Przypadkiem trafilem na dość ciekawy film o polskich urządzeniach audio z czasów PRL. To film z wystawy i z narracją dwóch młodych hobbistów. Drugi opowiada ciekawiej i lepszą polszczyzną, ale warto obejrzeć cały film. Dotyczy nie tylko magnetofonów i trwa blisko godzinę.

A man can never have enough turntables.

Tak. Czasy, kiedy stereo było bogiem.
Zajmowało główne miejsce w pokoju, młodsze rodzeństwo nie miało prawa dotknąć, kurz ścierało się codziennie...
To nie była zwykła rzecz użytkowa. To było sacrum.
Dzisiaj mogą to jedynie zrozumieć osoby stojące nocą w kolejce po najnowszy model ajfona :)
Kiedyś też stało się w kolejce. I też w nocy. I chociaż liczyliśmy, że rzucą (a dla nas wystarczy) Radmora, to dobrze jak wyszliśmy z Danielem, albo Altusami 75. Coś trzeba było zakupić!
Kaseciak? A jaki model?
Bez jaj! Byle jakiś był w ogóle. (tak wtedy zakupiłem swojego ZRK M3016)
A szczęście wtedy jakie temu towarzyszyło...
Dziś nawet po zakupie samochodu czujemy ledwo zadowolenie.
Nie zrozumie kto nie doświadczył...
;D

A tak przy okazji o cenach. Magnetofon M531S na początku 1982 roku kosztował 13 600. Nieco tańszy był kaseciak z radiem Kasprzak RM121 (turystyczny, monofoniczny) - 13 000.
Mój kolega miał gramofon Emanuel i amplituner Duet (to była dolna półka, tańszy był chyba tylko Pionier Stereo). Pamiętam, że sam wtedy miałem gramofon Artur i amplituner Amator. Zazdrościłem koledze, że ma dopasowane wizualnie urządzenia.
Podstawowym problemem w PRL było dopasowanie sprzętu. Kupowało się co było i miało się czarny wzmacniacz, srebrny tuner itp. ;)
A man can never have enough turntables.