Pismo jakim posługują się Chińczycy składa się ze znaków. Proste.
A każdy taki znak odpowiada jakiejś sylabie bądź sam jeden stanowi już wyraz. Znaki te ciągle się mnożą. Bo ciągle się tworzy nowe wyrazy wraz z postępem jaki dokonuje się w świecie człowieka. Sto lat temu nie było znaków "komputer", "komórka", "mp3 player", "stringi"...
Obecnie jest ich już w tak zwanym "chińskim alfabecie" ponad 50 tysięcy.
Ludzie mieszkający w Chinach na głębokiej prowincji i słabo wykształceni znają ich około 1500 - 2000. Pozwala im to na jako takie komunikowanie się w życiu codziennym i nazywanie najbardziej podstawowych przedmiotów i czynności - de facto można by rzec, że to są nadal analfabeci.
Aby być uznanym za osobę w miarę wykształconą i kulturalną czy też obytą trzeba tych znaków znać już tak z 5 do 6 tysięcy...
Jak to się mówi - wpada, gdy się chce uchodzić. W towarzystwie.
A tacy melomani.
Żeby być melomanem, żeby za takiego uchodzić - wypada też coś o tej muzyce wiedzieć. Zwłaszcza jak zapytają. W towarzystwie. Być osłuchanym... O! Właśnie. Osłuchanym.
I nie może to być tylko to, co wszyscy słyszą w aktualnie puszczanych telewizyjnych reklamach.
Jakaś historia, gatunki, trendy; jakieś zmiany w muzyce na przestrzeni lat... Powinny te utwory to w sobie zawierać.
Jakieś minimum, jakaś podstawa musi być. Jeśli chcemy. No, uchodzić. :)
Chciałbym być jak ten Chińczyk, co to zna te 6000 "choinek"... ;D
To jak? Pomożecie?
1 ...
2 ...
3 ...
100 ...
He he Darion jesteś po prostu szalony.
Jak sobie to wyobrażasz ?
Trudna sprawa, bo wkracza na obszar indywidualnych gustów. Jeden lubi Bacha, drugi Beethovena, a trzeci Vanilla Ice. ;)
Owszem. Każdy lubi swoje.
Ale jak będę gadał w towarzystwie tylko o Zenku Martyniuku, to po kilku godzinach uznają mnie za nudnego. A powinni za obytego.
Melomana.
Dlatego powinno to być takim swoistym spektrum. Utwory jak nazwisko. Kamienie milowe. Jak można nie znać?.
I żeby nie być jak ten Michaelem "Krokodyl" Dundee w L.A.
Wicie, ma być swjatowo.
Kulturalnie...
To jak?
Wydaje mi się, że jest bardzo trudno ufarbować się na znawcę czegokolwiek, nawet melomana :(
Trza by jednak jakieś podwaliny stworzyć. Swoistego rodzaju muzyczny elementarz. Podstawowy kanon lektur obowiązkowych, których nieznajomość winna powodować rumieńce na twarzy delikwenta. Jak we współczesnym świecie brak umiejętności pisania i czytania :)
Kolejność nie ma tu znaczenia, no może chyba jeśli stanowi tylko o czasie w historii.
Panowie, zbliża mi się event, muszę zabłysnąć - to jak?
1...
2...
3...
Klasykę się powinno znać. Bach na pewno, Koncerty Brandenburskie, Słynna organowa Fuga i Tocatta. Klasycyzm - Beethoven. V symfonia i 9 symfonia. Chopin - cokolwiek. Liszt, Wagner. Na pewno Ravel - Bolero, to kultowy kawałek.
;)
Zupełnie nie mam pomysłu.......... :-\
Nie wiem, może....... tak ???
http://www.magazyngitarzysta.pl/ludzie/artykuly/2099-100-solowek-wszech-czasow.html
A może tak ???
http://corazjestesmy.blogspot.com/2014/01/100-najpiekniejszych-piosenek-wszech.html
Albo tak ???
http://www.listomania.pl/muzyka/100-najlepszych-piosenek-muzyki-popularnej-magazynu-rolling-stone
I jeszcze ???
http://zkamerawsrodksiazek.pl/muzyka-klasyczna-100-utworow-ktore-musisz-znac/
Matko jedyna no gdzie się podział nam Darion.
