Buddy Holly.
Żył bardzo krótko. Był jednak bardzo twórczy. Pozostawił po sobie wiele utworów. Śpiewał własne kompozycje, wykonywał covery. Bardzo szybko zainteresował się rock'n'rollem. Jest wymieniany w jednym szeregu wraz z największymi twórcami tego gatunku. Zaczynał jak każdy z nich...


Jerry Lee Lewis. Ten to dopiero dawał popalić. Na konserwatywnym Południu wszystko było piętnowane podwójnie. Jego kariera zaczynała się od chrześcijańskiej muzyki gospel, którą wykonywał koncertując po kościołach. Nie przeszkadzało mu to w byciu równocześnie wielkim rozrabiaką i skandalistą.
Jego mocno rozpędzoną karierę załamał właśnie taki jeden skandal - małżeństwo z 13 letnią kuzynką. Ludzie kiedyś byli inni. A na Południu dwa razy inni. Od tego czasu jego sukces mocno się skurczył. Już nie dostawał stawek po 10 tysięcy dolarów - musiał zadowalać się ledwo 250! Nie tolerowano złego zachowania. Wytwórnie nie chciały z nim współpracować a ludzie kupować płyt. Tak, tak. Były takie czasy, kiedy niewłaściwe zachowania nie były tolerowane. Wyciszył się jednak (albo czasy były już inne) co pozwoliło mu odrodzić się i aż do dekady lat 70-tych śpiewając country nawet odnosić spore sukcesy...


Chociaż wielu myśli o nim jako o posiadaczu jednego hitu, to w USA w drugiej połowie lat 50-tych był bardzo popularnym wykonawcą muzyki rockabilly. Wykonawcą i twórcą tego gatunku. Jego zainteresowania muzyczne na początku były zgoła inne. Uwielbiał na przykład Beethovena. Później też nic na to nie wskazywało. Porzucił szkołę, zaciągnął się do marynarki... Kiedy uległ wypadkowi motocyklowemu i szczęśliwie uniknął amputacji nogi (miał założoną metalową klamrę, cały czas utykał) przewartościował swoje życie i... założył zespół muzyczny Blue Caps. Akurat była moda na rockabilly. Kiedy wygrali jeden z konkursów muzycznych ich kariera nabrała właściwego pędu a jego samego zaczęto porównywać z samym Elvisem. I kiedy wszystko zdawało się być takim jakim być powinno pojawił się... urząd skarbowy. Podatki! Spowodowało to jego wyjazd do Europy. Koncertował w Niemczech, Holandii, Wielkiej Brytanii. Ale Europie daleko do Ameryki... Bo czy Elvis koncertował w jakiejś tam Europie?

Gene Vincent.





Bill Haley.
Dla odmiany urodził się na Północy. Ale żeby wszystko się zgadzało zaczynał od country. Pewnie dlatego, że ojciec pochodził z Kentucky i sam grał na banjo. Po operacji ucha niefortunnie uszkodzono mu nerw wzrokowy i przestał widzieć na lewe oko. Ale słuch miał dobry. Już w wieku 13 lat miał oficjalną pracę. Grał za stawkę 1 dolara/noc. W wieku 15 lat opuścił rodzinne gniazdko i ruszył robić karierę. Towarzyszył mu zespół podobnych jemu młodych zapaleńców. Było ciężko. Pierwsze lata to jeden posiłek dziennie. Ale i przychodziły pierwsze sukcesy. W 1940 zdobył nagrodę dla najlepiej jodłującego kowboja i nazwany "Silver Yodeling Bill Haley!".
Przez wiele lat w jednej z rozgłośni radiowych w Pensylwanii pracował na stanowisku dyrektora muzycznego. Były lata 50-te i w powietrzu można było już wyczuć, że drga ono już trochę inaczej...
W 1955 wraz ze swoim zespołem The Comets nagrał "Rock Around the Clock". Utwór stał się przewodnia piosenką filmu "Blackboard Jungle" i stał sie mega popularny. Także w Europie. Uznawany jest moment przełomowy w historii muzyki - od tego momentu liczy się nastanie ery rocka.




Jedni w wieku 13 lat już zarabiali grając, on dopiero dostał swoją pierwszą gitarę. Swój pierwszy zespół założył "dopiero" w liceum. W szkole bardziej był znany z innej działalności - grał w bejsbol i był szkolną gwiazdą. Gra czy granie... Trudny wybór. Chyba pomógł udział w konkursie talentów dla Przyszłych Rolników Ameryki, gdzie zaprezentował się muzycznie i wygrał. Pojawił się pierwszy kontrakt z wytwórnią Imperial Records. A to znaczyło już jedno - udało się! Kolejne zmiany wytwórni na większe i bardziej prestiżowe tylko to potwierdzały. Kariera mocno poszybowała w górę. Po erze rockabilly powrócił do country; zmarł w 1978 mając zaledwie 41 lat...

Robert Glynn "Bob" Luman czyli po prostu Bob Luman...