Wspaniałe lata sześćdziesiąte. Zachwycamy się amerykańskim duetem Simon & Garfunkel. Tymczasem w odległej galaktyce, w Australii...

...powstaje grupa muzyczna The Seekers.
Folk i trochę rocka. W czasach największej swej popularności w skład tego super bandu wchodzi czworo młodych i wielce utalentowanych ludzi - Judith Durham, Guy Athol, Bruce Woodley oraz Keith Potger. Jako pierwszy w historii zespół z tego kraju zrobił karierę muzyczną na tak wymagającym rynku jak Wielkiej Brytanii czy USA. W swojej części świata byli mega gwiazdami.
Powstali w Melbourne na początku dekady lat 60-tych. Jako trio. Wszyscy byli kolegami z jednej szkoły i każdy z nich udzielał się w swoim zespole. Historia jakich wiele. Dołączył do nich czwarty jako wokalista, lecz ożenił się i wkrótce opuścił zespół. Wtedy pojawiła się Judith. Jazzowa wokalista o nietuzinkowym głosie. Zaczęli występować po lokalnych klubach i klubikach, właśnie jazzowych. Kiedy w ich brzmieniu pojawił się folk, zaczęli stawać się znani w mieście, i dalej, i dalej...
Pierwszym oficjalnie wydanym ich singlem była XIX-wieczna australijska ballada "Waltzing Matilda". To po jego lokalnym sukcesie otrzymali propozycję grania na statku pływającym do Wielkiej Brytanii. A skoro już tam zapłynęli, to tam też i zaśpiewali. Wydali tam świetnie odebrany singiel "Myra" oraz cyklicznie pojawiali się w muzycznym programie "Call in on Carroll"...
I się zaczęło.
Ich kolejne utwory lokowały się nawet na pierwszych miejscach brytyjskiej listy przebojów. Równie dobrze powodziło im się na amerykańskich. Świat pokochał The Seekers.

A czy ktoś z Was w ogóle zna(ł) ten zespół. Pamięta, wie...?
To jest okazja przypomnieć sobie lub go odkryć. Bo warto.
Wspaniałe melodyjne utwory, śpiew Durham - przepiękny i mocny o jasnej barwie sopran. Niby proste linie melodyczne ale w tak przepięknych aranżacjach... Wszystko takie spójne, zharmonizowane... Genialne!

Zachęcam do odkrycia The Seekers na nowo!






Właśnie powyższym utworem podbili na dobre rynek amerykański.

Każdy kolejny kawałek to kolejny hit i wielka sława. Na Wembley Arena wystąpili już jak równy z równym pośród takich sław jak Beatlesi, Animalsi, Stonsi czy Dusty Spriengfield. (to kolejna piosenkarka w swoim czasie mająca wyższe notowania i większą rozpoznawalność niż słynna czwórka z L. - obecnie także mocno zapomniana) Ich muzyki słuchała także (i także na koncercie) królowa Elżbieta. Ich piosenki często gościły w filmach, jedna nawet dostała nominację do Oscara... Sami też wystąpili w filmie. W rodzimej Australii zagrali w "At home with the seekers". Także tu warstwa muzyczna został bardzo dobrze oceniona przez krytykę. Nagrody, wyróżnienia, nominacje...






#2 18 Wrzesień 2017, 19:31:38 Ostatnia edycja: 18 Wrzesień 2017, 19:33:12 by Darion
Upomniała się o nich Australia. To wrócili. Na stadionie dali koncert przed blisko 200 000 widownią. Ich powrót został sfilmowany i pokazany w telewizji. Znowu rekord ponad 6 000 000 oglądających. To do kolekcji kolejny film kinowy... " The world of the Seekers "Do tej pory jest on w pierwszej dziesiątce najchętniej oglądanych filmów w tym kraju. Rok 1967 to chyba najlepszy rok w ich karierze.


Cytat: Darion w 18 Wrzesień 2017, 19:31:38Znowu rekord ponad 6 000 000 oglądających
To chyba razem z kangurami i misiami koala. Przecież ich tam tyle nie ma. ;)
A man can never have enough turntables.

Latem 1968 grupa się rozpada. Durham postanowiła od tej pory pójść drogą kariery solowej.
Wydano jeszcze w Wielkiej Brytanii płytę z ich największymi przebojami, która na tamtejszym rynku okazała się większym sukcesem niż biały album The Beatles...!!!
BBC pokazało ich pożegnalny koncert w telewizji - blisko 10 mln oglądających.

Cóż robić.?
Judith Durham z powodzeniem śpiewała dalej sama. Pozostali członkowie różnie. Show w telewizji, polityka, kolejny zespół muzyczny... Tak jak New Seekers. Zmieniali się członkowie, wokalistki. Brakowało jednak niepowtarzalnego głosu Durham i popularność grupy skurczyła się do wymiaru lokalnego regionu. I znowu rozpad.




Cytat: StaryM w 18 Wrzesień 2017, 19:39:41To chyba razem z kangurami i misiami koala. Przecież ich tam tyle nie ma.

Jest, jest.

Jak to zawsze w takich przypadkach bywa, na początku lat 90-tych grupa znowu pojawiła się na scenie. I co ważne - w oryginalnym składzie! I zaczęli koncertować. Nagrywać kolejne płyty... Jakoś samo tak wyszło, bo nie mieli takiego zamiaru - chcieli się tylko po blisko dwudziestu latach zobaczyć ze sobą :)
W rodzimej Australii nigdy nie zostali zapomniani. Ciągle witani są gorąco przez bardzo liczną publikę.
A w rocznicę ich powstania, w 2002 roku poczta wydała nawet z tej okazji serię okolicznościowych znaczków.
Może za wyjątkiem koncertowych zapisów czy albumów kompilacyjnych nie wydają już płyt tak zwanych studyjnych, ale stale są w trasie. Aż do teraz...

Aż do teraz wspaniały głos:


Coś wspaniałego...
Wyszukajcie sobie więcej ich kawałków. Naprawdę warto.