Moda na płyty winylowe nie przygasa, a ostatnio nawet pojawia się wśród ludzi z młodszego pokolenia. Być może specyficzna atmosfera roku 2020 sprawiła, że siedząc w domu, chcemy mieć do czynienia z czymś fizycznym, dotykalnym i analogowym, bo w świecie cyfrowym z konieczności jesteśmy przez większość dnia.

AT-LP3

Znana głównie z produkcji wkładek gramofonowych i słuchawek firma Audio-Technica przedstawia obecnie dość zróżnicowaną ofertę dla uboższych i bogatszych klientów. Najtańszym modelem jest AT-LP3. W Polsce możemy ten gramofon kupić od 850 zł, a więc relatywnie tanio. Ten sprzęt można określić jako tzw. entry level, dobry dla rozpoczynających przygodę z winylami. Parametry gramofon ma przeciętne, ale wystarczające. Jak na tak tani produkt wykonany jest dość porządnie (w przeciwieństwie do dość powszechnie krytykowanej kopii didżejskiego Technicsa z dawnych lat, czyli modelu AT-LP120USB). Dostępny jest w kolorze czarnym i białym, przy czym ten ostatni wygląda naprawdę ładnie.



AT-LP3 ma najtańszą wkładkę typu MM i po jakimś czasie, jeśli nabywca złapie winylowego bakcyla będzie mógł ją zmienić. Efekty mogą zdziwić, z wkładką Ortofon 2M Red ten gramofon zagra bardzo ładnie. Ramię jest krótkie (8,5 cala) i ma wymienny headshell z aluminium o przyzwoitej jakości. Jest to gramofon paskowy i automatyczny. To znaczy, że wystarczy wcisnąć przycisk prędkości 33 i 1/3 lub 45 RPM, wybrać wielkość płyty 12 lub 7 cali i nacisnąć start. Na szczęście można wystartować ręcznie, jeśli ktoś ma nietypowe płyty o średnicy 10 cali. Paskowy napęd jest dość trwały i po kilku miesiącach pracy nadal nie przejawia żadnych problemów. Kołysanie i drżenie dźwięku czyli "wow and flutter" to 0,2%. Nie jest to mistrzostwo świata, ale większość nawet zaawansowanych audiofilów tego nie usłyszy. Tym bardziej, ze mierzona przeze mnie wartość była zwykle mniejsza. Odstęp sygnału od szumu ma ponad 60dB, co jest wartością przyzwoitą. Wadą jest głośna praca mechanicznej automatyki. Nie znajdziemy tam bowiem żadnych czujników optycznych i wspomagania elektromagnetycznych siłowników. Automatyka oparta jest o ruch ramienia i kółka zębate. Podczas startu i po zakończeniu odtwarzania to słychać.

Gdyby nie cena zapasowego headshella, dobrze byłoby mieć lepszą wkładkę do odtwarzania płyt, a tę fabryczną zostawić do grania bardziej zniszczonych płyt. Talerz gramofonu jest lekki z ciśnieniowo odlewanego aluminium, ale wykonany jest porządnie i równo, a gruba gumowa slipmata wycisza niepotrzebne drgania. Silnika nie słychać, nie wpływa też na wkładkę. AT-LP3 ma też przedwzmacniacz RIAA, ale jest to podstawowa dość konstrukcja, więc po zmianie wkładki w drugiej kolejności warto pomyśleć o wymianie przedwzmacniacza. Wzmocnienie preampu, tzw. gain to 36dB, więc nie będzie za cicho, ale ten przedwzmacniacz można też wyłączyć. Chcąc później "apgrejdować" sprzęt, zapewne wydamy kolejną sporą sumę zbliżoną do ceny gramofonu. Ale nikt nie obiecywał, że winylowe hobby jest tanie. Pamiętajmy, że gramofon do czegoś trzeba podłączyć - to uwaga dla całkiem początkujących - trzeba mieć wzmacniacz i głośniki (lub głośniki aktywne), ostatecznie może być to amplituner kina domowego. Jednak pamiętajmy, że kino domowe skonstruowane jest zwykle do oglądania filmów, więc słuchanie muzyki z gramofonu może być rozczarowujące.

AT-LP5X
Kolejny model AT-LP5 jest oczywiście droższy. Kosztuje obecnie około 1800 zł. Nowa wersja otrzymała dodatkową literkę X. Fachowcy twierdzą, że poprawiono antyskating i łożyskowanie ramienia. Ramię jest dłuższe i ma kształt litery J. Ten kształt przypomina ramiona firmy (oraz SME) z lat 60' ubiegłego wieku. Ramię ma Ramię ma efektywną długość 247 mm, czyli mieści się w kategorii ramion dziesięciocalowych. Producent daje też lepszą wkładkę VM-95E, którą możemy potem ulepszać dokupując igłę VMN95EN (tzw.  nagi diament) albo igłę ze szlifem Microline lub Shibata. Zresztą konstrukcja ramienia pozwala na nim zawiesić wiele wkładek, także cięższych. Silnik gramofonu to konstrukcja Direct Drive. Nie ma paska, nie ma problemu rozciągającej się po jakimś czasie gumy. Moc silnika jest większa i lepiej trzyma obroty, choć formalnie jego parametry nie zachwycają, ma -50dB SNR i 0,2% "wow and flutter".



