Tak mnie naszło od rana :)

A to od tegorocznego Św. Mikołaja bo byłem ponoć bardzo grzeczny ;D

Tak dla odmiany nastroju. Bo jednak Dead Can Dance to piękne granie ale wprowadza trochę przygnębiającą atmosferę.

Chwilowa przesiadka na cyfrę i słuchawy, bo małżonka chce poczytać. A przez słuchawy industrial daje kopa :)

Dzisiaj opanowują mój tor analogowy ciemne moce 8)

Nieustająco ciemna moc.

Mark Knopfler, 2015, "Tracker".

Ósma solówka w karierze artysty.

"...kiedy sobie tak pomyślisz, że to jest już bliżej niż dalej, to myślisz też - tak po prostu - żeby napisać dobre piosenki i zrobić z nich porządny album..."

I to w zasadzie mówi wszystko o tym krążku. Bez pośpiechu, bez tej całej napinki, bo już nic światu nie trzeba udowadniać - doskonałość.
I jaka elegancja.
Zaśpiewane z niesamowitą prostotą, szczerością, jakby od niechcenia. Ale to tylko tak się wydaje. Niesamowity artyzm. Żeby tak wyszło, bez udawania - to trzeba mieć klasę...
Ten doskonały gitarzysta, a także i wielki artysta, w ogóle nie popisuje się przed słuchaczem swoimi umiejętnościami. Nie przytłacza swoim graniem reszty. Wielka klasa.
W tej muzyce jest zawarta wyłącznie prawda, "..."jest zapisem mojej drogi przez życie i życiowych poszukiwań".
Teraz już wie. I chce nas też na to naprowadzić. Że ta prosta kromka chleba z masłem zjedzona na werandzie rodzinnego domu smakuje jednak najlepiej.
Płyta taka trochę niedzisiejsza... Dlatego wielu recenzentów rozczarowało się nią dając jej niskie noty.
Nie słuchajcie ich, słuchajcie muzyki.




A wiesz Darion, zaciekawiłeś mnie. Bardzo lubię Knpoflera ale o tej płycie też nie miałem najlepszego zdania. Dam jej jeszcze jedną szansę, mam dzisiaj nastrój na takie granie :)