Przecież nie opuściliśmy go w potrzebie :'(
I jeszcze jakby dyskutowano o naszej polskiej muzyce.
Dodałbym jeszcze Magdę Umer i Tadeusza Woźniaka.
Bezwzględnie :)
No, to rozumiem. Trza będzie to wszystko teraz zakuć.
A ja mam "coś", od czego wszystko się zaczęło. (jak ja lubię te "starocie") :)
Kawałek z lat 50-tych.
"Maybellene". Według wszelkich znaków na niebie od niego właśnie zaczęła się era rock'n'rolla. Do tego wykonawca z niesamowitym uczuciem traktował swój instrument na którym grał - gitarę. On to właśnie zapoczątkował swoisty kult tego instrumentu trwający u rockmanów do teraz. Tym kawałkiem dokonał przeogromnej zmiany nie tylko w świecie muzyki ale także w obyczajach, modzie...
No a Elvis?
Tak, to kolejna postać, która także odcisnęła wielkie piętno na życiu bodaj każdego człowieka na ziemi. Skoro czas na świecie zaczął się dzielić na ten sprzed Króla, i na ten po.
Nie ma takiego muzyka, nawet giganta w branży, który by kiedyś w życiu nie przyznał, że nie byłby tym kim jest, gdyby nie Elvis Presley. Panienki mdlały, faceci naśladowali a księża wymachiwali kropidłami... To przez niego sex zaczęto wiązać z muzyką. Muzyka przestała być już niewinna a imię "Elvis" przestało być tylko imieniem. Stało się stylem bycia.
Teledysk.
To nie fragment (jedna piosenka) koncertu/występu pokazywana w telewizji. To forma krótkiego filmu fabułą nawiązującego do treści tekstu piosenki.
Teledyski zyskały wielką popularność z początkiem dekady lat 80-tych za sprawą stacji telewizyjnej MTV. Ale znane były już wcześniej. A za pierwszy prawdziwy teledysk uważa się to wykonanie
"Jailhouse rock" Elvisa.
Ktoś może z Was wie jaki jest pierwszy polski teledysk w historii?
Cytat: Darion w 09 Czerwiec 2017, 21:16:02Ktoś może z Was wie jaki jest pierwszy polski teledysk w historii?
Nie wiem. Ale to czasem trudno nazwać teledyskami. Pamiętam, że Niemen miał trochę takich piosenek nagranych w telewizji, ale czy można to nazwać teledyskami? Zachodnie, a nawet uściślając, amerykańskie to też raczej były nagrania ze studio z publicznością lub bez.
Myślę, ze teledysk to jest dopiero wtedy, gdy do piosenki też nakręcony jest jakiś film, a nie tylko piosenkarz na planie lub zespół.
Hmm, nie da mi to teraz spokoju... Muszę to wiedzieć. :)
Za to wiem, pamiętam jaki pierwszy teledysk wyemitowała wspomniana MTV rozpoczynając tym swoją działalność.
"Video killed the radio star" - Buggles.
(z tego co pamiętam, to bez "the", nie tak jak podpisane pod filmem)
Wikipedia podaje że pierwszym polskim teledyskiem puszczanym w MTV, było "Minus Zero" zespołu Lady Pank.
Minus zero?
Pewnie to. Faktycznie tak śpiewa. Ale muszę przyznać, że słucha się tego fatalnie...
A co z pierwszym polskim w historii w ogóle?
Na pewno każdy słyszał o "Bogurodzicy" - pieśni religijnej, która swego czasu stanowiła coś na podobę hymnu państwowego. Do tego Grunwald i te sprawy. I na pewno wielu klasyfikuję ją do miana najstarszej polskiej pieśni/utworu... Otóż nie. Jest pieśń jeszcze starsza. Jeszcze sprzed czasów chrześcijaństwa w Polsce. A jaki fajny tekst posiada... :) Ponadczasowy, gdyż była śpiewana jeszcze w XIX wieku.
Oj, chmielu, chmielu, ty bujne ziele,
Nie będzie bez cię żadne wesele,...
