Fonomaster.
Pochodzi z czasów, kiedy Unitra prężnie działała i co rusz chwaliła się czymś nowym. A nowe miało być solidne, ładne i porządne. Warunki jakie wtedy panowały narzucały wiele ograniczeń stąd na przykład różnorodność wkładek czy innych podzespołów - z każdym następnym rokiem produkcji przeważnie słabsze od poprzednika. Chodzą słuchy, że samo ramię produkowano na licencji japońskiego Micro Seiki...

Micro Seiki rzekomo miało być oryginalne w pierwszych gramofonach wg-601f i g-601a, wtedy jeszcze nie używano nazwy fonomaster.
A man can never have enough turntables.

Tak też słyszałem, że ramiona były u nas składane z dostarczanych elementów. Przynajmniej z początku.

Nasz najlepszy chyba specjalista od gramofonów, czyli dr inż. Maciej Tułodziecki, podaje, że o tych ramionach Micro Seiki co prawda wszyscy mówią, ale nie ma śladu w żadnych dokumentów.
Z drugiej strony te ramiona z pierwszych G601fs są naprawdę świetnie skonstruowane, wiec coś w tym może być. :)
A man can never have enough turntables.

Cytat: StaryM w 29 Styczeń 2016, 12:45:20Nasz najlepszy chyba specjalista od gramofonów, czyli dr inż. Maciej Tułodziecki, podaje, że o tych ramionach Micro Seiki co prawda wszyscy mówią, ale nie ma śladu w żadnych dokumentów.
O, właśnie.

Zdaje się, że powinienem coś odszczekać. Wpadł mi w ręce egzemplarz gramofonu GS-434 z połowy lat 80'. Jak to pisał M. Tułodziecki na technique.pl, jest to "gorsza" wersja wcześniejszego G-603a. Czyli kolejna odsłona "Bernarda". Miałem Bernarda od 1979 roku chyba do 85, gdy powędrował do brata. Potem z powrotem miałem go u siebie przez rok. Niestety był to niesamowity crap. Nie trzymał obrotów i żadna wymiana części nie pomagała. Na dodatek miał przydźwięk.
Jego młodszy brat GS-434 ma na dodatek częściowo plastikowe ramię i nawet na oko wygląda bardziej tandetnie, ale...
No właśnie. Po blisko trzydziestu latach stania w piwnicy odkurzyłem go i wyczyściłem, wymieniłem igłę we wkładce MF-100 i  zrobiłem kalibrację. Okazało się, że wkładka jest prawidłowo umocowana, wyregulowałem tylko antyskating i nacisk igły. Gramofon trzyma obroty, wkładka gra całkiem ładnie (szczególnie starsze płyty, bo nie słychać tak trzasków) i choć nie jest to jakiś hi-end, to wbrew temu, co pisałem kiedyś, może to być całkiem przyzwoity gramofon entry level.
A man can never have enough turntables.

Wracając do "Adama", który się pojawił wcześniej, to warto zauważyć, że ten gramofon przeżywa ostatnio wyjątkowy renesans, a tym samym zwyżkę cen. Niektórzy nadają mu wygląd, jakiego w oryginale nigdy nie miał.
A man can never have enough turntables.

Mój staruszek, choć całkiem żwawy- G8010 po małych modyfikacjach (głównie zasilanie, choć też neonówka została zastąpiona LED, ale nie z powodów wizualnych, lecz dla pozbycia się przewodu z napięciem sieci snującego się przez całą szerokość obudowy. Wkładka Akai PC90 (czyli AT3711), wymienione przewody sygnałowe, czyszczenie, smarowanie, kalibracja, i z nieruchawego dziadka z trzeszczącymi stawami, mamy Seana Connery'ego, który obecnie wygląda lepiej, jak w czasie, gdy grał Bonda ;-)

To znowu ja.
Co prawda po G8010 nie ma już u mnie śladu, a w salonie stały etat ma 40letni Dual, bez porównania lepszy od peerelowskich wyrobów, ale wpadł mi w ręce GS464. Taki sam, jak miałem ponad 30 lat temu :) Postanowiłem zająć się nim i prostując niedociągnięcia produkcyjne oraz wieloletnie "naleciałości", zrobić z niego sprzęt nadający się do użytku nawet współcześnie. Tak dla zabawy i własnej satysfakcji, a potem... pocieszy się nim ktoś inny. Na początek oględziny- okazało się, że zużycie gramofonu jest wręcz śladowe: łożysko talerza po oczyszczeniu nie wykazuje luzów większych, jak fabryczne, ramię również bez uszkodzeń. Plinta wyglądała źle, ale nie wymagała odmalowania, a tylko oczyszczenia. Ktoś "konserwował" go jakimś paskudztwem, a następnie kurz osiadł na nim tak, że utworzył brzydką warstwę. Oczyszczenie jej, odsłoniło fornirowaną i pomalowaną płytę w bdb stanie. Podobnie plastiki i części metalowe, po oczyszczeniu odzyskały kolory i faktury ;) Pokrywa została wypolerowana. Talerz był tragicznie odlany- z jednej strony, dwa kolejne nadlewy były dużo wyższe, jak pozostałe, co skutkowało niewyważeniem i trzeba było je wyrównać.
W następnej kolejności zająłem się elektryką. Nie robiłem wielkich przeróbek, tylko pomiędzy trafo i płytkę główną wstawiłem mostek prostowniczy, a neonówkę zastąpiłem cytrynową LED, zasilaną przez miniaturowy mostek i rezystor. Oczywiście zostały skontrolowane żarówki czujników obrotów i autostopu, bo zaczernione potrafią sprawiać kłopoty. Wymieniłem przewód wyjściowy z porządnymi wtykami cinch.
Następnym etapem była kontrola i regulacja autostopu i obrotów- te zostały "wyzerowanie" na środkowym położeniu pokrętła.
Ostatnim etapem była zabawa z wkładkami. Oryginalna, MF101 miała igłę używaną, ale pod mikroskopem nie wyglądającą na uszkodzoną. Nie ryzykowałem z nią, zwłaszcza, że chciałem uzyskać lepsze efekty. Przelotnie na ramieniu zagościła AT72K, następnie OM10. Ta zostanie, choć teoretycznie lubi lżejsze ramiona. Tu na światło dzienne wypełzł kolejny problem konstrukcji GS464- ramię nie umożliwia stosowania tak lekkich wkładek (ok 2 gramy lżejsze od MFki) i trzeba było pomyśleć, jak zmienić zakres przeciwwagi. Nie chciałem nieodwracalnie przerabiać obciążnika przeciwwagi, więc pod plastikowy, nieodłączany headshell trafił 2 gramowy ciężarek, który włożyłem do "odwróconej rynienki" za główką i przykleiłem czarną taśmą. Nie jest to widoczne, jeśli nie wiadomo, czego szukać, a umożliwia powrót do pierwotnego stanu.
Po tych zabiegach gramofon zyskał na jakości. Śmiem twierdzić, że nigdy wcześniej tak dobrze nie grał.

Być może tę wkładkę OM trudniej było skalibrować, ale lekka wkładka do lekkiego ramienia? Czemu nie.
A man can never have enough turntables.