Mnie dzisiaj od rana prześladują dźwięki z płyty Bryana Ferry.

#1371 10 Marzec 2019, 12:02:14 Ostatnia edycja: 10 Marzec 2019, 12:03:50 by Darion
Na razie z poprzednią płytą dam sobie... kilka lat przerwy :)

A tymczasem u mnie kręci się coś fajnego: 1982, Supertramp "...famous last words...".

Siódma płyta w dorobku i ostatnia z udziałem Rogera Hodgsona.
Wielu przez to twierdzi, że w ogóle ostatnia. "...famous last words..."
Hodgson odszedł, gdyż jego wizja grania grupy była inna niż Daviesa. Jeden chciał nadal po staremu, drugi wolał iść z duchem czasu i pójść bardziej w pop.

Płyta przepiękna, pełna wielu muzycznych smaczków - pięknie zagrane partie fortepianu, dziecięcego chóru, czy jak to solo na saxie w końcówce "My kind of lady". Dużo akustycznej gitary wprowadza tutaj jeszcze nastrój spokojności, wyciszenia...
Płyta w starym stylu, gdzie każdy utwór jest osobną perełką. Bo to nie te czasy jednego hitu i kupy wypełniaczy. Tu mamy prawdziwych kompozytorów i prawdziwych muzyków. Bogactwo melodii, ogrom emocji i piękna tej płyty zasmuci każdego starego słuchacza a młodego może na długo oszołomić. Tak, tak... Nie znacie czegoś takiego, bo nie znajdziecie takiej muzy obecnie!

Supertramp.....świetny zespół. Na początku mieli fantastyczny start, bo chłopakom zasponsorował instrumenty i kontrakt płytowy holenderski milioner. Była forsa.... to nie było dobrej muzyki. Milioner odciął gotówkę to zaczęli grać :)

Cytat: Darion w 10 Marzec 2019, 12:02:14
Siódma płyta w dorobku i ostatnia z udziałem Rogera Hodgsona.
Wielu przez to twierdzi, że w ogóle ostatnia. "...famous last words..."
Hodgson odszedł, gdyż jego wizja grania grupy była inna niż Daviesa. Jeden chciał nadal po staremu, drugi wolał iść z duchem czasu i pójść bardziej w pop.
To nie do końca prawda.
Zespół po 1982 r. wydał jeszcze cztery katalogowe płyty. Zabrakło co prawda niepowtarzalnego głosu Hodgsona ale Davies podołał i Supertramp poszedł w fajne klimaty. Wspierał ich nawet sam David Gilmour.
Wielka szkoda że tych płyt już nie można kupić na winylu :(

No, w moim zbiorze jest też na półce kolejna - ósma płyta zespołu - "Brother where you bound" z 1985 roku.

Płyta wyśmienita. Doskonała muzycznie i technicznie. Widać tutaj ścieranie się dwóch światów. Nadal mamy echa poprzedniej dekady ("Still in love") i czegoś, co dopiero ma nadejść ("Cannonball") -na przykład z zespołem Simply Red...
Rock progresywny wybrzmiewa saksofonem i fortepianem. Ładne gitarowe solo Gilmoura. A,  jeszcze jest puzon, róg, i flet. :)
Nawiązujący do "Roku 1984" Orwella utwór tytułowy jest niesamowity.
Płyta jako całość, z politycznymi tekstami Ricka Daviesa schyłku zimnej wojny, nadaje się bardziej do określenia jej jako projektu muzycznego niż kolejnego albumu studyjnego.
Czystko nagrany krążek przypomina nam o czasach, kiedy się chciało...



Nie wszystkie nagrania podobają mi się tak samo, ale Straight To My Heart i Sahara są świetne...
A man can never have enough turntables.

Nie płyta tylko film, ale może się tutaj nadaje  8)


https://www.filmweb.pl/film/Heavy+Trip-2018-792376

CytatTuro ma 25 lat i mieszka w małej wiosce na północy Finlandii. Jego jedyną pasją jest śpiew w metalowym zespole Impaled Rektum. Panowie grają razem od 12 lat i nigdy nie dobrnęli do zagrania koncertu. Pewnego dnia odwiedza ich szef wielkiego metalowego festiwalu z Norwegii. Członkowie zespołu podejmują decyzję - teraz albo nigdy. Kradną furgonetkę, zabierają perkusistę ze szpitala psychiatrycznego i ruszają na festiwal.

Kurde, ale tego już nie grają nigdzie w mojej okolicy...
A man can never have enough turntables.

Dojechała plyta cd Octopussy- Dwarfs & Giants.