05 Listopad 2017, 10:59:21 Ostatnia edycja: 10 Maj 2023, 11:46:31 by StaryM
Tytuł wątku oczywiście należy traktować z przymrużeniem oka. Chcę jednak napisać o gramofonach z czasów dość dawnych. Dziś często pojawiają się informacje o gramofonach najwyższej klasy, które kosztują nawet koło stu tysięcy - i to nie w złotówkach. Kilka lat temu miałem okazję słuchać gramofonu, do którego sama wkładka kosztowała 35 tysięcy $. Charakterystyczną cechą dziś wyrabianych w rozmaitych manufakturach gramofonów jest ich wzornictwo. Czasem kojarzące się z rakietą kosmiczną, a czasem z szalonym snem jubilera. Jednak obsesja na temat doskonałego dźwięku pojawiła się znacznie wcześniej, a jej wyrazem mogą być między innymi modele firmy Pioneer - PL-90 i PL-7L.
Te modele powstały z myślą o zaspokojeniu najbardziej wymagających audiofilów. Zastosowano tam dwa patenty Pioneera. Po pierwsze masywne stopy z podwójnym systemem tłumienia drgań. Nie należy jednak sądzić, że duża ciężka plinta w jakiś sposób kołysała się na tych czterech masywnych stopach. Gramofon jest na to zbyt ciężki. Waży ponad 17 kg.
Drugim patentem jest system DRA, czyli Dynamic Resonance Absorber. Specjalna tuleja, która tłumi rezonanse ramienia, co zostało dokładnie zbadane i udokumentowane w postaci odpowiednich wykresów. PL-90 oraz PL-7L to gramofony w pełni manualne, choć lifter ramienia opuszczany jest przyciskiem elektrycznym. Precyzja wykonania i najlepsze użyte fo konstrukcji materiały spowodowały, że gramofon mógł mieć stosunek S/N (signal to noise ratio) ponad 85dB o ile wkładka miałaby wystarczające parametry.  Wow and flutter to tylko 0,018%. Gramofon był wyposażony w aluminiowo-ceramiczne proste ramię o długości ponad 11 cali i dzięki zastosowanemu tłumieniu można było na tym ramieniu zawiesić wkładki od 2,4 do 12 gramów.
Dziś te gramofony na rynku wtórnym (o ile w ogóle pojawiają się) osiągają ceny od 5 tysięcy złotych wzwyż. I nadal mogą być mokrym snem audiofila, ponieważ dzisiejsze garażowe produkcje nie są w stanie im dorównać.
pl90.jpgpl90-1.jpg 
A man can never have enough turntables.

Ja to bym posłuchał takiego sprzętu ;)
Nie znam się, to się wypowiem.

#2 05 Listopad 2017, 11:26:56 Ostatnia edycja: 10 Maj 2023, 11:47:15 by StaryM
Drugą firmą, która miała na swoim koncie hajendowe gramofony był Denon. Model DP-60L to manualny, choć uruchamiany w pełni elektrycznie flagowy model z początku lat 80'. Nie ma tak efektownie kosmicznego wyglądu jak Pioneer, ale również jest bardzo zaawansowany technicznie. Ma również napęd DD (Direct Drive) i oferuje wow and flutter jeszcze niższy niż Pioneer - 0,015%. Obroty podobnie jak w poprzednim gramofonie kontrolowane elektronicznie za pomocą kwarcu. Nowością było wymienne ramię. DP-60L miał dwa - proste i w kształcie S. W ciągu ostatnich lat ten model osiągał również ceny ponad 5000 zł na rynku wtórnym, było ich znacznie więcej, więc nie jest to taki biały kruk jak Pioneer. Obecnie dostępna jest aukcja z gramofonem NOS, na której chętnych do kupna jest już blisko 50, a ceny przewidzieć nie sposób. Nawet używane DP-60L, niekoniecznie całkiem kompletne i w idealnej kondycji trudno dostać poniżej 2500 zł.
Innym popularnym modelem Denona jest gramofon DP-47F. To model w pełni automatyczny. W tamtym czasie był to absolutny hi-tech. Na Ebay można znaleźć oferty z odnowionym egzemplarzem w cenie ponad 8000 zł.
denon-nos.jpg
dp-60l.jpg
dp-47f.jpg   
A man can never have enough turntables.

Cytat: Bertrand w 05 Listopad 2017, 11:12:31Ja to bym posłuchał takiego sprzętu ;)
To też może wydrenować kieszeń. Z tą różnicą, że kupno Pioneera lub Denona to jest jak kupno kultowego muscle cara, który nie odbiega standardem od dzisiejszych aut (klima, abs i te sprawy). Zaś kupno patefonu jest jak posiadanie Forda T. Fajnie się przejechać po podwórku, gdy jest ładna pogoda, ale na tym koniec. Do codziennego użytkowania się nie nadaje.
BTW mam wrażenie, że na fali mody na stare gramofony należałoby się zastanowić nad modelem Delta Foniki z lat 60 i 70. Było kilka odmian. Mam niejasne przeczucie, że to za jakiś czas może być audiofilski hit do płyt monofonicznych.
A man can never have enough turntables.

