Jesień to dobra pora żeby więcej słuchać płyt...

Właśnie u mnie leci Neil Young and Crazy Horse z 1975 roku - "Zuma"

     Kolejność w nazwie nie jest przypadkowa. Wprawdzie to samodzielny zespół ale tyle razy towarzyszył temu pierwszemu w trakcie nagrywania jego płyt, że... zaczęli je wydawać już jako wspólne.

"Zuma" to ich czwarty wspólny krążek. Pochodzi z czasów, kiedy Young osiągnął wielki sukces artystyczny i idący za tym całkiem sporty profit materialny. Cała płyta siłą rzeczy idzie także w tym kierunku.
Nadal bardzo rockowo ale zdecydowanie w łagodniejszym nieco klimacie - są tu spokojniejsze ballady o bardziej akustycznym charakterze. Poszczególne kawałki są też bardziej już dopracowane niż na wcześniejszych dokonaniach Young'a a i teksty też jakby bardziej pojaśniały w swej wymowie.

Dewiza nadal obowiązuje "Ja niczego nie sprzedaję. Bo od tego są inni. Ja tworzę. A jeśli mi nie wychodzi, to trudno. Ale jestem tutaj, by robić to, co potrafię. I dopóki nikt mi nie mówi, co mam robić, jest w porządku".

Przepiękne...

...i bardziej ku współczesności...

  Skoro nawet na festiwalu polskiej (z założenia) piosenki w Opolu potrafią zawodzić po angielsku, to nie dziwne, że człowiek czasem chce posłuchać czegoś w innej mowie.
Akurat przechodziłem obok stoiska z płytami (całkiem przypadkiem) i grzechem było nie popatrzeć w tamtą stronę.
A ztamtej strony Celine Dion.
Kanadyjka z językiem francuskim o wspaniałym głosie. Grzechem było nie sięgnąć.
Celine Dion z 1992 roku i wznowienie "Celine Dion".

Zapuściłem.
Piękny i czysty głos. Świetne relaksujące me uszy kawałki. I język angielski.
Tak, Celine Dion równie drugie tyle płyt wydała właśnie w tym języku. Chcesz zrobić naprawdę dużą karierę - śpiewaj po angielsku.
(nie dotyczy polskiej młodzieży)

Wspaniały głos, eleganckie brzmienie - takie do kameralnego słuchania bardziej. Nie na koncercie, raczej w lokalu z estradą, żeywą orkiestrą... Właśnie tak.
Klimat taki jaki u Whitney Houston. Jakby dla niej skrojone. Ale śpiewanie lepsze. Bo nie ma tu tego "modnego" popisywania się warunkami głosowymi rodem z opery.
To już wszystko wiadomo.




#2132 10 Październik 2022, 18:50:59 Ostatnia edycja: 19 Listopad 2022, 10:01:14 by StaryM
Taki zespół znalazłem na Youtube. Byłem mile zaskoczony.
A man can never have enough turntables.

#2133 23 Październik 2022, 17:11:13 Ostatnia edycja: 19 Listopad 2022, 10:02:28 by StaryM
Sięgnąłem właśnie po kolejny krążek Rush. Tym razem płyta z 1985 roku "Power windows".

W karierze kanadyjskiego zespołu można wyraźnie zaznaczyć poszczególne okresy w ich muzycznym zapatrywaniu. Ta płyta należy do "czasów syntezatorów".

Jest ich nawet sporo. Trochę nawet za dużo tych dźwięków w jednym czasie. Dobrze, że to rok 1985. Dzisiaj powstałby z tego jeden wielki jazgot. Tutaj mamy na szczęście je poukładane. Źle, że to 1985 rok. To już te czasy z dziwnym basem. Bardziej brzęczy niż basuje. Na szczęścia moda na jego mega dominację w utworach dopiero miała nadejść. Brr.
Jak na rock przystało świetnie pobrzmiewa gitara. Poszczególne kawałki to ładne i proste utwory. Nie czynią rewolucji. Jest spokój. Ale czy to źle?


Ten dziwny bas to niskie tony klawiszy i tak ma być.

.DSC_0001 (2).jpg

  Wspaniała płyta. Jest to mój numer jeden na liście 2022 roku

Cytat: WOY w 01 Grudzień 2022, 13:41:10Wspaniała płyta. Jest to mój numer jeden na liście 2022 roku

Przyznam, że na razie to słuchałem jedynie fragmentów. A dokładniej to tytułowego utworu. Robi wrażenie.
A man can never have enough turntables.

DSC_0003 (2).jpg 

Również ciekawa pozycja z dyskografii Jeana Michela Jarra.

Ostatnią płyta Jarre'a, jaka kupiłem, jest Amazonia, ale nie porwała mnie.

To fakt. Mnie też nie oszołomiła. Natomiast ta nowa jest najlepszą od lat. Polecam.

DSC_0004 (2).jpg


A ja mam okazję odkupić Floydów od kolegi. Właśnie idę ich słuchać. Pamiętam że również tą płytą byłem zdegustowany ale....... jak to mówią, nigdy nie mów nigdy.