A zaraz potem Eric Clapton z płyty z 1989 roku "Journeyman".
Płyta muzycznie zróżnicowana, powstała bowiem przy współpracy wykonawcy z innymi artystami takimi jak Collins, Harrison, Khan, Cray czy inni. Bardzo klimatyczna, wspaniała płyta. I też dopracowana od strony technicznej...


Pet Shop Boys "Behaviour". Płyta wydana w roku zamykającym dekadę lat osiemdziesiątych. Utwory typowo popowe. Melodycznie i na luzie. Ale na poziomie.


Słuchać głośno:

Rome - The Alabanda Breviary

Nie znam się, to się wypowiem.

Queen "The miracle", 1989r.
Specyficzne granie zespołu, wyjątkowy głos wokalisty (choroba już w trakcie przygotowywania tej płyty dawała się mu mocno we znaki) dającego z siebie wszystko. Płyta perfekcyjna w każdej sekundzie trwania, stereofonia jak się patrzy, technicznie doskonała!
Koniec lat osiemdziesiątych w czystej formie.

(Po śmierci wokalisty zespół zaproponował następstwo Georgowi Michaelowi.
Faktycznie, barwą głosu i odpowiednim stylem śpiewania byłby ... doskonałą kopią. Więc odmówił.)



Wprowadzam się w dobry nastrój. Miałem wówczas 21 lat i byłem bardzo szczęśliwym młodym człowiekiem :)

Dobra rzecz. Niestety nie mam tego. Ale dziś mam wieczór Pink Floyd :)
A man can never have enough turntables.

Mam do nich ogromną słabość i dzisiaj słuchając E.L.O. czuję że jestem na tej okładce ;D

I następna płyta O'Connor, 1992r. "Am i not your girl?".
Płyta całkowicie poza jej klimatem. Zaśpiewana może i perfekcyjnie, pod względem technicznym brzmi wspaniale, ale... covery wyraźnie jej nie służą.


Ja dziś słucham listy przebojów wszech czasów w Trójce. ;)
A man can never have enough turntables.



Nick Cave lubicie?

Wysłane z mojego Vienna przy użyciu Tapatalka