny oraz ideowy. Aby to lepiej wyjaśnić, dodaję tłumaczenie. Jednak ja sam po hiszpańsku potrafię co najwyżej powiedzieć "Yo soy rebelde", więc tłumaczenie znalazłem w Wikipedii. https://pl.wikipedia.org/wiki/Hasta_Siempre
Przed wami Nathalie Cardone w piosence Hasta siempre (na zawsze).
Biedronkowy Knopfler, Altamira. Świetnie nagrana plyta, nastrojowa, relaksacyjna. To soundtrack- aż naszła mnie ochota na obejrzenie filmu.
Dzisiejszy wieczór poświęcam Collinsowi. Przeurocza składanka.
Tak patrzę i patrzę... To jest Technics SL-1500C?
:) tak to Technics SL-1500C a pod nim Onkyo DX-C390 moje od pół roku najnowsze zabawki 8)
Załadowałem swoją zmieniarkę sludge i stonerem. Tak na marginesie dodam że to Onkyo jest idealnym połączeniem jakości dźwięku i funkcjonalności. Ładujesz 6 płyt i ponad połowę dnia muzyka sączy się z głośników. Żałuję tylko że na jej zakup tak późno wpadłem.
Na CDekach to się specjalnie nie znam, ale faktycznie, 6 płyt to wygoda. Ale Technics to hohoho... Bardzo dobry sprzęt i jeden z tych mniej "didżejsko" wyglądających. Ma świetny stosunek jakości do ceny. Tylko pogratulować.
Wpadło mi trochę nieprzewidzianego grosza to postanowiłem wymienić parę klocków. Tym bardziej że CD Xindak który miałem, to był produkt chińskiego konstruktora sadysty i ostatnio więcej był w naprawie niż użytkowaniu.
Miałem wielką satysfakcję kasując go młotkiem w napadzie wściekłości.
A Technics...... to było moje marzenie od zawsze. Reloop znalazł nowego właściciela więc dołożyłem parę dudków i mam :)
No i faktycznie zamieniłem DJ Reloopa na gabinetowego Technicsa.
Widzę że tu nieźle się bawicie "siostry"
Kurde napusałem się jak głupi i zjadło mi cały wpis. A się namachałem. No nic może mi przyjdzie wena i wszystko od początku jeszcze raz.
Pytanko mam - czemu jest taka mała waga fotek?
Ferry w pięknym klimacie jazzu lat '20.
Zmiana klimatu na coś bliżej dawnej dyskoteki.
Fantastyczny klimat ma ta płyta 8)
Gino Vannelli.
Lubię gościa od lat. Takie popowo-jazzowe granie.
A dla mnie gra muzyka lekka, łatwa i przyjemna...
Wielka szkoda że Ritchie dla swojej lali porzucił rockowe granie :(
Trochę skandynawsko, mrocznie, w sam raz do pielęgnowania jesiennej deprechy :)
Pierwsze moje skojarzenie- w pół drogi pomiędzy Gazpacho, a Anathemą. Nasi grają: ROSK, Remnants.
Jemu też się podoba.
Dziś mija 45 lat od premiery mojej ulubionej płyty. No to słucham.
https://recenzja.info.pl/muzyka/wish-you-were-here/
Wspaniała płyta. Cenię ją najbardziej w dorobku Pink Floyd. Słucham jej zawsze przy zgaszonym świetle, rzadko w dzień :)
"Shine On You Crazy Diamond" to takie opus magnum, chociaż "Have a Cigar" też przyprawia mnie o gęsią skórkę.
A tak na marginesie, to nie ma na niej słabego utworu 8)
Płyty po praniu sobie wysychają a ja słucham sobie bardzo fajnej ruskiej składanki :)
Swingujemy ?
Lubię takie klimaty ale dzisiaj słucham zassanego z netu Kraftwerk. Urocza składanka "3-D Catalogue"
Ostatnio o mały włos nie skusiłem się na Kraftwerk. Niestety żona była obok i czuwała nad wydatkami :)
O rzesz ty, dopiero teraz przesunąłem sobie Twoje zdjęcie i zauważyłem że zapuszczasz z winyla.
No to widzę że wpadłeś już na całego ;D
Popołudniowy relaks przy muzyce...
Na całego, niestety
Na progresywnie :)
Jak by tego nie klasyfikować heavy, groove, thrash czy co tam jeszcze przychodziło ludziom do głowy.
Jest cudnie, mniam 8)
'"Szary" Lunatic Soul- do popołudniowej kawki.
Było dla relaksu, jest na ożywienie- "stare", dobre, nowojorskie rockabilly.
Stary
dobry wyśmienity
Motorhead.
Zapuściłem sobie tegoroczne Blues Pills i muszę przyznać że ci młodzi ludzie udźwignęli ciężar sławy.
Płyta bardzo równa bez plumkania z rockowym jajem.
A tak mnie naszło na wspominki 8)
Z uwagi na nowe głośniki robię mały przegląd płytoteki. Dzisiaj padło min. na Tori Amos.
Dość monumentalna, niespieszna muzyka. Elektronika, bębny i niepokojący nastrój. To najkrótszy opis tej płyty.
Dzisiejszy zakup z Robala. Pierwszy raz od lat kupiłem coś ze stajni "Motown" i powiem wam, że nie żałuję.
A ja StaryM kupiłem Billego Idola. R e w e l a c j a :) 8)
A ja "Grease". Teraz zęby w ścianę i ścisła dieta. Będę żywił się dźwiękami...
Ja jeszcze nie miałem czasu dotrzeć do biedry. Może jutro się uda , i jeszcze coś będzie. A jak z jakością tych wydań ?
Cytat: StaryM w 05 Październik 2020, 20:55:07
Dzisiejszy zakup z Robala. Pierwszy raz od lat kupiłem coś ze stajni "Motown" i powiem wam, że nie żałuję.
Cytat: StaryM w 06 Październik 2020, 18:59:28
A ja "Grease". Teraz zęby w ścianę i ścisła dieta. Będę żywił się dźwiękami...
Wcale się nie dziwię, po takim szaleństwie ;D
Cytat: MWisniewski w 06 Październik 2020, 21:48:30A jak z jakością tych wydań ?
O jakość możesz być spokojny. To regularne wydawnictwa dostępne w innych sklepach, tyle tylko że tam kosztują jeszcze raz tyle :)
Tak, jak WOY napisał, to są wydania te same, co w innych sklepach. Legendy o tym, że dla Biedronki nagrywa się winyle z empetrójek są bez sensu. Po prostu Biedronka to duży klient nawet w stosunku do Media Markt czy Empiku. Jest w stanie dostać dobrą cenę hurtową. Dlatego płyty są tańsze. Poza tym mają sprytną politykę, nie w każdej Biedronce są płyty i nie w każdej te same. Więc ludzie trochę poganiają po tych Biedronkach, a przy okazji zawsze coś tam jeszcze kupią. Poza tym tak jak ja, jednego dnia kupiłem jeden album. Gdy by to był Empik (MM), to wątpię, czy pojechałbym dziś ponownie. Ale do Biedronki po codzienne zakupy poszedłem. Mam ją 200 metrów od domu. ;)
Na dobry początek dnia- Riverside, a Pixel nie daje mi spokoju i tak sobie razem słuchamy...
Udostępniłem dziecku sprzęt i słuchamy Mac Millera.
Kolega z pracy przyniósł całą torbę winyli po jakimś krewnym. Kolekcja składała się głównie z bluesa i jazzu ale było też kilku reprezentantów węgierskiego rocka. Mnie zainteresowała grupa
East, o której istnieniu nie miałem bladego pojęcia.
Tworzyli w latach '80 i grali rocka progresywnego (Asia ? Pink Floyd ?) ma to swój niezaprzeczalny urok i po gruntownym myciu, jestem właścicielem czterech fajnych płyt :)
W końcu mam i ja.
Cytat: MWisniewski w 10 Październik 2020, 17:38:26
W końcu mam i ja.
Wyśmienita płyta, kwintesencja rocka :)
U mnie gra węgierska Omega z zakupionego od kolegi zestawu i w ten sposób dorobiłem się już gromadki w kategorii excellent 8)
Mam Gammapolis- fajna płyta.
Mam takiego bzika na punkcie Omegi że zbieram i winyle i cd. Winyle wymieniałem kilka razy żeby mieć je w możliwie najdoskonalszym stanie.
Od wczoraj zdominowany jestem muzycznie przez Węgrów.
Słucham teraz zespołu Color który w 1982 r. wydał jedyną w swoim dorobku płytę "Új színek" i wielka szkoda bo grają zupełnie jak kanadyjski zespół Saga.
Jest nawet lekki posmaczek Van Halen :)
U mnie dzisiaj klimatycznie z cd. Nie mogę oderwać uszu od nowych głośników :)
Kurcze nie wiem czemu forum zmienia orientację zdjęć.
Też mam ten kłopot od dwóch dni :(
Pozmieniałem te zdjęcia. Ale to nie forum jest winne. To winne są telefony. Jeśli zdjęcie, które zamierzacie wrzucić, najpierw umieścicie na komputerze i otworzycie jakimś programem, to zobaczycie, czy orientacja jest prawidłowa. Gorzej, jeśli to idzie bezpośrednio z telefonu (tabletu), bo wysyłanie zdjęcia gubi znaczniki. A zdaje się najgorzej jest jak się korzysta z tapatalka.
Oczywiście że jest to wina telefonu a nie silnika forum.
Poproszę jeszcze o poprawianie ciekawego zdjęcia w temacie "Gramofony - poradnik dla początkujących"
Dzisiaj dotarła do mnie płyta CD zakupiona za cashback z aplikacji Empik. Muzyka jak najbardziej ok ale samo wydanie dupy nie urywa. Zero stereofonii i przestrzenności, no czegoś brakuje. Nie prędko trafi do odtwarzacza.
Tego powyżej często słucha moja żona. Dla siebie do kolacji zapuściłem Porcupine Tree, In absentia. Słucham z przyjemnością na kupionych za grosze, z ciekawości, sporych podstawkowcach firmy IQ, model Sat15.
Bardzo lubię swing, ale realizacja tej płyty mnie rozczarowała. Odnośnie głośników to sam do niedawna słuchałem na vintaegowych b&w kupionych za grosze.
Nie znacie? To koniecznie musicie poznać. Spis artystów robi wrażenie :)
Teraz, w Radio Gdansk, świetny koncert Grażyny Łobaszewskiej.
I Ajagore, oczywiście.
Nie trzeba tego zachwalać, wszyscy to znają.
Aerosmith. To długa i porywająca historia rocka. Świetna płyta.
Blindead, Absence. Mroczna, ale fajna płyta. Tylko do słuchania w całości.
Teraz córka postanowiła sobie skorzystać z dobrodziejstw analogu.
Jadąc przed chwilą do pracy, słyszałem głosy w mojej głowie. Czy wszystko jest ok?
Chyba tak, bo to były "Voices in my head" Riverside...
Tak od rana dla podniesienia sobie nastroju.
W aucie- fajnie się słucha Stingówny, czyli I Blame Coco, The Constans ;)
Dzisiaj będę słuchał
Wielkich NieobecnychWarto sobie przypomnieć ich geniusz muzyczny.
Joe Cocker
Idę włączyć którąś ze starszych płyt Riverside, jako wspomnienie o Grudzińskim.
Leonard Cohen
Don Henley
Prince
Lemmy Kilmister Motorhead
Dawno nie słuchałem...
Niestety, nie jest mi dane posłuchać w spokoju ;)
I spróbuj takiego ochrzanić, że nie czas na zabawę...
Świeżo wyjęty z paczkomatu, nowy Skubas. Fajnie wchodzi, polecam :)
Kolejny świeży zakup. Nie jest to szczyt ich możliwości, ale da się słuchać.
I pomyśleć że na stronach obok trwa niekończąca się wojna z
syfrą oj przepraszam z cyfrą ;)
Zapuszczam więc z nieukrywaną radością winyl 8)
Schiller:
Smashing Pumpkins z tegorocznej płyty.
Tym razem upolowałem. Słucham...
Warto wydać te siedem dych.
https://recenzja.info.pl/muzyka/django-unchained/
Miniserial "Gambit królowej" przypomniał mi jeden z największych hitów z początku lat 70'. W filmie jest mała nieścisłość. "Venus" to rok 1970, a akcja filmu dzieje się w drugiej połowie lat 60'.
Ale serial wart uwagi.
Cytat: MWisniewski w 05 Grudzień 2020, 16:05:15Ale serial wart uwagi.
Oczywiście. Świetnie ukazane realia lat 60' - domy, samochody, ubrania, fryzury i oczywiście muzyka. :)
Ma swój urok.
Dzisiaj barokowe szlagiery.
Naprawdę to lubię.
P.S. Antonio to był geniusz.
Skąd On mógł wiedzieć, że w mojej piwniczce to będzie brzmiało tak genialnie ?
W sam raz na wieczór- piosenki Dylana w wykonaniu Martyny.
Dawno nie słuchałem. Do tej płyty tak jakoś rzadko się wraca.
Dzisiaj nowy nabytek.
Drugi winyl Madonny w moim posiadaniu, i druga świetnie zrealizowana płyta.
Moje dzisiejsze polowanie po Biedronkach zostało zwieńczone sukcesem :)
Bardzo chciałem mieć ten tytuł.
Ja wybrałem Stinga. A na więcej już nie mam kasy. I tak już wiatr hula mi w portfelu. ;)
Dzisiejsze popołudnie spędzam w towarzystwie kultury hip-hop.
Mac Miller.
Ray Wilson (wokalista grupy Genesis) z projektem Stiltskin na płycie "She" z 2006 r.
Utrafiłem sobie dzisiaj w repertuar :)
Ray Wilson Stiltskin "Unfulfillment" z 2011 r.
Umęczony szykowaniem i ubieraniem choinki, odpoczywam przy .......
Dzisiaj będę słuchał Wielkich Nieobecnych
Don Henley
Czy on o tym został poinformowany?
;D
;D ;D ;D
"I pacz pan" zamordowałem Henleya.
Oczywiście że chodziło mi o Glenna Freya.
Wybacz Don.
To żeby przykro mu nie było - posłuchajmy:
Teraz? Kolęd.
A ja słucham Stinga z niedawno kupionego dwupłytowego albumu.
Nędza. Wirus wypędził kupujących na tyle skutecznie, że stoiska płytowe "przeczekały" cały roczek nie będąc wcale uzupełniane.
Na siłę więc kupiłem...
Beyonce: "I am... Sasha fierce" z 2009 (wznowienie 2017). Tak popowo-nowocześnie... chyba.
Ja wiedziałem, że tak będzie. Ja wiedziałem, że tak...
Już to powinno dawać do myślenia - 18 utworów!
Jakby bała się, że komuś się coś nie spodoba, to "dobierze z części dalszej". Sama piosenkarka mówiła w wywiadach, że płyta powstawała dlatego długo, gdyż
"w ten sposób chciałam dokładnie wytłumaczyć, kim jestem na tym etapie mojego życia". Czyli, że się zastanawiała.
I niestety, ale ta płyta odpowiedzią na to nie jest. Nie wiem kim była na tamtym etapie swojego życia.
Pierwsza część płyty jest całkiem fajna. Dopracowana. Świetna brzmieniowo. Taka melodyjna, porządna muza do słuchania.
Druga - to jak przejście do innej dzielnicy, gdzie goście na przyjęcie w ambasadzie kiwając się wparowaliby tam w szortach 4XL. Istny nieład okraszony jakimiś dziwnymi dźwiękami. I nuda potęgująca się z każdym kolejnym zawodzeniem. Dla mnie koszmar.
Płytę należy oceniać w całości. Całość więc kiepska. Odradzam.
(ile jest czasu na zwrot?)ps: i to jej wyjaśnianie już po wydaniu krążka o tym jej muzycznym
alter ego - mocno przekombinowane...
Coś ciekawszego z tego krążka:
Cytat: WOY w 04 Styczeń 2021, 19:41:02
8)
Jeden z moich ulubionych kawałków. Camel to taki zespół trochę jak Wishbone Ash. Nie załapali się na podium, ale wcale to nie znaczy, że są gorsi od tych "wielkich".
Do śniadanka gra płyta, którą udało mi się dosięgnąć zza taśmy w MM. Miałem długie ręce.
...i tak sobie razem słuchamy...
No tych panów nie trzeba przedstawiać. Oto pierwszy ich koncert wydany na płytach.
Mam dwa różne wydania.
Ja też! (Choć tylko jedno.) Dawno nie słuchałem, a była to jedna z pierwszych moich płyt CD.
Pozdrawiam wszystkich słuchaczy dobrej muzyki.
Właśnie odpalam Ennio Morricone - The good, the bad & the ugly.
W pracy, z telefonu.
Polecam, bo bardzo interesująca muzyka.
Takie klimaty na popołudnie...
https://www.youtube.com/watch?v=cBlDgmfGCqw&ab_channel=MrVinylObsessive
Klimat miejscami trochę duszny- czasem mam lekkie wrażenie, jakbym słuchał pierwszej płyty Ziyo ;)
(W końcu rozpakowuję płyty kupione na wyprzedażach u Robala.)
Teraz taką zdrapuję z vinyla...
Ja "zdrapuję" w podobnych klimatach.
J.M.Jarre ekstra.
A teraz dobra mieszanka bluesa - ale za to jakiego!
Polecam.
Ferdinand Joseph LaMothe (20 września 1890 - 10 lipca 1941), zawodowo znany jako Jelly Roll Morton, był amerykańskim pianistą ragtime i jazzowym, liderem zespołu i kompozytorem. Morton był pierwszym aranżerem jazzu, udowadniając, że gatunek zakorzeniony w improwizacji może zachować swoje podstawowe cechy po zanotowaniu. Jego kompozycja ,,Jelly Roll Blues", wydana w 1915 roku, była jedną z pierwszych opublikowanych kompozycji jazzowych. Morton napisał także ,,King Porter Stomp", ,,Wolverine Blues", ,,Black Bottom Stomp" i ,,I Thought I Heard Buddy Bolden Say", ostatni hołd złożony nowoorleańskim muzykom z przełomu XIX i XX wieku.
Płyta stara jak świat.
A taki boxik wyhaczyłem w Empiku za pół ceny (50 zł). Jakoś nigdy nie było okazji kupić Jarre'a na płycie (coś tam mam, ale z nowszych), więc będzie miło posłuchać. Za chwilę pierwsza płytka trafi do szuflady cdp.
Całkiem klawo. Gratuluję.
Glitter to debiutancki album brytyjskiego piosenkarza glam rockowego Gary'ego Glittera z 1972 roku, wyprodukowany przez Bell Records. Dwa utwory, ,,I Didn't Know I Loved You (Till I Saw You Rock and Roll)" i ,,Rock and Roll", ten ostatni, składający się z dwóch części, odniosły sukces jako single; każdy spędził czas wśród 40 najlepszych singli zarówno w USA, jak iw Wielkiej Brytanii.
Album zawierał, oprócz dwóch singli, inne oryginalne piosenki, które zyskały poparcie fanów, w tym ,,Rock On!", ,,Shakey Sue" i ,,The Famous Instigator", a także wersje Glittera ,,Baby, Please Don" t Go "(napisane i wykonane po raz pierwszy przez Amerykanina Big Joe Williamsa) i,, The Wanderer "(nagrane po raz pierwszy przez Dion DiMucci & the Del-Satins). Płyta była bestsellerem, osiągając 8 miejsce na brytyjskich listach przebojów. Album był pierwszym albumem Glittera, który odniósł międzynarodowy sukces i zapowiedział jego Touch Me z 1973 roku. Album został również ponownie wydany w 1996 roku jako dysk z obrazami, który był ograniczony do 5000 kopii, który miał nieco inną listę utworów niż album (zawierał cztery dodane utwory: "I'm the Leader of the Gang (I Am)", " To nie jest dużo ",,, Just Fancy That "i,, Thank You Baby for Myself ".
Ella Jane Fitzgerald (ur. 25 kwietnia 1917 w Newport News, zm. 15 czerwca 1996 w Beverly Hills) – amerykańska wokalistka jazzowa, zwana ,,pierwszą damą piosenki" (ang. First Lady of Song). Jedna z najwybitniejszych śpiewaczek w historii tego gatunku. Odznaczona Medalem Wolności przez prezydenta George'a Busha.