Trzeba też koniecznie znać utwór
"Money for nothing" zespołu Dire Straits.
Z kilku powodów. Po pierwsze jest świetny, ponadczasowy, i tak dalej. (W ogóle cała twórczość Dire Straits taka jest.) To prawdziwa muza. Po drugie z tym utworem wiąże się jeszcze coś innego i interesującego. Otóż stworzono do niego teledysk wykonany w technice animowanego filmu. Dzisiaj, kiedy nie potrafimy odróżnić aktora prawdziwego od tego wygenerowanego komputerowo spoglądamy na to z politowaniem, ale wtedy (1985) była to absolutna nowość, a zastosowana technika należała do osiągnięć szczytowych.
No i 'homofobiczny' tekst , zbanowany w kilku krajach w imię politpopu. Brawo postępaki.
He, he - i pieniądze za nic...
Ostatnio słyszałem wypowiedź osoby mieszkającej w Austrii. Strach wieczorem iść ulicą. Jeden z drugim kręci z narkotykami, co rusz posiedzi w areszcie parę miesięcy ale socjal mu regularnie spływa na konto.
Wychodząc od razu udaje się pod bankomat. Nie wszyscy uchodźcy tacy są ale pewnie o takich myślał Christian Kern sugerując, by pewne kraje "odebrały" od nich jakąś ich partię. MTV już wyszło z mody :)
Led Zeppelin i ich "Schody do nieba".
Klasyka. Czyli wypada wiedzieć.
Przepiękna rockowa ballada z mądrym tekstem Roberta Planta, którą współtworzy z Jimmym Pagem kiedy tak siedzieli sobie pewnego razu razem przy kominku.
Wielki hicior.
Kiedyś, kto tylko coś tam brzdękał po strunach gitary, musiał to mieć w swoim repertuarze.
I zawsze to potem szło w parze z The Animals, jednym z najważniejszych zespołów czasów lat 60-tych i w historii muzyki w ogóle - ich przebojem "The house of the rising sun".
Dzięki niej stali się nieśmiertelni chociaż piosenka ta została przez nich zapożyczona. Jak w powyższej tak i tu mamy w treści o pewnej kobiecie i jej życiowych dylematach. Zaśpiewana głos Erica Burdona pół wieku temu nadal ma moc.
Czaiłeś się Darion czaiłeś i widzę żeś się nieźle rozkręcił ;D
A masz taki swój totalny numer jeden ?
Mój to Kashmir.
W zasadzie się zgadzam, ale z drugiej strony jak porównać "Kashmir" z "Dla Elizy" Beethovena? ;)
Cytat: WOY w 12 Czerwiec 2017, 16:51:43Czaiłeś się Darion czaiłeś i widzę żeś się nieźle rozkręcił
A masz taki swój totalny numer jeden ?
Mój to Kashmir.
Panowie i Panie, liczę na Wasze dokształcenie mojej mózgownicy. Mam zamiar dzięki temu zabłysnąć w towarzystwie. Event tuż tuż... :)
I oczywiście liczę, że zaproszą na kolejne...
Nie mam swojego jedynego numeru jeden. Są takie okresy, kiedy coś szczególnie chodzi człowiekowi po głowie. Kiedy mimo woli nucę to aż ogarnia mnie złość, bo nie można przestać; melodia wwierca się w mózg. Ale muszę, muszę. A potem... nucę coś innego bez ustanku.
Mogę zabrać na bezludną wyspę sto utworów, ale tylko jednej nie. Nie da rady.
Kashmir, kashmir... nie znam.
Takie coś?
:D
Stawiasz StaryM dobre i zarazem trudne pytanie.
No bo taki totalny numer jeden jest w zasadzie jeden. To ten który znaczy dla ciebie najwięcej.
Można też taki utwór wybrać dla każdego rodzaju muzyki oddzielnie i "Dla Elizy" Beethovena będziesz miał w zakładce Muzyka Poważna 8)
Czy znacie Franka Sinatrę?
No, ba... Króla swingu znają wszyscy.
Ale tytuł królewski dzierży jeszcze jeden. Mianowicie "Króla Pogrzebów". Tak, tak.
