17 Styczeń 2017, 21:19:44 Ostatnia edycja: 17 Styczeń 2017, 21:21:38 by Darion
To dziesiąta płyta zespołu The Beatles.
Zawiera utwory, które znalazły się na nakręconym rok wcześniej filmie animowanym o tym samym tytule.
Album został zaprezentowany światu właśnie 17 stycznia.

I wprawdzie stanowi kolejny krążek studyjny tej grupy, ale przez większość fanów traktowany bardziej jako swego rodzaju ciekawostkę. Tym bardziej, że cała druga strona nie należała do Beatlesów - George Martin, producent tej płyty, przedstawił na niej swoją instrumentalną oprawę do wspomnianego filmu. I to właśnie przez te utwory płyta ta nie przyjęła się wtedy dobrze. Mało. Wylano na nią niezliczone kubły pomyj.

Gdy się słucha początku tej płyty nie sposób się nie uśmiechnąć - totalny miks dziwnych dźwięków i melodii. A i same piosenki zespołu też słabo się bronią. Są tam tylko cztery premierowe piosenki. W dodatku te, które wcześniej zostały... odrzucone. Z poprzednich sesji. No i album ten ukazał się też ledwo w dwa miesiące po słynnym ,,białym albumie"...
Czym więc jest ta płyta?

Raczej jest to taka w zasadzie bardziej gratka dla (wiernych) fanów zespołu niż nawet soundtrack do filmu. Kolejny etap w twórczości (a raczej historii będzie tu poprawniej) grupy The Beatles.
Nie powinno się jej słuchać odrębnie. Tylko jako tło muzyczne i to w całości wraz z filmem.
Wyłącznie!

A sam film?
Zespół był już po trzech filmach i nie był nimi specjalnie zadowolony (zwłaszcza po "Help!").
To miał być jednak film animowany i stwierdzono, że taki może się "przydać". Nie mieli nic przeciwko, że ich postaci były rysunkowe - trochę humory im popsuł fakt, że nie mówili swoimi głosami (a takie były początkowe założenia). Głosy podstawiali zawodowi aktorzy.
Film typowy dla produkcji tamtych czasów i jako komedia był na swój sposób zabawny. Na swój sposób. A raczej sposób The Beatles.  Ekscentryczny i abstrakcyjny. Psychodeliczny odlot. Uff.
Nie to co się teraz u nas wyprawia, ale...

Kiedy macie czasami już wszystkiego dosyć, sięgnijcie po ten film. Oderwijcie się od rzeczywistości, wyluzujcie...

Mam wrażenie, że po latach złagodniało. Chyba...


W wersji cyfrowo poprawionej...

:)   :)   :)

#1 18 Styczeń 2017, 12:22:49 Ostatnia edycja: 18 Styczeń 2017, 12:33:54 by Darion
Pepperland. Podwodny świat, której nazwę wzięto od nazwiska bohatera (fikcyjnego) albumu The Beatles z 1968 roku "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band". Kraina ta zamieszkana jest przez pokojowo nastawionych mieszkańców, którzy zostali atakowani są przez stwory nie lubiące muzyki. W wyniku tej napaści kraina staje się bezbarwna - kolory zostają uśmiercone. Aby ratować Pepperland zostaje wysłany Stary Fred w Żółtej Łodzi Podwodnej, by sprowadził pomoc. Stary zarządca krainy trafia do Liverpoolu, a tam spotyka muzyków z The Beatles, których to prosi o pomoc...

Kiedy powstał ten obraz spodobał się on głównie amerykańskiej młodzieży z gatunku "dzieci-kwiatów" zafascynowanej psychodelią. "YSM" przepełniony kolorami i licznymi psychodelicznymi sekwencjami zdobył u nich wyjątkowe uznanie.

Z ziołem czy bez, Żółta Łódź Podwodna wpisała się na stałe w naszą popkulturę...



#2 18 Styczeń 2017, 12:24:34 Ostatnia edycja: 18 Styczeń 2017, 12:27:22 by Darion
Dziś film ten uznawany jest za absolutną klasykę kinematografii lat sześćdziesiątych. Jakiś czas temu reżyser Rober Zemeckis ogłosił nawet, że rozważa myśl o odrestaurowaniu go i to w technice 3D.

To teraz chyba można już zacząć...

http://www.cda.pl/video/5047119f

No to jeszcze jeden obrazek do kolekcji. ;)
A man can never have enough turntables.