W 1934 debiutowała w konkursie piosenki w ,,Apollo Theater" w nowojorskim Harlemie. Szybko została dostrzeżona jako obiecujący talent i zaangażowana do orkiestry swingowej Chicka Webba. Po jego śmierci objęła kierownictwo zespołu (1939) i zmieniła jego nazwę na Ella Fitzgerald and Her Famous Orchestra.
W 1941 rozpoczęła karierę solową, śpiewając w klubach i salach koncertowych Nowego Jorku. Po II wojnie światowej występowała m.in. z grupą All Stars w ramach Jazz at the Philharmonic.
Z JATP koncertowała również w Europie. W 1965 wystąpiła w Polsce.
Trzykrotnie wychodziła za mąż. Jej drugim mężem był słynny kontrabasista Ray Brown, z którym adoptowała syna swojej kuzynki. Pod koniec życia straciła wzrok wskutek zaawansowanej cukrzycy, a w 1993 z powodu dalszych powikłań przeszła amputację nóg. Niedługo po ostatniej operacji zmarła w swoim domu w Beverly Hills. Została pochowana na cmentarzu Inglewood Park w Inglewood.
Kurrrrrczaki, nie mogę się oderwać od Jarre'a. Kolejna płytka schrupania.
Szperając w pudłach znalazłem kasety których słuchałem za młodu w podróżach autem.
Kurcze to były czasy. Przypomniałem sobie swoje dawne fascynacje muzyczne :D
Było nawet coś takiego:
Coś na rozruszanie
Weź jeden! to album z 1980 roku brytyjskiego piosenkarza rock and rolla Shakin 'Stevens. To było jego pierwsze wydawnictwo w Epic Records i pierwszy album, który znalazł się na brytyjskich listach przebojów. Album zawierał pierwszy singiel Stevensa z listy przebojów ,,Hot Dog".
Często błędnie datowany jako wydany w październiku 1979, Take One! został wydany dopiero w lutym 1980 roku, po tym, jak singiel ,,Hot Dog" stał się pierwszym brytyjskim hitem Stevensa. Album wyprodukowany przez Mike'a Hursta zawierał wielu doświadczonych sesyjnych muzyków, w tym gitarzystę prowadzącego Alberta Lee, pianistę Geraint Watkins, stalowego gitarzystę B.J. Cole'a oraz basistę i aranżera Stuarta Colmana. Album znalazł się na 62 miejscu w marcu 1980 roku i pozostał na brytyjskiej liście albumów przez dwa tygodnie. W kwietniu 1982 roku album został ponownie wydany pod nowym tytułem Hot Dog, a ,,That's All Right" i ,,Ah, Poor Little Baby" zostały zastąpione odpowiednio przez ,,You and I Were Meant to Be" i ,,Make it Right Tonight".
W 2009 roku firma Sony Music wydała pudełkowy zestaw oryginalnych albumów Stevensa o nazwie The Epic Masters. Był to pierwszy raz, kiedy album został wydany na płycie kompaktowej i zawierał bonusowe utwory z trzech pierwszych niealbumowych singli nagranych dla Epic w 1978 i 1979 roku.
Słuchamy dalej.
Peter Green, właśc. Peter Allen Greenbaum (ur. 29 października 1946 w Londynie, zm. 25 lipca 2020 w Canvey Island[1]) – brytyjski gitarzysta, założyciel i lider grupy Fleetwood Mac. W Bluesbreakers Johna Mayalla zastąpił Erica Claptona.
Podczas grania w John Mayall and The Bluesbreakers poznał basistę Johna McVie i perkusistę Micka Fleetwooda, z którymi w 1967 roku opuścił zespół Johna Mayalla na rzecz założenia własnego zespołu Fleetwood Mac. Dołączył do nich gitarzysta Jeremy Spencer, a krótko po założeniu grupy również i basista Bob Brunning, który zastąpił Johna McVie.
Przez presję sławy w 1969 roku zaczął mieć problemy z narkotykami i zdrowiem psychicznym, co popchnęło napisanie przez niego utworu "Oh Well", w którym wyrzuca swoją złość. Latem 1970 odszedł z Fleetwood Mac i nagrał jeden solowy album. Po dziewięciu latach wrócił do nagrywania płytą "In the Skies" i regularnie wydawał następne do 1984.
W 1996 założył wraz z Neilem Murrayem i Cozym Powellem supergrupę Splinter Group, działającą do 2004 roku. Zespół wydał dwa albumy: akustyczny "Robert Johnson Songbook" z 1998 oraz elektryczny "Clown" z 2001.
W 2003 został sklasyfikowany na 38. miejscu listy 100 najlepszych gitarzystów wszech czasów magazynu ,,Rolling Stone".
Po obiadku kolejna uczta :) tym razem duchowa z Procol Harum 8)
A ja żuki wziąłem na tapetę. Taka fajna płyta instrumentalna. Aż miło słuchać.
Robert Clark ,,Bob" Seger – amerykański muzyk rockowy, wokalista, gitarzysta i pianista. Laureat Grammy. W czasie jej szczytu dorównywał w popularności The Eagles i Bruce'owi Springsteenowi. W tym okresie dużo nagrywał i intensywnie koncertował dając do 200 występów na rok. W 1974 wystąpił 167 razy. W czasie swej kariery sprzedał ponad 20 milionów albumów
Właśnie wróciłem do domu, przywożąc dwie dość ekskluzywne płyty. Nawet nie wiem, czy będą dostępne w szerszej dystrybucji. Obie powstały w Radio Gdańsk. "Czarno-białe ślady, to zapis koncertu poświęconego Grzegorzowi Ciechowskiemu, A "Pociąg do muzyki", to płyta z okazji kolejnej rocznicy PKMki. Zacząłem od "Śladów" i słucham z dużą przyjemnością.
Streetnoise to album Julie Driscoll, Brian Auger and the Trinity z 1969 roku, pierwotnie wydany jako podwójny LP.
Zawiera covery utworów ,,Light My Fire" The Doors, ,,Take Me To The Water" Niny Simone, ,,Save the Country" Laury Nyro, ,,All Blues" Milesa Davisa, ,,Indian Rope Man" Richiego Havensa oraz ,,Let The Sunshine In" i ,,I Got Life" z musicalu Hair. Driscoll z łatwością obejmuje ten szeroki wachlarz muzycznych wpływów, a jej bardzo emocjonalny i charakterystyczny wokal oraz intensywne organy Hammonda Augera sprawiają, że album jest również interesujący instrumentalnie.
U mnie w odtwarzaczu technical thrash 8)
Kolejna zdrapka Metallica IV...
Toto - XIV
Ani mój ulubiony zespół, ani klimaty- jakoś tak wyszło...
Aż łezka w oku się zakręciła na myśl jak to dawno chodziło się do kina. Młody człowiek był a w tamtych czasach był to super film i niesamowita muzyka.
Dawno tego nie słuchałem. Tangerine Dream. Pierwsza płyta, którą poznałem. Najlepsza. Psychodeliczna. Rubycon. Jest noc...
Świetna płyta. W nocy przy zgaszonym świetle robi niesamowite wrażenie.
Gazpacho, Fireworker.
Nie sięga poziomu ich najlepszych płyt, ale z pewnością ciekawsza od poprzednich.
Julia Dream
Cytat: Pink FloydJasny blask słońca na mojej poduszce
Lżejszy niż puch
Czy pozwoli płaczącej wierzbie
Owinąć swe gałęzie dokoła
Sen o Julii, królowej marzeń, królowej wszystkich moich marzeń
Każdej nocy wyłączam światło
Czekam na aksamitną oblubienicę
Czy łuskowaty pancernik
Znajdzie mnie, gdzie się kryję
Sen o Julii, królowej marzeń, królowej wszystkich moich marzeń
Czy mglisty mistrz mnie złamie
Czy klucz odemknie mój umysł
Czy złapią mnie odgłosy nadchodzących kroków
Czy naprawdę umieram
Sen o Julii...
Relics, ta płyta zawsze robiła na mnie niesamowite wrażenie.
Kaseta z cyklu "Przeboje trampów"
Adam Drąg - Połoniny niebieskie
Wydawnictwo: Kompania Muzyczna "Pomaton"
Adam Drąg (ur. 18 lipca 1949 w Oleśnie) – polski pieśniarz, autor, kompozytor, działacz NSZZ Solidarność.
Swoją muzyczną przygodę rozpoczął w wieku 16 lat jako perkusista, a następnie gitarzysta w zespole szkolnym. W trakcie studiów na Politechnice Gdańskiej grał na perkusji w zespole Waganty.
W latach 1972–1974 na Jesiennym Ogólnopolskim Studenckim Przeglądzie Piosenki Turystycznej Bazuna, który odbywał się w Klubie Studentów Wybrzeża ŻAK w Gdańsku, popularność zdobyły jego piosenki: Połoniny Niebieskie, Ech Muzyka, Muzyka, Muzyka, Rzeki To Idące Drogi, Piosenka bez tytułu, Wpław, Chyba Już Czas Wracać Do Domu. Kompozycje te stały się klasykami gatunku i trafiły do śpiewników oraz są publikowane w internecie. Drąg był także wielokrotnym laureatem Giełdy w Szklarskiej Porębie (Szary Łoś Giełdowy).
W 1977 roku został jednym z założycieli i członkiem zespołu Wały Jagiellońskie, z którym przez kilka lat współpracował i odniósł sukces na Festiwalu Piosenki Studenckiej w Krakowie (Grand Prix) oraz na Krajowym Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu (Nagroda Dziennikarzy). W tym okresie był też uczestnikiem imprez, takich jak: Yapa'77 i festiwal w Leningradzie.
W 1984 roku Pomaton EMI wydał płytę Połoniny Niebieskie zawierającą osiemnaście jego piosenek. W latach 1985–1987 Drąg ponownie współpracował z zespołem Wały Jagiellońskie.
https://www.discogs.com/Adam-Dr%C4%85g-Po%C5%82oniny-Niebieskie/master/740256
U mnie wieczorkiem elektroswing. Parov Stelar.
I jeszcze jedno z tej płyty.
Widziałem go na żywca, robił tak samo :)
W przerwie pochodził po sali, pogadał z publiką, popił piwka, podpisał mi płytę i poszedł grać dalej. Nie mógł skończyć, publiką nie dopuściła na scenę zespołu, który miał grać po nim.
Teraz słucham jego płyty.
https://youtu.be/VSUaaoTWWmo
Ja tam najbardziej lubię te swoje klimaty. Ale też czasem czegoś szukam. Nic tam zaraz konkretnego. Ot, może coś po drodze się napatoczy. Czasami... Hmm.
Nigdy nie byłem ale bardzo chciałby kiedyś odwiedzić ten kraj.
A takie świnki puszczam sobie...
Cudna płyta :) To zdecydowanie mój numer 1 w dyskografii Floydów.
A Division Bell? A Momentary lapse od reason?
Oczywiście też wspaniałe ale już bez Watersa :(
Mi to jakoś specjalnie nie przeszkadza.
Frankie Goes To Hollywood.
Vince Weber (26 października 1953 - 23 lutego 2020) był niemieckim pianistą bluesowym i boogie-woogie.
Urodzony w Hamburgu, w zachodnich Niemczech, Weber zaczął pobierać lekcje gry na fortepianie w wieku dziesięciu lat w 1963 roku. Jego siostra wprowadziła go w bluesa, dając mu płyty Lightnin 'Hopkins, Michaela Pewny'ego, Championa Jacka Dupree, Taj Mahala i wielu innych. W wieku szesnastu lat grał w barach w porcie swojego rodzinnego Hamburga, gdzie poznał Hansa-Georga Möllera, innego pianistę, który wprowadził go w styl gry na fortepianie boogie-woogie. Tam też spotkał komika Otto Waalkesa, który zarezerwował go jako otwierającego na jego obecną trasę koncertową. W 1975 roku wydał swój pierwszy album, The Boogie Man w Rüssl Räckords Otto Waalkesa, który otrzymał nagrodę ,,Deutscher Schallplattenpreis 1976". Album ten został częściowo nagrany w ,,Fabrik", gdzie od 1976 roku regularnie raz w miesiącu koncertował. W 1978 roku po raz pierwszy podróżował do Stanów Zjednoczonych. W 1980 roku został disc jockeyem w lokalnej stacji radiowej NDR, gdzie prowadził cotygodniowe audycje bluesowe. Grał z Big Joe Williamsem, Abi Wallensteinem, Henry Heggenem, Axelem Zwingenbergerem, Jayem McShannem, Jamesem Bookerem, Chuckiem Berrym i Championem Jackiem Dupree na festiwalach muzycznych iw klubach w całych Niemczech. Z powodu choroby Vince Weber ograniczył w późniejszych latach swoją działalność sceniczną. Zmarł 23 lutego 2020 roku w wieku 66 lat.
West Side Story − amerykańsko-brytyjski film muzyczny z 1961 roku w reżyserii Roberta Wise'a i Jerome'a Robbinsa. Film stanowi adaptację broadwayowskiego musicalu o tym samym tytule Arthura Laurentsa, który z kolei jest inspirowany dramatem Williama Szekspira Romeo i Julia. Obraz nagrodzony Oscarem dla najlepszego filmu roku (1961) i Złotym Globem dla Najlepszego filmu komediowego lub musicalu (1962).
Stany Zjednoczone, lata 50. XX wieku. Bernardo (George Chakiris) dowodzi gangiem Portorykańczyków rywalizującym z grupą Jetsów – białych Amerykanów, na czele których stoi Riff (Russ Tamblyn). Wbrew obowiązującym zasadom jego przyjaciel Tony (Richard Beymer) zakochuje się w Marii (Natalie Wood), siostrze Bernarda. Chcą razem uciec. Tymczasem oba gangi szykują się do ostatecznego starcia.
Kawał zacnej mużyki ,a przy okazji zdjęć ,powstaje fajny efekt odbicia światła w docisku. ;)
To jest sztuka połączona z muzyką.
Ja w górnej części tej szafki mam podpięte LEDy. I to one tak się odbijają od płyty.
Do kawy- covery w stylu typowym dla Unitopii.
Ostatnio, gdy stacjonarne sklepy były zamknięte, kupiłem z MediaMarkt dwa albumy Pink Floyd, których nie miałem. I tak sobie słucham z przyjemnością.
Ja natomiast zapuszczam klimaty power thrash.
Teraz leci niemiecki Squealer z Gusem Chambersem na wokalu. Uwielbiam tego drzy-mordę :)
A do mnie dziś przyszła płyta. Długo szła, "paczka w ruchu" się teraz popsuła. Najszybszy jest paczkomat Inpostu, ale nie każdy sprzedawca ma to w ofercie.
Ale przyszło. Koncert nagrany w 1952 roku, wydany po raz pierwszy, a ja mam limitowane wydanie "Dojcze gramofon" dla klubowiczów Bertelsmanna. Prawie nówka, Niemiec płakał, jak sprzedawał. Mono.
Trochę fajnego jazzu.
Do kawki:
A ja do piwka.
Dziś do soku mandarynkowego.
No, ja też. Ale u mnie jest cytrynówka.
Przypominam sobie wielki przebój sprzed lat. Przy okazji patrzę na Loalwę Braz i rok 2017...
Don Robertson (1922-2015).
Zapomniany.
A w zasadzie żeby zapomnieć wpierw trzeba było znać. Raczej, nie-znany.
Przede wszystkim tekściarz. Ale też i pianista. Auto wielu przebojów wykonywanych głównie przez innych artystów.
Słuchamy dobrego gitarzysty.
4 miejsce na Eurowizji w 1979, Dschinghis Khan...
Pamiętam, pamiętam. A take hyty były kiedyś :)
Marzia Gaggioli. Skomponowała około tysiąca utworów. I to w różnych językach. Szacun.
Kurczę, chciałem się wyspać. A na pewno się przyśni.
Już się nie mogę doczekać premiery.
Wczoraj taka niespodzianka po powrocie z pracy ,żona przywlekła po zakupach w empiku (3 w cenie 2) , a teraz sobie z lubą po kolei słuchamy.
No pięknie. Skarb, nie żona. :)
To nie tak ,najpierw żona ,a później skarb . Tak czy inaczej gramy na tych samych falach.
Taka świeżynka. Stevie Ray Voughan -" In Step" ,wydanie kolekcjonerskie 3000szt.
Damian Wilson & Adam Wakeman: Weir keeper's tale
Na początek coś lekkiego.
Fats Domino i Here Comes.
Antoine "Fats" Domino jr. - 26 lutego 1928 - 24 października 2017), amerykański pianista i piosenkarz. Jeden z pionierów muzyki rock and rolla, Domino sprzedał ponad 65 milionów płyt. W latach 1955-1960 miał jedenaście hitów w Top 10. Jego pokora i nieśmiałość mogą być jednym z powodów, dla których pominięto jego wkład w ten gatunek. W swojej karierze Domino miał 35 płyt na liście Billboard Top 40 w USA, a pięć z jego płyt sprzed 1955 r. Sprzedało się w ponad milionie egzemplarzy i uzyskało status złotej płyty. Jego styl muzyczny opierał się na tradycyjnym rytmie i bluesie, przy akompaniamencie saksofonów, basu, fortepianu, gitary elektrycznej i perkusji. Zobacz też: Lista piosenek nagranych przez Fats Domino Jego wydanie z 1949 roku ,,The Fat Man" jest powszechnie uważane za pierwszą sprzedaną w milionach płyt rock and rolla. Dwie z jego najsłynniejszych piosenek to ,,Ain't That A Shame" i ,,Blueberry Hill".
Nancy Sinatra's - Greatest Hits
Córka piosenkarza Franka Sinatry i Nancy Barbato. Ma dwójkę młodszego rodzeństwa: brata Franka Jr. (1944–2016) oraz siostrę Tinę (ur. 1948).
Karierę rozpoczęła w 1957 roku, gdy występowała w programie telewizyjnym swojego ojca. Międzynarodową sławę zyskała w latach 60. XX wieku. W 1966 roku wylansowała swój największy przebój ,,These Boots Are Made for Walkin'", do którego teledysku ubrana była w wysokie buty i krótką sukienkę, tworząc tym samym nowy trend w modzie. Inne jej hity to: ,,Somethin' Stupid" (nagrany z ojcem), ,,Summer Wine", ,,Sugar Town" oraz cover utworu Cher ,,Bang Bang (My Baby Shot Me Down)".
Sinatra zaśpiewała także tytułową piosenkę w filmie Żyje się tylko dwa razy (1967), jednej z części cyklu o przygodach Jamesa Bonda, w którego rolę wcielił się Sean Connery. Ona sama również grała w wielu filmach, m.in. w Wyścigach (1968), u boku Elvisa Presleya.
Była dwukrotnie zamężna, ma dwójkę dzieci. W 2006 została uhonorowana gwiazdą w Hollywood Walk of Fame. Nancy Sinatra była inspiracją dla wielu wokalistów, m.in. Lany Del Rey.
Ten przebój Nancy "These Boots Are Made for Walking" jest super, linia basu pozostaje na długo w pamięci :)
Piosenki Nansy są bardzo przyjemne dla ucha.
Jose Feliciano - For My Love... Mother Music
José Montserrate Feliciano García (ur. 10 września 1945 w Lares) – portorykański kompozytor, autor tekstów i gitarzysta. Wykonawca popularnych piosenek pochodzenia południowoamerykańskiego, również utworów bluesowych i soulowych.
Urodził się w Lares w Portoryko jako jedno z jedenaściorga dzieci. Jest niewidomy wskutek wrodzonej jaskry. Od dziecka edukował się muzycznie. Gdy miał pięć lat jego rodzina przeniosła się do Nowego Jorku. W wieku lat siedemnastu zakończył szkołę i zajął się grą w klubach, występował też w Detroit.
Najbardziej znane utwory: ,,Felíz Navidad", ,,Che sarà", ,,Malaguena", ,,Masters of War", ,,Hitchcock Railway", ,,Life Is That Way", ,,Cuando Pienso En Ti" i ,,Sin Luz".
Wilbur De Paris - Symphony Hall
Wilbur De Paris (11 stycznia 1900 - 3 stycznia 1973) był puzonistą i liderem zespołu, znanym z mieszania jazzu Dixieland i swingu.