Przy okazji można się dowiedzieć w ogóle o istnieniu czegoś takiego jak...
pogrzebowe listy przebojów. Autentyk.
Listy te powstają w oparciu o ilość odtwarzania w skali roku danego utworu w domach pogrzebowych. Cyklicznie pierwsze miejsca zajmuje na nich "My way" Franka Sinatry.
(W końcu treść piosenki traktuje o umierającym facecie, który rozlicza się ze swojego przebytego życia...)
@ Darion
Uroczo kokietujesz tym niby brakiem wiedzy o muzyce ale jest to ostatnia rzecz o którą bym cię posądził :)
Cytat: WOY w 12 Czerwiec 2017, 20:00:53No bo taki totalny numer jeden jest w zasadzie jeden. To ten który znaczy dla ciebie najwięcej.
No właśnie i to jest pewien problem. W zasadzie też wybrałbym "Kashmir" ale gdzieś tam zaraz jakiś głos mówi mi, a "Child in time"? A zaraz potem myślę sobie o hipnotycznych utworach Pink Floyd. Podatny jestem na takie hipnotyczne kawałki. Na przykład "Let There Be More Light", ale zaraz zaraz, przed nie wpycha się "Bolero" Ravela nie mniej hipnotyczne. ;)
No i jestem jak ten osiołek, tyle że żłobów jest wiele. ;)
A może "Concierto d'Aranjuez"? No szlag mnie zaraz trafi. ;)
;D ;D ;D mam podobnie, ale zarazem ten komfort że ta "reszta" jest już po "Kashmir"
Skoro już napisaliśmy na temat utworu "Kashmir", to polecam płyty Roberta Planta utrzymane mniej więcej w takim dalekowschodnim klimacie.
"Picture at Eleven" z 1982 r. i "The Principle of Moments" z 1983 r.
No, trzeba.
The Beatles.Było bez liku zespołów grających po knajpach same covery. Nie znając nut grali ze słuchu. Ale im się udało. A potem sami wyznaczali kierunki. Także modowe. Buty, fryzury, okulary...
Mówić o Batlesach to banał. Albo...
Za wszystkim stał przede wszystkim duet dwóch muzycznych osobowości: Lennon-McCartney. To oni komponowali te wszystkie utwory. Jest tego ogrom. Ale i Harrison coś tam od czasu do czasu swojego dołożył.
No a Starr?
Nie na darmo miał też przydomek "milczący Beatles" :)
Nie przesadzajmy. On też jest autorem piosenek dla zespołu. Całych... dwóch sztuk :)
"Octopus's garden" oraz "Don't pass me by"
A Michael Jackson?
Też banał.
A w historii muzyki najdłuższym teledyskiem jest ten do piosenki
Thriller. - 14 minut!
A ten do
Scream znowu najdroższym - aż 7 milionów dolarów (!)
A ja bardzo lubię "Billie Jean" - 100% Michaela...
No tak, ale czy chodzi o najlepsze teledyski, czy najlepszą muzykę?
Tak na marginesie. Uważano, że Charlie Chaplin był wyjątkowo upierdliwym perfekcjonistą. Znane są anegdotki o tym jak jeszcze na etapie filmu niemego potrafił dziesiątki razy ćwiczyć i cyzelować jakąś scenę, by na pewno stała się jasna i zrozumiała dla widza. Potem mówiono podobnie o Jacksonie. Przy całym swym dziwactwie był tak cholernie perfekcyjny, że ani w jego teledyskach, ani muzyce nie ma żadnego zbędnego elementu.
Należy do Olimpu światowego rock'n'rolla.
To o tyle niesamowite, że w ogóle nie miał wyglądu typowego przedstawiciela tego gatunku. Także podczas występów jego sceniczny wizerunek daleki był od niego.
W dodatku facet śpiewał operowym głosem!
Jest świetny :)
Roy Kelton Orbison. Ten od
Pretty woman...
Cytat: StaryM w 13 Czerwiec 2017, 20:19:52No tak, ale czy chodzi o najlepsze teledyski, czy najlepszą muzykę?
