Muzyka klasyczna, dawniej zwana często muzyką poważną, nie jest moim ulubionym gatunkiem. Przyznam się też, że Chopin nie jest moim ulubionym kompozytorem w tej kategorii. Lubię niektóre utwory niektórych kompozytorów w niektórych wykonaniach. Wariacje Goldbergowskie Bacha niezależnie od genialności wykonania nigdy nie potrafiły mnie przekonać. Z kolei Bolero Ravela bardzo lubię w różnych wykonaniach. Cztery Pory Roku Vivaldiego uważałem za nudne rzępolenie, dopóki nie usłyszałem płyty I Musici z 1959 roku.
Swoją drogą, znacie ten dowcip? Mały chłopiec na koncercie kwartetu smyczkowego pyta mamy: A jak ten pan przepiłuje już to pudło, to pójdziemy na lody?
Oczywiście Konkursy Chopinowskie zawsze wzbudzały zainteresowanie w Polsce, pamiętam też kontrowersje wokół wykonawców i sporo dyskusji. Na przykład dawno temu grał na konkursie Ivo Pogorelich. Chyba od czasów samego Chopina nikt nie spowodował takich emocji, grając jego muzykę. Tak nawiasem mówiąc, na koncercie młodego Chopina w Wiedniu rozochocona publiczność aż połamała ławki, na których siedziała. Prawie jak na koncercie rockandrollowym.
Ale w tym roku zaskoczyła mnie liczba artykułów na temat konkursu w bardzo wielu wiodących gazetach i periodykach. Ba! Nawet miałem okazję widzieć spory i dyskusje na Facebooku. I to bardzo fachowe. Normalnie aż mi szczęka opadła. No to włączyłem sobie Chopina na płycie... i przysnąłem. Cham ze mnie.
A man can never have enough turntables.

Nie przyjmuję kolego Twojej surowej samokrytyki. Bo widzisz żaden gatunek muzyczny nie jest wykładnią NICZEGO.
To że uwielbiam wręcz deathmetal, blackmetal nie znaczy że jestem satanistą.
Muzyka jak to muzyka, ma wzbudzać emocje i to jest jej obszar oddziaływania.
A kto czego słucha i co mu sprawia przyjemność to już jego wrażliwość.
Nie ma niczego elitarnego w słuchaniu muzyki poważnej, jazzu, blusa, rocka, metalu.....NICZEGO.

Ludzie sami wymyślają bariery żeby się dowartościować.
Pomyśl ilu ludzi potrafił na stadion ściągnąć występ np. Queen, Guns N' Roses, Metallica.

Jak przy tym wygląda opisywany przez Ciebie koncert ? Albo jeszcze lepiej, ilość sprzedanych z niego płyt ?



Wiesz...
Ja to nie do końca szczerze się kajałem. Mój ojciec (matematyk) pasjami lubił muzykę klasyczną i tylko klasyczną. Ale on to dziwak był. Dam se łeb uciąć, że jak słuchał tego Bacha lub Beethovena to mu gdzieś tam przed oczami latały jakieś funkcje, całki lub różniczki. Moje podejście do muzyki było nieco inne - bardziej (hm... jak to nazwać) fabularne. Dla mnie muzyka byłą pewną opowieścią. Tak jak nie wszystkie opowieści mnie pociągają, tak i nie wszystkie muzyczne style. ;)
A man can never have enough turntables.

Znamy się już trochę i lubię z Tobą "rozmawiać" o muzyce. Twoje zagajenia tematów zawsze wywołują chęć spojrzenia na (problem ?) wielokierunkowo. Aż czasem się boję czy Cię dobrze zrozumiałem :)
Szkoda tylko że rzadko urasta to do rozmiarów jakiejś wieloosobowej dyskusji :(

Myślę, że to jest szerszy problem. Na Facebooku jest grupa "Mój gramofon", administratorzy nalegają, żeby wrzucając jakieś fotki płyt, pisać coś. Cokolwiek o muzyce, dlaczego się podoba, o swoich gustach. Niestety jest to najczęściej wołanie na puszczy. Post to często szybka fota telefonem i koniec. Dotyczy to zresztą nie tylko tego obszaru. W wielu grupach, próba zachęcenia ludzi do dyskusji jest orką na ugorze. Komentarze zwykle się ograniczają do animowanych gifów wyrażających emocje. Czasem boję się, że za kilka pokoleń większość ludzi zapomni alfabet.
A man can never have enough turntables.

Ja bardzo lubię posłuchać muzyki klasyczne/poważnej. Ale też nie wszystkiego. Chopin tak, ale nie wszystkie jego utwory. I tak mam z każdym twórcą.
Ta muzyka ewoluuje przez cały czas. Ale poszła w takim kierunku, że jej współczesnej formy to wręcz nie trawię. Powiedzmy, że zatrzymałem się na wieku XIX, może w przedpokoju kolejnego.

ps: pomimo tego, że lubię, że rozumiem, to... zawsze chce mi się śmiać na koncertach chopinowskich jak widzę tych kiwających się, naciągających mięśnie twarzy uczestników konkursu. Czekam tylko jak zaczną się unosić w powietrzu. Zawsze byłem przeciwnikiem tej przesady.