Chociaż De Paris grał na saksofonie altowym, grał na saksofonie melodii C w 1922 roku jako członek zespołu prowadzonego przez A.J. Piron. Puzon był jego głównym instrumentem, gdy pracował dla Dave'a Nelsona, Noble Sissle, Edgara Hayesa, Teddy'ego Hilla (1936–1937) i Louisa Armstronga (1937–1940). Jego muzyka jest szeroko obecna w filmach Woody'ego Allena, najbardziej godnym uwagi w ,,NA PERSONALNYM RYNKU" w The Curse of the Jade Scorpion.
Przyznam się, że jednym z moich ulubionych kawałków jest "Summer Wine".
Choć Lee Hazlewood na okładce wygląda jak wypłosz.
Ależ mi dzisiaj siadło na Glenna Danziga :)
Katuję już trzecią płytę.
The Gilden Gate Quartet - The Best Of.
The Golden Gate Quartet − grupa wokalna wykonująca głównie gospel i negro spirituals, jazz, swing oraz pop tradycyjny. Największą popularność zespół osiągnął w USA i Europie Zachodniej.
Kwartet został założony w 1934 r. w Norfolk (Wirginia). Ówcześnie w skład grupy wchodzili A.C. "Eddie" Griffin, Henry Owens, Willie Johnson oraz Robert "Peg" Ford. Od początku z zespołem współpracowali także Orlandus Wilson i Clyde Riddick, dlatego też uznawani są za jego członków.
Aż się miło słucha - polecam.
B. B. King - The Best
Riley Ben King znany jako B.B. King – amerykański gitarzysta i wokalista bluesowy. Został obdarzony nieformalnym tytułem: King of Blues – król bluesa. Muzyka Kinga zaliczana jest do stylów Memphis Blues, Modern Electric Blues i Soul Blues
Dali do prenumeraty "Audio". Fajna, spokojna płyta.
Kupiłem sobie też kilka płytek z polskimi zespołami/wykonawcami z serii"The Best" tak ku potomności. Największe przeboje na przestrzeni lat. Dziś Lady Pank - zespół mojej młodości. Znakomite brzmienie. Super krążek.
A winyl można nabyć w najlepszym sklepie z płytami
...pomałudochodzącdosiebie...
Właśnie rozpoczynam odsłuchy na Spotify żeby wyrobić sobie opinię.
Mmmm.... przepyszny nasz rodzimy polski thrash.
Warto posłuchać. Rewelacja.
The Doors - 13
13 – pierwszy kompilacyjny album amerykańskiej grupy rockowej The Doors wydany w listopadzie 1970 roku. Zawierał utwory opublikowane w latach 1966-1970.
Kupiłem sobie też kilka płytek z polskimi zespołami/wykonawcami z serii"The Best" tak ku potomności. Największe przeboje na przestrzeni lat. Dziś Kombi - zespół mojej młodości. Znakomite brzmienie. Super krążek.
A winyl można nabyć w najlepszym sklepie z płytami
Kasety z cyklu - A w Krakowie... Czyli Piwnica Pod Baranami prezentuje.
Szymon Zychowicz - Zamiast łez.
Szymon Zychowicz (ur. 8 sierpnia 1969 w Białogardzie) – polski artysta z Koszalina, poeta i muzyk wykonujący piosenkę literacką. Laureat Grand Prix Ogólnopolskiego Przeglądu Piosenki Autorskiej w Warszawie w 1992 r. i wielu innych nagród i wyróżnień festiwali piosenki literackiej i autorskiej. Artysta związanym m.in. z krakowskimi kabaretami: ,,Zielone Szkiełko" oraz ,,Piwnica pod Baranami". Występował na wielu scenach Polski i świata (m.in. Nowego Jorku czy Paryża).
Tu specjalnie nie ma co pisać, no chyba że jedynie potwierdzić że wspaniała muzyka aż nóżki same dygają.
DS, Making Movies, na Bernardzie przygotowywanym dla kolegi do Pianocrafta- ostatnie sprawdzenia przed oddaniem. Oprócz wymiany wkładki na Music Hall'a, regulacje, dorobienie ulamanej podstawki ramienia i zamontowanie wewnątrz pre Analogis (wyjście line). Kolejny rezydent strychu dostał drugą szansę.
Na rozruszanie Perfect, aż się miło słucha. Bardzo fajnie nagrane są te płyty z serii"The Best". Dziś jeszcze domówiłem dwie płytki inne.
"Kto pamięta taki zespół jak KULT?.
KULT - " Made in Poland"
Na wszelki wypadek napiszę.
Kult – polski zespół muzyczny, grający głównie rock alternatywny, założony w 1982 w Warszawie przez Kazika Staszewskiego i Piotra Wieteskę, na bazie zespołu Novelty Poland[a]. Muzyka Kultu ma swoje korzenie w punku i nowej fali, wykorzystuje też elementy rocka psychodelicznego, a nawet jazzu. Od początków istnienia grupa wyróżnia się charakterystycznym, rozpoznawalnym brzmieniem klawiszy i instrumentów dętych, a także głosem i często prowokacyjnymi tekstami wokalisty Kazika Staszewskiego.
Znakomity album w limitowanej edycji. Polecam wszystkim.
Czerwony Tulipan - "... Jedyne co mam... "
Czerwony Tulipan – grupa muzyczna i kabaret z Olsztyna, powstał w 1985. Repertuar obejmuje poezję śpiewaną, lirykę i satyrę.
Od początku istnienia kształt artystyczny zespołu tworzyli: Ewa Cichocka (śpiew), Krystyna Świątecka (śpiew), Stefan Brzozowski (śpiew, gitara akustyczna, kierownictwo artystyczne) oraz zmieniający się muzycy. Na pierwszych koncertach z zespołem grali również Artur Chwała (skrzypek) oraz Mirosław Łukawski (pianista). W 1992 roku do zespołu dołączył Andrzej Czamara (gitara akustyczna) i w 2002 roku Andrzej Dondalski (basista z rockowym rodowodem)[1].
,,Czerwony Tulipan" swoimi początkami sięga lat siedemdziesiątych i studenckiego Zespołu ,,Niebo", który powstał w marcu 1972 roku na WSP w Olsztynie. W tym samym roku do zespołu dołączył m.in. Stefan Brzozowski. Zespół występował m.in. na Ogólnopolskich Spotkaniach Zamkowych ,,Śpiewajmy Poezję" w Olsztynie. W roku 1978 zespół ,,Niebo" zawiesił działalność. Członkowie zespołu stworzyli także grupy: ,,Bonieq" (czytaj ,,BoNieQ") (1977), ,,Kart" (1979), ,,Ex" (1979). Po studiach część członków ,,Nieba" stworzyła zespół ,,Czerwony Tulipan".
Grupa została uhonorowana nagrodą Osobowość Roku Warmii i Mazur 2003.
Lokalnie, z pomorskiego. Niezła jazda.
Louis Sclavis - Chine
Louis Sclavis to francuski muzyk jazzowy. Występuje na klarnecie, klarnecie basowym i saksofonie sopranowym w różnych kontekstach, w tym jazzu i free jazzu.
Lecimy płytę z MiniDiscu
No i wieczorkiem prawdziwa uczta.
Ennio Morricone i jego kompozycje filmowe. Pięknie wydany album z muzyką do różnych obrazów. Dwie płyty winylowe. Zamknąć ślepia i słuchać.
Nic więcej nie będę pisał - lepiej posłuchać.
Polecam.
Święte słowa ,zamknąć oczy i słuchać...
I na wieczór coś specjalnego.
Diana Krall - The Ver Best Of
Nic piękniejszego być nie może. Ten głos i kobiecość - piękno jednym słowem. Album znakomity taki na wieczór we dwoje.
Polecam.
Tylko w dobrych sklepach.
Muzyka lekka, łatwa i przyjemna, ale jakie wykonanie!
A ja jako wielki miłośnik węgierskiej Omegi, słucham sobie ich ostatniej zeszłorocznej płyty.
I muszę przyznać że jest fantastyczna. Polecam wszystkim zagorzałym fanom dobrego starego rocka :) 8)
Omegi mam tylko jedną płytę, rzeczywiście fantastyczną- Gammapolis.
Gdy TSA się skończyło, Nowak założył Złe Psy.
Albumik z muzyką z filmu "Twin Peaks"
Rewelka. Znakomita dynamika w przeciwieńswie do opinii że picture disc to musi być lipa.
Cytat: GregWatson w 15 Kwiecień 2021, 19:59:52
Znakomita dynamika w przeciwieńswie do opinii że picture disc to musi być lipa.
Masz rację, mnie już od dawna śmieszą różne wymyślane ideologie na temat winyli.
Owszem, są też słabe realizacje ale i takie też są na czarnych. Nie ma co generalizować tylko słuchać.
A ja takiego Duka i Johna wyłowiłem w robalu. Miło się słucha.
Cytat: GregWatson w 16 Kwiecień 2021, 15:29:20
A ja takiego Duka i Johna wyłowiłem w robalu. Miło się słucha.
Sklep "robal" to mój najbardziej ulubiony sklep "muzyczny" ;D. Do jego działalności również dorobiono wiele śmiesznych ideologii.
Na pewnym portalu jeden z użytkowników napisał nawet taką opinię że jest mocno zdziwiony zakupami płyt w dyskontach.
Cyt: "Wy na poważnie kupujecie płyty z Biedronki? " i dalej "Ja tak sobie myślę tylko teoretycznie - zadałem pytanie, bo nigdy nie kupie płyty w takim sklepie gdzie jest taniej wino i pieluchy."
Właśnie słucham najnowszego albumu zespołu Greta Van Fleet.
Co te dzieciaki wyprawiają na tej płycie, brak słów.
Bardzo mocna pozycja do płyty roku.
Nat King Cole - The Very Best Of
Piękne nastrowe utwory aż miło słuchać
Nat King Cole, właśc. Nathaniel Adams Coles (ur. 17 marca 1919 w Montgomery, zm. 15 lutego 1965 w Santa Monica) – amerykański pianista jazzowy i piosenkarz. W 2000 został wprowadzony do Rock and Roll Hall of Fame.
Urodził się w Stanach Zjednoczonych w Montgomery, najprawdopodobniej 17 marca 1919. Ten amerykański czarnoskóry muzyk jazzowy, obdarzony ciepłym głosem o pięknej barwie i głębi, rozpoczął karierę jako pianista, później jednak wsławił się balladami.
Dzieciństwo i młodość spędził w Chicago. W 1937 roku zaczął występować w klubach jazzowych w Los Angeles. W 1939 roku założył Trio King Cole (wraz z Oscarem Moore'em i Wesleyem Prince'em). Z czasem jego związki z jazzem uległy rozluźnieniu, a on przeszedł do historii przede wszystkim jako wokalista śpiewający muzykę ,,łatwą i przyjemną".
Palił trzy paczki papierosów dziennie. Utrzymywał, że dym tytoniowy pozwala zachować mu specyficzną barwę głosu. W efekcie nałogu zmarł przedwcześnie na raka płuca w wieku 45 lat. Pochowany został na cmentarzu Forest Lawn Memorial Park Cemetery w Glendale w stanie Kalifornia.
Jego córką była piosenkarka Natalie Cole.
A co do robala to te same płyty w tych samych cenach sprzedają dobre sklepy muzyczne:
https://voiceshop.pl/
Sam tam kupuję też i polecam.
Przed wyjściem do roboty (tak, tak, niektórzy zapitalają także w weekendy ☹️), słuchałem No-man, Schoolyard Ghosts.
Jakoś inne twory Wilsona bardziej mnie przekonały, a może przekonam się do tego albumu po kilku przesłuchaniach?
Cytat: GregWatson w 17 Kwiecień 2021, 12:41:02
A co do robala to te same płyty w tych samych cenach sprzedają dobre sklepy muzyczne:
https://voiceshop.pl/
Sam tam kupuję też i polecam.
Mało przekonujący ten link do tego sklepu.
Rock-Serwis jest dość drogim sklepem ale jest tam zdecydowanie taniej.
Również sklep Fan rozkłada na łopatki ten z twojego linku.
Porównałem tylko kilka pozycji które już kupiłem lub jestem nimi zainteresowany i po dokonaniu bilansu straciłbym ponad 120 pln.
Słabiutki ten sklepik :(
Moja kolejna słabość pochodząca z Węgier :)
Mam kilka ciekawych albumów i zastanawiałem się który pierwszy pod igłę no i padło na:
Bohemian Rhapsody czyli nuzyka z tego filmu.
Bohemian Rhapsody – amerykańsko-brytyjski film biograficzny z 2018 roku w reżyserii Bryana Singera opowiadający historię brytyjskiego zespołu rockowego Queen, skupiający się głównie na frontmanie i wokaliście grupy – Freddiem Mercurym.
Światowa premiera filmu odbyła się 24 października 2018 w Wielkiej Brytanii; w Stanach Zjednoczonych oraz m.in. w Polsce i Kanadzie obraz zadebiutował 2 listopada.
Niestety album jest dosyć kiepsko nagrany i tak też czytałem wcześniejsze opinie o nim.
Liczne przesterowania dźwięku i niedokładności w realizacji dźwięku.
Niemniej jednak myślę że warto mieć w swojej kolekcji ten album mimo zawiedzenia się słabą stroną realizacji tej muzyki. Może kiedyś wyjdzie coś lepszego.
Szkoda.
Behemoth. I jak ich nie szanować za wkład w polską muzykę metalową.
Zakup z biedry. Jakość dźwięku ok. Miło powspominać dawne czasy...
Jak już pisałem, nie moja bajka, ale teledysk zrealizowany na najwyższym poziomie. Porównywalnie z teledyskami grupy Rammstein.
Przyszła pora na Orbissona. Składak, więc różne utwory mają nieco inną jakość i brzmienie, ale ogólnie ok, jak na tak leciwe nagrania.
A to dziadostwo odstawili z tym Orbisonem. Mam kilka takich składanek np. Stonsów, Eltona, Collinsa, Def Leppard, Toto, Foreigner i mino że zebrane utwory z całych dekad to grają wyśmienicie.
A ja sobie taką płytę słucham ... Czas na wspomnienia.
Spędziłem trochę czasu w samochodzie, słuchając najnowszej płyty Lunatic Soul- Trough the shaded Woods, a później soundtracka z Tron- dziedzictwo, w wykonaniu Daft Punk.
W pracy słucham sobie Man Doki- People on room no 8.
Fajna muzyka- lekko, łatwo i przyjemnie mieszająca najróżniejsze gatunki, lecz nigdy nie odbiegająca od soulowo-swngowo-jazzoego rdzenia.
Trochę poobjedniego relaksu...
Piękna płyta... typowa sjesta poobiednia.
Całkiem świeże. Jestem pod wrażeniem.
Jakież to zeppelińskie...
;))
To już jest mniej niż początkowo. Na początku to mi się właśnie spodobało, że zagrali taki klasyczny rock w stylu Led Zeppelin. Ale grupa ewoluuje. Ich kompozycje są coraz to bardzie rozbudowane. Na ostatniej płycie pojawił się fortepian i klawisze elektroniczne. Charakterystyczny jest wokal, który kojarzy się z Led Zeppelin bardzo jednoznacznie.
Podwieczorek muzyczny ;)
The Police – zespół rockowy składający się z basisty i wokalisty Stinga, gitarzysty Andy'ego Summersa oraz perkusisty Stewarta Copelanda. Grupa stała się znana na całym świecie we wczesnych latach 80. grając muzykę rockową z elementami jazzu, reggae oraz punk rocka. Ich piąty i obecnie ostatni album Synchronicity, wydany w 1983 roku, dotarł do pierwszego miejsca list w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych sprzedając się tam w ponad ośmiomilionowym nakładzie.
Zenyatta Mondatta – trzeci album brytyjskiej grupy rockowej The Police, wydany w październiku 1980 roku.
A teraz do gry wkracza Rambo. Znakomite tłoczenie.
Ciekawe naleśniki 8)
Tak sobie słucham i słucham.
Jazz Jamboree 76
Z CD, choć mocno zalatuje winylem.
Trzecia moja płytka od Man Doki Soulmates i jak pozostałe, jest super. Skład mówi sporo o poziomie...
Poranna kawa, na talerzu kręci się z winylka szary Lunatic Soul.
Niedługo jadę dziabnąć się przeciwko covidowi...
Cytat: porlick w 18 Maj 2021, 20:19:58
Trzecia moja płytka od Man Doki Soulmates i jak pozostałe, jest super. Skład mówi sporo o poziomie...
Zadziwiające jak takie tuzy znalazły czas na wspólne nagrywanie. Niebywałe :)
Cytat: porlick w 19 Maj 2021, 07:40:54
Poranna kawa, na talerzu kręci się z winylka szary Lunatic Soul.
Niedługo jadę dziabnąć się przeciwko covidowi...
Lunatic całkiem skoko ;)
No i cieszę się że mam na forum rozsądnego kolegę :) Ja już jestem dziabnięty i czekam na kolejną dawkę.
Pomijając fakt że jestem ozdrowieńcem i jakoś przetrwałem.
Ubolewam że nie wszystkim się udało.
A teraz słucham uwielbione z lat młodości Electric Light Orchestra "Out of The Blue" :)
Przed chwilą wyciągnąłem z paczkomatu 8)
Muza zacna to, może taki mix ,kto nie zna to niech posłucha ,ubaw po pachy...
Och! Marilyn.
Po wielu, wielu dniach deszczowych i pochmurnych... A u mnie jest tak ciągle od początku marca. W końcu mamy przebłyski normalnej o tej porze roku pogody. Jak dobrze pójdzie po obiedzie będzie spacer. Może nawet całe siedem i pół minuty.
Zapuściłem dawno ale to bardzo dawno niesłuchany Arcturus "La Masquerade Infernale",
to Atmospheric Black Metal.
Odczekałem chwilę i dawaj go jeszcze raz.
No i nie mogę podnieść się z kolan.
W trasie czas umila mi Brian Howe- Circus bar.
Czekając na papu słucham sobie płytki Pet Shop Boys "Behaviour".
Popołudniowy relaks przy klasyce klasyk...
Przyjechała do mnie jeszcze ciepła płyta.
Jest czad, jest świeżość, jest zaskoczenie.
Dance Like Dynamite.
Ciekawy album na rozpoczęcie dnia.
Andrzej Korzyński - 80
Tu ciekawy opis - polecam.
https://gadrecords.pl/portfolio/andrzej-korzynski-80-2lp/
Super album z muzyką filmową.
Słucham Billy Gibbons z płyty "Hardware" staruszek Gibbons jest jak zwykle niezawodny i gra lepiej niż ostatnie płyty ZZ Top.
Koyaanisqatsi – debiut filmowy Godfreya Reggio i pierwszy film z tzw. Trylogii Qatsi, na którą składają się również Powaqqatsi (1988) i Naqoyqatsi (2002). Prace nad filmem trwały 7 lat; muzykę skomponował Philip Glass, a materiał zdjęciowy nakręcił Ron Fricke.
Film nie ma klasycznej fabuły ani dialogów. Tworzą go stworzone w technice poklatkowej lub w zwolnionym/przyspieszonym tempie obrazy przyrody i miast z różnych stanów USA. Harmonia i piękno natury zderzone jest z obrazami cywilizacji, co wyrażone jest w wieloznacznym koyaanisqatsi – jedynym słowie wypowiadanym w filmie. Obok epilogu, stanowiącego wraz z pierwszym aktem filmu symbol zwycięstwa natury nad człowiekiem (eksplozja rakiety kosmicznej Atlas Centaur), jedną z najbardziej sugestywnych sekwencji jest szereg ujęć przedstawiających fizyczną likwidację osiedla Pruitt-Igoe oraz innych potężnych obiektów, którymi – zgodnie z przesłaniem — człowiek zakłócił równowagę natury.
Koyaanisqatsi oznacza w języku Indian Hopi: 1. szalone życie, 2. życie pozbawione równowagi, 3. życie w zgiełku, 4. dążenie do katastrofy, 5. stan, w którym należy zastanowić się nad zmianą trybu życia. Jako angielski podtytuł filmu używany jest zwrot Life Out of Balance (Życie pozbawione równowagi).
Ja sobie słucham przed jutrzejszą operacją tego... Mam nadzieje ,że tak źle aż nie będzie.
A ja od godziny słucham piły spalinowej- sąsiad drzewo wycina w ogrodzie.