Przede wszystkim muza. Reszta to tylko dodatek na temat samego muzyka. Dla tego tam, no -
towarzystwa :)
Ja osobiście uwielbiam słuchać "Thriller". Bez obrazu chociaż filmik jak najbardziej doceniam.
A mam płytę oryginał z epoki. Wspaniale nagrana. Ciarki przechodzą za każdym razem. To jest wielka muzyka.
Podstawa klasyki do pogadania w towarzystwie?
Jest. Ksiądz o czerwonych włosach i jego...
W towarzystwie chyba dobrze też wspomnieć o Janie Sebastianie Bachu.
I koniecznie wcześniej poczytać coś na temat autora.
Żeby nie było...
I oczywiście wspomnieć należy o Piotrze Czajkowskim.
(uwielbiam)
Bardziej znane z kreskówek (fragment) :)
Gioacchino Rossini oraz uwertura do opery Wilhelm Tell:
Pewno wszyscy w towarzystwie słyszeli tylko czyje to jest?
A my będziemy wiedzieć :)
Sonata księżycowa Beethovena:
Podobna sprawa. Wielu mówi
Do a jest akurat
Dla Elizy.
Autor?
Jak wyżej.
Coś bliżej nas, George Gershwin.
Pamiętam do do dziś z czasów podstawówkowych, kiedy to chodziliśmy na koncerty w ramach "umuzykalnienia". I polubiłem :)
Genialny i nieśmiertelny Wolfgang Amadeusz Mozart i jego
Eine kleine nachtmusik.
A ja osobiście uwielbiam jego III koncert skrzypcowy. Mogę słuchać godzinami non stop.
I słucham, gdyż takowy na płycie zacnej wytwórni też i posiadam...
Kolejny geniusz. Tym razem nasz :) - Fryderyk Chopin.
Etiuda rewolucyjna.W s p a n i a ł a . . .
A to?
Pewnie też wielu gdzieś tę melodię już słyszało -
Nocturne op.9 No.2
A tu ciekawostka, bo ten utwór akurat wszyscy bezbłędnie przypisują prawidłowo do nazwiska.
(strach się bać)
A tu już kłopot. A takie to znane.
Georges Bizet -
"Habanera" i
"Pieśń torreadora" z opery
Carmen.
Coś, czego od czasu do czasu sobie posłucham. Serio, serio...
Stanisław Moniuszko
"Straszny dwór".
No i samej klasyki nazbierasz ponad 100. Zmień wątek na 10 tysięcy ponadczasowych utworów. ;)
Cytat: StaryM w 14 Czerwiec 2017, 22:12:25
No i samej klasyki nazbierasz ponad 100. Zmień wątek na 10 tysięcy ponadczasowych utworów. ;)
10 tysięcy ???StaryM chyba słabo się orientujesz w możliwościach naszego kolegi.
Spójrz na listę gatunków muzycznych którą podaje Wikipedia :)
Szykuje się niezła zabawa ;)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Lista_gatunk%C3%B3w_muzycznych
O Matko Bosko!
Najbardziej zaciekawił mnie gatunek: Love Metal. Niestety nie ma definicji... ;)
@StaryM
Za love metal odpowiedzialny jest jeden zespół - HIM ;)
Cytat: StaryM w 14 Czerwiec 2017, 22:12:25No i samej klasyki nazbierasz ponad 100. Zmień wątek na 10 tysięcy ponadczasowych utworów.
Hmm, rzeczywiście - trudna sprawa. Jest wiele utworów pięknych i ważnych. I gdyby wybrać tylko te najbardziej charakterystyczne wyjdzie ich nam grubo ponad setkę.
Ciekawe ile człowiek w swej historii ich w ogóle stworzył. Wszelkie gatunki.
Miliard?
Cytat: WOY w 15 Czerwiec 2017, 08:35:0210 tysięcy ???StaryM chyba słabo się orientujesz w możliwościach naszego kolegi.
Spójrz na listę gatunków muzycznych którą podaje Wikipedia
Szykuje się niezła zabawa
Z tymi gatunkami muzycznymi powinno być jak w kynologii. Kundelek, kundelek, kundelek... A nie za każdym razem nowa rasa :)
Po literką "p" nie znalazłem "pudel metal". ;D
A ponoć to to:
W towarzystwie warto napomknąć, przy okazji poruszanego tematu, że obecnie Wiener Philharmoniker utrzymuje się głównie dzięki cyklicznemu graniu koncertów i organizowania balów, gdzie grywa walczyki i polki Johanna Straussa syna.