Gramofon produkowany jest w kolorze czarnym. Plastikowa obudowa wygląda solidniej niż w AT-LP3, jest też o 2 kg cięższy (waży 7,3 kg), ale zapewne jest to wynik metalowej płyty obciążającej na dnie (czego nie sprawdzałem). Na pokładzie znajdziemy również przedwzmacniacz RIAA z wyłącznikiem oraz przełącznikiem dla wkładek MM i MC. To nie jest również jakaś wybitna konstrukcja elektroniczna, ale gra dość przyzwoicie. Jako bonus dostajemy gniazdo USB, które umożliwi nam zgrywanie płyt do postaci cyfrowej w 16 bitach i próbkowaniu do 48kHz.

Pomimo dość solidnego wyglądu i porządnych stopek, gramofon jest wrażliwy na wstrząsy. Dlatego warto pomyśleć o ustawieniu go tak, żeby przypadkowe drgania nie psuły nam muzyki. Do tego jest to gramofon całkowicie manualny. Za to jeśli ktoś chce odtwarzać stare płyty z prędkością 78 RPM, to po kupieniu igły (trzeba mieć specjalną igłę i ustawić większy nacisk) może słuchać.  Jak na klasę budżetową ten gramofon jest całkiem niezły, choć nie bez wad.

AT-LP7

Tego ostatniego gramofonu nie miałem w ręku, w naszych sklepach jest na razie niedostępny. AT-LP7 jest całkowicie manualną konstrukcją z napędem paskowym. Dlaczego? Dość dziwna to sprawa, ale wydaje się, że zrobić precyzyjny napęd paskowy jest dziś producentom łatwiej niż napęd bezpośredni sterowany kwarcem. Pewnego rodzaju uwstecznienie.



To jest solidny gramofon. Plinta wykonana jest z MDF o grubości 4 cm. To daje spory ciężar i stabilność. Ramię bardzo podobne jak w LP-5X, ale z regulacją VTA, co zwiększa liczbę możliwych do zastosowania wkładek. Fabrycznie zastosowano wkładkę VM520EB, o klasę wyższą niż VM95. Tutaj też możemy "apgrejdować" gramofon kupując tylko igły z lepszym szlifem. Również tu znajdziemy preamp RIAA do wkładek MM i MC (z przełącznikiem) oraz możliwością wyłączenia. Talerz ma grubość 20 mm, został wykonany z tworzyw sztucznych i jest znacznie cięższy niż w poprzednich modelach. To wszystko powinno pozytywnie wpłynąć na jakość dźwięku.

Gramofon wygląda bardzo elegancko. Czarna fortepianowa powierzchnia plinty i nieco przyciemniony kolor pokrywy robią wrażenie. Niestety pokrywa jest bez zawiasów. Czyli po prostu kładziemy ją na gramofonie i zdejmujemy do grania. W tym modelu nie ma też wyjścia USB, co akurat wielką wadą nie jest. Cały gramofon waży ponad 9 kg. Parametr "wow and flutter" producent podaje jako mniejszy od 0.08% WRMS (przy 33 RPM) i sygnale 3 kHz. Odstęp sygnału od szumów ma być większy od 60dB. To niezłe parametry, choć nadal nie dorównują sprzętom z epoki High-Tech. Przeliczając dolary na złotówki wychodzi, że w Polsce ten gramofon będzie kosztował jakieś 3 tysiące złotych. Niestety na razie nie wiem, czy jego elegancki wygląd idzie w parze z jakością wykonania. Jeśli będę miał okazję się bliżej zapoznać z tym gramofonem, to uzupełnię opis.
A man can never have enough turntables.

Pojawiła się nowa wersja pierwszego z gramofonów. Zamiast AT-LP3 jest AT-LP2X. X zdaje się ma oznaczać, że jest to wersja poprawiona. Np. w AT-LP120X w stosunku do poprzedniej wersji poprawiono niedziałający antyskating i luzy w ramieniu. Co tym razem poprawiono? Nigdzie nic nie mogłem wyczytać. Nie widziałem tego gramofonu na własne oczy, więc nie chcę spekulować.
Co widać ze zdjęć i filmów? Headshell nie jest już czerwony. Kolor plinty to taka grafitowa szarość, ładniej wygląda niż czarny. Zamiast grubej gumowej slipmaty jest tańsza filcowa. Za to sam gramofon jest droższy. Gdy już się pojawi u polskich dystrybutorów, zapewne będzie droższy od AT-LP3. Myślę, że o jakieś 200 zł.
A man can never have enough turntables.