☹️☹️☹️
I tak czasami bywa... :(
Cytat: porlick w 21 Sierpień 2021, 18:38:58A ja od godziny słucham piły spalinowej- sąsiad drzewo wycina w ogrodzie.
Dwa domy obok trwa remont. Już jakieś dwadzieścia lat. Teraz są na dachu.
Ja się już nad tym nie zastanawiam.
Red hot chili peppers, "Californication", 1999...
Wrócił John Frusciante i od razu słucha się tego lepiej. Na tyle dobrze, że płyta stała się najlepszą w ich karierze - 15 milionów sprzedanych krążków coś udowadnia.
W tekstach utworów zawiera się "droga" członków zespołu a wokalisty w szczególności. Ale podane to jest w przystępnej formie i zrozumiałej dla każdego. To trafia. Momentami ostro, czasem prosto, nawet brudno... I muzyka też taka jest. Już pierwsze takty streszczają wszystkie nutki z albumu. Świetny rock. Ma się wrażenie, że to muzyka dla indywidualnego odbiorcy, nie stada. Czy to pokłosie nagrywania poszczególnych kawałków w domach członków zespołu? Nie wiem. Rock kameralny? Tego jeszcze nie gr... Właśnie grają.
Zespół bardzo starał się żeby wyszło dobrze. I tak jest. Bo słucha się tego naprawdę świetnie.
Dziś sąsiad nie piłuje, to ja zaczynam ;)
Kupione całkiem na wariata- okazuje się, że chłopaki dają niezłego czadu, a treści i słowa piosenek- mocna prowokacja. Dobrze wydane 15zl.
Empik- pięć dych.
Biedra- dwie dychy.
Wiadomo, gdzie kupiłem
Dzisiaj wszyscy jesteśmy Stonsami...
Talk Talk, 1986, "The colour of spring". Trzecia płyta w dorobku. Nie do końca na tę porę. :)
Ale mnie akurat jesienią chce się najbardziej sięgać do płyt.
Takiej muzyki słucha mi się najlepiej po... trzydziestu latach od wydania. Teraz to nawet i ma do mnie jakiś przekaz. Wcześniej to były dźwięki w ogóle do mnie nie przemawiające. Nijakie. Nie chciałbym tej płyty nawet za darmo. (ale kupiłem) Albo coś do mnie w końcu dotarło, albo współczesna muzyka jest jeszcze bardziej beznadziejna.
Ale nie sięgnę po nią szybko. Nadal. Chyba bardziej działają tu na mnie same dźwięki niż muzyka. Czysto, technicznie nagrane. Bez tłoku i hałasu. P o u k ł a d a n e.
Muzyka? Takie mruczenie z głośników. Dosłownie. Smutne. I w sumie nijakie. Jakby komuś chomik zdechł. Albo nawet para. I kiedy zaczęło mi się udzielać na szczęście akurat zagrało
Living in another world. Otworzyły mi się oczy i stwierdziłem, że świat jest nadal barwny. I że wcześniej też nie było znowu aż tak źle. Jak
Life's what you make it. Ale potem znowu...
Wokal jest dobry. Tak. Wokal tak. To w zasadzie ratuje całą płytę. Emocjonalny. I jak to tylko usłyszymy, to pojawia się nawet radość słuchania.
Jedno nadal pozostaje niezmienne. Przedostatni kawałek wyłącznie dla Chucka Norrisa...
Właśnie włączyłem na YT Amazonię J.M. Jarre'a. Ciekawe, wciągające. I teraz zastanawiam się, czy warto winyl kupować, czy może lepiej tańszy CD.
Akurat kupiłem reedycję także JMJ
"Oxygene 7-13" z 1997 roku.
Chyba przychodzi taki czas u każdego artysty, że na tę chwilę nie ma nic nowego do zaprezentowania a związany kontraktem musi coś akurat wydać. Przeważnie sięga się po sprawdzone stare kawałki i wydaje coś w typie "najlepsze przeboje" tudzież album bożonarodzeniowy.
Tu mamy to pierwsze. Żeby to nie było takie oficjalne przyjęto, że to kontynuacja kompozycji sprzed dwudziestu lat. Taki sequel. Stąd wszystkie twarze i imiona jak najbardziej zamierzone :) Ale są i przebłyski świeżości.
Swym pierwszym albumem artysta wstrzelił się idealnie w swoje czasy. To było wielkie bum. Ten teraz brzmi jednak w czasie wydania deczko archaicznie. Nie jest zły, ale... No, rzeczywiście kontynuacja. Tylko wydana dwadzieścia lat... za późno.
Dla miłośników JMJ będzie to jednak dźwiękowa uczta. Po prostu jeszcze więcej świetnych kawałków z dla nich najlepszego czasu kompozytora. Już przecież od jakiegoś czasu gniewali się za pójście bardziej w taniec...
Peter Gabriel,
"So", 1986r.
To jest po prostu mistrzostwo świata. Wyjątkowa płyta w ogóle. Nie dziwne. Wydanie tych nieco ponad 45 minut muzyki rodziło się aż półtora roku. Płyta w pełnym mixie modnej wówczas muzy z pierwszoplanowym popem. Jednak. (Artysta też jada.) Ale tu jest poziom. I ten miód w postaci wokalu Kate Bush...
Mimo upływu czasu nic nie straciło na świeżości. Jak to możliwe, ze nadal jest taki potencjał?
Znakomita melodia, znakomite teksty, kunszt artysty. Artysta!
Magazynu "The Rolling Stone" sklasyfikował go na 14 miejscu
"Najlepszych albumów lat 80". A animowany clip utworu "Sledgehammer" miał więcej emisji w MTV niż słynny "Thriller" Jacksona... (
osobiście z tej wytwórni od tego teledysku wolę cykl filmów "Wallace i Gromit" :) )
Faktycznie trochę zapomniana płyta.
Do przedpołudniowej kawki odpaliłem sobie Riverside, wspominając koncert w gdańskim klubie B90. Trochę mnie wkurzyli 40-minutową obsuwą, ale jak już się zaczęło...
A dziś dla odmiany...
Pet Shop Boys.
Ta składanka na 30 lecie czarnego albumu jest niesamowita.
Mam do tej płyty niebywałą słabość i mnóstwo wspomnień. Uwielbiam Eltona.
Kupiłem w ciemno, słuchając, mam nieco mieszane uczucia.
Empik, 14,25,-
A zdradź tajemnicę co to takiego :o
Po zawieszeniu działalności Republiki, Ciechowski realizował własne, solowe projekty, a reszta zespołu krótko probowala grać dalej jako Opera. Na wokalu wystąpił z nimi Gawliński.
https://www.empik.com/opera-opera,p1216798260,muzyka-p?utm_source=app&utm_medium=share&utm_content=produkt
Ooo, jakoś rozminąłem się z tą wiedzą (dzięki :) ). Muszę zatem posłuchać.
A ja słucham sobie New Order "Republic". Ta płyta brzmi zupełnie jak Pet Shop Boys ;)
Cytat: porlick w 12 Październik 2021, 16:29:04
Kupiłem w ciemno, słuchając, mam nieco mieszane uczucia.
Empik, 14,25,-
Lubię Gawlińskiego ale fakt, album nie jest porywający.
Jest dobrze, wręcz wspaniale.
Ja dzisiaj zaczynam od Behemoth i jest cudnie 8)
Skończyłem właśnie słuchać tegoroczny At The Gates. Muszę powiedzieć że wyszła im piękna progresywna death metalowa płyta. Polecam.
Zaciekawiony premierą płyty Eltona Johna "Lockdown Sessions" postanowiłem jej dzisiaj posłuchać.
Przepadam wręcz za tym wykonawcą i myślałem że ten dziwny dla nas wszystkich czas jaki przeżywamy, daje szansę artystom na realizację mądrych projektów.
Myliłem się.
W trasie puściłem sobie The Cranberries, Live in Madrid. Takie sobie, ale do jazdy się nadaje.
No przecież Irlandczycy są spoko. Lubię ich czasem posłuchać 8)
Wiadomość że Slash wydaje w przyszłym roku płytę, zachęciła mnie dzisiaj do posłuchania jego pierwszych solowych dokonań. I powiem szczerze że te płyty to prawdziwa rockowa petarda.
Polecam.
Dzisiaj nakręcam się muzyką zespołu ABBA, premiera "Voyage" tuż tuż.
Zamówiłem preorder 8)
Ależ ta ABBA to była kopalnią przebojów.
Cytat: WOY w 29 Październik 2021, 18:27:20Ależ ta ABBA to była kopalnią przebojów.
Oj była. Mam parę płyt z dawniejszych czasów. Na winylu. Dziś to nie wiem, czy bym wydał pieniądze na to, bo starannie muszę wyliczać wydatki, a tyle jest muzyki, która bym chciał mieć.
Nagrałem sobie nawet empetrójki na płytę do auta. Ale ostatnio jechałem z córką moim autem i włączyłem muzykę, to ona na tę ABBĘ zareagowała: "a nie możesz czegoś innego włączyć?"
A w tle dzisiaj u mnie króluje...
Goście w kapelutkach...
(w sumie to ja też :) )
Przypominają o obiedzie... Chyba się nie ruszę.
Uwielbiam gościa. Zaraz sobie zapuszczę :)
W aucie. Słucha się tego lekko, łatwo i przyjemnie, a gra cała plejada gwiazd.
To ja was zaskoczę. Tak mnie wzięło... i kupiłem sobie "Nową Aleksandrię" - reedycję "Siekiery". Przyznam, ze trochę zadecydowały utwory, które przypadkiem posłuchałem, a które dziwnie wpasowały się w naszą współczesną rzeczywistość. Chodzi mi o pierwszy utwór z płyty "Idziemy przez las" i jeszcze jeden (którego akurat na tej płycie nie ma) "Jest bezpiecznie".
Taka muzyka to raczej nie jest moja bajka, ale jestem pod wrażeniem.
A u mnie właśnie się przestało kręcić DS, Love over gold. Świetna płyta.
The Hu. Fantastyczna płyta, panowie z Mongolii posiadają niesamowite wyczucie formy.
I właśnie słucham sobie premiery zespołu ABBA "Voyage".
Też słucham, ale na YT. Powiem tak, to jest lepszy come back niż wielu innych wykonawców.
Nigdy nie byłem wielkim fanem. ABBA nie jest moim ulubionym zespołem. Na temat utworów z "Voyage" wciąż trudno mi się wypowiadać. Troszkę zdumiało mnie, że większość utworów to takie dość spokojne kompozycje, rzekłbym - refleksyjne. Trzeba przyznać, że troszkę bardziej skomplikowane niż proste utwory do tańca z przeszłości. To jest trochę inna ABBA.
Nagrywałem ich w latach '70 namiętnie na magnetofon. Szalałem na dyskotekach w rytm ich przebojów i może dlatego mnie się ta płyta podoba.
Powrót pełen klasy. Jest jednak jeden zgrzyt c e n a.
Wyciągać emerytowi z kieszeni 90 pln. >:(
@porlick
Posłuchaj koniecznie Steve Hackett "Surrender Of Silence".
Ciekaw jestem Twojej opinii :)
Kojarzy się z Dream Teatre. Fajne, da się słuchać. Niestety, nie miałem zbyt wiele czasu, więc słuchałem na wyrywki. Jak będę trochę bardziej wolny, na spokojnie do tego wrócę.
Nie ukrywam że od pewnego czasu jestem wielkim fanem stoner rocka.
A pozycja Zombie Motors Wrecking Yard z Australii to mega jazda :)
Witaj ciemności, stara przyjaciółko
Znów przyszedłem z tobą porozmawiać
Ponieważ jakaś wizja, zakradając się cicho
Zostawiła swe nasiona gdy spałem
I wizja, która została zasiana w mym umyśle
Wciąż tam jest
W rozlegającej się ciszy
W niespokojnych snach szedłem sam
Wąskimi wybrukowanymi uliczkami
W blasku ulicznej lampy
Postawiłem kołnierz, aby schronić się przed zimnem i wilgocią
Kiedy moje oczy przeszył błysk neonowego światła
Które rozdarło noc i naruszyło zalegającą ciszę
W tym nagim świetle ujrzałem
Dziesięć tysięcy ludzi, może więcej
Ludzi, którzy rozmawiali nie mówiąc
Ludzi, którzy słyszeli nie słuchając
Ludzi piszących pieśni, których głosem z nikim się nie dzielą
I nikt nie ośmielił się
Zakłócić zalegającej ciszy
"Głupcy", rzekłem, "Nic nie rozumiecie
Cisza rozrasta się jak nowotwór
Usłyszcie moje słowa, abym mógł was nauczać
Chwyćcie moje ręce, abym mógł was dosięgnąć''
Lecz moje słowa, jak ciche krople deszczu, opadały
I rozbrzmiewały echem
W studniach ciszy.
A ludzie kłaniali i modlili się
Do neonowego bożka, którego sami stworzyli,
A znak rozbłysnął swym ostrzeżeniem
W słowach, z których się składał
Głosił, że słowa proroków są zapisane na ścianach metra
I klatkach kamienic
I szeptane w rozlegającej się ciszy.
Oryginalna wersja Simona i Garfunkela podobała mi się, ale była taka... hm... gładka. Dopiero wersja w wykonaniu "Disturbed" ma odpowiedni wymiar dramatyzmu. Tchnie smutkiem, rozpaczą i skłania do sięgnięcia po tekst.
Na podwieczorek:
Cytat: StaryM w 06 Listopad 2021, 20:52:21Oryginalna wersja Simona i Garfunkela podobała mi się, ale była taka... hm... gładka. Dopiero wersja w wykonaniu "Disturbed" ma odpowiedni wymiar dramatyzmu. Tchnie smutkiem, rozpaczą i skłania do sięgnięcia po tekst.
Świetne! Dzięki, nie znałem tego.
Z żoną sobie słuchamy starych-nowych płyt...
Peter Gabriel. Jego pierwsza solówka z 1977 roku.
Płyta bez tytułu. A jako, że jest takich łącznie cztery, ta jest określona jako "1", albo "Car" - ze względu na ukazanie samochodu na okładce.
Pop-rock, art-rock... Na pewno dużo gitar.
Ciekawa płyta. Artysta już miał swój kierunek - ten wybrzmiewał w Genesis. Tutaj? Hmm...
Tutaj czegoś szuka?
Wybrzmiewa od początku na Genesis. Te dźwięki syntezatorów. I wokal. Nie chodzi o barwę głosu przecież.
Zalatuje mocno wpływami The Beatles. Ok. Ich wpływ jest nie do zignorowania.
Potem trochę wychodzi nam jak The Rolling Stones. Bije od nich siłą. Udzieliło się.
I słychać wpływy Queen. Tak, to te czasy. Ale wtedy z tych ostatnich się naśmiewano. Ale wzięcie mieli.
Trzeba spróbować. I te fragmenty są tu najsłabsze. Albo to pastisz...
Dużo kawałków po tylu latach brzmi jak teraźniejsze utwory. I tu jest moc!
Dla mnie najsmaczniejszy kąsek jest na samym końcu listy utworów...
...here comes the flood:
Nie pamiętam kiedy to ostatnio słuchałem. Kapitalna płyta :)
Kate Bush, 1980,
"Never for ever".
Ledwo 22 lata a już trzeci LP. Ale młodość tak ma. W pozytywnym...
Jestem wielkim wielbicielem jej głosu. Do tego odpowiednie utwory. Jest bosko.
Brzmienie nieco spłaszczone, gdyż większość żywych instrumentów zastąpiły jakże wtedy modne syntezatory. Gdyby jeszcze chodziło o w ogóle nowe dźwięki, ale po co automat perkusyjny?
Na szczęście sztuka zawsze się obroni.
Płyta raczej pogodna, lekka, a jak coś ostrzejszego to wyłącznie przez aranż wokalu. To przecież to za co ją tak lubimy.
To z tej płyty pochodzi znana wszystkim
"Babooshka" - piosenka ładna, zwiewna i przebojowa. Ale posłuchajcie takiej
"Violin"...
Jednym z producentów tego krążka była sama artystka. Stąd może i płyta zawartością lekko inna od tych poprzednich, ale też i dająca odczuć co czeka słuchaczy z każdym następnym. Muzyka świetna, głosik charakterystycznie piskliwy - ale to co ją wyróżnia jest zgoła z innej bajki. Bush nigdy nie śpiewa nam banałów. Teksty!
...a czy to nie jest już zapowiedzią...
Dzisiaj na winylowo bo moja wkładka dobija do 1000 godz. i chcę się z wami podzielić co się z nią dzieje po takim przebiegu.
Odebrałem dzisiaj z paczkomatu brakującą mi w kolekcji winylową wersję Whitesnake "Restless Heart"
Pięknie gra. Dopieścili dźwięk w każdym calu :)
Starocie. "Wioślarskie" popisy w Blue Note, Tokyo. Fajnie relaksująca muza...
Kate Bush,
"The kick inside", 1978.
Gdybym nie wiedział, to pomyślałbym, że zawartość płyty pochodzi sprzed kilku/kikunastu lat. To wszystko prezentuje się tutaj n i e s a m o w i c i e współcześnie.
Wielu też pewnie myśli, że
Wuthering heights to rok 1986. Tymczasem utwór pochodzi z 1975 a wydany został jako pierwszy singiel artystki i pojawił się na tej właśnie płycie. Ten z płyty z 1986 to trochę "przerobiona" wersja tej tutaj.
Piękny debiut płytowy. A łatwo nie było. Dema poszły prawie w sto miejsc. Nikt nie był zainteresowany. Aż posłuchał tego - tak, tak - David Gilmour. Bo w tamtym czasie zajmował się także wyszukiwaniem nowych talentów. Zorganizował dla tej "uczennicy jeszcze" profesjonalne nagrania i ... wtedy ruszyło.
I chociaż w tym czasie młudziutka artystka miała nagrane na domowym magnetofonie setkę własnych piosenek to czekano aż... skończy osiemnaście lat i będzie mogła sama podpisać kontrakt płytowy. Stało się to w 1976 roku. Ruszyły na poważnie przygotowania do powyższego albumu.
Wszystko tu jest naj. Przepiękne melodie. Aranż. Dojrzałe teksty na poważne tematy... Przepiękny fortepian. Majstersztyk.
I oczywiście...
Fantastyczny koncert, kto ma ten wie ;)
Słucham z wielką przyjemnością. Aranżacje trochę askakują, ale stanowczo pozytywnie. Polecam nie tylko fanom Toto.
Żona powiedziała, że Józek przypomina Borysa Bestię z Man in Black. :D
W sumie, to ma sporo racji.
Odpaliłem płytkę wyciągniętą z buta. ;)
Czego się można było spodziewać po trzeciej Grecie? Ano tego wszystkiego, co było na dwóch poprzednich, czyli sporo fajnej, pozytywnej muzy. Na razie wysłuchałem niewiele, ale już jestem zadowolony.
A ja tuż przed świętami dostałem prezent od bliskiego kolegi. Słucham i jestem pod wrażeniem. Reedycja doskonale zrobiona, jakość świetna, a doskonałe covery Cohena w wykonaniu Zembatego przypomniały mi dawne lata.
Do kompletu Josepha Williams'a dostałem Steve'a Lukathera. Nie mogę się doczekać, kiedy przycichnie świąteczne zamieszanie i będę mógł posłuchać w spokoju.
Straszę dzisiaj Behemotem stary rok niech [wulgaryzm].
A ja z przerwami, ale słucham Top Listy Wszech Czasów na Radio 357. Właśnie leciał "Purple Rain" to już w pierwszej 20 jest. Prince to miejsce 15. A na 14. jest "Zombie" The Cranberries.
Wejdźmy w ten nowy czas jakoś tak kulturalnie...
U mnie jest tak kulturalnie od zeszłego roku. Cały czas najnowszy Behemoth :)
Nie mogę się od tych trzech płyt uwolnić. Piekielne cudo :D
Na razie plumka sobie Jean Michell Jarre. W kolejce czekają Foo Fighters. Obie płyty z empikowych przecen.
No to mi się zatęskniło do Parplów. Mam zarówno starą edycję jak i tą nową. Są delikatne różnice i słyszy się je. Ale, co nowe to nowe. A "Child in time" to prawdziwy majstersztyk. Lubię słuchać partię instrumentów a tu jest tego sporo.
