Lubię analogowe wskaźniki, te skaczące właśnie. Fajnie się na nie patrzy :)
Ale i te "późniejsze" też są całkiem dobre pod tym względem. Najbardziej pasują mi takie, które przester mają w innym kolorze. A jak jeszcze są w pionie, to pełnia szczęścia...


#101 23 Kwiecień 2017, 11:15:56 Ostatnia edycja: 23 Kwiecień 2017, 11:18:19 by Darion
Parę lat temu usłyszałem o właścicielu sklepu RTV w Kanadzie. Prowadzi go od lat 70-tych do teraz. Żaden niesprzedany towar nie był zwracany tylko lądował na lata w magazynie.
Wszystko absolutnie nowe, zafoliowane i w fabrycznym kartonie. Tunery, magnetofony, gramofony, wzmacniacze, magnetowidy. A wszystko z dobrych lat. Miałem chętkę na właśnie takie dwa decki z lat 70-tych. Te ze wskaźnikami analogowymi. Ale wysyłka nie wchodziła w grę. Miał tylu chętnych z Kanady, USA, że pewnie nie zawracał sobie innymi już głowy. Był tam też laserdisc Pioneera - też po nim łapczywie patrzyłem. Zresztą po wszystkim. 

Aaaaaaaaaaaa!

Pamiętam jak się chodziło do Pewexu popatrzeć na ekstra sprzęcicho.
Czasami nawet był załączony i coś tam sobie leciało. Przeważnie było to z kasety.
Kasety adorowało się z równie dużym namaszczeniem co magnetofony. Były przepięknie umaszczone. :)
Kiedy się je odpakowywało celebra trwała ze trzy dni.
I tak do tej pory mi to zostało. Dlatego do mojej kolekcji zamówiłem sobie kolejne sztuki. Popatrzeć, powspominać, przywołać.. Posłuchać? Nie, też na "pe" ale posłuchać już nie. Ta folia :)

Dolar piętnaście, dolar dwadzieścia dziewięć, trzy dolary... O, te to dopiero musiały grać, wiadooomooo...
Co to trzy dolary.
Nie wtedy.
Wyobraźcie sobie, że ceny zaczynały się tak od 500 PLN za najtańszą żelazówkę. I teraz już wszystko jasne...

Poniżej cennik kaset (podesłany przez kumpla, chyba coś z początku dekady lat 80-tych).



#103 11 Lipiec 2017, 09:16:57 Ostatnia edycja: 11 Lipiec 2017, 09:19:33 by Darion
W swojej karierze miałem już takich wieżowych kasetowców łącznie kilkanaście sztuk. Wśród nich słabsze i lepsze. Tych drugich nawet więcej. Ale ten wybitnie mi jakoś leży i ciągle jest ze mną. Denon DRM-595. Ma jedną wspaniałą cechę.

Każdy magnetofon ma większe możliwości na odczycie niż zapisie; oczywiście nie polega to na tym, że odtworzy lepiej niż nagrał, nie. Ale jak zapodamy mu na przykład kasetę nagraną na innym, lepszym decku, to odtworzy ją czasami lepiej niż ten pierwszy :)

Ostatni jedno kasetowiec tej marki jakieś dziesięć lat temu będący wtedy w aktualnej ofercie sprzedaży tego producenta - to go kupiłem :)
Był dostępny w trzech wariantach kolorystycznych: srebrny, czarny ( żółte napisy ) i szampański .

Parametry:
20-17000Hz +/- 3dB (Metal)
S/N z Dolby C 74 dB
nierównomierność przesuwu taśmy 0,08% +/- 0,14%
2 silniki
3,6 kg
pobór mocy: 12W

Charakterystyka:
Timer, mechaniczne otw/zam kasety (szkoda, lubię ten bajer ) Dolby B+C HX-Pro, autorewers (odczyt/zapis), pamięć zera licznika, CD-synchro, regulowane wyjście słuchawkowe, możliwe ściemnianie wyświetlacza w 7 krokach, ręczna regulacja prądu podkładu, wyszukiwanie przerw przód i tył do 5x, aluminiowy front, automatyczne wstawianie 4s. przerw podczas nagrywania utworów, możliwe sterowanie z pilota (np. od amplitunera z sekcją dla magnetofonu).