A nie zawsze tak było. W czasach życia kompozytora on sam i jego twórczość była tym czym obecnie muzyka disco czy pop. Ówczesny dyrektor mawiał, że póki żyje muzyka ta w tak szacownym miejscu nie ma prawa wybrzmieć. Co za ironia losu :)
Warto wiedzieć kto wylansował twista...
W swoim czasie dość długo był tańcem obowiązkowym na każdej odbywającej się prywatce.
Chubby Checker:
A kto był nazywany polskim królem, a raczej królową tego gatunku...
Helena Majdaniec:
Był też i polski Lennon - Krzysztof Klenczon.
Wielka postać w rodzimej muzyce.
"Czuję, że wkrótce odejdę" - zwierzył się jednemu z kolegów po śmierci Johna Lennona.
Jego pogrzeb odbył się trzy miesiące po tych słowach.
Jakoś nie jestem przywiązany do polskiego tzw. bigbitu z czasów PRL. Był wtórny. Wyrażał tak jak piosenka Klenczona, tęsknotę za wolnością, podróżami, szerokim światem, a tu były druty kolczaste i żelazna kurtyna. Rozumiem ból, ale muzyka była wtórna.
Nie mniej zdarzały się perełki np. Andrzej Zaucha i Dżamble 1971 rok. Jak dla mnie to autentycznie zero obciachu na tle konkurencji z Europy czy z USA. To był chyba jakiś błąd w matrixie, że taka muza tutaj wtedy powstawała ;)
Andrzej Zaucha & Dżamble - Rambling On My Mind
Oczywiście, że były wyjątki. Czasem lepsze czasem gorsze. To troszkę tak jak z Niemenem, który miał okazję iść na imprezę i podpisać dobry kontrakt w Anglii, ale wybrał złomowisko, gdzie taniej dostał używane opony. ;)
Sam nie men miał zadatki, ale właśnie w jego twórczości widać, jak wiele zmarnował. Między innymi widoczne jest to na płytach, gdzie uważał się już za Wielkiego Artystę, nie słuchał dźwiękowców i dziś słuchanie stereo jego kawałków to zmora. Muzycznie fajne, ale...
Z drugiej strony mieliśmy chyba najlepszą na świecie poezję śpiewaną. Magda Umer, Tadeusz Woźniak...
Wspominacie o skomponowanym w 1928 utworze "Bolero".
Musi być.
Joseph-Maurice Ravel.
Ferenc Liszt.
Nasz bratanek. I poemat symfoniczny.
Trzeba wiedzieć.
Richard Wagner.
Taka łagodna twarz. A jeden po wysłuchaniu jego twórczości najechał pół globu...
"Życie jest moim ulubionym nałogiem"
Kto tak mówi? Magda Umer. Pisze, śpiewa, jeszcze reżyseruje.
Śpiewa piękne piosenki i śpiewa pięknie. O świerszczach, o kasztanach...
"...mimo całego pokręcenia i zawirowania, uważam, że życie jest cudem. I nawet gdyby potem miało nic nie być, to i tak warto było..."
Warto znać Magdę Umer, warto znać jej piosenki...
Tadeusz Woźniak vel Daniel Dan.
Sam śpiewa i jeszcze pisze piosenki dla innych.
100% artysty w człowieku.
TAK, trzeba (po)znać koniecznie. Jego muzyka jest zaliczana do tej ważnej.
(Początek dekady Gierka napełniła serca Polaków dużym optymizmem i wiarą w lepsze jutro. Propaganda potrafiła to potem nieźle wykorzystać. To było też i powodem, że artysta wycofał się wtedy na pewien czas z publicznych koncertów.)
Jeśli poezja śpiewana to i Marek Grechuta. Trzeba znać.
W szkole średniej "lektura" obowiązkowa. No, kiedyś tak bywało.