Będąc na koncertach muzyki klasycznej - czy to w Elbfilharmonie, czy kościele - zamykam oczy koncentrując się na brzmieniu muzyki.
Podziwianie aktorstwa i innych atrybutów pozostawiam na inne okazje.
Przykład "prawdziwej" ekspresji w muzyce Chopina:


A ja lubię podglądać emocje towarzyszące artystom w czasie wykonywania sztuki.
Jest to niezakłamany obraz wielkiego zaangażowania i oddania artysty temu co się dzieje tu i teraz.
Nie jestem pewien czy to można wyreżyserować.


Cytat: piramidon w 29 Październik 2021, 11:34:29Przykład "prawdziwej" ekspresji w muzyce Chopina:
Ja nie zamykam oczu. Ale tak na wszelki wypadek "obejrzałem" z zamkniętymi tym razem. Nie za bardzo mi się podobało, Nie mogę powiedzieć, że ta pani fałszuje, bo się nie znam. Nie mam pojęcia o nutach. Potem "włączyłem" oczy i też mi się nie podobało. Ale emocje wykonawcy nie są złe, przecież cała masa emocji zawsze jest w znanych utworach sławnych wykonawców: od The Beatles do Pink Floyd, że już nie wspomnę o czasach bliższych: Bjork, Amy Winehouse, no i jeszcze wielu innych artystów. W poniższych filmach też widać emocje i nie mnie oceniać ich szczerość. Choć oczywiście są wyrażane nieco inaczej.





Zresztą dla mnie muzyka to głównie emocje. Nie lubię za bardzo Chopina dlatego, że nie lubię w sobie tych emocji, to jest zbyt osobiste. Ale to całkiem inny temat.

Cytat: Darion w 28 Październik 2021, 22:12:32Powiedzmy, że zatrzymałem się na wieku XIX, może w przedpokoju kolejnego.
Tego o sobie nie mogę powiedzieć. Jednym z moich ulubionych kompozytorów jest Eric Satie. Bardzo lubię Zimmera, choć z kolei Pendereckiego nie, lubię też Gershwina. W filmie o Gershwinie był pokazany jego ojciec, który z muzyką nie miał wiele wspólnego. To była zabawna scenka, jak staruszek patrzy na zegarek i mierzy czas trwania "Amerykanina w Paryżu", a po koncercie chwali syna, ze to była bardzo dobra robota. Bo utwór miał aż 14 minut (czy jakoś tak, nie pamiętam już dokładnie tej sceny).
A z drugiej strony patrząc... więcej zależy od wykonawcy, niż myślimy. Dla mnie "Cztery pory roku" Vivaldiego były takim nudnym rzępoleniem ("Mamo, jak ten pan przepiłuje już tę skrzynię, to pójdziemy na lody?"). A jako dorosły, a nawet dojrzały człek posłuchałem wykonania I Musici z lat pięćdziesiątych. To była jedna z pierwszych stereofonicznych płyt. I szczęka mi opadła. Tak więc jestem wobec muzyki pełen pokory, bo ją kocham, choć najczęściej jej nie rozumiem.
A man can never have enough turntables.

Nie próbuję rozumieć muzyki, nawet czasami  pozornie zrozumiała warstwa tekstowa piosenki po prostu przeszkadza w słuchaniu pięknej interpretacji wokalnej. Czuję ją.

Cytat: StaryM w 29 Październik 2021, 18:52:04Ale emocje wykonawcy nie są złe, przecież cała masa emocji zawsze jest w znanych utworach sławnych wykonawców

O! Właśnie! Wszystko zależy od oczekiwań odbiorcy.
Emocji to ja Ci oczekuję tylko w muzyce - idąc na koncert muzyki klasycznej. Chcę emocji i grymasów na twarzy - idę do opery(rzadko).

Dyrygent Bernstein był pierwszym w historii dyrygentem charakteryzowanym przez kosmetyczkę dla potrzeb telewizji - zdarzyło mu się rozmazać - a dyrygował genialnie. Prawdziwy showman.
Showmanem  był też na swój sposób (w muzyce) Paganini- podkręcał strojenie skrzypiec po swojemu- by taniec czarownic był bardziej niesamowity.

Kreatorzy wizerunku scenicznego mają co robić.
Na scenie wszechobecny marketing też obowiązuje.

Niektóre konkursy muzyczne odbywały(-ją?) się za kotarą, by nie rozpraszać jurorów.
Nawet to dotyczy czwartego konkursu chopinowskiego- była drewniana kotara-wtedy wszystkie nazwiska i ich kolejność znała jedna osoba.

Początkowo nie wiedząc o tym - ja skromnie zamykam oczy.