Dzisiaj plumka polski Sceptic, rewelacja :)
Obowiązkowy ciąg dalszy :)
Stare dobre ZZ Top ....... :'(
Christ Agony wyśmienity polski black.
Pancur ;)
Obituary.
Jestem po maratonie z zespołem Metallica. Zupełnie nie rozumiem czemu te płyty są tak lekceważone przez fanów. Bardzo dobre granie.
Wieczorne wyciszenie przy Cocteau Twins. Przepiękna płyta.
Właśnie leci to, co będzie jutro w Biedrze. Polecam.
https://www.biedronka.pl/pl/plyty-cd-od-16-99-24-01
A ja dziś byłem w Auchanie. I kupiłem płytę. Toma Petty raczej lubię, więc sobie pomyślałem, że kupię. I posłuchałem. Zwykle wszystkie moje płyty są w moim ulubionym kolorze (pod warunkiem, że to czarny). A tu niespodzianka. Taki bursztynowozłoty...
Płyty w Auchanie :o Pierwszy raz słyszę. A co tam jeszcze było jeśli można wiedzieć ?
Twoja prezentuje się pięknie. Ja coraz bardziej gustuję w kolorowych. Szkoda tylko że producent wyczuł pismo nosem i jeśli się pojawiają to sporo droższe ::)
Cytat: WOY w 26 Styczeń 2022, 09:05:30Płyty w Auchanie :o Pierwszy raz słyszę.
Ja już kiedyś słyszałem, ale pierwszy raz widziałem. :)
Prawdopodobnie były różne, ale to podobnie jak w Biedronkach, zależy od sklepu. Ja widziałem jakieś polskie, ale nie przyglądałem się. Chyba Krawczyk i Tilt. Była Janis Joplin, Nirvana, Metallica, Johnny Cash. Te zagraniczne to w serii "Live Legends" podobnie jak kupiony przeze mnie Tom Petty.
Miałem obawy, bo kiedyś się już naciąłem na takie składankowe wydania. Ale jest spoko.
Znalazłem informację, ze to jest płyta wydana 23 grudnia 2021. Jest to wybór nagrań z: Tom Petty And The Heartbreakers – Strange Behaviour: North Carolina Broadcast 1989.
To był dwupłytowy album oznaczony jako Unofficial Release i wydany w Europie. Zatem ten mój to taka kompilacja jednopłytowa nagrań z tamtego. Kosztowała 39,99.
Zawsze w piątek robię plany na weekend. Przeważnie związane z wyjściem z domu.
I zawsze coś.
A teraz jeszcze...
Jest czad, jest moc!
Trochę dam oczom odpoczać...The Sisterhood.
Roczek.
Zespół bowiem tyle trwał. A powstał po rozpadzie pierwszego składu grupy The sisters of mercy.
Ponownie podstawę tutaj tworzą Andrew Eldritch i Dr Avalanche. Ten drugi to automat perkusyjny.
I oczywiście kilku pomniejszych wspomożycieli...
Pierwszy w ich dorobku był singiel "Giving Ground", druga była płyta "Gift". Łatwo zapamiętać.
Nic wiecej się już nie urodziło.I właśnie tenże album się kręci. (Ok., wiruje)
Ze względu na wyścig o prawa do posługiwania się nazwą zespołu Eldritch nagrał całość w jeden tydzień. Wyprzedził w ten sposób swoich byłych już kolegów i wygrał. Ale płyta jest w ten sposób mocniej niż taka sobie. Teksty również, w dodatku monotonnie ukierunkowane na pokazanie języka byłym współbraciom.
Pięć (niepotrzebnie przydługich) kawałków w stylu znamym z SoM z którym to zespołem Andrew Eldritch posostaje i tak na dobre i na złe. On i doktorek. Rock, taki momentami strzelisty...
Pokochać nie za brdzo, posłuchać jak najbardziej. Dla mnie taka historia.
A mnie się ta płyta podoba i to bardzo. Miałem ją kiedyś i niestety sprzedałem. Teraz za cholerę nie idzie tego odkupić :(
U mnie dzisiaj bagiennie ciężko :)
Accept :)
A ja się uraczylem przed chwilą Anatemą. Judgement to bardzo fajny album. Teraz siorbię kawkę, a za chwilę sprawdzę, czy kruk tym razem będzie chciał zaśpiewać (u Stefka Wilsona)
;)
Moje słuchanie wygląda mniej więcej tak. Jedna płyta w opiekaczu druga na talerzu :D
Płyta genialna.
Prawda.
Siouxsie and the Banshees, "Tinderbox" z 1986 roku.
"Jeden z najbardziej odważnych i bezkompromisowych poszukiwaczy muzycznych przygód ery postpunkowej"To jedno zdanie wyrażone w pewnym muzycznym periodyku określa ten brytyjski zespół w sposób idealny. Muzyka jaką tworzyli musiała im mocno leżeć na sercu skoro na płycie z 1986 nadal wszystko wybrzmiewa jakby lata 80-te dopiero co nastąpiły.
Zaczęło się w 1976 roku kiedy Siouxsie Sioux i jej kumpel, Steven Severin - oboje z dewizą "róbta co chceta" - jeżdżąc za swoim ulubionym Sex Piostols zgłosili się w miejsce zespołu, który zrezygnował z grania na otwarcie koncertu. Wraz z dwoma towarzyszącymi muzykami zaimprowizowali prawie półgodzinny utwór oparty na znanej kościelnej modlitwie...
Zdobyli rozgłos, w 1978 wydali pierwszy krążek - nawet był z tego konkretne pieniądze. Ale jak to u typowych punków - wszystko oparte było na "podrzyj, wyrzuć, zacznij jeszcze raz".
Ucywilizowanie nastąpiło w dekadzie następnej wraz ze zmianami w składzie grupy. Można było już wyjść między ludzi :)
Tinderbox - nie jest to ich wybitna płyta, tą stała się dopiero wydana w dwa lata po niej "Peepshow". Ale mamy tu esencję punk/post rocka w wydaniu zespołu, który stał się inspiracją dla takich grup jak The Cure czy też Joy Division. I wszystko takie typically british, co mnie akurat mocno odowiada.
... i już zapowiedź zmain:
Accept.
Aerosmith.
Od półtorej godziny niczego nie słucham- wiatr zwalił drzewo na przewody...
O masz, to ci dopiero sobotnia atrakcja. Współczuję.
Przyjechała straż pożarna, zagrodzili drogę taśmą, od 3ch godzin ślad po nich zaginął...
U mnie też wiało. Przed oknem miałem drzewo. Z naciskiem na "miałem". A że mieszkam na typowej miejskiej ulicy z przedwojenną zabudową to mam teraz tylko widok na okna naprzeciwko. A było tak fajnie, gdy zaczynała się wiosna i liście się zieleniły...
Wreszcie powrócił prund.
Drzewo, które opierało się o druty usunęli tak sprytnie, że nie zostało przy okazji nic uszkodzone.
Gra po wypiekaniu Aerosmith.
The Tangent"A place in the queue" - 2006
Andy Tillison chciał sobie nagrać solową płytę. Jednorazowo. Potrzebował kilku jeszcze muzyków do towarzystwa. Zgłosił się Guy Manning i Sama Bain i jeszcze nawet kliku innych. Dostali także słynny saksofon z Van der Graff Generator wraz z obsługą. I zamiast pojedyńczego projektu przy okazji nagrania albumu zrodził się międzynarodowy zespół grający progresywnego rocka, który systematycznie się spotyka, gra i jeszcze wydaje kolejne płyty. Wprawdzie przez cały ten czas skład ciągle rotuje lecz główne spoiwo w postaci Tillisona i Manninga pozostał i dzięki temu nic nie wpłynęło zasadniczo na twórczość grupy.
Dzisiaj album z 2006 roku. Ale słuchając go mamy wrażenie, że muzyka pochodzi z lat o wiele wcześniejszych. Normalnie takie sobie retro :)
Melodyjne i mocno rozbudowane utwory jak za dawnych czasów.
Arcydzieło w dwóch wersjach :)
Z całkiem innej parafii- indie-rockowo. Zespół Les bigos, album G.D.Y.N.I.A
Całkiem fajna muza z 2007 roku.
Całkiem niezła składanka Foreigner :)
Świetne te amerykańskie szajbusy :)
Słucham już kolejny raz. Kapitalna płyta. Staruszkowie wydali wspaniały album czego się absolutnie nie spodziewałem :)
Polecam.
Doniesień z ukrainy- kacapy ostrzelali ekipę Sky News. Dwóch oberwało- korespondent ranny, kierowca dostał 2 kulki w kamizelkę.
☹️
Interpol, "Turn on the bright lights", 2002r.
Nowojorski zepół indie rockowy założony w 1997 roku.
Początkowo jak miliardy innych grali w klubach swojej dzielnicy. Kiedy udało im się zgrać w Wielkiej Brytanii zaczęli być zauważani. Jak wydali swój pierwszy album - właśnie ten - zostali okrzynięci debiutem roku i wkrótce gwiazdą tego stylu.
Po roku 2010 zaczęły się roszady w składzie grupy i ciągłe zmiany muzyków obsługujących poszczególne instrumenty podczas nagrywania utworów w studio. Trochę jakby przygaśli...
Rzeczywiście, to muzyczny powrót do muzyki granej na początku lat 80-tych. Nawiązanie do starych, dobrych "brytyjczyków" tamtego okresu. To odskocznia i sprzeciw dla utworów i muzyki zdążającej w tamtym czasie (czasie wydania tego albumu) ku nudzie i teksciarskiemu " na na na na na...".
Muzykę z płyty można polubić (sentymenty) bądź nie (za oknem przecież inny krajobraz). Ale to fajna muza. Znowu się tylko potwierdza - to co fajne było kiedyś. Dobrze, że to się czasem przypomina nie tylko sięgnięciem po zakurzone pudełko z półki...
Całkiem współcześni bo zebrani w całość w 2002 roku.
Ich pierwsza płyta wydana trzy lata później właśnie się u mnie produkuje - "The back room"...
Editors.Ja niesamowicie lubię takie klimaty. Typowa brytyjska muzyka z dobrych czasów. A jak dobra to po co zmieniać nawet jeśli upłynęły dziesięciolecia.
Tak właśnie pomyślała czwórka z Birmingham. Ich płytowy album rozszedł się w milionowym nakładzie.
Zespół muzycznie zaliczany do grup grających indie rocka.
(Co za świat. Żeby dobrze grać rocka trzeba zejść wręcz do podziemia i stać się niezależnym.)Grają mocno gitarowo z rytmicznym pianinem. I grają świetnie. Nie, nie są wtórni. Po prostu dalej ciągną dobrą muzę. Mocno stylowo. Stad zarzucanie im kalkowanie Joy Division czy odsłuchiwanego wcześniej Interpol.
Dobrze, że jeszcze są tacy.
Dobry.
Między czasie udało mi się dorwać trochę fajnych szpulek.
Ot taka fajna kasetka z muzyką z filmu "Gwiezdne wojny".
Zmiana gatunku.
Kult - "Your eyes".
A teraz zapis koncertu jaki odbył się w Teatrze STU w Krakowie 7-8 listopada 1989 r.
Stanisław Sojka & Janusz Janina Iwański - IN CONCERT
A ja niczego nie słucham- w chacie rozpierducha: kuchnię kończą kafelkować, salon w proszku- wymiana podłogi i malowanie, sprzęcicho w kartonach... :(
Ja też jestem w trakcje remontu ale czasem trzeba sobie dać na luz i odpocząć.
Pozostaje szybkie słuchanko w aucie, jadąc do roboty i z powrotem, albo na słuchawkach, czego nie trawię.
Remonty to słaby czas. Mniejszy ból jak ktoś je robi.
Słucham tegorocznego Slasha.
Dzisiaj dojechała paczka z płytami. To zabrałem się do słuchania :)
A u mnie w drodze z pracy, Biffy Clyro, Similarities. ( To dokrętka z materiałów, które nie weszły na Opposities.)
Lubię od czasu do czasu posłuchać muzyki rockowej/metalowej z damskim wokalem. Wybór u mnie niewielki, bo raczej musi być mocno rockowo/metalowo i zadziornie. Powiedzmy ktoś w rodzaju Angeli Gossow :D
Ale bywają od tej reguły wyjątki, np. Beth Hart.
To co ta moim zdaniem wielka artystka popełniła na płycie "A Tribute To Led Zeppelin" zakrawa na sensację.
Dlaczego ?
Otóż nie zabiła swoją interpretacją ducha minionego wieku. Nie zabiła legendy Zeppów.
Jest w tej roli hołdu składanego legendarnemu zespołowi po prostu "boska".
Jedyną wadą tego tytułu to czas, zaledwie 55 min.
Kocham ich bezgranicznie 8)
A to jeszcze jeden raz...
Editors, ich kolejny krążek z 2007 -
"An end has a start".
Cóż, kontynuacja poprzedniego albumu. Świetna rzecz.
(teledysk, hmm... niby sparowany do klimatu utworu ale coś z nim jest nie tak...)
Apoteosi, 1975,
"Apoteosi".
Włoski zespól powstały w 1974 roku. Wydali jeden album (właśnie go słucham) by następnie znikąć ze sceny.
Takich zespołów w tamtych latach we Włoszech było od groma. Powstać, wydać płytę i zniknąć - a wiele z nich naprawdę zapodawało niezłą muzę - jak właśnie dziś odsłuchiwani... Być może zawinił czas. Wtedy nie chciano mieć do czynienia ze smarkaczami. Dorośnij, potem przyjdź, nie to co obecnie. W chwili założenia grupy chyba nikt ze składu nie miał jeszcze skończonych osiemnastu lat. A może to, że grupa nie udzielała się na żywo. A może chcieli tylko spróbować.
Słuchamy i...?
Naprawdę dojrzała muzyka. I doskonała od strony technicznej. Podstawa to wspaniały fortepian Massimo Idy - 14 lat. Nie, nie fortapianu :) Ale i cała reszta jest bez zarzutu. Genialne.
Tak, to te czasy. Gdy mówił ten, co miał coś do powiedzenia, nie każdy...
Bardzo ambitna muzyka. Dobrze nagrana - ukłony w stronę ojca trójki ze skłądu zespołu. Wyprodukował im ten album w swoim studiu nagrań malutkiej wytwórni Said Records.
New Order, 2001,
"Get ready"...
New Order to kontynuacja istnienia Joy Division po samobójstwie lidera zespołu Iana Curtisa.
Kontynuacja ale nowym szlakiem by nie być tylką zwykłą kalką poprzeniej grupy. Mieli wprawdzie ułatwiony start, ale jednak dalsza trasa na muzycznej drodze odbywała się już ze wzlgędu na własne dokonania. Znani w dekadzie lat 80-tych.
Się kręci. I nawiązuje do dawnej ich muzy. Ale jednak już deczko inaczej.
Płyta powstała, kiedy zespół juz dłuższy czas odcinał kupony od sławy co rusz wydając jedynie składanki a poszczególni członkowie grupy udzielali się we własnych projektach.
Płyta okazała się wyśmienita. Dużo gitar. Dużo rytmicznego basu. I dużo przepięknego wokalu.
Wszystko perfekcyjnie zgrane. I jakie świeże. I brak słabych punktów. Wysoka półka.
Świąt - co prawda - nie celebruję od dawna. Nie odpowiada mi ani sztafaż chrześcijański, ani modny dziś pogańsko-słowiański. Być może kiedyś, gdy byłem młodszy. A zapewne i tak ograniczyłbym się do święta Sobótki, gdy nagie Słowianki pląsają wokół ogniska. No ale jak zwykle odchodzę od tematu.
Dostałem prezent. Muzyka kompletnie mi przedtem nieznana. Płyta nosi tytuł "Deszczowe plany Israela Nasha". Album został nagrany na 16-ścieżkowej 2-calowej taśmie analogowej Studer, celowo unikając użycia nowoczesnej technologii cyfrowej. A wiec mam jedną z nielicznych współczesnych płyt, które - niczym krążki ze złotej ery winylu - zostały od początku do końca stworzone analogowo. Zacząłem słuchać i jestem pod wrażeniem. Mimochodem tylko dodam, ze instrumentarium też jest całkowicie analogowe. Muzyka to gatunek zbliżony do country, ale idzie bardziej w kierunku takiego world folku. Polecam.
2000,
A-ha, "Minor earth major sky".
Pamiętam jak straszono nas wtedy pluskwą milenijną. A to już 22 latka po... Ale ten czas leci.
Jedną z pierwszych płyt CD jakie kupułem jeszcze w latach 80-tych był jeden z albumów grupy A-ha.
Nie z musu. Był wybór. Moje zasoby starczały na dokonanie zakupu mocno uzasadnionego :) I tak zacząłem gromadzić u siebie ich dorobek płytowy. Dzisiaj kręci się ta.
Szósta płyta w kolejności. Jak dobrze, że w tym samym składzie. W zasadzie kłócą się ze sobą mocno i stale ale jak przyjdzie co nagrać to zbierają się do kupy (co za brzydkie słowo) i jazda...!
Dobrze, że od siebie trochę odetchnęli. Po siedmiu latach pojawiła się znowu bardziej płyta artystyczna niż zwykły komercyjny pop.
Płyta w spokojnym, nostalgicznym stylu. Wręcz balladowym. Bycie gwiazdą i ten cały rynek muzyczny dał się im wszystkim mocno we znaki . Teraz, nie musząc nic nikomu udowadniać, chcą po swojemu. Powolutku, spokojnie. Na luzie. Jak przed tym wszystkim, kiedy to się zaczęło. Kiedy przez dziesięć lat nie mieli czasu żeby usiąść i zwyczajnie o niczym ze sobą pogadać. Jak każdy normalny człowiek...
I dlatego ta płyta nie wszystkim przypadnie do gustu. A dla mnie bomba. Jest jak książka. Ma swoją wagę. A czytając szeleścimy przesuwanymi stronicami...
"...Podanie ręki jest zwodnicze
I nigdy nie wiesz Co się za nim kryje
Miłe chwile miną W świetle poranka
To już sprawdzilem..."
Cytat: StaryM w 16 Kwiecień 2022, 11:30:52
Świąt - co prawda - nie celebruję od dawna. Nie odpowiada mi ani sztafaż chrześcijański, ani modny dziś pogańsko-słowiański. Być może kiedyś, gdy byłem młodszy. A zapewne i tak ograniczyłbym się do święta Sobótki, gdy nagie Słowianki pląsają wokół ogniska. No ale jak zwykle odchodzę od tematu.
Dostałem prezent. Muzyka kompletnie mi przedtem nieznana. Płyta nosi tytuł "Deszczowe plany Israela Nasha". Album został nagrany na 16-ścieżkowej 2-calowej taśmie analogowej Studer, celowo unikając użycia nowoczesnej technologii cyfrowej. A wiec mam jedną z nielicznych współczesnych płyt, które - niczym krążki ze złotej ery winylu - zostały od początku do końca stworzone analogowo. Zacząłem słuchać i jestem pod wrażeniem. Mimochodem tylko dodam, ze instrumentarium też jest całkowicie analogowe. Muzyka to gatunek zbliżony do country, ale idzie bardziej w kierunku takiego world folku. Polecam.
Przecudne granie. Dzięki StaryM za tę propozycję. Już szukam gdzie to zdobyć :)
A dzisiaj po wielkim świątecznym obżarstwie pod igłą zagościł Prince.
Polecam fajny klimat grania przez Turnstile. Ja to określam jako indie rock ocierający się lekko o punk.
"...Podtrzymuję nadal stwierdzenie, że ładne piosenki, jakie miały powstać, dawno powstały. Dlatego nie podejmuję się samooceny..."To sam artysta we wstępie dołączonej do płyty książeczki.
2001,
Czesław Niemen, "Spdchmurykapelusza".
Dla mnie zawsze był i pozostanie królem polskiej piosenki. I teraz, słuchając tej płyty, twierdzę nadal to samo.
Ta płyta to doskonałość. Technicznie, muzycznie, aranżacyjnie...
Niemen zawsze dawał z siebie wszystko co skutkowało muzą najwyższych lotów. Zawsze był też w awangardzie a to przekładało się na to, że wiele z jego kawałków było wręcz trudne w odbiorze. Tak jest i tym razem. Można odnieść wrażenie jakby album ten w najmniejszym stopniu nawet
nie przystawał do czasów mu współczesnych.
