Początkowo ramiona były krótkie. A to generowało jeden z podstawowych problemów konstruktorów ramion gramofonowych, czyli błąd kąta śledzenia. Pisano o tym już w latach trzydziestych i czterdziestych ubiegłego stulecia (cytaty znaleźć można na: http://www.technique.pl/mediawiki/index.php/Ramiona_gramofonowe_przegl%C4%85d_rozwi%C4%85za%C5%84_-_cz%C4%99%C5%9B%C4%87_I_-_Garrard_ZERO).
Rozwój ramion poszedł kilkoma drogami, a doc. dr inż. Maciej Tułodziecki napisał o tym sporo, więc nie ma sensu dublować najlepszego znawcę. Cześć ramion to ramiona konwencjonalne, na których zawieszona igła przesuwa się po łuku, generując właśnie ten błąd kąta śledzenia, największy na początku i na końcu płyty. Niezależnie od tego, czy są to ramiona proste, te w kształcie litery J, czy w kształcie S.
Im dłuższe ramię, tym błąd kąta śledzenia mniejszy. Jednak szybko okazało się, że jest jeszcze jeden poważny problem. Rezonas. Przekonali się już o tym konstruktorzy ramion dłuższych niż 10 cali. Z tego powodu Pioneer opracował swą technologię DRA (Dynamic Resonance Absorber), podobną technologie miał Denon. Inne firmy stosując ramiona dłuższe niż 10 cali też starały się rożnymi sposobami zmniejszać rezonanse dynamiczne, a więc takie, które generowane były przez drgania igły przenoszące się na wkładkę, a stąd na ramię.
W praktyce okazało się, że już ramiona 14 cali mają poważne problemy z rezonansem i w praktyce na rynku pozostały ramiona pomiędzy 10 a 12 cali. Owszem jest kilku producentów ramion 14 cali. W Polsce to nasz konstruktor Ad Fontes. W Danii słynny Moerch. Ale to poletko audiofilskie - doświadczalne.
Na zdjęciu mamy do czynienia z oczywistym przerostem formy nad treścią.
A man can never have enough turntables.