Plusy i minusy:
+ staranne wykonanie zewnętrzne
+ prosty i czytelny wyświetlacz z ładnym dwukolorowym wskaźnikiem wysterowania (drobne kostki z małymi przerwami - to lubię)
+ cicha praca kasety
- brak podświetlenia kasety co tak uwielbiam, trudno - (tandetna pomarańczowa nalepka)
- głośna praca funkcji obsługi kasety
- brak możliwości wyłączenia "peak hold"
- wrażenie niestabilnej pracy potencjometrów (słuchawki, bias, balans) z mało wyczuwalnym zaskokiem pośrodku (bias, balans)

Ocena:3+
Podczas słuchania wyraźnie wyczuwa się braki na obu końcach pasma - zwłaszcza brakuje basu, średnica nawet poprawna; sam dźwięk mało dynamiczny - płaski. Kiedyś byśmy o nim powiedzieli: deck "od czegoś trzeba zacząć" - tym nie mniej lubię go słuchać bo gra mimo wszystko poprawnie (no i ta magia wpatrywania się w kasetę i wskaźniki wysterowania). Jeszcze jedna uwaga - zaskakująco poprawna praca układu Dolby .

Od czasu do czasu pojawia się ten magnetofon w sprzedaży z opisem: stan b.dobry, jak nowy...
Może tak i być ze względu na to, że był on jeszcze w sprzedaży w miarę nie tak dawno (jak na okres istnienia tych urządzeń), bo nie minęła nawet dekada.
Mam go u siebie i to był ostatni nowy magnetofon jaki zakupiłem, bodaj w 2008 roku.
Yamaha KX-393.

Jednokasetowiec z ostatniej produkowanej serii w ofercie tej firmy (wraz z modelem KX-493 i dwukasetowym KX-W321), dostępny jako czarny bądź tytanowy .

Parametry:
20-19000 Hz +/- 3dB (taśma metalowa)
S/N z Dolby C 74dB
nierównomierność przesuwu taśmy 0,07% +/- 0,12%
1 silnik
4,4 kg
pobór prądu: 12W

Charakterystyka:
Mechaniczne otw/zam kasety, Dolby B+C HX-Pro, gniazdo słuchawkowe z regulacją, metalowy front, stabilizator kasety, ręczna regulacja prądu podkładu, PLAY TRIM - układ poprawiający jakość odtwarzania kaset nagranych na innych magnetofonach, pamięć zera licznika, wyszukiwanie utworów, odtwarzanie początków kolejnych nagrań, przystosowany do obsługi z pilota, funkcja automatycznego dostrojenia prądu podkładu i czułości taśmy, automatyczne wstawianie 4s. przerw między utworami podczas nagrywania, CD-synchro.

Plusy i minusy:
+ niemęczący wzrok kolor wyświetlacza (zwłaszcza podczas nocnego słuchania)
+ ładnie rozplanowany i prosty wyświetlacz
+ bardzo stabilna praca wszystkich potencjometrów
+ PLAY TRIM
- brak podświetlenia kasety (nic do jakości nie wnosi ale wygląda ekstra, dla mnie jego brak to "-") :)
- głośna praca funkcji obsługi kasety (stuki)
- brak możliwości wyłączenia "peak hold"
- do przesady krzywa kieszeń kasety
- ogólnie niestarannie spasowana obudowa
- trochę głośna praca kasety/silnika (nocne odsłuchy)

Ocena: 4
Przyzwoite niskie i wysokie tony, dobra średnica, dobra stereofonia i w miarę dynamiczny dźwięk. Muzycznie przypomina mi magnetofony Technicsa z czystymi wysokimi i bardzo miękkim basem, które swego czasu były dla mnie synonimem ideału (lata 80-te, kiedy to robiło się wyprawy do Pewexu).
Założenia minimum dla średniaka - spełnione. Prosty, tani i wart polecenia.

Do kolekcji dobrych kaseciaków dołączyłbym ten ze zdjęcia. Mój brat miał taki lub bardzo podobny model. Kupowany w peweksie za chyba roczną pensję... ;)
A man can never have enough turntables.

Uwielbiam ten styl z samego początku lat 80-tych. Wszystko logiczne i jeszcze jakby projektowali je artyści. To też czas, gdzie na jakości nie szczędzono. Nic niczego nie udawało. Plus nasza szarość za oknami i człowiekowi wydawało się, że znalazł garnek złota na końcu tęczy.

#107 01 Październik 2018, 21:49:10 Ostatnia edycja: 01 Październik 2018, 21:51:30 by Darion
Jakiś czas temu zawitał do mnie znowu Pioneer CT-S610.
Jedni twierdzą, że marka Pioneer skończyła się wraz ze zmianą loga, inni zaś, że wcześniej kiedy to zmieniono nóżki urządzeń. Zamiast grubych, masywnych z charakterystycznym czarnym "paskiem" u dołu zastosowano ich skromniejszą wersję. CT-S610 zalicza się już do tych drugich, ale to dopiero 1992 rok, a więc powinno być nadal jeszcze dobrze. Pomimo użycia w oznaczeniu kolejnych modeli literki "S" magnetofon ten nie posiada systemu Dolby S.


