Rzecz w zasadzie dotyczy audio voodoo. A ściślej segmentu, który się rozwinął w ciągu ostatnich paru lat. Ale w tym dziale przeczyta to może więcej ludzi.
Zaczęło się od mody na kable, która przywędrowała do cyfrowego audio. Nagle okazywało się, że TOSLINK za grube tysiące musi być lepszy od zwykłego, choć wędrują nim tylko cyfrowe impulsy pod postacią światła. Wireworld za grube tysiące lepiej przekazuje zera i jedynki niż zwyczajny kabel SPDIF.
Pamiętam jak parę lat temu śmieliśmy się, że tylko czekać, a producenci zaczną sprzedawać audiofilskie kable ethernetowe. Doczekaliśmy się szybciej, niż można by się spodziewać.
Wszelkie granice zniknęły. Zaraz potem zobaczyliśmy audiofilskie kable SATA, jakieś kwantowe piegi na procesory i inne bzdury. Potem nadeszła pora na audiofilskie przełączniki sieciowe. Nie wystarczył już zwykły switch za nawet kilka setek. Switche audiofilskie muszą kosztować dziesiątki tysięcy, choć w środku są znane komponenty komputerowe. Żadna audiofilska firma nie wykonała swojego switcha. Przerabiają TP-Linki, D-Linki, Cisco i inne. Głównie dodając do nich elegancką obudowę.
Na szczęście pojawiają się głosy, hamujące to szaleństwo. Niedawno znalazłem taki oto artykuł, który warto przeczytać:

http://szymonfaber.pl/?p=1704

Cytat: Strona Szymona FaberaRekomendowana przez producenta cena 9900 zł naszym zdaniem jest zawyżona i nie jest adekwatna do  technicznych rozwiązań zastosowanych w tym urządzeniu. W porównaniu do  jego siostrzanej jednostki Buffalo, której zakup wiąże się z kosztem zaledwie ok. 600 zł, wydatek na urządzenie Melco wydaje się być irracjonalny choćby z uwagi na jego techniczne możliwości a właściwie ich porównanie. Należy zauważyć ponadto iż, przełącznik ten w wersji sprzedawanej przez Buffalo jest zarządzalny i umożliwia na przykład dowolną konfigurację prędkości portów czy diagnozę ich poprawnej pracy, których to cech nie znajdujemy w wersji sprzedawanej przez Melco.

Wnioski płynące z tego testu generalnie nie napawają optymizmem. Producenci akcesoriów audio znaleźli sobie kolejną niszę do uprawiania "voodoo" jaką jest domowa sieć LAN i próbują przekazywać nam półprawdy i oferować dziwne teorie by skusić nas do wydania pieniędzy na produkty które nie mają wpływu na jakość dźwięku – zapewne jest to temat godny dalszej eksploracji w kolejnych artykułach.

Poniżej screen ze strony Szymona Fabera, pokazujący, jak wygląda ów audiofilski wyrób.
A man can never have enough turntables.