Ale nie wszystko mi się podobało. Pamiętam jak zaopatrzyłem się w jego ostatnią (wtedy) płytę "Dziesięć ważnych słów" z 1994 roku.
Rzeczywiście ważnych, zwróćcie uwagę na tytuły poszczególnych piosenek. Słuchałem jej non stop żeby odnaleźć... I nie potrafiłem. Miałem wrażenie, że słowa te, tematy - chyba są zarezerwowane dla największych poetów. Wyłącznie. Artysta miał je tylko zaśpiewać. Nie tworzyć tekstów. Nie tym razem.
Co o tym sami sądzicie? Powiedzcie.A tymczasem:
(oczywiście tekst Marka Grechuty :) )
Kogo jeszcze należy znać?
Bill Haley and His Comets. Fundament gatunku.
Ten utwór (jego największy hicior) jest obowiązkowo wykonywany podczas każdych turniejów tanecznych w kategorii tańca r'n'r.
Ray Charles.
Frank Sinatra uważał go za muzycznego geniusza. Nie urodził się niewidomym. Ale wzrok zaczął tracić już we wczesnym dzieciństwie. Zawsze w ciemnych okularach. Najbardziej kojarzony z rhythm and bluesem. To w końcu on nadał mu główny szlif.
The Doors.
O b o w i ą z k o w o. Jak pieluszka dla maluszka. Musi być!
http://audiocafe.pl/muzyka/zawsze-tylko-brytyjczycy/
Bob Dylan.
Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury za ubiegły rok.
Czyli teksty. Te absolutnie zawsze na najwyższym poziomie. Wręcz poezja. I polityczne. Artysta mocno zaangażowany społecznie. Przez wiele dekad inspirator dla całej rzeszy muzyków i pieśniarzy wszelkiego autoramentu...
Hendrix. Jimi Hendrix.
Wirtuoz gitary. Dla wielu numer jeden. Wydał tylko 3 albumy autorskie. Ale był niesamowicie innowacyjny. Stworzył wiele technik gry na tym instrumencie a jego stylu nie można pomylić z żadnym innym. Członek Klubu 27. Jest w ścisłej czołówce pod względem ilości wydanych płyt po swojej śmierci.
Jeden z tych, którzy kształtowali muzykę.
Ale to już się zmienia w listę osób, a nie utworów. ;)
Nie czepiaj się, niech się chłopak realizuje ;)
A James Brown?
Też trzeba wymienić. Bo to też ważna postać.
Prywatnie nie dawał się lubić. Mocno antypatyczny typ. Ale rozmawiamy o muzyce.
Pochodził z Południa więc został... królem soulu. A nie zanosiło się na to.
Dorastał w biedzie i dość szybko popadł w konflikt z prawem. W wieku 16 lat już miał za sobą napad z bonią w ręku. Do muzyki trafił przypadkiem. Bo wpierw chciał zostać bokserem, potem sił swych próbował jako baseballista. Ale kontuzja przekreśliła wszystkie jego plany. A co robi większość na Południu? Śpiewa.
On w muzykę wkładał wszystko. I całego siebie na dokładkę. Szybko zyskał przydomek Pan Dynamit...
Cytat: StaryM w 20 Czerwiec 2017, 22:10:41Ale to już się zmienia w listę osób, a nie utworów.
No w sumie tak. Jakoś to zawsze u mnie idzie w parze.
Ale tak sobie myślę, że jak w towarzystwie powiem coś i o wykonawcy, to będzie bardziej potem te łał wybrzmiewać... :)
To może... pierwszy utwór rapowy krajowej produkcji.
Jedni wskazują na Piotra Fronczewskiego i jego wcielenie w postać Franka Kimono. Ale czy to jest rap?
Inni typują tu Deuter i
"Nie ma ciszy w bloku". 1987 a więc 3 lata później po powyższym...
Utwory, które trzeba znać?
Na pewno Queen i ich
"Bohemian rhapsody".A o wykonawcy każdy sobie już coś poszuka :)
Był taki czas, kiedy słuchałem i słuchałem... I myślę, ze też należy.
Barbara Straisend "Women i love".
To też.