Parametry.
3 głowice, 3 silniki
dual capstan
Dolby B + C, HXPro
waga: 6 kg
pobór: 21W
wymiary: 420 x 127,5 x 323
S/N: 60dB/70dB/79dB
charakterystyka:    I   15-20 000 Hz
                            II  15-20 000 Hz
                            IV 15-21 000 Hz
                            ( wszystko +/- 6dB )


Mocno spokrewniony z wcześniejszym CT-676. Gabarytowo to te same magnetofony a mniejsza wysokość nowszego modelu wynika z zastosowania niższych nóżek. Panel czołowy identyczny z poprzednikiem, rozmieszczenie przycisków - ich wielkość, funkcje - ta sama. Różnica jest w innym nieco nadruku kieszeni kasety, drobnej zmianie wyświetlacza i paru parametrach pisanych. Oba modele mają te same głowice jak i całe mechanizmy przesuwu taśmy. CT-S610 ma minimalnie niższe WaF (0,023% względem 0,027%) oraz głośniejsze gniazdko słuchawkowe (3,4 mW względem 1,3 mW) i jest też deczko cięższy.
Z tą wagą w ogóle jest ciekawa sprawa, bo niby każdy kolejny model jest już skromniejszy (zmierzch decków), a ciężar jego wzrasta; kolejny model CT-S620 (także jeszcze bez Dolby S) waży 7,1 kg.
Magnetofon w miarę przyzwoicie wyposażony. Kieszeń zamykana i otwierana elektrycznie, system autokalibracji Super Auto BLE, dwuzakresowy wskaźnik wysterowania, dwa tryby pracy licznika, funkcja monitor, możliwość wygaszenia wyświetlacza, system automatycznego napinania taśmy, wstawianie przerw pomiędzy utworami aby umożliwić poprawne działanie kolejnej funkcji: wyszukiwania nagrań (+/- 15 utworów), timer, CD-Deck synchro.

Pomimo, że na pierwszy rzut oka wyświetlacze w CT-676 i CT-S610 są identyczne, to po chwili można dostrzec, że oba zakresy wskaźnika wysterowania różnią się skalowaniem. W starszym modelu jest on bardziej pomocny w precyzyjnym ustalaniu poziomu nagrywania. Nie wiem po co nastąpiła tutaj zmiana . Raczej tylko po to, aby "coś zmienić" i zaznaczyć przez to, że mamy do czynienia z innym, nowym modelem.
Inne są też wartości poziomów nagrywania zalecane w obu modelach przez producenta.  Dla taśm I i II 0dB oraz dla taśmy IV +3dB w przypadku CT-S610 i odpowiednio +6dB i +8dB w przypadku CT-676.


Plusy i minusy:
- od pierwszego przypadku pojawienia się na wyświetlaczu zielonych "chmurek" działania systemu Auto BLE żywię przekonanie, że tu producent już przesadził; do dzisiaj dla mnie taki wyświetlacz to przesadna "choinka"
- zbyt duże przerwy pomiędzy kolejnymi "kostkami" wskaźnika wysterowania
( trzeba się do czegoś doczepić :)   )
+ duży, przejrzysty wyświetlacz
+ cicha praca napędu
+ poprawna autokalibracja
+ same plusy; pomimo swojego wieku w magnetofonie działa wszystko jak należy, kieszeń zamyka się w mgnieniu oka, wyświetlacz jasny aż razi w oczy, technicznie jak nowy.


Moja ocena: mocne 5
Magnetofony Pioneera z serii 6XX stanowiły furtkę do wyższej klasy urządzeń, by zachęcić do wstąpienia same prezentowały już całkiem niezłe granie. Pomimo dużej odchyłki w określeniu pasma przenoszenia dźwięk jest naprawdę dobrej klasy. Całe pasmo gra dobrze i przy zastosowaniu dobrej chromówki nie można się nadziwić co ten średniak potrafi. Jedno małe zastrzeżenie mam do odtwarzania na nim kaset nagranych na innych deckach - odczuwam wyraźną tendencję do przerysowywania góry. Widocznie ten egzemplarz tak ma ( nadal pracuje na oryginalnych głowicach i ustawieniach). Jego poprzednika CT-676 wspominam jakby deczko lepiej. Ale tamten miał wtedy kilka dni, a ten ... czas może płatać figle.

 

Cytat: StaryM w 30 Listopad 2017, 23:00:24Kupowany w peweksie za chyba roczną pensję...

U mnie było to samo. Z tym, że kupionym za twardą walutę był odtwarzacz CD marki Hitachi, model DA7000. Do wieży serii midi. Wychodził chyba deczko drożej niż najtańszy model Technicsa więc dopiero człowieka rozpierała duma.

Do kartonika kaset, które mi zostały z dawnych czasów, za przysłowiową fraszkę kupiłem Yamaszkę ;-)
Model K-300- staruszek, ale na chodzie, glowica ok, odtwarza, nagrywania jeszcze nie sprawdzałem, przewija nieco opornie, ale mam nadzieję, że po czyszczeniu będzie działał w pełni ok.