Mój dziadek w każdym razie był audiofilem. W pomorskim miasteczku, był właścicielem pierwszego porządnego radia i znajomi schodzili się wieczorami by muzyki posłuchać. Jak tylko to stało się możliwe, to kupił gramofon, potem następny lepszy...
Babcia złościła się czasem, że ogromne pieniądze wydaje na to swoje hobby. Gdy w latach trzydziestych zamieszkali w Gdyni, to dziadek był już właścicielem super wypasionego sprzętu i kilku tysięcy płyt. Płyty przeżyły wojnę pomimo, że dziadków Niemcy wyrzucili z luksusowego mieszkania i zamieszkał tam jakiś hitlerowski funkcjonariusz. Jednak wątłe szelakowe płyty w większości nie przetrwały spotkania z wyzwolicielami z czerwoną gwiazdą na czapkach. A szkoda, była to kolekcja, która dziś zachwyciłaby niejednego. Niestety niewiele lepsza od czekistów okazała się w latach sześćdziesiątych moja ciotka, która całą kolekcję dziadka po jego śmierci wyniosła na śmietnik.
Nie mogłem wtedy protestować, bo miałem zaledwie kilka lat.

Wojny przetaczające się przez nasz kraj pozbawiły nas wielu zabytków przeszłości. Od tych murowanych zaczynając po ciekawe zabytki techniki, które nasi wyzwolicieli wywozili, by je przetopić na czołgi. Niestety.

Ostatnio przeglądałem w internecie stare czasopisma o audiofilskim charakterze. Oczywiście to były skany i nawiasem mówiąc, to jedna z cenniejszych rzeczy, które dały nam rozwój komputerów i internet. Można zauważyć, że rozwój audiofilskiego hobby miał swój początek dawno temu... Może właśnie obchodzimy stulecie audiofilów?
A man can never have enough turntables.

Jeszcze kilka znalezionych fotek dawnego hi-fi.
A man can never have enough turntables.

To i ja dorzucę parę fotek.
Otóż byłem ostatnio z córką na takiej wystawie w Łodzi. Wystawę zorganizowała łódzka Fonica.
A tam nasze pierwsze polskie "rarytasy" :D

c.d.

c.d.
Szkoda że sprzedano ten zakład nieodpowiedzialnym koreańcom może dzisiaj..........kto wie.

Myślę jednak, że nie było szans na rozwój z całkiem innych powodów. Na przełomie dwóch epok zmieniło się nastawienie rodaków. Priorytetem najpierw stały się samochody. Fakt, że w sporej części stare rzęchy z Niemiec, ale to nam zmotoryzowało kraj. Potem, gdy zaczęli wyłaniać się ci bogatsi to głównie inwestowali w dobre samochody, ekskluzywne wnętrza, telewizory i szeroko pojęte "wideło". Audio pozostało gdzieś tam na szarym końcu marzeń. Pamiętam z połowy lat 90 wizytę u pewnego bardzo zamożnego rodaka, który miał wszystko z najwyższej półki, ale sprzęt audio to tylko gówniana plastikowa wieża (mini) z logo jakiejś firmy krzak chyba z Holandii. Kartonowe głośniczki i fatalny dźwięk, do tego płyty wyłącznie pirackie.

Trudno mi jednoznacznie orzec, jakie były przyczyny tego upadku zainteresowań muzyką. Może dlatego, że klasa nowobogackich najzwyczajniej w świecie nie miała za grosz kultury? Oni po prostu nie mieli takiej potrzeby jak słuchanie muzyki. Disco-polo i umpa umpa.
Z kolei tacy jak ja (przez PRL zaliczeni do tzw. inteligencji pracującej miast i wsi) przez długie lata nie skorzystali z przemian gospodarczych, bo kolejne rządy, gdy były potrzebne oszczędności, to właśnie na tej "budżetowej" grupie oszczędzało.
Poza tym nie oszukujmy się, nasze polskie zakłady były sto lat za Murzynami i wymagały doinwestowania, a kasy nie było. Tym bardziej, że lata 90' należały do rozmaitych Technicsów et consortes, a były to firmy, które właśnie wtedy odkryły, że można niezły sprzęt produkować w taniej Korei, Szanghaju i Tajwanie zamiast w drogiej Japonii lub Europie.
Być może były w tym wszystkim i nasze polskie winy, ale wydaje mi się, że po prostu mieliśmy trochę takiego dziejowego pecha. Upadek PRL zdarzył się w momencie kiedy i na zachodzie kapitalizm przestawał właśnie być fajnym ustrojem.

Zdjęcia bardzo fajne. Co by nie mówić, nawet jeśli ktoś PRL nienawidzi tak jak ja, to są to wspomnienia budzące nostalgię. Z drugiej strony, z chęcią sobie popatrzę na ładnie odrestaurowanego fiacika 126p, ale jak sobie przypomnę moje wieloletnie męki z tym gruchotem, to nostalgia szybko mija. :)
Zdecydowanie wole swój dzisiejszy sprzęt niż legendy PRL. ;)
A man can never have enough turntables.

Faktem jest, że czas przemian ustrojowych, nie był łaskawy dla wszystkich gałęzi przemysłu jednakowo.
Poszukiwano raczej łatwego i szybkiego zysku.
A rynek audio przy zderzeniu z głodem, był wyjątkowo potraktowany po macoszemu.
Przykłady Tonsilu, Diory, Radmora, Foniki świadczą o tym najdobitniej.
Ja osobiście żałuję że wygłodniała załoga Foniki, wybrała złego inwestora strategicznego w postaci Daewoo. Dopełniając rzezi zakładu strajkami.
Kto wie ? może gdyby znalazł się lepszy inwestor, chcący przytrzymać zdolnych inżynierów, mielibyśmy dzisiaj..........kto wie?

Moim pierwszym "hajendem" był mister hit. Całe podwórko zazdrościło, by był mój, tylko mój... ;)

Pomijając beznadziejną plastikową jakość tego "cudeńka", to pamiętam, że od strony wzorniczej mi się podobał.
Nie jestem zawodowcem, ale był to czas kiedy zagadnieniami związanymi ze sztukami plastycznymi się bardzo interesowałem. Wymyśliłem sobie w ogólniaku, że pójdę na ASP i zostanę projektantem wnętrz (nie wiem, czy w ogóle było znane w naszym języku takie pojęcie wtedy). Widziałem jak beznadziejnie - my Polacy - mieszkamy i myślałem sobie, że można by projektować inne wnętrza, meble, przedmioty użytkowe...
Był to rok 1973 (lub coś koło tego) i wkrótce zrozumiałem, że równie dobrze mogę marzyć o locie na księżyc. ;)
A man can never have enough turntables.