07 Czerwiec 2017, 21:33:09 Ostatnia edycja: 07 Czerwiec 2017, 21:44:50 by Darion
Pismo jakim posługują się Chińczycy składa się ze znaków. Proste.
A każdy taki znak odpowiada jakiejś sylabie bądź sam jeden stanowi już wyraz. Znaki te ciągle się mnożą. Bo ciągle się tworzy nowe wyrazy wraz z postępem jaki dokonuje się w świecie człowieka. Sto lat temu nie było znaków "komputer", "komórka", "mp3 player", "stringi"...

Obecnie jest ich już w tak zwanym "chińskim alfabecie" ponad 50 tysięcy.

Ludzie mieszkający w Chinach na głębokiej prowincji i słabo wykształceni znają ich około 1500 - 2000. Pozwala im to na jako takie komunikowanie się w życiu codziennym i nazywanie najbardziej podstawowych przedmiotów i czynności - de facto można by rzec, że to są nadal analfabeci.
Aby być uznanym za osobę w miarę wykształconą i kulturalną czy też obytą trzeba tych znaków znać już tak z 5 do 6 tysięcy...
Jak to się mówi - wpada, gdy się chce uchodzić. W towarzystwie.

A tacy melomani.
Żeby być melomanem, żeby za takiego uchodzić - wypada też coś o tej muzyce wiedzieć. Zwłaszcza jak zapytają. W towarzystwie. Być osłuchanym... O! Właśnie. Osłuchanym.
I nie może to być tylko to, co wszyscy słyszą w aktualnie puszczanych telewizyjnych reklamach.
Jakaś historia, gatunki, trendy; jakieś zmiany w muzyce na przestrzeni lat... Powinny te utwory to w sobie zawierać.

Jakieś minimum, jakaś podstawa musi być. Jeśli chcemy. No, uchodzić. :)
Chciałbym być jak ten Chińczyk, co to zna te 6000 "choinek"...  ;D
To jak? Pomożecie?

1 ...
2 ...
3 ...

100 ...



He he Darion jesteś po prostu szalony.
Jak sobie to wyobrażasz ?

Trudna sprawa, bo wkracza na obszar indywidualnych gustów. Jeden lubi Bacha, drugi Beethovena, a trzeci Vanilla Ice. ;)
A man can never have enough turntables.

Owszem. Każdy lubi swoje.
Ale jak będę gadał w towarzystwie tylko o Zenku Martyniuku, to po kilku godzinach uznają mnie za nudnego. A powinni za obytego.
Melomana.
Dlatego powinno to być takim swoistym spektrum. Utwory jak nazwisko. Kamienie milowe. Jak można nie znać?.
I żeby nie być jak ten Michaelem "Krokodyl" Dundee w L.A.
Wicie, ma być swjatowo.
Kulturalnie...


To jak?

Wydaje mi się, że jest bardzo trudno ufarbować się na znawcę czegokolwiek, nawet melomana :(

Trza by jednak jakieś podwaliny stworzyć. Swoistego rodzaju muzyczny elementarz. Podstawowy kanon lektur obowiązkowych, których nieznajomość winna powodować rumieńce na twarzy delikwenta. Jak we współczesnym świecie brak umiejętności pisania i czytania :)



Kolejność nie ma tu znaczenia, no może chyba jeśli stanowi tylko o czasie w historii.

Panowie, zbliża mi się event, muszę zabłysnąć - to jak?

1...
2...
3...


Klasykę się powinno znać. Bach na pewno, Koncerty Brandenburskie, Słynna organowa Fuga i Tocatta. Klasycyzm - Beethoven. V symfonia i 9 symfonia. Chopin - cokolwiek. Liszt, Wagner. Na pewno Ravel - Bolero, to kultowy kawałek.
;)
A man can never have enough turntables.

Zupełnie nie mam pomysłu..........  :-\
Nie wiem, może....... tak  ???
http://www.magazyngitarzysta.pl/ludzie/artykuly/2099-100-solowek-wszech-czasow.html

A może tak  ???
http://corazjestesmy.blogspot.com/2014/01/100-najpiekniejszych-piosenek-wszech.html