Cóż, faktem jest, że Niemen żył i tworzył we własnej czasoprzestrzeni. Wielu ta płyta odrzuci (w dosłownym znaczeniu tego słowa) a niektórzy być może nawet wyżyją się i na sprzęcie. Ale nikt, absolutnie nikt nie pozostanie wobec niej obojętnym :)
A tak w skrócie o tej płycie...
To najlepiej posłuchać tego:
Teraz
Czesław Niemen i jego "Dziwny jest ten świat" z 1967 roku.
Klasyka.
Debiut płytowy i pierwsza w historii złota płyta w Polsce.
Jest wszystko co tak lubię i jak lubię.
No to...
Coś lekkiego na wieczór- z fajnym rytmem, harmonijką Cudownego Stefka i mnóstwem smaczków.
Fakt, bardzo fajne granie :)
Czesław wielki jest i basta...
1968,
"Sukces"Kolejny album w dorobku Niemena.
Jego twórczości słucha się i słucha. I za każdym razem jest się pod wrażeniem jego wielkiego talenu. Płyta jeszcze sprzed okresu eksperymentowana. Rzecz można klasyczna. Śpiewa Niemen, grają Akwarele.
Co za burza. Wszystko w tak krótkim czasie. Pierwsza płyta ledwo rok wcześniej. Koncerty w Opolu,
Sopocie, nagranie drugiego albumu (właśnie puszczony) i występy w Cannes... A na koniec roku jeszcze kolejny album studyjny. Szacun.
Zarąbiste klimaty, aż trudno się było oderwać, a trzeba było iść do pracy. ☹️
Ja klasycznie 8)
U mnie ostatnie Akwarele z Niemenem.
1969 -
"Czy mnie jeszcze pamiętasz".
Na tej płycie nic nie jest przypadkowe.
Niemen sam wybrał wszystkie utwory do tej płyty jak też zadecydował o ich kolejności umieszczenia. Nie ma Niemena złego. A ta płyta jest po prostu genialna.
Genialna muzyka (nie tylko jego), genialne teksty (także)...
Powtórzę - kiedyś każdy robił to co potrafił. Dzisiaj wszyscy robią wszystko. A tekst do wszystkich utworów na płycie powstają pisane na kolanie pomiędzy przystankami podczas jazdy autobusem. Mamy porównanie świata kiedyś i świata teraz.
A co tu w ogóle porównywać. Pod tym względem cofamy się w rozwoju...
I dlatego trzeba, po prostu TRZEBA! słuchać takich płyt.
!
Ciężko, gęsto, mocno. Blindead, Niewiosna.
https://youtu.be/BnMbxHpaayg
Czesław Niemen, 1975,
"Aerolit".
Niemen nie raz dawa wyraz temu, że w miejscu stać nie chce.
Kiedy wrócił z zagranicznych koncertów od razu zmienił kierunek na nowy. Wiązało się to też z zaangażowaniem nowych muzyków. Każdy muzyk zagra wszystko, ale już nie każdy wszystko czuje w równym stopniu. Stąd ten ruch.
Z nowym składem wspomagającym powstała płyta "Aerolit". Inna nież wcześniejsze ale równie doskonała co tamte.
Trochę z poprzedniego rocka + bardziej w awangardę i podlane elektroniką. I jak zawsze cudowne i wybitne teksty. O wokalizie nie trzeba wspominać...
"...Przed ścianą płaczu stoją błazny
Śmieszą ich własnych cieniów podrygi
A śmiech ich pusty śmiech ich straszny
Lepiej być nikim..."
Oddałem się dzisiaj pod panowanie amerykańskiego rocka z lat '90 ubiegłego wieku.
Fantastyczne granie polecam :)
Zapewne znacie to moje coroczne zrzędnie spowodowane pyłkami brzozy. Pogoda piękna a ja zamknięty w chacie.
Tym razem na duchu podtrzymuje manie Pliska i wiadomo co :). Łoję od rana i słucham rocka.
Zaraz przesiądę się chyba na coś mocniejszego ;) (chodzi o muzę :D )
Proponuję posłuchajcie sobie polskiego zespołu Chemia.
REWELACJA
Słucham sobie reedycji- nawiasem mówiąc, całkiem fajnie wydanej, choć do jakości nagrania możnaby się trochę przyczepić. Nieczęsto widuje się całkiem czarne CDki.
Płyta świeżo przyniesiona z Biedry- nic odkrywczego, ale miło posłuchać.
Do mnie wczoraj dotarła paczka z Chemia i Rammstein. Wieczorem były odsłuchy a dzisiaj zaraz po wyprostowaniu w ORB (niestety wyprodukowanie dzisiaj prostej winylowej płyty jest niemożliwe) powracam do słuchania :)
Chemia została pięknie wydana i nagrana. Dźwięk na tym winylu jest czysty, selektywny i o świetnej dynamice. Jednym słowem
brawo DCM Records. Natomiast płyta Rammstein pozostawia wiele do życzenia i nie chodzi mi o to że jest standardowo krzywa, falująca ale posiada zakłócenia takiego chrobotania co przeszkadza przy głośniejszym słuchaniu.
Oczywiście jako Rammstein-owe dzieło jest wspaniała :)
Nadal siedzę nad Niemenem. Dzisiaj płyta z 1973 (a nawet dwie) -
"Marionetki".
Materiał nagrany w 1972 roku i pierwotnie wydany Muzą na dwóch krążkach jako Vol.1 i Vo.2; po wielu latach ukazł się na jedym - w sumie to tylko pięć utworów. Utworów "mocnych". Takich, co do których należy odpowiednio wcześniej się przygotować. Wtedy wchodzą :)
Jeśli ktoś chce zrozumieć duszę Niemena, ma teraz ku temu okazję. Muza mocno "przetworzona" - to już nie zwykłe nutki, to charakter stanu duszy artysty w tamtym okresie namalowany dźwiękami. Niemen stale poszukiwał, stale dążył, odkrywał i tworzył - tu mamy efekt końcowy tego procesu.
Po pierwsze - fascynacja Niemiena ówczesną awangardą w muzyce. W najambitniejszej jej odmianie. Utwory z tej płyty powstały głównie dzięki zakumplowaniu się artysty w tamtym czasie z Helmutem Nadolskim - kontrabasista o niesamowitej i wyjątkowej muzycznej wyobraźni. To on podsunął jeszcze kilku innych odpowiednich muzyków i tak Czesław i jego Grupa Niemen zabrała się do dzieła.
Wpierw powstał w Monachium krążek "Strange Is This World" - taka swego rodzaju próba przed. Ale dopiero na tym materiale poszli naprawdę na całego.
Sam Niemen wspomina to tak:
"...nieskrępowana wolność improwizacji, niemal dysonansowo brzmiące klastery, atmosfera konstruowania na zupełnie innych zasadach niż dotąd - to wszystko niesłychanie wciągało, nawet za cenę pewnego oddalenia od słuchacza, które jednak nie miało nic wspólnego z jego lekceważeniem..."Wydanie dwóch wcześniejszych płyt na jednej zaczyna się od zawartości tej drugiej - długi utwór na dzień dobry ma nas przygotować odpowiednio do słuchania. Nie jest to typowa kompozycja instrumentalna - przemyślana, poprawiana aż do akceptowalnej wersji ostatecznej - to w zasadzie najrpawdziwsza improwizacja z góry tylko lekko narzuconym wektorem poruszania się po koncepcji jego myśliciela (wspomniany Nadolski). Kolejne kawałki już nabierają bardziej swojskich klimatów dzięki wokalizie lidera tego przedsięwzięcia.
Trudne poetyckie teksty (Norwid, Iwaszkiewicz...), odważne wstawki z gatunku free jazzu czy progresywnego rocka. Nie jest łatwo, nie jest łatwo :)
Ale czasami tak jest, że mamy smak na kwaśne. I już.
...poczekajcie na trąbkę...albo na bębny:
Z promocji w Empiku przyniosłem m.in. dwie płyty Tides grom nebula. Właśnie z dużą przyjemnością słucham Safehaven.
(Płytki były po 15zl)
Jeszcze raz zapodałem sobie Niemena.
Tym razem
"Człowiek jam niewdzięczny" z 1971 roku.
Muzyka mocno tkwiąca korzeniami w big bicie ale wszystko co tu słyszymy zostało już mocno przetworzone w kierunku progresywnego rocka. Dużo ostrości, coraz śmielej w kierunku improwizacji. Coś pośredniego pomiędzy wczesymi albumami a tym odsłuchanym przeze mnie wcześniej.
Jest to też płyta, gdzie artysta pozwala na większą swobodę w decydowaniu o kompozycji utworu poszczególnym swoim współtowarzyszom z zespołu.
Trudno znaleźć ten tytuł w dyskografii. Jak to u Niemena. Wszystko jest enigmatyczne :)
Wydał on swego czasu (rok wcześniej) dwa albumy - Enigmatic I oraz Enigmatic II. Po latach ukazała się płyta CD zawierająca w swej zawartości treści z obu tych albumów; jej tytuł to właśnie "Człowiek jam niewdzięczny".
Muzyka wspaniała. Lubię takie klimaty. Będę wracać...
Sting.
Przed wyjściem do pracy, na "nowym" gramofonie :)
No no, mocarne pozycje :)
I co jesteś zadowolony z dźwięku gramofonu ?
Jak najbardziej, zwłaszcza, że własnoręcznie przywróciłem go do stanu pełnej używalności. To mój pierwszy w życiu gramofon zdolny do odtworzenia płyty REM, nagranej do samego rowka wewnętrznego- w żadnym autostop nie był tak precyzyjny, by zadziałać ułamek mm przed rowkiem końcowym. Ten nie ma tego problemu, bo i autostopu brak. ;)
Mnie dzisiaj dopadła muzyczna nostalgia. Co to były za piękne czasy.
Mnie również.
:)
:))
;)
Gentle Giant i ich debiutancki album pod tym samym wezwaniem. Rok 1970.
Brytyjski zespół rockowy istniejący w latach 70-tych.
Nigdy nie wybili się na scenie muzycznej jak Yes czy King Crimson a byli równie dobrzy co tamte zespoły; nawet wirtuozerią ich przewyższając. Ich charakterystyczną cechą było wykorzystywanie szerokiego spektrum instrumentów muzycznych. Chociaż było ich pięcioro to podczas nagrywania tej płyty doliczono się ponad czterdzieści ich rodzajów.
Każdy z nich grał na wielu instrumentach i każdy z nich preferował (we wcześniejszych formacjach) jakiś swój ulubiony gatunek. Stąd ich debiutancki krążek zawiera wszystko. Rock, blues, soul, modne wtedy wejscie w lokalny folklor... I jeszcze bardziej wtedy modne eksperymentowanie dxwiękiem i formą.
I nie powiem. Wyszło nawet smacznie...
Koniecznie do końca!
https://youtu.be/EtIwhvSa7kw
Również na wesoło- może nie całkiem w temacie, ale w sumie, to niedaleko. Właśnie przesluchslem całe nagranie ;))
https://youtu.be/M1imf3tbEqY
Zapodałem sobie pierwszy krążek grupy Supertramp -
"Supertramp" z 1970 roku.
Dziś to klasyka. A kiedy się ukazał ten album to oddźwięk był raczej zerowy. Progresywny rock. Dla mnie głównie zestaw miłych dla uszu spokojnych i bardzo melodyjnych ballad. Jeszcze ekipa nie wiedziała dokładnie w jaką stronę mają podążać. Ba, tu nawet nie było chętnego współtworzyć za bardzo ten zamysł - nikt nie chciał napisać jednej linijki tekstu... Jakby wszyscy się wstydzili a tylko dutki pewnego milionera ciągnącego ich za uszy zmuszał do czynów. Kilka lat tej sytuacji w końcu przyniosło efekty i powstało SUPER...
Świeżynka prosto ze sklepu- nowe Porcupine Tree, Closure/ continuation.
Miód na uszy...
Przegapiłbym ten moment, gdyby nie wzmianka na oficjalnym Facebookowym profilu Pink Floyd. A więc trzeba sobie przypomnieć. ;)
https://recenzja.info.pl/muzyka/a-saucerful-of-secrets/
",,A Saucerful of Secrets" członkowie zespołu nagrywali długo. Od października 1967 aż do kwietnia 1968. Dziś wydaje się to wręcz żółwim tempem. To była druga płyta grupy i jednocześnie ostatnia nagrana z udziałem Syda Barreta. Barret pogrążał się w chorobie psychicznej, a do tego jeszcze miał skłonność do narkotyków, co powodowało, że przeważnie nie dawał rady grać. Już wcześniej do zespołu dołączył David Gilmour, który początkowo miał tylko zastępować Barreta w sytuacjach awaryjnych."
Moim ulubionym utworem jest "Set the Controls for the Heart of the Sun". To w nim ostatni raz razem grają Gilmour i Barret.
Czasem człowiek musi, bo inaczej się udusi...
Inflacja jest, więc taniej nie będzie, to to kupiłem coś, czego mi brakowało. :)
Zaczynam słuchać.
Na początek dzisiejszego dnia
Dave Brubeck, Gerry Wulligan, Paul Desmond, Alan Dawson i Jack Six - We'reAll Togerher Again For The First Time
Patricia Barber - A Distortion Of Love
Album z 1992 r
Teraz całkowita odmiana.
Zespół Voo Voo i ich album - 7.
dwudziesty szósty album studyjny polskiego zespołu post-rockowego Voo Voo, wydany 7 marca 2017.
Eric Clapton - Unplugged
Album nagrany i wydany w 1992 r. Składa się utworów zarejestrowanych w czasie koncertu z serii MTV Unplugged w Anglii. Zawiera akustyczne wersje zarówno hitu "Tears in Heaven" i mocno przerobioną piosenkę "Layla".
Rush, 1974 -
"Rush".
Zespół założyli mając ledwo co ukończone 15 lat. Debiutancki album ukazał się po latach sześciu.
To był rok 1974 a ja mam wrażenie, że to jakby coś bardziej współczesnego.
Super płyta. Nie wiem dlaczego wszyscy upatrują się tu hard rocka i ewentualnie z domieszką blues'a.
Czyżby słowo rock and roll było wtedy już zbyt obciachowe? To chyba przez ten wokal.
Jest moc. Naprawdę.
Wspaniałe energetyczne kawałki. A o ponadczasowości już wspomniałem.
Po prostu klasyka.
Zmiany nastąpiły od albumu numer dwa.
Więcej udziwnień (sorki, eksperymentowania), grania pod publikę czy dyktando wytwórni (ta akurat hamowała ich zapędy w czwarty wymiar żądając muzyki bardziej przystępnej...)Tutaj mamy granie proste, momentami szorstkie ale też i balladowe. Każdy instrument gra jakby był pierwszoplanowy a jednocześnie wszystko jest poukładane. Nie ma jazgotu, nie zlewa się - czytelność pierwszorzędna. Dla mnie ten krążek jest świetny.
https://tidal.com/browse/track/20801305
One More from the Road (stylizowany jako One More For From The Road) to album koncertowy Lynyrd Skynyrd, zawierający trzy przedstawienia zarejestrowane w lipcu 1976 roku w Fox Theatre w Atlancie w stanie Georgia. Ta płyta była pierwszym koncertowym albumem zespołu i jedynym koncertowym albumem z klasycznej ery zespołu w latach 1970-1977, przed katastrofą lotniczą, w której zginął wokalista i autor piosenek Ronnie Van Zant, gitarzysta Steve Gaines i śpiewaczka wspierająca Cassie Gaines. Album został wydany we wrześniu 1976 r.
John Scofield - amerykański gitarzysta jazzowy. Jest uważany za jednego z najwybitniejszych i najbardziej wpływowych gitarzystów w całej historii jazzu i fusion. Grał i współpracował z takimi muzykami jak Miles Davis, Billy Cobham, MMW, Joe Lovano, Jack DeJohnette, Pat Metheny, Gerry Mulligan i inni.
John Scofield - Hand Jive
The Joshua Tree – piąty album studyjny irlandzkiego zespołu rockowego U2 z marca 1987 roku.
John Scofield – amerykański gitarzysta jazzowy i kompozytor. Jednego z najwybitniejszych i najbardziej wpływowych gitarzystów w całej historii jazzu i fusion. Grał i współpracował z takimi muzykami jak Miles Davis, Billy Cobham, MMW, Joe Lovano, Jack DeJohnette, Pat Metheny, Gerry Mulligan i inni.
Groove Elation! - to płyta z 1995 r
A coś mnie dzisiaj tknęło.
Ivo Pogorelić play Chopin /2/
Polskie Nagrania SX 2063
Nagranie z X Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina,
Warszawa 2-19 października 1980 r.
Płyta zespołu Variete. ,,PPA, Wrocław 2015" to album koncertowy z premiery spektaklu ,,Bal, czyli wieczór zapoznawczy. Gra zespół Variete". Spektakl w reżyserii Jacka Gębury powstał na podstawie piosenek zespołu i miał swoją premierę na 36 Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu.
Znakomite tłoczenie, dźwięk i akustyka na najwyższym poziomie. Dla zbieraczy wydano także płyty białe. Ot taka gradka dla mnie.
U mnie gra TSA- Live. Miło powspominać czasy szkolne
Super. W końcu na czymś takim człowiek się wychowywał.
Jesień to dobra pora żeby więcej słuchać płyt...
Właśnie u mnie leci
Neil Young and Crazy Horse z 1975 roku - "Zuma"
Kolejność w nazwie nie jest przypadkowa. Wprawdzie to samodzielny zespół ale tyle razy towarzyszył temu pierwszemu w trakcie nagrywania jego płyt, że... zaczęli je wydawać już jako wspólne.
"Zuma" to ich czwarty wspólny krążek. Pochodzi z czasów, kiedy Young osiągnął wielki sukces artystyczny i idący za tym całkiem sporty profit materialny. Cała płyta siłą rzeczy idzie także w tym kierunku.
Nadal bardzo rockowo ale zdecydowanie w łagodniejszym nieco klimacie - są tu spokojniejsze ballady o bardziej akustycznym charakterze. Poszczególne kawałki są też bardziej już dopracowane niż na wcześniejszych dokonaniach Young'a a i teksty też jakby bardziej pojaśniały w swej wymowie.
Dewiza nadal obowiązuje
"Ja niczego nie sprzedaję. Bo od tego są inni. Ja tworzę. A jeśli mi nie wychodzi, to trudno. Ale jestem tutaj, by robić to, co potrafię. I dopóki nikt mi nie mówi, co mam robić, jest w porządku". Przepiękne...
...i bardziej ku współczesności...
Skoro nawet na festiwalu polskiej (z założenia) piosenki w Opolu potrafią zawodzić po angielsku, to nie dziwne, że człowiek czasem chce posłuchać czegoś w innej mowie.
Akurat przechodziłem obok stoiska z płytami (całkiem przypadkiem) i grzechem było nie popatrzeć w tamtą stronę.
A ztamtej strony Celine Dion.
Kanadyjka z językiem francuskim o wspaniałym głosie. Grzechem było nie sięgnąć.
Celine Dion z 1992 roku i wznowienie
"Celine Dion".
Zapuściłem.
Piękny i czysty głos. Świetne relaksujące me uszy kawałki. I język angielski.
Tak, Celine Dion równie drugie tyle płyt wydała właśnie w tym języku. Chcesz zrobić naprawdę dużą karierę - śpiewaj po angielsku.
(nie dotyczy polskiej młodzieży)Wspaniały głos, eleganckie brzmienie - takie do kameralnego słuchania bardziej. Nie na koncercie, raczej w lokalu z estradą, żeywą orkiestrą... Właśnie tak.
Klimat taki jaki u Whitney Houston. Jakby dla niej skrojone. Ale śpiewanie lepsze. Bo nie ma tu tego "modnego" popisywania się warunkami głosowymi rodem z opery.
To już wszystko wiadomo.
Taki zespół znalazłem na Youtube. Byłem mile zaskoczony.
Sięgnąłem właśnie po kolejny krążek
Rush. Tym razem płyta z 1985 roku "Power windows".
W karierze kanadyjskiego zespołu można wyraźnie zaznaczyć poszczególne okresy w ich muzycznym zapatrywaniu. Ta płyta należy do "czasów syntezatorów".