ELO oraz
"Don't bring me down".(w zasadzie to od nich wszystko)
Ja przypomnę jeszcze o tym. Bee Gees i
"Stayin' alive".
Procol Harum,
"A whiter shade of pale".
The Rolling stones,
"Satisfaction".0
Pink Floyd,
"Wish you were here".
To i mój drugi ulubieniec do pary - Joe Cocker:
"Tonight".
I od razu przypomina mi się Nat King Cole ze swoją
"Mona Lisa":
Edith Piaf, wiadomo kto i wiadomo co.
A kto nie, ten musi. Żeby potem... :)
Przepięknie w stylu country, Willie Nelson "Always on my mind".
Przepraszająca Brenda Lee.
To jak kostki domina... :)
Louis Armstrong,
"What a wonderful world ".
Santana... :)
http://audiocafe.pl/muzyka/autlan-de-navarro-meksyk/
Scott McKenzie,
"San Francisco".Jeden, jedyny przebój. Ale za to jaki:
Mam kłopot z ostatnim dwudziestoleciem, zwłaszcza krajowym. To jak, pomożecie?
Leonard Cohen,
"In my secret life".To trzeba znać obowiązkowo:
Madonna,
"Like a virgin".
Stevie Wonder,
"Part time lover".
Elton John,
"I'm still standing".
The Alan Parsons Project, "Don't answer me".
Midnight Oil,
"Beds are burning".
Alphaville,
"Forever young".
Koniec. Nie ma sensu.
Nie da się wybrać tylko setki utworów, które trzeba, wypada znać. Bo tych zdecydowanie jest o wiele więcej. Pewnie i tysiąc to też jeszcze zbyt wąskie widełki.
Wypada nauczyć się chińskiego. Będzie szybciej przyswoić i w towarzystwie też wrażenie murowane. Tak.
Stevie Wondera to znalazłbym kilka lepszych kawałków. Np. Free lub I just call to say I love you. ;)
I dlatego zestawianie tego typu list, jest mocno subiektywnym wyborem wybierającego i nie ma większego sensu. W tym wypadku Dariona :) trudno mu zresztą odmówić gustu ale przynajmniej połowa moich wyborów poszłaby w innym kierunku(każdy ma swoją własną wrażliwość muzyczną).
O wiele bardziej przekonują mnie wyniki sprzedaży (złote czy platynowe), choć i tu co kraj to obyczaj.
Cytat: StaryM w 22 Czerwiec 2017, 00:22:20Stevie Wondera to znalazłbym kilka lepszych kawałków. Np. Free lub I just call to say I love you.
Wpierw myślałem o tym drugim - pamiętam przecież jak w tamtym czasie wsłuchiwaliśmy się w ten kawałek non stop (była jeszcze wersja maxi) - ale z czasem zaczął wydawać mi się taki zbyt... banalny(?).
Cytat: WOY w 22 Czerwiec 2017, 21:29:47
O wiele bardziej przekonują mnie wyniki sprzedaży (złote czy platynowe), choć i tu co kraj to obyczaj.
Nie, tylko nie Michał Wiśniewskiiiiii !!!
;D
Cytat: Darion w 23 Czerwiec 2017, 07:02:42
Cytat: WOY w 22 Czerwiec 2017, 21:29:47
O wiele bardziej przekonują mnie wyniki sprzedaży (złote czy platynowe), choć i tu co kraj to obyczaj.
Nie, tylko nie Michał Wiśniewskiiiiii !!!
;D
No właśnie.... i czy to nie jest ironia losu ?
A przecież ktoś te jego płyty kupował.
Mało tego, dawał mu zarobić na koncertach.
Kiedyś Wiśniewski produkował się w knajpie w Stanach; na krzesłach faceci w stylu Hells Angels...
Skończył po półtorej godziny i chce odejść.
Z sali: jeszcze!, jeszcze!,...
Ten uradowany bisuje. Ale kiedy kończy wrzaski jeszcze, jeszcze nie pozwalają mu zejść. Po kolejnej, już tam którejś godzinie, z przepraszającym uśmieszkiem słabo bąka coś o kolejnym występie w pubie dwie przecznice dalej...
Jeszcze!, jeszcze!..., aż się k...a w końcu nauczysz!