W moim miasteczku otworzył się sklep ze starociami pod wielce obiecującą nazwą Flohmarkt. Oczywiście nie zabrakło tam winylowych płyt. Większość z nich można określić tak, jak w tytule postu.
Wchodzę,  patrzę, płyty leżą setkami jedna na drugiej w pozycji horyzontalnej. Niedobrze. Ale dobra... może coś znajdę ciekawego. Pytam o ceny, ktoś - chyba to właściciel - mówi, że jak coś wybiorę, to wyceni. Aha, znaczy to, że cokolwiek wybiorę to będą to na pewno najlepsze płyty z całej kolekcji, dużo warte.
Zatem dla próby wziąłem przeboje Sinatry - album w wydaniu niemieckim (niemieckojęzyczne opisy etc.), nic szczególnego, Sinatry jest od metra i to znacznie lepsze płyty i lepsze wydania. Na mój gust 10 zł. Wziąłem dość znane wydanie Philipsa 4 pór roku Vivaldiego w wykonaniu I Musici (mam tę płytę kupioną za 10 koron w Danii). Znów z minusem że to typowo niemiecka wersja. Te płyty są naprawdę tanie. No i dodatkowo wziąłem bardziej wartościową płytę filharmoników wiedeńskich. Decca z lat 60, dwupłytowy album ze Straussami w roli głównej. To mogła być droższa płyta. Ale to znowu nie jakiś rarytas. 
Reakcja zgodnie z przewidywaniami... "No proszę pana Vivaldi! O i Sinatra! Sinatra to jest w cenie!"
Ponieważ chciał za te płyty 70 zł, to cóż... niech czeka na naiwnych.
A man can never have enough turntables.

No zobaczył gość ceny za winyle w Bierdronce po 45 pln za szt. to nie chciał być gorszy :D Nie mniej kariery w biznesie mu nie wróżę ;)
Nie znam się, to się wypowiem.

Do czerwca już niedaleko a to początek wakacji (trudny okres w handlu), tylko patrzeć jak sklep zmieni nazwę z "Flohmarkt" na " Wszystko po 2 zł." ;D

Ostatnio po powrocie odwiedziłem kilka jeszcze sklepików ze starzyzną, bo znajomi poinformowali mnie, że tam też winyle bywają. I poza jednym przypadkiem, to rozczarowałem się mocno. Płyty fatalne, zniszczone i wycenione ponad miarę. Wolę mieć do czynienia z handlarzem płyt niż z handlarzem starociami, który gdzieś usłyszał, że winyle znowu w modzie. Dziś widziałem płytę Balkantonu z nagraniami pianistów jazzowych, zjechaną przez jakąś bronę i z podartą okładką, a wycenioną na 15 zł. Porąbało kogoś. Za darmo bym nie wziął. ;)
A man can never have enough turntables.

Kolego, mieszkam w dużym biednym mieście, raz w miesiącu odbywa się u nas giełda płyt winylowych. A giełda to nie jakieś przypadkowe miejsce, to również nie miejsce gdzie trafiają jacyś przypadkowi ludzie.
I właśnie na tej giełdzie, handlarze wołają za te swoje ciężko zdobyte rarytasy krocie. Odnoszę wrażenie że przychodzą tam (dźwigając przepastne torby) "golić" jakieś mało kumate frajerstwo.
A finał jest taki, że sami wychodzą na frajerów bo zabierają te paki z powrotem.
Co miesiąc te same twarze, te same nieprzejednane ceny.
Doszło do tego, że już tam nie bywam.

Do tego wątku idealnie pasuje znaleziona gdzieś w internecie opinia:
Yes, vinyl is back, but that doesn't make every record chunk of gold.
Czyli:
Tak, winyle powróciły, ale to nie czyni  z każdej płyty kawałka złota.
A man can never have enough turntables.

Kolejny przykład, podany mi przez kolegę, którego znajomy się napalił jak szczerbaty na wojskowe suchary. Kupił na Allegro zestaw płyt i dostał pachnący grzybem szajs z Płocka.
http://allegro.pl/likwidacja-plyty-vinyl-klasery-vinyl-antyk-okazja-i6949165889.html?reco_id=df2360f6-9541-11e7-a07d-0287a03bd13c#thumb/4
http://allegro.pl/duze-plyty-winylowe-do-dekoracji-gramofon-vinyl-i6912725891.html#thumb/1
Dwa różne konta, jeden sprzedaje płyty po tatusiu, drugi po wujaszku, a de facto sam niemiecki szajs ze śmietników.
A man can never have enough turntables.