#4 06 Listopad 2017, 00:20:30 Ostatnia edycja: 10 Maj 2023, 11:47:50 by StaryM
Po Pioneerach i Denonach na bogato, gramofon minimalistyczny dla purystów absolutnych. Firma JVC też miała swój sprzęt z górnej półki zaprojektowany w drugiej połowie lat 70'. referencyjny był QL-10 z ramieniem UA7045 i napędem TT-101. W tym napędzie była oprócz kontroli kwarcowej także ręczna możliwość dostrojenia prędkości. Był drogi i wyprodukowano stosunkowo niewiele egzemplarzy. Cechą charakterystyczną był obudowa z wymiennym panelem ramienia. JVC proponował klientom kilka wariantów ramienia. Sam mechanizm według niektórych okazał się gorszy od wcześniejszego TT-71 a purystom nie podobało się cyfrowe wyświetlanie prędkości obrotowej. Dziś QL-10 jest praktycznie nie do kupienia. Trudno ten gramofon wycenić, skoro nie ma go na rynku wtórnym wcale. Bardzo rzadko można też znaleźć QL-8. Również z wymiennym panelem ramienia. Miał napęd TT-81. Różnica polegała na tym, że w TT-81 regulacja odbywała się pokrętłem z boku i nie było świecących diod.
Czasem pojawia się QL-7 na rynku wtórnym. Ma napęd TT-71 i ramię UA5045 (czasem UA7045). Jest kompletnie manualny i jeśli jest w dobrym stanie może osiągnąć nawet cenę 5000 zł. Jego parametry również są bardzo dobre. Wow and flutter na poziomie niższym niż 0.025%, tzw. drift czyli poślizg prędkości mierzony w okresie godzinnym nie przekraczał jednej dziesiątej promila, czyli 0.0001%. Silnik DD był specjalnie wytłumiany, co widac na schemacie poniżej. S/N to więcej niż 73dB, co również było świetną wartością dla gramofonu, choć nie dorównywał Pioneerowi.
Silnym punktem JVC były wkładki X1 i Z1. Przenosiły pasmo od 10Hz do nawet 60kHz. Miały berylowy cantilever oraz igłę ze szlifem Shibata. Magnez był kobaltowy z permaloyowymi biegunami.
jvcql7.jpg
z1.jpg
A man can never have enough turntables.

@StaryM

Tak patrzę sobie na te wszystkie drapaki z lat dawnych i te co obecnie się produkuje to nasuwa się jeden wniosek - branża z wyjątkami się uwsteczniła. Byle guano za przeproszeniem kosztuje obecnie krocie i wygląda jak praca zaliczeniowa w technikum, a nie jak poważny projekt audio zrobiony przez profesjonalistów.
Nie znam się, to się wypowiem.

Cytat: Bertrand w 06 Listopad 2017, 11:59:16Tak patrzę sobie na te wszystkie drapaki z lat dawnych i te co obecnie się produkuje to nasuwa się jeden wniosek - branża z wyjątkami się uwsteczniła.
W pełni masz rację.
Dlatego właśnie postanowiłem o tych gramofonach napisać. A wybrałem tylko te, które miałem okazję posłuchać, widzieć i dotknąć. Dziś mamy rozmaite konstrukcje z podpiętymi ideologiami, a poziom wykonania pozostawia wiele do życzenia. Częściej konstruktorzy skupiają się na niby to bajeranckim wyglądzie (że wspomnę nasze polskie garażowe konstrukcje w rodzaju Zontek i Kartogen), a to jest kanał, bo w końcu wielu ludzi ma inny gust. Ja bym takiego cuda do mieszkania nie wstawił, nawet gdyby mi za darmo dawali.
I w tym kontekście to ja wolę Ad Fontes, który jest pewną koncepcją techniczną, a nie odjechaną rakietą za dziesiątki tysięcy.
A man can never have enough turntables.

Jak ja lubię takie wątki. Sam kiedyś miałem Yamahę. Może nie taki wypasiony jak Pionner lub Denon, ale też niezły.
https://www.vinylengine.com/library/yamaha/p-550.shtml
Ale głupek sprzedał i poszedł w cedeki...

Jak ja obecnie widzę po ile schodzą stare polskie gramiaki i za ile je sprzedałem swego czasu, a było ich kilka, to mnie szlak trafia ;) O winylach nie będę wspominał ;)
Nie znam się, to się wypowiem.

Ma ktoś ochotę na kupno? Ledwo 7 tysięcy z kawałkiem... To najwyższy model z przełomu lat 70/80.
https://www.ebay.pl/itm/JVC-QL-10-TT-101-High-End-Turntable-NEAR-MINT-working-and-fully-RECAPPED-/132394853582

Jest też za taniochę QL-7. Ledwo 1000. Ale nie wygląda zachęcająco. Jakiś amerykański Janusz go przerabiał i naprawiał.
https://www.ebay.pl/itm/JVC-QL-7-Vintage-Record-Player-Touch-Button-Direct-Drive-Turntable-Made-In-Japan-/202106196829
A man can never have enough turntables.