Jest ich nawet sporo. Trochę nawet za dużo tych dźwięków w jednym czasie. Dobrze, że to rok 1985. Dzisiaj powstałby z tego jeden wielki jazgot. Tutaj mamy na szczęście je poukładane. Źle, że to 1985 rok. To już te czasy z dziwnym basem. Bardziej brzęczy niż basuje. Na szczęścia moda na jego mega dominację w utworach dopiero miała nadejść. Brr.
Jak na rock przystało świetnie pobrzmiewa gitara. Poszczególne kawałki to ładne i proste utwory. Nie czynią rewolucji. Jest spokój. Ale czy to źle?
Ten dziwny bas to niskie tony klawiszy i tak ma być.
.
Wspaniała płyta. Jest to mój numer jeden na liście 2022 roku
Cytat: WOY w 01 Grudzień 2022, 13:41:10Wspaniała płyta. Jest to mój numer jeden na liście 2022 roku
Przyznam, że na razie to słuchałem jedynie fragmentów. A dokładniej to tytułowego utworu. Robi wrażenie.
Również ciekawa pozycja z dyskografii Jeana Michela Jarra.
Ostatnią płyta Jarre'a, jaka kupiłem, jest Amazonia, ale nie porwała mnie.
To fakt. Mnie też nie oszołomiła. Natomiast ta nowa jest najlepszą od lat. Polecam.
A ja mam okazję odkupić Floydów od kolegi. Właśnie idę ich słuchać. Pamiętam że również tą płytą byłem zdegustowany ale....... jak to mówią, nigdy nie mów nigdy.
Degustacja to może za wiele, ale na pewno Endless River dupy nie urywa.
Jedynie okładka tej płyty jest bezsprzecznie ładna, bo na samej płycie może ze dwa, trzy nagrania przykuwają uwagę. Sam nie wiem..... jeszcze tego posłucham.
Podrzucam pomysł na posłuchanie płyty z nieurywajacą dupy okładką, ale zawartość - palce lizać!
Sleeping Pulse, Under the same sky.
Cytat: porlick w 03 Grudzień 2022, 06:46:18Podrzucam pomysł na posłuchanie płyty z nieurywajacą dupy okładką, ale zawartość - palce lizać!
Sleeping Pulse, Under the same sky.
Trochę szkoda że brak analogu, pięknie by się prezentował obok "
Are You There" Michała Łapaja.
A jak już jesteśmy w okolicach Riverside - MACIEJ MELLER nagrał płytę ZENITH. Też interesującą muzyka
Słucham właśnie Absent in Body "Plague God".
Matko jedyna co za cudowny koszmar. Po prostu jeszcze raz tego posłucham i nie zasnę.
Teraz to już niczego, ale jeszcze pół godzinki temu leciał Marcin Meller, Zenith. A wczesniej Michał Lapaj i Are You There. Taki miałem wieczór solówek około Riverside. 😉
.
Słucham jedenastu facetów grających trans jazz
Na razie słucham cichego pochrapywania żony, ale wiem, czego będę słuchał jutro- na 20.01przewidziano premierę nowego albumu Riverside i mam nadzieję, że dostanę zaproszenie do odbioru z Empiku. 😁
Jest już dostępny na Spotify. Po śniadaniu sobie go posłucham.
Chłopaki nie zawiedli pokładanych w nich nadziei. Słucham z przyjemnością - pierwsze minuty "jeszcze ciepłej" płyty...
Przesluchalem płytę i... Dupy nie urywa. Na zapowiedź dali najlepsze kawałki, rozpoczęła się również fajnie, ale później, to było takie sobie. Nie całkiem źle, ale spodziewałem się czegoś znacznie lepszego, biorąc jako punkt odniesienia piosenki zapowiadające album.
☹️☹️☹️
Jakoś tak...
I sięgnąłem po płytę Leonarda Cohena z 1992 roku - "The future".
Dobrze, że okładki nie grają. Dziewiąty album w dorobku tego przemiłego faceta. Naprawdę znakomita zawartość.
Wielu sięga po nią nocą. Że niby taka sentymantalna, i smutna... Może i nawet jest miejscami sentymentalna. Zwłaszcza w okolicach środka. A gdzie ona tam smutna? To kawał pięknej i radosnej muzy. Mógłbym iść w deszczu i wyśpiewywać ją na całe gardło z bananem od ucha do ucha. Sentymantalna tak, ale nie smutna. Owszem. Śpiew Cohena bywa monotonny w odbiorze (matko, nawet grobowy) ale i tak jest ciepły. Posiadaczawi takiego głosu można zaufać.
Jest romantycznie, jest baśniowo - cały on.
Sami powiedzcie:
Może nie dokładnie teraz, ale słuchałem CD z Biedry (wczoraj rzucili) Cree. Wykopana ze stosu śmieci typu bravohit, czy innych składanek.
Całkiem miło się słuchało.
Steve Lukather, Everchanging Times.
Co ja się tej płyty naszukałem, na szczęście udało się ją upolować mojemu synowi. 😁
To stoi przed Tobą kolejne wyzwanie :)
Steve Lukather wyda w czerwcu kolejną płytę zatytułowaną "Bridges".
Spoko, nowości są latwiej dostępne. Tamta płyta pojawiła się jak meteor, po czym zniknęła z półek. To chyba było związane ze zmianą kontraktu z wytwórnią płytowa, czy coś w tym stylu, w każdym razie o wznowieniach nie było słychać, a stary nakład wyparował. Syn ja gdzieś ustrzelił i zrobił mi znakomity prezent pod choinkę. 😁
Ja taką przygodę miałem z The Sisterhood. Bywała co prawda na A.... ale za tak chore sumy że powiedziałem sobie, że nie dam za cd 200-400 pln.
I doczekałem się reedycji za 40 pln. :)
Hehe ...
Minialbum Korteza- swego czasu na Aledrogo za 3-4 stówy, a na stronie wytwórni 35 + przesyłka.
😁😁😁
Polecam U.D.O. Wyśmienite granie w stylu heavy metal.
To widać ;)
Lukather upolowany, przesłuchany, polecany.
Tylko niedosyt pozostawia czas plyty- poniżej 36 minut (!).
Ale wiesz jak to czasem bywa. Dostajesz 80 nim. muzyki i połowa to wypełniacze. Taka jest miedzy innymi nowa płyta "72 seasons" Metallica.
Luke się postarał, tu nie ma żadnej zapchajdziury.
Dzisiejszy poranek z Deep Forest :)
Cytat: WOY w 21 Czerwiec 2023, 09:00:59Dzisiejszy poranek z Deep Forest :)
Świetna muzyka, lubię bardzo, choć mam tylko w postaci cyfrowej.
A to wydane było na winylu ?
Cytat: WOY w 21 Czerwiec 2023, 10:15:31A to wydane było na winylu ?
Słuszne pytanie. Pewnie nie było. Ja to zgrałem z CD od kolegi.
Ależ upał. Im jestem starszy tym gorzej go znoszę. A pamiętam czasy kiedy w latach '70 w dyskotekach Mamai (Rumunia) w tak upalne wieczory szalałem przy Bee Gees.
Ano upał. Do tego muszę go znosić w pracy, na szczęście sterownie mam klimatyzowaną. Dla zabicia czasu gram starocie:
Gipsy Kings też daje radę w takie upały.
Podobnie, jak Foo Fighters, Medicine at midnight. ;)
Kupiłem już jakiś czas temu i powiadam wam, nie mogę się od tych płyt ( trzy LP. ) uwolnić. Grecy są mega.
A ponoć są w studio i nagrywają nową płytę.
Cytat: WOY w 05 Sierpień 2023, 14:00:32Kupiłem już jakiś czas temu i powiadam wam, nie mogę się od tych płyt ( trzy LP. ) uwolnić. Grecy są mega.
A ponoć są w studio i nagrywają nową płytę.
Podoba mi się tytuł. Posłuchałem na YT i jednak to zbyt mocne. Chyba jestem za stary. ;)
Przyzwyczajaj się, tam gdzie niedługo trafimy grają tylko w ten sposób.
Sąsiadka spotkała mnie któregoś dnia na klatce schodowej i pyta czy to u mnie tak grają. Mówię że tak i pytam czy nie podobają się pani msze z Torunia ?
Jakby ciąg dalszy klimatów mszalnych, bez wina lecz przy piwku IPA :)
Powiedziałem kiedyś że cyfrowego audio nie dotknę nawet kijem. Cóż... właśnie odkrywam internetowe radio. Ostatnio namiętnie słucham radia Armageddon.
Nigdy nie mów nigdy 😁👍
No właśnie😁 mało tego, muszę się jeszcze przyznać że wykupiłem sobie Spotify Premium🫣 i to będzie mój osobisty protest przeciwko windowaniu cen płyt.
Na dobry początek dnia. Uwielbiam tę płytę😎
Bardzo dobra płyta. To chyba największy sukces Turnera jako wokalisty. Jednak fanom zespołu nie przypadła do gustu. Czemu 🤔
Polecam, świetne granie amerykańskiego zespołu, osadzonego w klimatach rocka lat 80'
Ale rockowe grzańsko. Polecam.
Tego Pana chyba wszyscy doskonale znają.
Z solowych płyt go nie nam, ale miło będzie poznać. 👍
Słucham na Spotify i podoba mi się co raz bardziej. Myśę że zapoluję na winyl.
Wieczorne słuchanko- Antimatter, Lights off. Spokojna muza, choć trochę niepokojąca.
Cytat: porlick w 27 Sierpień 2023, 21:07:35Wieczorne słuchanko- Antimatter, Lights off. Spokojna muza, choć trochę niepokojąca.
A może Lights Out ? Taki album znalazłem.
Jeżeli to ta muzyka, to też mi podchodzi, zwłaszcza nastrój i wolny, spokojny rytm. Do wieczornego słuchania w sam raz.
To to, tylko mi się pokręciło. Jak lubisz takie (nie do końca, ale również spokojne) klimaty, polecam Rosk, album Remnants albo Spoiwo, Salute Solitude. Również spokojnie, ale sporo cięższa muza, to np Blindead, Absence.
Nie ma to jak stary wyśmienity Black Sabbath. Do dzisiaj wszyscy twórcy metalu czerpią z niego pełnymi garściami.
I jeszcze raz.
Się dzisiaj rozbrykałem. Ale mi bardzo podeszło takie stare granie.
Ja chyba na starość lubię spokojniejszą muzykę. ;)
Prawie końcówka nocnej zmiany. Spać się trochę chce, ale na szczęście jest muzyka: właśnie skończył się Wilson, To the bo e, a zaczął ZZ Top, Greatest hits. Da się przeżyć...
Wieczorne słuchanko- tym razem Meller-Gołyźniak-Duda, Breaking habits. Interesująca, nieszablonowa muza.
Dobre granie.
Czad!
Goście są mega. Kupiłem dvd z ich występem i cały czas niedowierzam co można zrobić z rytmem z rurami w wodzie, gotując w kuchni, odbijając piłkę, grając w karty..... są obłędni.
Ja to w ogóle czasem mam fazę na słuchanie rozmaitych bębniarzy. Lubię na przykład grupę "Clanadonia" ze Szkocji.
Japońskie bębny też są fajne, choć to całkiem inna szkoła.
Grupa AAINJAA z Ameryki Południowej też imponuje niesamowitą precyzją i zgraniem, choć to jest na przeciwległym biegunie w stosunku do Japończyków.
75 letni Alice Cooper nagrał świetną płytę. Polecam. Dokładką do winyla jest dvd z równie świetnym koncertem.
Ja tylko w kwestii formalnej. Link do Youtube można dać w wersji user friendly, czyli w postaci klikalnej.
Pozdrawiam.
Od wieków nie słuchałem.
Może nie teraz, ale godzinkę temu, w drodze do pracy:
Jestem po pierwszym wyrywkowym odsłuchu Roger Waters ,,the dark side of the moon redux,,
Jestem przerażony. Po co on to zrobił.
Cytat: WOY w 06 Październik 2023, 12:49:43Jestem po pierwszym wyrywkowym odsłuchu Roger Waters ,,the dark side of the moon redux,,
Jestem przerażony. Po co on to zrobił.
Zobaczyłem dziś wpis jednego z uczestników grupy "Mój gramofon". Dołączam screen, bo to grupa prywatna i link byłby bez sensu.
Włączyłem YT, żeby posłuchać. To jest tragedia.
Podziwiam powściągliwość języka jakim ten człowiek opisuje tego Watersowskiego gniota.
No cóż ale Waters to stary chory muzyk, któremu już nikt ani nic nie pomoże.
Szkoda że taki wielki artysta popełnia takie spektakularne samobójstwo muzyczne.... Szkoda.
Rolling Stones... no no no...
Chciałem coś napisać własnymi słowami, ale ograniczę się do cytatu z "Wyborczej".
Cytat: Gazeta WyborczaPal licho, co Mick śpiewa, skupmy się na tym, jak to robi - i tu na szczęście nic się nie zmieniło. Owacja należy się wokaliście, ale i Stwórcy, za pulę genów, oraz medykom, trenerom i innym fachowcom, którzy utrzymują ten cud natury na chodzie.
Ha ha ha.
Też ich słucham od rana i brak mi słów.
Zamawiałem sobie najnowszy album Stonsów i wpadło mi w oczy takie coś😀
Odpaliłem na Spotify i........ bomba. Posłuchajcie.
Cytat: WOY w 20 Październik 2023, 14:32:41Odpaliłem na Spotify i........ bomba. Posłuchajcie.
Bardzo przyjemna płyta, w takim trochę jesiennym nastroju.
Ostatnio posłuchałem sobie muzyki sprzed lat i prawie przeze mnie zapomnianej. Napisałem też recenzję.Tych, którzy mają Twarzoksiążkę zachęcam do obserwowania Fanpage, aby być na bieżąco, a wszystkich na stronę do przeczytania recenzji.
Nie mam nic do roboty, więc słucham.
Zanotowałem też kilka swoich spostrzeżeń.
Ty to minąłeś się z powołaniem😉
Recenzje płyt które zamieszczasz są tak dokładnie opracowane że to co czytam w fachowych pismach zakrawa na żart.
Czasem odnoszę wrażenie że pan dziennikarz opisuje płytę której zwyczajnie nie słuchał🫥 i to wcale nie jest takie rzadkie.
👏👏👏
Dzięki kolego za dobre słowo. Ale zapewne zauważyłeś, że recenzji muzycznych na mojej stronie jest najmniej. Jako zawodowy specjalista od literatury lepiej się czuje w recenzjach książek i filmów. O muzyce trudniej pisać, bo ona niejako w swej istocie jest raczej niefabularna (z pewnymi wyjątkami oczywiście). Czasem jednak są płyty, które na tyle mocno zapisują się (lub zapisały kiedyś) w mojej świadomości, że muszę to zanotować.
Mając chwilę czasu wieczorem zacząłem przeglądać swą płytotekę. I znalazłem coś, czego dość dawno nie słuchałem.
Tam oczywiście jest chyba najważniejszy przebój grupy - Noce w białym atłasie.
Przypomniało mi się, ze kilka lat temu, napisałem nawet recenzję tej płyty. ;)
https://recenzja.info.pl/muzyka/days-of-future-passed/
Bardzo lubię The Moody Blues. A o tej piosence napisano kiedyś że to najpiękniejsza piosenka świata 🫠
Tak myślę sobie że oni nigdy nie nagrali słabej płyty. Mimo że mody się zmieniały, oni zawsze odnajdywali się z repertuarem.
Hania Rani. Od czasu do czasu znajduję nowe koncerty. Coś wspaniałego.
W klimatach lat 70. Barry White...brzmi nawet tak trochę świątecznie 🎄💫
Przecudnej urody to płyta. Ostatni taki album 😒 więcej już nie będzie 🥺
Tak słucham sobie solowego albumu Lindemanna i myślę że jednak nasz kraj to taki zapyziały zaścianek.
Czemu ?
Otóż całkiem niedawno miała miejsce premiera ,,Zunge,, Lindemanna a w naszych polskich sklepach cisza. Fan, Rockserwis, Mystic nawet to dziwadło Empik milczy o tej premierze jak zaklęte.
Słucham na Spotify nowego albumu OMD ale to już nie jest tak magiczne jak w latach 80 🥱
A u mnie "jeszcze ciepły" Mariusz Duda, AFR AI D.
I jak wrażenia ?
Kojarzy mi się z jego lockdownowymi dokonaniami. Żeby tak włączyć, usiąść i słuchać od deski, do deski, to nie powiem, ale przy okazji jakiegos innego zajęcia, czy w tle, to całkiem miło posłuchać.
Słucham sobie na Spotify Svartanatt. Polecam.
Dzisiaj poruszam się w kręgu niemieckiego rocka 🙂
Po raz kolejny słucham nowej płyty Southern Empire, tym razem już z fizycznego nośnika.
Kapitalna płyta, często do niej wracam. Na wersji cd umieszczono sporo ciekawych dodatków. Za tydzień pojawi się jako reedycja 2 LP. 45 rpm. Ciekawe na ile ją wycenią za Odrą ma kosztować ok. 60 euro.
Jak skończę słuchać to biorę się z ciekawości za Southern Empire.
Cytat: WOY w 07 Styczeń 2024, 16:54:38Kapitalna płyta, często do niej wracam. Na wersji cd umieszczono sporo ciekawych dodatków. Za tydzień pojawi się jako reedycja 2 LP. 45 rpm. Ciekawe na ile ją wycenią za Odrą ma kosztować ok. 60 euro.
Jak skończę słuchać to biorę się z ciekawości za Southern Empire.
Możesz też posłuchać "spokrewnionej" Unitopii. Na początek polecam Artificial.
Kolejny raz porlick zaskakujesz mnie fantastycznymi propozycjami do odsłuchu. Nigdy nie wpadłem na te zespoły. Szczególnie mną zakręciła Unitopia dziękuję 🙂
Słucham sobie całego albumu z Tidala i jestem pod wielkim wrażeniem. Bardzo lubię wokal Micka Mossa, choć tu nie jest go za wiele.
Trochę mnie ten album znużył, ale nadal mam fortepianowy nastrój, więc w odtwarzaczu wylądowała płyta Paddy'ego Millera, z którym lata temu, w przerwie kameralnego koncertu, miałem okazję wypić piwko i zamienić parę zdań. Bardzo miły, pozytywnie zakręcony człowiek. Publika o mały włos nie dopuściła do grania następnego zespołu, który miał grać po nim. Chłopaki prawie się obrazili ;) Paddy musiał zrobić przerwę, napić się piwka i bisował drugie tyle, co trwał jego "regularny" występ. Zabawa była przednia, choć wystąpił bez zespołu, tylko z pianinem, tupiąc do taktu w deski sceny. 😁😁😁
Mnie dzisiaj wieczorem uspakaja niemiecki thrash 👹
Doprawdy? Uspokaja? 😳
Nie umiem tego wytłumaczyć ale tak to właśnie czasem na mnie działa.
Piękne początki amerykańskiego zespołu. Polecam kto ich jeszcze nie zna.
Gram w klimatach bardzo dobrych zeszłorocznych płyt.
Co to było za fajne granie swego czasu. Nawet wydaje mi się że przetrwało próbę czasu.
Cytat: WOY w 15 Styczeń 2024, 12:06:13Co to było za fajne granie swego czasu. Nawet wydaje mi się że przetrwało próbę czasu.
Jasne że przetrwało. Do dziś lubię ;)
Czyli angole pozostawili po sobie trwały ślad. Szkoda że wydali tylko trzy płyty bo ta zeszłoroczna raczej jest takim koszmarkiem odcinającym kupony od dawnej sławy.
Ja dzisiaj będę słuchał nowego zakupu. Dopadła mnie jakaś nostalgia za swoją młodością i zaczynam buszować w winylowych lat '70 i '80.
Oczywiście muszę je najpierw wyprostować bo falują jak morskie fale.
Dawno nie słuchana, jedna z moich ulubionych.
Bardzo fachowo zrobiony remaster płyty Eltona Johna wydanej w 1995 r.
Relaks 👌
c. d. relaksu 🫠
Matko jedyna od wydania tych ,,Allmanów,, minęło już 20 lat !!! 🙄
Ale pomijając niesamowitą zawartość muzyczną, płytę zapakowali w jedną z najpiękniejszych okładek jakie otrzymała muzyka rockowa 👏
Cytat: WOY w 21 Styczeń 2024, 11:41:57Relaks 👌
Mam tę płytę i z chęcią słucham. :)
Też ostatnio szukam starych nagrań. Dziś przyszła płyta - kupiona na Allegro - The Best of The Nice.
