28 Kwiecień 2020, 20:31:42 Ostatnia edycja: 28 Kwiecień 2020, 21:12:28 by Darion
Zbliża się Wielka Majówka. Ze względu na tradycje lania w tym czasie można sobie obejrzeć ten film. Ale lepiej będzie jak poprzestanie się na ścieżce dźwiękowej...  :)

A było to tak

  W 1973 roku  Richard O'Brien napisał sztukę (mocne słowo) pod tytułem "The Rocky Horror Show" będącą musicalem. O dziwo się przyjęło i z powodzeniem grano ją i grano... Aż upomniał się o to film. Tak w dwa lata po powstaniu pierwszego powstał film o lekko zmienionym tytule - "The Rocky Horror Picture Show".
W filmie występuje trochę ludzi z obsady musicalu i trochę aktorów podesłanych przez wytwórnię. Żeby podnieść prestiż i zachęcić do odwiedzania sal kinowych. Tak więc mamy debiutującego w filmie Tima Curry'ego, w miarę już poznaną (ale nadal u progu kariery) Susan Sarandon czy trochę nijakiego Barry'ego Bostwicka. I oczywiście w jednej z ról (Riff Raffa) sam twórca.

Co to za film?
Trudno powiedzieć. Mieszanka tanich horrorów i kina SF z lat wczesnych. Wszystko w klasie B. I obowiązkowo okraszone (w stylu jak na tamte czasy) erotyką (żeby ktoś do kina jednak się przywlókł) :)
I sporo muzyki.
Fabuła filmu jest tak pogmatwana, że proponuję obejrzeć go parokrotnie. Osobiście tego nie zrobiłem. Wolałem parokrotnie posłuchać sobie z tego filmu soundtracka.

  Para narzeczonych, Brad Majors i Janet Weiss, gubią drogę jadąc samochodem. W dodatku przebija im się opona. Jest zimno i leje deszcz. Jest zimno. Powtarzam się? Ale naprawdę wtedy było zimno.
Trafiają do starego, ponurego zamczyska. (Jedną z ról miał zagrać sam Vincent Price, ale był już zajęty przy innych takich produkcjach). W zamku tym odbywa się coroczny zjazd Transylwańczyków, któremu przewodzi dziwny i tajemniczy (to akurat bez sensu, tam nie ma innych jak tylko sami dziwni i tajemniczy) dr Frank N. Furter - (tę rolę chciał zagrać Mick Jagger, ale się nie załapał) - transwestyta z Transseksualnej Transylwanii (w dodatku kosmita). Powołuje on do życia idealnego kochanka, Rocky'ego. I się zaczyna...

   W USA film ten został wpisany do National Film Registry jako "...dzieło o wartości kulturowej i historycznej dla amerykańskiego narodu...".
I coś w tym musi być na rzeczy, gdyż po pierwszych wyświetlaniach albo zostawał szybko zdejmowany za zbyt mocne epatowanie obscenicznością, albo po prostu i zwyczajnie... Czasami na seansie były tylko trzy osoby. Bileter, operator, i aktor grający w filmie jako osoba uświetniająca pokaz.
Teraz film ten nosi tytuł kultowego i niektóre kina mają go u siebie w stałym repertuarze od wielu wielu lat. Widać społeczeństwo musiało wpierw dojrzeć :)

Raz obejrzeć nie zaszkodzi. Ale ja namawiam do zapoznania się ze ścieżką dźwiękową z tego filmu. Naprawdę fajna muza.

Wspomniałem, że castingu nie przeszedł Steve Martin?
Niech sobie teraz w brodę pluje... :)



Usta widoczne na plakacie filmowym należą do modelki Lorelei Shark...




Ścieżkę dźwiękową polecam a kto o mocnych nerwach może i obejrzeć film :)
(jak dla mnie, to obraz psuje mi całkowicie dźwięk)