Choć przyznam, że ta wersja na Youtube jest lepsza od studyjnej.
A teraz znalazłem koncert Hani Rani i jestem w siódmym niebie. ;)
Ja też postanowiłem powrócić do dawnych fascynacji 👹👹👹
Wyśmienita płyta. Uwielbiam ją.
A ja dziś przesyłkę dostałem, prosto z Amazonu do paczkomatu. Jak tylko pojawiło się powiadomienie, to pobiegłem truchtem. No i słucham. Dziś mam dzień "Ciemnej strony Księżyca". Najpierw oryginał, potem dwukrotnie wersja koncertowa. I znów oryginał. To jest jednak genialne. Jak "Bolero", jak "Błękitna Rapsodia", jak "Cztery pory roku" czy IX Symfonia Beethovena.
A jak by kogoś interesowało, to TU (https://recenzja.info.pl/) napisałem recenzję.
A ja się długi, długi czas biłem z myślami czy kupić ten album. Po pierwsze nie jestem amatorem płyt live, po drugie temat jest mocno ograny, po trzecie ten materiał już kiedyś był wydany.
Co w takim razie jest w nim takiego aby wydać ponad 100 pln. .🤔
Cytat: WOY w 27 Styczeń 2024, 19:50:13Co w takim razie jest w nim takiego aby wydać ponad 100 pln. .🤔
Cena spadła. Na Amazonie kupiłem za nieco ponad 80. W końcu rok minął od premiery. Pomyślałem sobie, że może fajnie byłoby posłuchać. ;)
Cały czas nie mogę dotrzeć do zeszłorocznej płyty TSA (bez Piekarczyka) żeby zapoznać się z jej zawartością w całości. Etap kupowania w ciemno mam już dawno za sobą i wydawanie 60 pln za cd a tym bardziej 190 pln za winyl, mocno mnie wstrzymuje.
To są jakieś niezrozumiałe dla mnie zabiegi zespołu, mającego chęć podzielenia się z fanami swoją twórczością.
Tak więc postanowiłem sobie posłuchać TSA tym czym było kiedyś.
A ja wciąż wracam do lat 70. Mam polskie wydanie "The Nice", ale jest w kiepskim stanie. Pomyślałem, że może kupię sobie jakąś płytę zespołu z tymi najlepszymi kawałkami... No to kupiłem.
A już do mnie jedzie kolejna płyta z tamtych lat - kupiona za grosze - ale rzekomo w doskonałym stanie, to "Rare Bird".
To dzisiaj u nas na rockowo 😉
Taka muzyka zawsze się obroni a może to tylko nam tak się wydaje że przetrwała próbę czasu 🤔
TSA u mnie zawsze na topie. 👍
Moja paczka z "RareBird dotarła i jakość est lepsza niż to, co mam, ale bez zachwytu. W zasadzie trzeba się liczyć z tym, że kupowanie polskiej płyty to zwykle kiepska jakość. Ale spoko, to nie było dużo kasy. Za to dziś podczas spaceru natknąłem się na sklepik ze starociami, a tam ta płyta:
Wydanie niemieckie z lat siedemdziesiątych w stanie idealnym za 15 złotych. Kiedyś słuchałem soulu i z przyjemnością dziś tego słucham.
U mnie dzisiaj duszna i gęsta atmosfera muzyczna 🤘
Lake of Tears, cudne granie w stylu gotic ze Szwecji. No niech ktoś powie że słabe 🦇
Wydali w 2023 r. kolejną płytę. Ale grzańsko, tak lubię. Typowe amerykańskie southern/groove granie. Bajka 😎
Dzisiaj dzień rozpoczyna rewelacyjny koncert grupy Free z 1970 roku. Tak tak, to już 54 lata mijają.
Cytat: WOY w 04 Luty 2024, 09:41:29Dzisiaj dzień rozpoczyna rewelacyjny koncert grupy Free z 1970 roku. Tak tak, to już 54 lata mijają.
O ile Texas Hippie Coalition to dla mnie za mocne, to Free jest w moich klimatach. Kupiłbym nawet, ale trochę drogo cenią. ;)
😎😉 czyli warto czasem coś zarzucić 🙂
Dzisiaj to sobie urządziłem słuchowisko. Najpierw Fandango z Nickiem Simplerem (jeden z założycieli Deep Purple). Cudne rockowe granie pełne fajnych gitar i ciekawych aranżacji jak na lata '79/'80
A później zbiór ciekawie wydanych w jednym boxie płyt zespołu Edgar Broughton Band. No i dopiero tutaj się działo. Takiej zwariowanej progresywno-psychodelicznej muzyki próżno szukać obecnie. To jednak zdecydowanie domena lat '70
Mam na takie granie jedno określenie.... muzyczna pycha.
Na spokojnie i relaksująco. Dawno nie słuchany Neal Young.
Nie mogę się przyzwyczaić do pokręconych zasad dodawania załączników.
Uwielbiam Younga wspaniały artysta o niebywałej płodności muzycznej. Mam chyba z 8 płyt tego niesamowitego gościa🙂
Cytat: porlick w 05 Luty 2024, 19:41:44Nie mogę się przyzwyczaić do pokręconych zasad dodawania załączników.
E tam, wcale nie są pokręcone. Wymagają wykonania trzech kroków (dodaj, wyślij, wstaw), ale umożliwiają np. ustalenie szerokości zdjęcia w łatwy sposób, jeśli w podglądzie widzimy, że zdjęcie jest za duże. W starej wersji forum trzeba było umieć stosować tagi, żeby coś zrobić ze zdjęciem.
Jednak Purple z gitarą Blackmore są mega cudowni. Jego nie można ot tak sobie zastąpić. Potem bez niego też jest dobrze ale już znacznie inaczej.
Tak dla odmiany- moja najwcześniej wydana płyta CD i jedna z ulubionych.
Brzmi jak z Ojca Chrzestnego. Wspaniała też ją bardzo lubię.
Co ciekawe, sama płyta jest wykonana inaczej, jak współczesne, bo metalizacja jest do samego otworu. Kiedyś obiło mi się o uszy, że tak robiono absolutnie pierwsze płyty CD, te, które przygotowywano na premierę systemu, a zakończono tak wydawać niewiele później.
Nie załapałem po co to robiono. Mógłbyś to rozwinąć ?
Mam takie płyty i faktycznie od samego otworu przyklejona jest ta aluminiowa wytłoczka z zapisem. Ale myślałem że zaczęto to robić z oszczędności.
Muzyka się skończyła, więc mogę dołożyć zdjęcie płyty. A z oszczędności, to raczej przestano metalizować, a może tak było szybciej? Bo to przecież nie przyklejana folia, tylko metalizowanie próżniowe o grubości kilkunastu atomów, która to warstwa jest następnie pokrywana lakierem zabezpieczającym, a potem etykietą/nadrukiem. Teraz nie lakieruje się środka, więc i mniej lakieru idzie na płytę.
Arcydzieło. Purple jednak zamiatają swoją muzyką wszystko. Oczywiście w granicach gatunku.
Nakręcam się komponowaniem i montażem ramki wystawowej z tematu obok, słuchając Type O Negative ,,Bloody Kisses,,
Bardzo dobra płyta zespołu Asia ,,Silent Nation,,. A to już upłynęło 20 lat od premiery.
Bryan Ferry na dyskotekowo z lat '80
I nie mogło zabraknąć po Ferrym jakże kultowego "Avalon"
.
Tricky. Klimaty jak ja to nazywam elektroniczno hip hopowe.
Syn mi zrobił dzień - słucham po raz trzeci 😁😁😁
https://youtube.com/watch?v=C20FITYJvpA&si=ls3BPrbMzbLpKvPD (https://youtube.com/watch?v=C20FITYJvpA&si=ls3BPrbMzbLpKvPD)
A teraz- Unitopia, Covered mirror vol 1, Smooth as silk
Rok 1992 i świetny album KISS.
Dziś poezja śpiewana, ale z pazurem:
Motorhead, tak się dzisiaj spełniam muzycznie.
Co się stanie, jak fani Stevens Wilsona zapragną poskakać na dyskotece? Ano włączą sobie no-man, jak ja teraz...
😉😁😁
Aerosmith pozazdrościło krowy na okładce Pink Floyd i zrobili sobie własną.
Pomijając ogromne walory muzyczne tej płyty to okładka jest powalająca.
Przesłuchałem z Tidala nową płytę Skubasa, "W ogień". Gość trzyma styl i formę. Teraz kolej na jeszcze ciepłą płytę Makowieckiego, "Bailando". Mam niejakie wrażenie (po zapowiedzi, którą słyszałem), że "Moizm" był lepszy.
Płyta tak mi się spodobała, że za chciałem mieć jej materialną wersję.
I oto ona, niedawno przestała się kręcić.
A tak wygląda moja ogromna słabość do Supertramp.
Jeśli mam być szczery to nie potrafię wskazać słabej płyty Led Zeppelin. Tak już mam.
Black Sabbath z moim uwielbianym "A National Acrobat"
Tej płycie (chyba już ostatniej) też nie można niczego zarzucić.
No i co panowie, znów jesteście bardziej zajęci lutowaniem i wdychaniem jego oparów ?
Bo u mnie bez zmian, rządzi muzyka.
Piękne granie.
Cytat: WOY w 27 Luty 2024, 11:14:04No i co panowie, znów jesteście bardziej zajęci lutowaniem i wdychaniem jego oparów ?
Ja akurat od soboty raczej używam wiertarki, papieru ściernego i trochę piły. Obiecałem córce zrobić drzwiczki do wnęki w przedpokoju i właśnie to czyniłem. Dopiero, gdy wrócę do domu, posłucham czegoś.
Oooo to widzę że z mojego forumowego kolegi to taki omnibus 😁
Nauczyciel, biegły w IT, audio kustosz a teraz wychodzi że majsterkowicz. Bardzo mi imponujesz, prawdziwy człowiek renesansu 😁
Szkoda że dzieli nas taka ogromna odległość.
Pozdrawiam.
Rockowo, czadowo, kabaretowo 😁
Wczoraj tak ładnie a dzisiaj...
Gęste, oleiste dźwięki Crowbar.
No to pora na Megadeth
Skoro był Megadeth to musi być i stara kapela Mustaina.
Dziś już w domu jestem i nadrabiam zaległości. NA YT znalazłem ciekawą muzykę...
O muzyce Heilung kilka słów:
CytatTo projekt, który ucieka z szufladek. Niby trio, a na scenie tłoczy się mały tłum. Nie grają metalu, ale najpierw i najcieplej zostali przyjęci przez tę publiczność. Odwołują się do germańskiej i nordyckiej kultury przedchrześcijańskiej, ale śmiało korzystają ze współczesnych narzędzi. Otarli się o wielki świat – ich muzyka pojawiła się w zwiastunie ,,Gry o tron" i w ,,Wikingach" – ale wciąż znani są tylko wtajemniczonym.
Cytat: WOY w 27 Luty 2024, 20:36:34Nauczyciel, biegły w IT, audio kustosz a teraz wychodzi że majsterkowicz. Bardzo mi imponujesz, prawdziwy człowiek renesansu 😁
Mam wrażenie, że trochę jestem jak bohater cyklu powieści "Siódmy syn" Orsona Scotta Carda. Mowa jest tam o tajemniczej istocie (zjawisku) zwanej Niszczycielem. To taki trochę symbol diabła, a trochę chaosu, który wkracza w świat i niszczy marzenia ludzi. Bohater książki, który wyczuwał zbliżanie się Niszczyciela, starał się wówczas coś zrobić, zbudować, choćby jakiś mały przedmiot, choćby koszyczek z trawy... A Niszczyciel odchodził.
Ja w sumie to zbyt wiele nie umiem. Praca z drewnem to nie moja bajka, elektronikiem też nie jestem, ale mam czasem taką nieodpartą potrzebę zrobienia czegoś "tymi rencamy". ;)
A ja sobie remontuję przyczepkę, słuchając radia z głośniczka BT. 😁
Natomiast ja słucham na Spotify singla promującego nową płytę Caravan Palace.
To zaledwie 14 min. ale jest tak dobre że już sobie zamówiłem.
A czy wiecie, że do filmu Antonioniego "Zabriskie Point" grupa Pink Floyd nagrała specjalną wersję słynnego utworu "Ostrożnie z ta siekierą Eugeniuszu"?
Kiedy dawno temu oglądałem ten film, nie miałem o tym pojęcia.
Będąc młodzieńcem miałem szczęście bywać na kolaudacjach filmowych które odbywały się w Wytwórni Filmów. A ponieważ mój ojciec był pracownikiem to przenikałem ukradkiem na takie spotkania i pamiętam jak wiele wnosiły one w postrzeganie zagranicznej kinematografii.
Na przestrzeni kilkunastu lat obejrzałem tam setki filmów które po seansie były szczegółowo omawiane.
To właśnie w tym miejscu nauczyłem się zwracać uwagę na różne wpadki montażowe, sposoby filmowania, muzykę i inne ciekawe historie.
Dopadła mnie jakaś nostalgia za gotykiem. Oczywiście tym muzycznym, nie architektonicznym 😁
Siedzę zatem na Spotify i przesłuchuję Type o Negative. Genialne granie, szkoda że ciągu dalszego zabraknie 😔
Niestety wszystko co wybitne i wymyka się miernocie szybko się kończy.
Trzeba będzie wysupłać kilka dutków na winyle 💶
Mieszając chlebek do jutrzejszego wypieku, z Tidala grał mi nowy Makowiecki- jak ktoś zna Moizm, Bailando nie będzie dla niego ani zaskoczeniem, ani zawodem. Chyba również sprezentuję sobie album w materialnej wersji (jak było z nowym Skubasem).
A to efekt wczorajszego słuchania 😉
Płyta stanowiąca dopełnienie dyskografii Electric Light Orchestra. Jeff Lynne specjalnie na potrzeby tego filmu skomponował 5 piosenek które nie trafiły na regularne albumy zespołu.
Dzisiaj popołudniową porą towarzyszy mi taki p. Billy Idol.
Bardzo dobra składanka. Polecam.
Dzisiaj ma premierę. Nie mogłem sobie odpuścić 🌋💣🔥
Dopadła mnie grypa i awaria internetu, czyli kumulacja ☹️- mam czas na słuchanie dawno nie "obrabianych" płyt.
Się skończyło, się zaczęło...
No to życzę szybkiego powrotu do zdrowia i owocnego słuchania 🎼
P.s.
Całkiem spoko granie ten The Shipyard.
Przeczytałem gdzieś że staruszek Bryan Ferry popełnia nową płytę.
Więc dzisiaj sam mistrz solowej odsłonie.
Tak sobie siedzimy na kanapie, popijamy kawkę i słuchamy "starego", dobrego rockabilly. Stary w cudzysłowie, bo kapela nagrała to w NY pod koniec XX wieku.
Prince.
Czyli wszyscy dziś słuchają staroci...
Ja też, choć z Youtube. W sumie po raz kolejny. Pod wpływem impulsu kupiłem płytę i teraz nie wiem, czy chcę ją zatrzymać. :D
A ja się spytam jak można tego nie mieć 😁
Jest niedziela jest i msza.
..... i po krótkiej przerwie wracam w klimaty black metalu.
Kapitalne rockowe granie.
Dostałem sms i musiałem się świtem bladym zerwać z łóżka żeby odebrać paczkę z Impostu. Teraz śniadanko i słuchamy.
Na rockowo.
Już za miesiąc premiera nowej płyty ACCEPT. Zapuszczam więc sobie jedną z przed 40 lat.
Teraz znacząca zmiana repertuaru.
Nasyciłem poprzednim albumem głód muzyczny żony ale i mnie coś się należy.
A mnie dziś wzięło na słuchanie starych płyt. Od dawna nie słuchałem niegdyś bardzo lubianego przeze mnie Stevie Wondera. Potem przestałem. Nawet zastanawiałem się, czy nie sprzedać tych płyt, skoro od lat nie słuchałem. Zacząłem od najłatwiejszej...
Już dawno zaprzestałem sprzedaży swoich płyt bo po pewnym czasie zaczynałem tego bardzo żałować.
Natomiast pojawił się w to miejsce problem z ilością miejsca i zacząłem sobie odmawiać nowych zakupów.
Tak było właśnie z płytą której słuchałeś.
Wystawiono ją za 65 pln. NM. wydana w USA.
A po obiadku relaks w postaci:
I godzinkę później....
Dzisiaj elektronika z mocno zamierzchłych czasów.
47 lat temu królowało na parkietach dyskotek całej Europy jeśli nie świata.
No u mnie od rana dyskoteka.
Fajnie. Lubię Donnę Summer od pamiętnego występu w filmie "Dzięki Bogu już piątek". Mam dwie płyty.
Klimaty pudel rocka. Co to była za śmieszna moda wśród muzyków. Skóra i natapirowane pióra. Dobrze że chociaż muzycznie byli spoko.
O nich też pismacy strzępili sobie jęzory że powielają muzykę Led Zeppelin.
To wszystko pikuś. Ostatnio idąc do Biedronki mijałem dwie 10 - 12latki, które z towarzyszeniem głośnika bluetooth wyśpiewywały piosenkę (raczej coś w rodzaju hip hopu) rymowaną o sikaniu, sraniu i dużej kupie. Kiedyś to nawet obciachowy Zenek był lepszy.
Wczesny poranek z Moody Blues.
Przed chwilą była piękna słoneczna pogoda i wybieraliśmy się z żoną na spacer. Teraz deszcz ze śniegiem. Wracam do słuchania.
Wczoraj rozpakowałem i cały czas nie opuszcza odtwarzacza. Co za zajefajne granie. A przecież Pan Halford ma 73 lata a cała reszta wcale nie młodsza.
Za kilka dni premiera kolejnych dinozaurów czyli ACCEPT a oni też potrafią trzymać klimat metalowego grania.
Teraz coś dla odmiany.
Cytat: WOY w 29 Marzec 2024, 14:29:32Teraz coś dla odmiany.
Okładka w konwencji, którą lubię. Co to za płyta?
Dead Can Dance, Anastasis
Dzięki porlick że mnie wyręczyłeś. Dodam od siebie jedynie że to kapitalna forma muzyczna i ostatnie ich dwa albumy są po prostu zniewalające.
Ten album- tak, ale np Dionysus kompletnie mnie nie szarpnął.
Eee no co Ty. Fajny jest, te klimaciki dalekowschodnie. Mnie się bardzo podoba takie granie zabarwione orientem. Tylko ta okładka... straszna wiocha.
A ja dziś w klimatach północnoafrykańskich i to nie dlatego, że pył znad Sahary opada nad Polską. Grupa o zmiennym składzie nazywa się "Tinariwen", ich ostatnia płyta nosi tytuł "Amadjar".
To zaczynam dzisiaj dokładać kolejne minuty do mojej 2M Blue.
Moja ulubiona tego zespołu. Później bez Pacuły to już inna bajka.
Mój nowy nabytek. Nareszcie dopadłem tę płytę w idealnym stanie. I pomyśleć że gdyby nie ten cholerny popyt na winyle, byłoby o wiele taniej a tak ciach i jestem lżejszy o 100 pln.
Idę słuchać Tiny.
Wczoraj oglądając w tv program Wojewódzkiego poznałem Darię ze Śląska.
Bardzo fajne granie, taka polska Lana Del Rey.
Cytat: WOY w 10 Kwiecień 2024, 08:58:26Wczoraj oglądając w tv program Wojewódzkiego poznałem Darię ze Śląska.
Bardzo fajne granie, taka polska Lana Del Rey.
Doskonale porównanie. Dobry wokal.
Mam taką składankę hitów Bon Jovi.
Mam wielką słabość do jego twórczości.
Cytat: WOY w 23 Kwiecień 2024, 15:32:49Mam wielką słabość do jego twórczości.
Ja też.
Siedzę w aucie, czekam, aż żona załatwi swoje sprawy. Słucham Blindead, Absence. Mocny, acz dość spokojny koncept-album, stanowiący zamkniętą całość. Mój ulubiony album spośród dokonań Blindead.
Coma, Pierwsze wyjście z mroku. Kiedy jeszcze Rogucki i jego kompania mieli kohones...😉